niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 9

- Steph!- Pisnęłam i odskoczyłam od Harry'ego. Moje policzki stały się tak czerwone, że aż czułam jak parzą. Nadal miała podniesione brwi. Po chwili jednak wybuchła śmiechem.
- Niech nas Pan zostawi- Podkreśliła mocno słowo 'Pan'. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Harry zniknął ekspresowo. Nie sądzę by było mu mniej głupio niż mi.
- Nie mam zamiaru wnikać co się tu stało, ale to nie znaczy, ze nie jestem ciekawa i zdziwiona- Och zdaję sobie z tego sprawę. Mówię sama do siebie w myślach.
- Przyszłam tutaj, ponieważ...- Urwała, a następnie zrobiła duży krok w moją stronę- ponieważ chciałam porozmawiać
- Niech zgadnę... Przysłał cię Niall?- To pytanie retoryczne, ponieważ doskonale znam na nie odpowiedź. Schylam się po książki, które wypadły mi z rąk. Odkładam je do kosza.
- Uhm... no, tak- Mówi nieco skrępowana. Na pewno nie tylko tym, że przysłał ją Niall, ale zapewne jest zawstydzona całą sprawą. Znam ją jak nikt inny i potrafię to wyczuć.
- Chyba trochę za mocno na ciebie naskoczyłam. Wiedz, że działałam pod wpływem impulsu.... To było nie przemyślane. Na prawdę tego żałuję. Niall mi wszystko wyjaśnił i jest mi teraz strasznie głupio- Mówiła szybko jakby chciała pozbyć się ciężaru, który jej ciążył. Na moją twarz jednak wpełzł uśmiech ulgi i radości gdy wypowiedziała te słowa. Westchnęłam i rzuciłam się na nią niczym hiena na mięso. Brakowało mi jej. Teraz zdaję sobie sprawę, że wyrzeczenie się ich jest jedną z najgorszych rzeczy.
- Powinnam cię przeprosić- Zaczęłam. Moja głowa stała się cięższa niż chwilę temu przez co wzrok wylądował na podłodze.- Zachowałam się źle. Nie mówię tylko o imprezie, ale nie powinnam cię unikać. To nie było w porządku- Ściska mnie mocno i głaszcze po plecach.
- Jest ok...Rozumiem- Wychodzę z jej objęć i uśmiecham się do niej. Jej twarz jak zwykle wygląda idealnie i nie ma żadnej zarazy. Ach co za niesprawiedliwość.- Rose... schudłaś- Jej wzrok przeskanował moje ciało. Skuliłam się na ten ruch z jej strony.- Same kości... w ogóle jakoś tak zmizerniałaś- Dotknęła moich ramion i przyglądała mi się z uwagą. - Ach no i słyszałam, że zemdlałaś... co się dzieje hmmm?- Westchnęłam i szukałam jakiegoś konkretnego wytłumaczenia.
- O Steph! Jednak się zjawiłaś!- Usłyszałam niedaleko nas głos Pani Stevenson. Spojrzałam prze ramię przyjaciółki i westchnęłam z ulgą. Oczywiście cieszyłam się z faktu, ze nie musiałam się tłumaczyć.
- Och tak przyszłam....
- Nie musisz się tłumaczyć- Kobieta uśmiechnęła się po czym puściła oczko w moją stronę. Podniosłam jedną brew gdy odeszła. Byłam zdziwiona jej zachowaniem. Steph kciukiem pokazała za siebie. W miejsce gdzie wcześniej stała Pani Stevenson. Zrobiła zdziwioną minę, a następnie obie parsknęłyśmy.
***
Nasza praca wydała się być jak dla mnie jeszcze bardziej przyjemna gdy do pracy dołączyła jedna para rąk. Z Steph bawiłyśmy się świetnie, ale zawsze potrafiłyśmy sprawić, że z najnudniejszego zadania stawało się coś nadzwyczaj ciekawego.
Pytała kilka krotnie o Harry'ego, ale starała się to robić dyskretnie jakby nie chciała mnie urazić.
- Ufff... jestem zmęczona... A jeszcze czeka mnie napisanie rozprawki- Westchnęła, a ja potwierdziłam, że nie ma lekko przez mruknięcie. Byłam równie zmęczona co ona. Wcześniej nie sądziłyśmy, ze przy tak lekkiej pracy można się tak wykończyć.
- No bym zapomniała... Niall robi imprezę
- Kiedy?- Pytam choć w cale nie jestem zainteresowana. Po ostatniej mam jakiś uraz.
- Za tydzień... może wcześniej. Wiesz z resztą jak to z Niallem- Zaczynam się śmiać i kiwam głową. Nagle przed nami pojawia się postać Harry'ego. Posyła znaczące spojrzenie Steph, a mnie chwyta za łokieć i prowadzi w bok. Popycha mnie na ścianę, ale nie tak mocno jak w tedy w bibliotece.  Napiera na mnie swoim ciałem.
- Dzisiaj o 18:00- Szepta mi do ucha. Po moim ciele przechodzą dreszcze. Przyjemne dreszcze. Odsuwa się i znika w ciemności korytarza. Nie wiem co o tym myśleć. Nie proponował mi korepetycji ani niczego innego. Czuję się dziwnie i nie do końca potrafię opisać to uczucie.

