sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 12



Życie jest za krótkie by marnować je na płacz. Budzisz się i myślisz, że kolejny dzień będzie znów tak samo nudny. Monotonia to okropność. Lecz ciągłe zmiany również nie są najlepsze. By przetrwać trzeba być silnym, a co jeśli nie ma tej siły? Umierasz? Widocznie nie bo ja pomimo jakichkolwiek nadziei i siły żyję w tym pokręconym świecie. Staram się pracować nad sobą i widzę zmiany. Po tamtym dniu stwierdziłam, że muszę coś ze sobą zrobić. Miałam naprawdę dość płaczu, samotności i tej cholernej niewiedzy. Byłam jakby wciąż na trzecim panie własnego życia. Trudno mi było cokolwiek zrobić, bo bałam się odtrącenia. Gdy moja matka w tedy w szpitalu prawie się mnie wyparła miałam do siebie żal i nienawidziłam się jeszcze bardziej. Alkohol stał się dla mnie oderwaniem od rzeczywistości. Jednego dnia, który był tak samo monotonny jak poprzednie, przyszedł do mnie James. Rozmawialiśmy o wszystkim począwszy od szpitala. Powiedział co sądzi o moim zachowaniu i nie byłam zdziwiona, że były to raczej same złe rzeczy. Po tej rozmowie jednak otworzył mi oczy, tak bym mogła stwierdzić, że należy coś zmienić i to natychmiastowo. Zaczęłam od wyglądu zewnętrznego. Podcięłam i rozjaśniłam włosy, poszłam do kosmetyczki by coś ze mną zrobiła, ponieważ nie wyglądałam najlepiej. Poszłam na zakupy z Steph i wyszłam nieźle obładowana. Pierwszy raz bawiłam się chyba tak dobrze na zakupach. Oczywiście Steph wyzywała mnie, że kupuję wszystko o najmniejszym rozmiarze. Niall zadbał o trochę rozrywki i zabrał mnie na wyścig quadami. Skończyłam upaćkana w błocie, ale po raz kolejny było nieziemsko miło. Poszłam również do psychologa, mimo tego, że umówiła mnie do niego rodzicielka, ale stwierdziłam, że może powie mi coś mądrego. Okazało się, że nie jest tam aż tak źle. Pani Grey miała pyszne ciastka, ale oprócz tego powiedziała mi tyle cennych rzeczy, że nie wiem od czego zacząć. Pomogła mi zapracować nad moim charakterem i problemami. Doradziła w kwestii rodziców. Tamtego dnia przeprowadziłam z nimi szczerą rozmowę podczas której powiedziałam wszystko co o nich sądzę ( nic dobrego), a po tym wszystkim jak gdyby nigdy nic poszłam oglądać telewizję, ale o to w tym wszystkim chodziło. Nie oczekiwałam wielkich zmian, że mama zaraz do mnie przyjdzie i powie mi jaka to była zła. Chciałam by mieli świadomość co robią źle. Atmosfera nadal była nieco napięta, ale rodzicielka dała mi święty spokój i nie mówiła już wszystkich żałosnych rzeczy. Przez tydzień zamieszkałam z Steph by zadbać o naszą przyjaźń i jeszcze bardziej ją umocnić. Może to głupie i trudno w to uwierzyć, ale było więcej momentów w których płakałam... ze śmiechu niż byłam poważna. Odbyłam również rozmowę na temat Stylesa. Podczas mojej metamorfozy w ogóle go nie widziałam ani o nim  nie myślałam. Odwołano matematykę bo podobno jest chory. Nie wnikałam czy to prawda. U Pani Grey jednak musiałam z powrotem go przywrócić i wszystko jej opowiedzieć. Do tamtej rozmowy mówiła same cenne rzeczy, ale gdy powiedziała mi w tedy, że miłości nie można unikać ani od niej uciec chciałam ją wyśmiać. Myślałam, że może żartuje, bo była kobietą o bardzo dobrym samopoczuciu i humorze. Jej mina była poważna tak bardzo, że aż chwyciłam za szklankę z wodą i upiłam kilka łyków. Nic się jednak nie zmieniło. Po wyjściu z gabinetu myślałam o tym jeszcze, bo w końcu powiedziała, że to miłość, a nigdy nie brałam tego pod uwagę. Tak szybko jak go przywróciłam do mojego życia tak szybko go się pozbyłam. Cała moja metamorfoza trwała dwa miesiące. Dla jednych to krótko dla innych długo. Mi szczerze to ciągnęło się w nieskończoność.

Nadszedł dzień w którym moja szkoła organizowała bal charytatywny. Postanowiłam, że tam pójdę iż może być dobra zabawa i bynajmniej komuś pomogę. Dziś przy malowaniu i wybieraniu ubrań nie towarzyszyła mi Steph, ponieważ chora leży w łóżku i jęczy dlaczego to akurat teraz musiało ją strzelić choróbsko. Mówiłam, że z nią zostanę, ale ona zaprzeczyła i zabroniła sprzeciwu. Tak więc teraz siedzę przed lustrem i robię makijaż. Wolę raczej delikatny, ale taki by podkreślił moje atuty. Na sobie mam sukienkę  w kolorze miętowym. U góry jest obcisła, a na dole rozkloszowana. Pomimo tego iż ma krótki rękaw jest świetna.
- Rose pośpiesz się. Nie mam czasu!- Do pokoju wchodzi James, który wygląda na bardzo zniecierpliwionego. Poprawiam swoje włosy i wychodzę za nim z pokoju. Na dole zakładam pół buty. Może to i głupie bo na dworze dominuje kolor biały, ale myślę, że nie będę musiała brać innych na zmianę. Pędzę szybko do auta. Karcę się za swoją głupotę, że nałożyłam tylko cieniutki sweterek, ale gdy mam zamiar wyjść mój brat rusza. Zajeżdżamy pod szkołę bo tam miała odbyć się zbiórka, a następnie wszyscy mieliśmy dojechać na salę autobusem. W ogóle wydawało mi się to trochę pokręcone, ale nie miałam nic do gadania.
- Dzięki za podwiezienie- Mówię, a on tylko kiwa głową i odjeżdża na co odskakuję do tyłu. Zapewne śpieszy się do swojej dziewczyny. Idę, a raczej biegnę do środka. Mam wrażenie, że zaraz zamarznę. Ciągnę drzwi, ale one ani drgnęły. Powtarzam raz jeszcze próbę i gdy ona znów się nie powiodła zauważam na szybie kartkę z wiadomością, że autobusy zostały odwołane z powodu śniegu i utrudnień na drodze.
- Cholera- Mam zamiar zadzwonić do Jamesa, ale wiem, że nie zawróci się tylko na mnie nakrzyczy, że równie dobrze mógł wyjechać o wiele wcześniej. Drżę cała z zimna i zaczynam schodzić ostrożnie po schodach. Mam zamiar dojść do domu, jeśli to w ogóle jest możliwe przy moim ubiorze. Karcę się za moje durne pomysły. Chwytam się budynku gdy poślizgam się na chodniku, ale na szczęście utrzymuję równowagę. Idę w stronę domu. Słyszę jadące za mną auto i mam ochotę wystawić rękę i zatrzymać samochód na stopa by podwiózł mnie do domu. Rezygnuję z tego, bo chyba byłabym nienormalna gdybym wsiadła do auta nieznajomego. Odwracam głowę w stronę ulicy gdy zauważam, że auto jedzie równo z moim tempem. Kręci mi się w głowie gdy za kierownicę widzę Harry'ego.
- Rose możesz mi powiedzieć co ty robisz na dworze w tym ubraniu?- Wzdycham i nie przestaję iść.
- Myślałam, że te pieprzone autobusy jeżdżą- Gdy mówię te słowa z oburzeniem poślizgam się na lodzie i upadam na tyłek. Chowam twarz i zaczynam się śmiać. Harry wychodzi z samochodu i podbiega do mnie.
- Nic ci nie jest?- Mówi poważnie, ale gdy zauważa, że chichoczę z swojej niezdarności również zaczyna się śmiać. Podaje mi rękę, którą chwytam. Pomaga mi wstać.