***
17:20

Patrzę na zegar i zastanawiam się co robić. Mam iść? Czy może zostać. Nie, w tedy bym czuła się źle. Ugh, stawia mnie w trudnej sytuacji, zresztą jak zawsze.
Nie wiem czy prosząc mnie o przyjście, a nawet nie bo w sumie to był rozkaz, miał w tym jakiś podtekst.  Co jeśli należy on do osób, które jak coś zaczynają to zawsze to kończą i będzie chciał dokończyć to czego nie dokończył w bibliotece? Boję się, ponieważ nie jest to dla mnie łatwe, choć jakaś część mnie tego chce. Naprawdę nie wierze w to co się ze mną stało. Nie dawno go nie lubiłam i byłam przeciwna korepetycją, a teraz chcę go całować.
Z każdą minutą jestem coraz bardziej zdenerwowana. Z jednej strony gdy się nie zjawię to może być na mnie zły, a z drugiej może pomyśleć, że może mi rozkazywać. Jeszcze nigdy życie nie było tak trudne.
Schodzę z łóżka by wyjąć butelkę w alkoholem. Hah... nikt by się nie spodziewał? To moje jedyne rozwiązanie gdy jestem w rozsypce lub gdy nie wiem co robić. Alkohol dodaje mi odwagi. Normalnie go nie piję. Po prostu muszę mieć duża motywację.
Przechylam butelkę i wlewam żrącą ciecz do gardła. Kwaszę się, ale po chwili czuję przyjemne uczucie. Czuję jak substancja rozchodzi się po moim ciele.
***
- Sądziłem, że nie przyjdziesz- Ach jego chrypka, jest tak seksowna. Wzruszam ramionami i wchodzę w głąb pomieszczenia. Tym razem nie próbuję ściągać obuwia.
- Nie chcę byś myślała, że...
- Nie myślę- Dotykam opuszkami palców figurek na półce. Harry stoi w wejściu do salonu i nie odzywa się. Przypuszczam, że jest zdziwiony.
- To co...
- Ciii...- Marszczę brwi i odwracam się by widział, że nie podoba mi się, że ciągle coś mówi. Jestem w trakcie poważnej walki z swoim ciałem. Nie mam podwójnej uwagi by móc go wysłuchać i przy okazji wybrać dobre rozwiązanie. Widząc jednak jego zdziwienie parskam śmiechem. Odwracam się od niego i kontynuuję podróż po regale. Gdy docieram do wierzy wciskam przycisk i po chwili rozbrzmiewa energiczna piosenka. Zaczynam się kołysać, a następnie podśpiewywać. Odwracam się wokół własnej osi z podniesionymi do góry rękoma. Zauważam, że Harry jest rozbawiony. Wyglądam pewnie jak kretynka, ale nie obchodzi mnie to w tym momencie. Ważne jest to, że mam to co chciałam... no może przesadziłam, ale tylko troszkę.
- Co tak się patrzysz? Dołącz do mnie- Nie przestaję wirować i tańczyć.
- Nie umiem tańczyć- Mówi rozbawiony.
- Och- Wzdycham. Muzyka się kończy, a zaraz zastępuje ją nieco przytłaczająca, ale dość romantyczna piosenka.   Podchodzę do niego powoli. Nie spuszcza mnie z oczu. Jego wargi wydają się być bardziej kuszące niż zawsze. Podchodzę jeszcze o krok. Staję na palcach, a następnie złączam nasze usta w ekspresowym tempie. Przesuwam dłońmi po jego ramionach, a następnie wplątuję je w jego włosy. Ciągnę za nie ciekawa jego reakcji. Gdy mruczy w moje usta pobudza mnie jeszcze bardziej. Odczuwam przyjemne uczucie w dole brzucha. Całowanie Stylesa jest bardziej niż przyjemne. Jest w tym całkiem dobry. Ma z pewnością większe doświadczenie niż ja.
Jego dłonie zjeżdżają po moich plecach następnie przenosząc się na pośladki. Jestem tym zdziwiona i z pewnością bym zaprotestowała gdyby nie wypita przeze mnie wcześniej wódka.
- Rose jesteś pijana- Mówi zachrypniętym głosem tuż przy moim  uchu. Przebiega mnie dreszcz. Wzruszam ramionami i wspinam by go znów pocałować. On ku mojemu zdziwieniu odsuwa się.
- Przepraszam... nie mam jakiegoś wielkiego doświadczenia... tak jak ty- Marszczę nos gdy zaczyna sie śmiać.