- Mogę cię podwieźć na bal, bo tak się składa, że właśnie tam jadę- Skanuję go wzrokiem i zauważam, że jest ubrany elegancko, ale ma kurtkę, a sprawia to, że czuję się jeszcze bardziej głupio.
- Jeśli to nie problem- Słowa uciekają z moich ust niekontrolowanie.
- Taki problem to nie problem- Mruga do mnie na co się uśmiecham i wsiadam do auta. W aucie jest ciepło i pachnie tutaj Harrym.
- Chcesz kurtkę?- Pyta w momencie gdy podkręca ogrzewanie.
- Nie, dziękuję. Jest ok- Kiwam głową i przyglądam się Harry'emu, który skupia całą swoją uwagę na drodze
- Chciałem cię przeprosić za tamto- Mówi po pewnym czasie.
- Och... prawie o tym zapomniałam- Mówię prawdę, ale nie zmienia to faktu, że jest mi miło. Znów zapada cisza, a że jest to krępujące postanawiam ją przerwać.
- Nie powinieneś być nauczycielem, bo w ogóle do niego nie pasujesz- Śmiejemy się- Jak to się stało, że wybrałeś akurat ten zawód?
- Jako nastolatek lubiłem dobre zabawy, dziewczyny i wszystko co związane z byciem nastolatkiem- Uśmiecha się do siebie na wspomniane czasy- Mi i moim przyjaciołom nie zależało na dojrzewaniu dlatego do dziś oni bawią się tak jak kiedyś, a ja natomiast nie, ponieważ moja matka zrobiła mi niezłą aferę. Jej słowa zabrzmiały tak jakby jej na mnie nie zależało i by się mną brzydziła- To prawie tak jak w moim przypadku- Dała mi ultimatum. Ulica albo praca. Jej koleżanka powiedziała, że może mnie przyjąć, ponieważ zawsze byłem świetny z matmy.
- To nie miłe- Mówię.
- Są i pozytywy bycia nauczycielem- Mówi patrząc na mnie dziwnym wzrokiem. Zaczynam się śmiać i odwracam głowę w stronę szyby.
- Okropna pogoda- Za szybą panuje śnieżyca i zrobiło się ciemno.
- Mhm- Mruknął. Spojrzałam na niego gdy zatrzymało się auto.
- Co robisz?- Pytam z mała frustracją, ponieważ dziwi mnie, że zatrzymał się w lesie.
- No właśnie nic- Mówi i wychodzi z auta. Przez otwarte drzwi wpada zimne powietrze na co się kulę. Widzę jak wiatr zsuwa kaptur z jego głowy. Podnosi maskę auta przez co nic nie widzę. Zaprzeczyłabym mówiąc, że się nie boję. Wychodzę z auta i momentalnie zaczynam drżeć.
- Rose wchodź do auta- Rozkazuje mi. Ulica jest ślizga więc staram się zachować ostrożność.
- Ale..
- Będziesz chora- Wzdycham i wchodzę do środka. Nie odczuwam już tego samego ciepła. Po krótkiej chwili dołącza do mnie Styles.
- Akumulator padł
- Żartujesz?- Mam nadzieję, że tak jest.
- Chciałbym Rose- Opiera się o fotel- Przesiądź się do tyłu- Nie protestuję, ponieważ zauważam, że jest rozzłoszczony. Harry robi również to samo. Ściąga swoją kurtkę i zakłada ją na mnie. Cała drżę, a w aucie oprócz świstu wiatru słychać moje zęby. Prawie podskakuję na dotyk Harry'ego. Obejmuje mnie i przyciska do swojego torsu.
- Co teraz?- Pytam i ciągle wdycham jego zapach.
- Musimy przeczekać do rana. Nie ma tutaj zasięgu- Jęk ucieka z moich ust.- Cała drżysz Rose- Ściska mnie mocniej. Czuję jak motylki mnie łaskoczą oraz ulgę jakby brakowało mi tego od dłuższego czasu.
- Harry?
- Hm?
- Wiesz, że mnie zaraz udusisz?- Śmieje się.