- Jesteś bardziej nawalona niż bym przypuszczał- Tupię nogą i mruczę jak małe dziecko.
- Śmiej się ze mnie!- Krzyczę, a następnie potykam się i prawie ląduję na podłodze. Na szczęście zdążam złapać sie pufy. Patrzę w miejsce gdzie miałam zamiar ujrzeć jakieś zabawki psa czy cokolwiek, ale tam nic nie było.
- Pff... masz nierówna podłogę- Pokazuję palcem, a następnie siadam na kanapie.
- Twoja mama wie, że tu jesteś?
- Myśli, że jestem u Steph- Mruczę.
- Odprowadzę cię do domu
- Nie byłoby prościej mnie odwieźć?- Marudzę i bawię się poduszką.
- Pożyczyłem samochód- Wyjaśnia na co wzdycham - No dalej wstawaj
- Juuuż- Podnoszę się i idę w stronę wyjścia. Czekam aż się ubierze. Otwiera drzwi i widząc co się dzieje na zewnątrz wciągam powietrze z świstem. Szaleje wichura i pada grad.
- Suuper- Opieram się o ścianę i w tym momencie telefon w mojej kieszeni zaczyna wibrować. Jest to wiadomość od mamy. Kochanie, zostaniesz u Steph? Nie jest najlepsza pogoda na wracanie. Odpisuję, że zostanę choć tak naprawdę nie wiem co z sobą zrobię.
- Moja mama myśli, że nocuję u Steph- Harry mierzwi swoje włosy po czym mówi.
- Możesz zostać u mnie. Mam wolny pokój- Moje oczy powiększają się dwukrotnie. Może gdyby nie alkohol w moich żyłach.... może bym się nie zgodziła.
*
Zakładam ubrania pożyczone od Harry'ego. Musze przyznać, że wyglądają lepiej niż sądziłam. Przeglądam się w lustrze ostatni raz po czym opuszczam łazienkę. Chwieję się trochę gdy idę korytarzem. Gdy stoję pod drzwiami zauważam, że moje nogi poniosły mnie pod drzwi pokoju Harry'ego. Pukam po czym wchodzę.
- Harry?- Szeptam.
- Hmm?- Mruczy. Przyszłam zapewne tutaj dlatego iż jestem przyzwyczajona, że gdy czegoś żałuję ( tym razem pocałunku) zawsze chodzę do Jamesa.
- No wiesz bo ja... nie lubię wiatru. A tamten pokój jest taki pusty i ugh straszny
- I co w związku z tym?- Jego głos jest tak seksowny. Podnosi głowę i widzę jak coś mówi sam do siebie. Nie jestem jednak w stanie tego usłyszeć. Patrzę na mój strój. Ach zapomniałam, że zrezygnowałam z spodni, ponieważ były za długie i źle by się spało. Jestem teraz w koszulce do połowy ud. Udaję, że tego nie widziałam i szybko wchodzę pod kołdrę.
- Hej kto ci pozwolił- Mruczy.
- Ugh Harry... korzystaj dopóki jestem pijana. To się nie zdarza często- Okręca się w moją stronę.
- Jesteś nawalona- Mówi to po raz setny i się odwraca.
- Ugh- Mruczę i zaczynam wiercić się w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Łóżko, a raczej łoże Harry'ego jest tak wielkie, że ze spokojem możemy zachować pomiędzy naszymi ciałami odpowiednią odległość.
- Możesz się tak nie wiercić?- Pyta z spokojem w głosie.
- Nie- Kopię go kolanem w tyłek, a następnie wybucham, śmiechem.
- Rose!- Karci mnie. Niespodziewanie zaczyna mnie łaskotać. Kulę się i rzucam na boki.
- Dobra, wystarczy- Wzdycham, a on się odsuwa. - Mogę się przytulić?- Szeptam. Delikatnie skinął głową. Przysunęłam się do niego i położyłam swoją głowę tuż przy jego torsie.
- Przepraszam, że cię pocałowałam i w ogóle za wszystko
- Kogoś wzięły wyrzuty sumienia…?
- Mhm... i nie zdziwiłabym się gdybym jutro skoczyła z mostu czy coś
- Przestań
- Dobranoc- Szeptam i zamykam oczy
- Dobranoc
__________________________

Hej! Jak wam minęły święta? Mam nadzieję, że dobrze ;) 
Ten rozdział jest trochę pokręcony i nie jestem do niego przekonana. Mam jednak nadzieję, że wam się spodoba. 
Zostawcie coś po sobie :)  