- Nie chcę żeby było ci zimno
- Wiem- Podnoszę na niego wzrok. Wygląda nieziemsko w tym delikatnym świetle telefonu. Jego oczy błyszczą się jak diamenty, a usta są delikatnie rozwarte przez co rodzi się we mnie chęć pocałowania, ale gdzieś w głębi pojawia się myśl, że to złudzenie. Unoszę dłoń i opuszkami placów dotykam jego policzka. Pomiędzy naszymi ciałami przepływa jakby prąd, który poraża nas przy każdym dotyku.
- Pocałuj mnie- Szepczę. Idę za głosem serca, a ono mi mówi, że tego właśnie chcę, pragnę i potrzebuję. Przez chwile wydaje się zdezorientowany, ale po chwili przybliża się do mnie i złącza nasze usta. Smakują miętą i och.. całuje tak dobrze. Nie chcę przerywać pocałunku, chcę jego dotyku. Nie przestając go całować siadam na jego kolanach. Przyciska mnie bardziej do siebie. Moje dłonie odnajdują jego włosy. Jęczy w moje usta gdy ciągnę za nie. Odchylam głowę gdy całuje szyje, a następni zasysa skórę. Syczę gdy odczuwam pieczenie. Dmucha na swoje dzieło powietrzem i całuje mnie w usta. Odrywamy się od siebie. Zaskakuje mnie fakt, że nie żałuję.
- Zrobiłeś mi malinkę- Mówię gdy kładę się na jego kolanach. Uśmiecha się i bawi się moimi włosami. Wzrok ma utkwiony w szybę przed nami. Przestałam drżeć... Harry nawet nie wiesz co ze mną robisz.
Moje oczy delikatnie się zamykają. Słyszę jak nuci coś pod nosem i nie przestaje bawić się moimi włosami. Zamykam oczy i zasypiam.

Gdybym wiedział, że prawdziwa zmiana dopiero nadejdzie...

_________________________________________

O to i jest nowy rozdział. 
Chciałam przeprosić za to, ze nie dodawałam, ale coś działo się z internetem i komputerem :/ Gdy miałam pakiet na telefonie wchodziłam na bloggera i pisałam.
Mam nadzieję, że się podoba i że jeszcze jesteście. 
        
Nadal 
                                                         10 komentrzy= next

Podoba wam się nowy szablon?

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 11



Moje ciało porusza się w rytm szybkiej piosenki. Znajdujemy się na środku salonu w wielkim domu Nialla. Niektórzy tak jak ja i Steph tańczą, a inni zaś siedzą i wlewają w siebie alkohol. Ja sama z reszta nie wiem ile już wypiłam. Wszystko zaczyna mi wirować, ale to był mój zamierzony efekt. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć. Wszystko ostatnio staje się skomplikowane, zbyt jak na mnie. Ocieramy się ze Steph o swoje rozgrzane ciała. Jesteśmy już nieźle wstawione, ale nie mogę się oprzeć by nie wziąć kolejnego czerwonego kubka. Czuję jak ciecz spływa przez moje gardło, nie kwaszę się. Zadziorny uśmiech pojawia się na moich ustach. Czuję jak ktoś mnie odciąga i przyciska do swojego torsu. Zaczynam się dziko poruszać. Ocieram się o ciało chłopaka za mną. Czuję jego podniecenie, ale nie przeszkadza mi to. Kontynuuję swój taniec. Gdy muzyka się zmienia okręcam się twarzą do towarzysza. Okazuje się nim Niall. Oboje nie jesteśmy jakoś specjalnie zawstydzeni. To przez alkohol w naszych żyłach. Wydaje mi się, że jest tak samo pijany, ale nie jestem tego pewna. Owijam swoje ręce na jego szyi podczas gdy on swoje kładzie na moich biodrach. Poruszamy się w rytm. Niesamowite jest uczycie wolności i stan w którym nic cię nie interesuje. Robisz co chcesz i na co masz ochotę. Nie zadręczasz się codziennymi sprawami tylko żyjesz chwilą, a to jest mi najbardziej potrzebne. Śmieję się gdy Horan zaczyna śmiesznie się poruszać. Uwielbiam się śmiać, ale jakoś przez ostatni czas nie miałam okazji. Rozdzielamy się gdy muzyka dobiega końca. Idę do kuchni po kolejny kubek tak naprawdę chyba nie zdając sobie sprawy z całej sytuacji. Nie myślę, że gdy wypiję kolejną zawartość to zapewne będę wycieńczona i nie sprawna do wykonywania jakiegokolwiek ruchu. Alkohol dobry jest tylko na zabicie wszystkiego co złe. Z kubkiem w ręku podążam w stronę kanapy. Potykam się i wybucham śmiechem. Na szczęście łapię równowagę i siadam na kanapie obok jakichś nie znanych mi ludzi. Zabawne, zapewne wstydziłabym się, bała i nudziła na tej imprezie gdyby nie procenty w moim ciele. Coraz bardziej zaczynam go lubić.