Zapraszam również na równie ciekawy blog!
http://stay-in-my-heart-forever-1.blogspot.com/

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 8


- Jestem!- Krzyczę gdy wchodzę do domu. Zdejmuję ubranie wierzchnie i idę do salonu.
- Jesteś dzisiaj trochę później- Mama patrzy na zegar. Szukam jakiejś sensownej wymówki, ale nie mam do tego głowy. Wzruszam jedynie ramionami i idę do góry. Rzucam się na łóżko i patrzę w sufit. Dręczy mnie myśl do czego by doszło gdyby nie dzwonek. To jest mój nauczyciel nie mogłoby dojść do czegoś więcej. Chodzi tutaj o pocałunek rzecz jasna. Harry jest dorosły, przystojny i co najważniejsze jest moim nauczycielem. Nie mogłabym zauroczyć się właśnie w nim. Nie mogłabym, prawda? Co jeśli już to nastąpiło? Moje myśli ciągle wracają do niego i jego cudownych oczu. To chore. On jest nauczycielem, nauczycielem!
Wstaję z łóżka i idę do łazienki. Biorę relaksujący prysznic by pozbyć się dręczących myśli. Na szczęście rany już nie pieczą tak jak rano. Nakładam na nie maść by szybciej się goiły. Wychodzę w samym ręczniku. Staję przed szafą nie wiedząc co na siebie włożyć.
- Rose?!- Słyszę głos Jamesa. Po chwili wpada do mojego pokoju.
- Co?- Pytam.
- Jedziesz ze mną po auto?- Uśmiecham się i kiwam głową. Odwzajemnia uśmiech i wychodzi z pokoju. Biorę szybko czarne spodnie i bordowy sweter. Gdy jestem gotowa zbiegam na dół.
- A czym tam pojedziemy?- Pytam
- Tata nas zawiezie- Mruga do mnie, a następnie zaczyna łaskotać. Uciekam na korytarz by założyć trampki i pójść do samochodu.
***
Zajeżdżamy pod dom zwany bliźniakiem. Rozglądam się z ciekawością po otoczeniu.
- Obyś synu coś kupił- Klepie go po plecach. James uśmiecha się i gestem mi również każe wyjść.
- Pa tato- Mówię i biegnę do brata, który zdążył już odejść. Fantastycznie jest widzieć go takiego podekscytowanego. Z jego twarzy nie znika cudowny uśmiech.
Nie zorientowałam się nawet kiedy zadzwonił dzwonkiem, dopóki się nie otwarły. Ku mojemu zdziwieniu był to młody chłopak. Przywitał się z nami, a po chwili ruszył przed siebie by pokazać nam samochód. Było to.....
Obserwowałam z boku jak mój brat ogląda auto i wymienia się swoimi spostrzeżeniami z chłopakiem. Z tego co udało mi się usłyszeć to jest wszystko dobrze.
- Podoba ci się?- Pyta mnie James.
- Jasne jest świetny- Mówię i się uśmiecham. Chłopak wręcza mojemu bratu kluczyki, a Jam szykuje pieniądze. Uśmiecham się sama do siebie. Wygląda jakby kupował zabawkę.
- Na razie- Żegnamy się z chłopakiem i wsiadamy do auta. Pociera swoje dłonie na co parskam śmiechem.
- Tylko nas nie zabij- Śmiejemy się i ruszamy.
***
Prowadzi lepiej niż bym przypuszczała. Podjeżdżamy na podjazd gdzie czeka już na nas mama. Za pewne bała się, że James spowoduje wypadek.
- Kochanie jest cudowny- Ściska go, a ja zastanawiam się czy mówi o aucie czy o nim. Uśmiecham się widząc jak mój brat ściska mamę. To przyjemne uczucie.
- Noo! Jest dobry- Mówi ojciec i pierwsze o robi to ogląda samochód. Potem wychodzi siostra, która udaje zachwyconą bo w cale ją to wszystko nie obchodzi. Jednak dla mnie to wszystko ma znaczenie. Każdy się cieszy i widzę jak Jamesa otacza rodzinna miłość, której mi niestety czasami brakuje.

***
Jak każdego ranka pośród tygodnia dzwoni mój budzik, który ma za zadanie sprawić bym ocknęła się z snu o zielonych tęczówkach i bujnych lokach na jego głowie. Coś dzieje się w mojej głowie. Nie wiem czy to źle, czy przeciwnie. Harry zaprzątnął moje myśli w ekspresowym tempie. Oprócz myślenia o nim przez cale dnie, pojawia się też w moich snach. Wydaje mi się to naprawdę dziwne. Chyba to nie jest norma, że śnie o nauczycielu?
Podczas brania prysznica zauważam, że po wczorajszym smarowaniu moje rany wyglądają znacznie lepiej. Zakładam czarne rurki i bordową bluzkę. Uwielbiam ten kolor. Postanawiam coś zmienić dzisiejszego dnia. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to rozpuszczenie moich brąz włosów. Robie jeszcze delikatny makijaż zanim schodzę na dół. Wychodzę szybciej by nie musieć zostawać na śniadaniu. Dzięki temu unikam wymyślania wymówek dlaczego nie jem.
Czuję sie inaczej gdy nie idę po Steph. Brakuje mi ich towarzystwa, ale nie chcę by ucierpieli przeze mnie. Wystarcza mi to, że ja jestem obiektem do wyśmiewania przez "gwiazdy" naszej szkoły.
Jak zawsze zaczynam matematyką. Siadam w ławce i wyjmuję podręczniki. Harry spóźnia się przez co w moich myślach pojawia sie jego obraz i naszej dyrektorki. Staram się pozbyć tych myśli.
Gdy na niego patrzę czuję się inaczej. Coś w środku jakby zapala ogień w moim sercu. Nie mogę oderwać się od jego ciała. Ma na sobie obcisłe rurki i czarną koszulę z odpiętymi kilkoma guzikami. Dostrzegam kilka tatuaży, ale skupiam się teraz na podziwianiu jego doskonałości. Nie pasuje mi on do roli surowego nauczyciela, którym jest.
Lekcja mija mi szybciej niż zazwyczaj. Pakuję swoje torby i wychodzę prędko z sali. Poruszam się po korytarzu. Zatrzymuje mnie jednak mocne szarpnięcie. Odwracam się i widzę moich przyjaciół.
- Co się do cholery dzieje?!- Krzyczy Steph przez co zamykam oczy.
- Dlaczego nas unikasz?- Pyta Niall. Otwieram moje oczy i patrzę w górę by się nie rozpłakać.
- Nie chcesz się już z nami przyjaźnić? Już nic dla ciebie nie znaczymy? Dlaczego nie powiesz nam tego wprost, co? Ok, nie chcesz się już z nami przyjaźnić to nie! Pieprze to! I wiesz co? Nienawidzę cię! - Niall próbuje coś powiedzieć, ale nie jestem w stanie tego usłyszeć, ponieważ odwracam się na  pięcie i zaczynam biec nie zwracając uwagi na ludzi. Łzy zaczęły moczyć moją twarz. Skręcam w pusty, ciemny korytarz i siadam na podłodze. Obejmuję moje nogi i chowam w nich twarz. Słowa Steph były najgorszymi z możliwych. Nienawidzi mnie... Miało być inaczej, ale jak zawsze musi pójść coś nie po mojej myśli.
- Rose! Rose!- Słyszę znajomy głos. Ocieram szybko łzy i spoglądam na postać. - Przepraszam cię, poniosło ją- Kręcę głową.
- Nie Niall, ona chciała to powiedzieć i miała racje. Nienawidzi mnie. Potraktowałam ją ostatniego razu źle i teraz jeszcze zaczęłam was unikać, a wszystko po to żebyście wy nie ucierpieli. Nie chciałam żebyście też stali się obiektem do naśmiewania przez paczkę Toma.
- Rose....- Przytula mnie mocno.- Naprawdę chodziło tylko o to? Przecież jesteśmy jak trójca święta nic nas nie rozdzieli- Uśmiecham się.
- A jednak
- Proszę cię nie płacz. Zobaczysz, jutro już będzie ok- Wyciera moje łzy i uśmiecha się do mnie. Horan zawsze miał w sobie to coś, że potrafił mnie pocieszyć w każdej sytuacji.
***
Po pięciu godzinach lekcyjnych nadszedł czas bym zajęła się pracą w bibliotece. Wchodzę po schodach na ostatnie piętro i idę do Pani Stevenson która pracuje w tej bibliotece od samego początku jej powstania.
- Dzień dobry- Witam się uprzejmie
- Och dzień dobry Rose- Uśmiecha się miło.
- Od czego mam zacząć?- Przechodzę do konkretów.
- Chciałabym żebyś przejrzała te stare książki do których prawie nikt już nie zagląda. Te które twoim zdaniem nie powinny się tam znajdować będziesz odkładać do wózka, a następnie Steph je poukłada- Kompletnie zapomniałam, że byłyśmy razem w to zaangażowane.
- Czy Steph już tuta jest?- Pytam.
- Nie, niestety dzisiaj nie mogła przyjść- Mówi , a po chwili patrzy na mnie z spod swoich okularów- Myślałam, że się przyjaźnicie- Wzdycham i siadam zrezygnowana na krzesło.
- Pokłóciłyśmy się
- Oj… każdy w swojej przyjaźni czy nawet miłości przeżywa kłótnie. To jest normalne. Po prostu nie można pozwolić by dalej się w to brnęło- Uśmiecham się i kiwam głową.
- Gdyby to było takie proste jak brzmi- Wzdycham i wstaję.
- Więcej wiary w siebie Rose!- Krzyczy gdy wychodzę.  Kieruję się na sam koniec biblioteki, który jest prawie jak za ścianą. Nikt już tej części nie odwiedza.  Są tutaj stare książki, które teraz mają nowsze wersje.
Zabieram się za pierwszy dział. Zanim zacznę cokolwiek czytać czy przeglądać muszę to obetrzeć z kurzu. Kilkakrotnie kicham gdy kurz unosi się w powietrzu. Słyszę chichot, który skądś kojarzę. Odwracam się i widzę opartego o regał nauczyciela. Harry’ego. Czuję się niezręcznie i unikam jego wzroku.
- Nie wiedziałem, że czytasz te stare rupiecie
- Nie, ja po prostu je przeglądam… Taka pomoc dla Pani Stevenson- Kiwa głową z zrozumieniem. Odpycha się od regału i do mnie podchodzi. Chwyta kosmyk moich włosów.
- Dlaczego nie przyszłaś na korepetycje?
- Nie mogłam bo jechałam z bratem- Kiwa głową i kładzie kosmyk moich włosów za ucho. Stoję wmurowana w ziemię. Nie mogę oderwać oczu od jego. Popchnął mnie na regał przez co książki dotychczas znajdujące się w moich rękach z nich wypadły. Podszedł zwinnym krokiem do mnie i naparł swoim ciałem. To się nie skończy dobrze. Mimo to nie mam ochoty go odpychać. Co się ze mną dzieje?! Pochyla swoją twarz, która znajduje się milimetry od mojej. Odsunął się ode mnie gdy usłyszeliśmy chrząkniecie. Moje policzki piekły niemiłosiernie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
 _______________________
Rozdział nie jest sprawdzony 
 Na początek chce was przeprosić, ze nie dodałam rozdziału wczoraj ale po prostu kiepsko się czułam.

Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz

Oraz zapraszam na Afraid

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 7


Rano budzi mnie budzik ustawiony na nocnej szafce. Gdy się ruszam, odczuwam ból. Nie za bardzo umiem go opisać. Trochę piecze, swędzi i jakby pękała skóra. Siadam na łóżku i w tym momencie wspomnienia do mnie wracają. Nie wiem dlaczego wczoraj tak zareagowałam i pewnym stopniu czuje się z tym źle. Może to alkohol, który wypiłam w towarzystwie niejakiego Louisa. Teraz z pewnością w oczach elity stanę się jeszcze większą gapą. To nie martwi mnie aż tak bardzo, lecz to jak potraktowałam Steph. Jest mi z tym strasznie głupio. Z pewnością muszę ją przeprosić.
Podeszłam do szafy i przeszukałam jej wnętrze by znaleźć coś luźnego. Oczywiście z jednego powodu... Bym mogła się w to wcisnąć.
Idę do łazienki i gdy staję przed lustrem mam ochotę płakać, krzyczeć. Moja twarz jest blada, usta są sine, oczy małe i czerwone, widać pełno czerwonych krwinek zarówno jak i na oczach, jak i na twarzy. Wchodzę pod prysznic, ale gdy pierwsze krople obijają się o moją skórę wybiegam z niego o mało co nie zabijając na mokrych płytkach. Rany są świeże więc w reakcji z woda strasznie zaczęły mnie szczypać. Postanowiłam w tym wypadku opłukać się delikatnie i umyć włosy za pomocą słuchawki.
Nie jem śniadania tylko ubieram moje martensy na chłodniejsze dni takie jak dziś. Na bluzę zakładam czarna skórzana kurtkę i wychodzę z mieszkania podczas gdy wszyscy śpią. Weszłam do sklepu po wodę, a następnie przemierzałam park. Przygotowywałam się psychicznie na zmierzenie się z wszystkimi. Po pewnym czasie gdy spojrzałam na zegarek stwierdziłam, że spokojnie mogę już iść.