- Chcesz fajkę?- Pyta chłopak obok. Przyglądam się chwilę, a następnie biorę w dłoń papierosa. Zaciągam się nim i od razu zaczynam kaszleć czując wyżerający dym.
- Dajesz mała- Mówi chłopak z końca kanapy i teraz zdaję sobie sprawę, że jestem w punkcie uwagi. Wiecie co jest najlepsze? To, że nie pojawiają się te cholerne rumieńce. Zaciągam się po raz kolejny i czuje odrobinę poprawy.
- Dobra dziewczynka- Mówi pierwszy na co się uśmiecham. Jego dłoń znajduje się na moim udzie, a moje plecy przygwożdżone są do jego torsu. Naprawdę nie wiem kiedy to się stało. Nie mam jednak nic przeciwko temu.
- Rose?- Mrużę oczy i zauważam Nialla. Na jego czole widnieje zmarszczka. Ach, widzieć mnie w takim  stanie to zapewne szok. Jestem tak bardzo wyluzowana.
- Niall!- Podnoszę się z kanapy zbyt szybko i opadam na nią z powrotem. Wyciąga do mnie rękę, ale lekceważę ją i wstaję po woli.
- Jesteś zalana, musisz się położyć- Mówi i bierze mnie na ręce jak pannę młodą.
- Ej, dobrze się bawię
- Niestety, ale to koniec imprezy- Mówi ostro, ale bezczelnie to ignoruję.
- Na razie chłopcy!- Krzyczę i macham do nich. Odwracam twarz na blondyna. Zaczynam nucić piosenkę i wierzgać nogami. Wchodzimy do pokoju Nialla.
- Nie chcę leżeć- Marudzę gdy kładzie mnie na łóżko. Nic nie mówi. Zirytowana ściągam z nogi but i rzucam w niego. Zaczynam się śmiać i opadam na łóżko.
- Boże, nigdy więcej nie dawać Rose alkoholu- Marudzi obok mnie. Jego ciało znajduje się obok mojego i zmusza mnie do przebrania się w jego ubrania.
- Jeśli tego nie zrobisz to zrobię to za ciebie- Mówi i grozi palcem.
- Może być ciekawie- Przygryzam wargę na co on podnosi brwi w zdziwieniu. Zaczynam klęczeć obok niego. Pochylam się i zaczynam odpinać guziki jego koszuli.
- Rose…- Protestuje na co ja przewracam oczami.
- O Jezu Niall. Nie bądź taki sztywny- Siadam na jego kolanach. Moje znajdują się bo obydwu stronach jego bioder. Zanim zdąża po raz kolejny zaprotestować złączam nasze usta w gorącym pocałunku. Jęk rozkoszy wyrywa się z naszych ust. Gdy jego język prosi o dostęp jestem pewna, że mu się podoba. Odpinam kolejne guziki jego koszuli i w końcu ją zdejmuję. Czuję dłonie Horana na moich pośladkach. Zakręcam sobie jego blond włosy na placach. Naprawdę mi się podoba. Jego usta smakują miętą. Odrywamy się od siebie by zdjąć moją bluzkę. W momencie gdy nasze usta znowu się złączają opadamy na łóżko. Zaczynam się poruszać przez co wyczuwam większe wybrzuszenie na jego spodniach. Oby ten alkohol sprawił, że nie będę tego pamiętać.