***

Przeszłam wraz z całą masą ludzi przez bramę. Miałam opuszczoną głowę, ale mimo tego zauważyłam moich przyjaciół. Podeszła bym do nich gdybym się tak bardzo nie wstydziła. Nie chce ich upokorzyć. Tak więc całą drogę do sali od matematyki pokonałam z spuszczona głową. Miałam zero chęci na nią. Po dzwonku ślimaczym tempem szłam do ławki. Wyjęłam książki po czym położyłam głowę na ławce. Słyszałam jakby za mgłą tą znajomą chrypę, nie byłam w stanie zacząć go słuchać i uczestniczyć w lekcji.
Czułam osłabienie w moim organizmie. Coraz ciężej mi się oddychało oraz coraz słabiej słyszałam
- Rose... Rose?- Ocknęłam się i podniosłam wzrok na Harry'ego, który miał zmarszczkę na czole ewidentnie spowodowaną moim zachowaniem
- Wszystko w porządku?- pyta na co kiwam, że tak; oczywiście kłamiąc.
- W takim razie choć do tablicy- przełykam z trudem silę i biorę głębokie wdechy. Gdy wstaję obraz mi się zajmuje, a wszystko co słyszę odbija się echem. Tracę grunt pod nogami gdy daje krok między ławkami. Pamiętam tylko silne uderzenie, a potem… to już tylko pustka.

***

Zamrugałam kilkakrotnie żeby przyzwyczaić swoje oczy do światła. Usiadłam na małym łóżku. Po chwili poczułam ból w kości potylicznej.
- Jak się czujesz?- Spytała niska blondynka o ślicznych niebieskich oczach i malinowych ustach. Była naszą szkolna pielęgniarką.
- Trochę boli mnie głowa- wymamrotałam i potarłam bolące miejsce.
- Zemdlałaś.... Uderzyłaś głową o podłogę ma prawo cię boleć- uśmiechnęła się sympatycznie. - Jadłaś coś dzisiaj?
- Ummm...tak- skłamałam, ponieważ gdyby dowiedział się ktokolwiek, że nie jem już trzeci dzień to prawdopodobnie zamknęli by mnie w pokoju i ciągle karmili.
- W takim razie to zapewne osłabienie.... Pan Styles niedługo przyjdzie... Musiał dokończyć lekcję
- Ha... Pan Harry....- kobieta przerwała mi
- Pomógł mi cię przynieść tutaj
- Och- W całej szkole usłyszeć można było dzwonek. Nie minęła minuta gdy do pomieszczenia wszedł Harry. Zrobiło mi się strasznie głupio gdy stanął przede mną.
- Jak się czujesz? Wszystko w porządku?- Pielęgniarka zaczęła tłumaczyć, że to od osłabienia. Harry pokiwał głową nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Rose czy jest ktoś w domu kto mógłby cię odebrać?- Spytała blondynka. Zastanawiałam się chwilę nad odpowiedzią. Tata zapewne pracuje, a mama siedzi u swojej koleżanki. Robi tak zawsze gdy jesteśmy w szkole. Rzecz jasna, że James mnie nie odbierze
- Nie... nikogo nie ma- Powiedziałam ochrypłym głosem. Pielęgniarka westchnęła i szukała pomocy z strony Harry'ego.
- Mogę ją zabrać do mnie- Sądzę, że nie tego spodziewała się blondynka. Sama nie za bardzo tego chciałam.
- Ja...umm... nie wiem czy to dobry pomysł- Jąkałam się jeszcze bardziej gdy Harry zmrużył oczy, a na jego czole pojawiły się zmarszczki
- Hmm... chyba to dobry pomysł... - Spojrzałam na blondynkę błagalnymi oczami by cofnęła te słowa
- Czyli już mogę ją zabrać?- Pyta Harry, a blondynka kiwa potakująco głową. Podchodzi do mnie zwinnym krokiem niczym dzikie zwierze. Chwyta mnie za ramię. Usiłuję stłumić jęk, na całe szczęście tylko się krzywię i strzepuję jego rękę. Nieco zdziwiony chowa ją do kieszeni swoich spodni. Opuszczamy gabinet i idąc szarymi korytarzami w ogóle na siebie nie spoglądamy. Dzieli nas dość spory dystans.
- Czujesz się już lepiej?- Pyta i wcale na mnie nie spogląda.
- T-tak- Mówię drżący głosem. Nic nie mówi tylko otwiera drzwi i puszcza mnie pierwszą jak prawdziwy dżentelmen. Idziemy przez parking pełny samochodów. Wzdycham gdy widzę jego audi, które nadal wygląda jakby dopiero co wyjechało z salonu. To, że ma pieniądze uświadomiłam sobie już w dzień korepetycji gdy stanęłam pod jego domem, a raczej willą.
- Napędziłaś mi niezłego stracha gdy zemdlałaś- Mówi i uśmiecha się. Moja głowa ląduje na szybie gdy ruszamy.
- Nie wątpię...- Uśmiecham się sama do siebie w rozbawieniu gdy wyobrażam sobie to całe zdarzenie.- Chciałam ci podziękować. Słyszałam, że...
- To nic wielkiego- Odrywa wzrok od drogi przed nami i uśmiecha się do mnie. Potrząsam głową i powracam wzrokiem za szybę. Moje oczy jednak nie są zbyt posłuszne i ciągle wracają wzrokiem w jego stronę. Przyłapuję siebie samą na patrzeniu, a raczej skanowaniu całego ciała Harry'ego.
- Hmm...?- Odwraca głowę i widzę jak po jego twarzy przemyka cień rozbawienia. Rumienię się i odwracam od niego wzrok.

***

- Chcesz coś do picia?- Pyta gdy ja idę w kierunku salonu.
- Umm... może wodę- Wchodzę do pomieszczenia i uśmiecham się na widok śpiącego Tofika. Podchodzę do kanapy i głaszczę go tak by się nie obudził. Porusza się i po chwili kładzie na plecach. Chichoczę i głaszczę go po brzuchu.
- Uważaj... niezły z niego flirciarz- Śmieję się na słowa Harry'ego i sięgam po szklankę z przeźroczystą cieczą. Biorę kilka łyków i spoglądam na Harry'ego, który siedzi na kanapie i patrzy w sufit. Nie wiedząc co robić zaczynam się wiercić i szukam jakiegoś miejsca, które sprawiłoby żebym nie czuła się tak mało komfortowo.
- Harry?- Mówię cicho.
- Hmm?
- Co robisz?
- Myślę co mógłbym robić z uczennicą- Rumienię się, a on przejeżdża dłonią po swoich włosach widocznie skołowany tym jak zabrzmiały jego słowa.
- Umm... możemy…
- Możemy pograć w x-boxa- Wstaje i zaczyna wszystko podłączać.
- Nie wiem czy to dobry pomysł- Mówię, ale Harry zachowuje się jakby w ogóle mnie nie słyszał.- Nie jestem w to dobra
- A w co jesteś?- Pyta Harry z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego oczy aż lśnią z rozbawienia. Po raz setny robię się czerwona.
- Ugh...- Wzdycham.- Nie w to o czym myślisz- Mówię
- Szkoda- Podnoszę jedną brew i wykorzystuję to, że stoi tyłem. Biorę jedną z poduszek i rzucam w niego.
- Jak dziecko... jak dziecko- Powtarza jakby do siebie i kręci głową.- Możemy zaczynać- Odwraca się w moją stronę. Wstaję i idę obok Harry'ego.
- Zdejmij bluzę. Będzie ci za ciepło- Wymyślam szybko jakąś wymówkę.
- Nie mam nic pod spodem- Znów się rumienię.
- Mi to nie przeszkadza- Uśmiecha się tak słodko, że mam ochotę włożyć w dołeczki swoje palce.
- Nauczyciel chyba nie powinien być tak zboczony.
- Po za szkołą ja nie jestem nauczycielem, a ty moją uczennicą- Chwilę myślę nad tym co powiedział. Mimo tego i tak nie zachowam się tak jak przy moich przyjaciołach.

***

- Boks?- Jęczę, a Harry się śmieje.
- Czujesz to?
- Co?
- Smak przegranej- Śmieje się. Uderzam go pięścią w bark. Chwyta się i udaje, że go boli. Kręcę głową i nie potrafiąc być dłużej poważna wybucham śmiechem. Gra się rozpoczyna, a ja nie mam siły i do tego wciąż chichoczę. Przegrywam pierwszą rundę z resztą jak każde inne.
- O Boże, ale się zmęczyłam- Jęczę i sięgam po szklankę. Wypijam resztę wody. Harry wpuszcza Tofika do salonu. Ten wbiega jak szalony i zwala ogonem kartki z stolika. Nachylam się po nie równo z Harrym. Podnoszę głowę w momencie gdy on robi to samo. Jesteśmy tak blisko siebie, że nasze nosy prawie się stykają. Patrzę w jego zielone oczy i walczę sama ze sobą by nie utonąć w ich zieleni. Uświadamiam sobie co się dzieje gdy rozlega się dzwonek do drzwi. Podnoszę się szybko i kładę kartki na stoliku. Przeczesuję swoje włosy i chwilę nie wiem co robić. Harry zniknął z pomieszczenia. Robię to samo. Przepycham się obok niego.
- Rose!- Woła moje imię.
- Cześć Rose!- Słyszę znajomy głos. Odwracam się i widzę Louisa.
- Nie gadam z tobą Louis!- Krzyczę i wychodzę przez bramę. Zastanawiam się skąd Harry zna Louisa.
_____________________________________

Siemka! Przepraszam, że długo nie dodawałam, ale byłam/jestem chora. 
Co się dzieje? Dlaczego tak mało jest komentarzy pod ostatnim rozdziałem?

Bym zapomniała! Zapraszam was na nowy blog. Jest to kolejne fanfiction o Harrym. Mam nadzieję, że zajrzycie i skomentujecie. :*


Wybaczcie, ale muszę: 6 komentarzy= następny 

Możecie zostawiać swoje tt, aski.... cokolwiek 

Obserwatorzy