***
Czuję czyś oddech przez co otwieram oczy. Słońce wpadające do pomieszczenia mnie oślepia powodując, że je mrużę. Podnoszę się do pozycji siedzącej i odczuwam straszny ból głowy. Przeczesuję dłonią włosy i okręcam głowę w bok. Zauważam Nialla, który pogrążony jest w swoich myślach i wygląda jakby mnie nie zauważał. Próbuję przypomnieć sobie wczorajszy dzień, ale wszystko jest jak za mgłą. Wiem, że całowałam się z Niallem. Byliśmy tak pijani, że cieszę się, że nie straciłam dziewictwa.
- Niall- Mówię ochrypłym głosem. Otrząsa się i spogląda na mnie. Zastanawiam się co powiedzieć.
- Ja- ja… przepraszam- Spuszczam głowę.
- Rose, to nie była tylko twoja wina. Oboje byliśmy nawaleni
- To nie powinno się stać- Widzę jak zaciska szczękę- Nie chcę żeby to zmieniło coś w naszej przyjaźni- Tłumaczę
- Zapomnijmy o tym- Mówi i wstaje z łóżka.
- Jesteś na mnie zły- Mówię, a on odwraca się.
- Nie Rosie
- Rosie?- Uśmiecham się. Całkiem ładnie to brzmi.
- Fajnie, nie?- Kiwam głową i wychodzę spod kołdry. Mam na sobie… o Boże tylko bieliznę. Chowam się z powrotem pod pierzynę. Niall chichocze.
- Daj mi jakąś koszulkę, pomogę ci ogranąć ten syf- Wyciąga z szafy t-shirt i rzuca nim we mnie. Zakładam go i wychodzę z pokoju. Kieruję się do łazienki by poprawić swój wygląd. Opłukuję twarz wodą  i rozczesuję włosy. Gdy uważam, że jest dobrze wychodzę z pomieszczenia i kieruję się do salonu. Dom Horana jest wielki i idealnie umeblowany. Zawsze podziwiam ten wystrój.
- Gdzie masz jakiś worek?- Pytam go. Nachyla się i z jednej z szafek wyciąga to o co prosiłam. Dziękuję i zabieram się za sprzątanie. Czas mija dość szybko i wiem, że trzeba się śpieszyć by dom wyglądał idealnie przed przyjazdem rodziców Nialla. W momencie gdy wrzucam kolejny czerwony pojemnik do czarnego worka zaczyna dzwonić mój telefon. Szukam go i znajduję na kanapie. To mama. Ignoruję połączenie i wracam do zajęcia.
- Kto to?- Pyta Niall
- Mama- Kiwa głową. Jestem wdzięczna, że nie zadaje pytań. Nie mam ochoty rozmawiać o tej kobiecie. To chore, że dopiero teraz zauważyłam jaka jest moja matka. Chce żebym robiła to co ona chce i żebym była aniołem. Nie ma mowy. Wyrzucam z siebie te myśli i spoglądam na zegar.
- Kiedy przyjeżdżają twoi rodzice?- Pytam
- Za… o cholera- Zrywa się szybko i zaczyna wszystko wrzucać do mojej siatki. Pomagam mu i zgarniam wszystko ze stolika. – Idź się ubrać- Mówi do mnie i bierze ode mnie worek. Wbiegam szybko po schodach. Znajduję moje wczorajsze ubranie i wciągam je na siebie. Poprawiam swoje włosy i schodzę. Gdy jestem na ostatnim stopniu drzwi do domu się otwierają i wchodzą rodzice Horana. Skanuję wzrokiem pomieszczenie i nie zauważam niczego  podejrzanego.
- Dzień dobry- Witam się w momencie gdy z kuchni wychodzi Niall.
- O miło cię widzieć Rose- Pani Horan mierzy mnie wzrokiem
- Wracałam z imprezy i wstąpiłam do Nialla po moje zeszyty- Tłumaczę się.
- Chodź pokażę ci gdzie są- Mówi Niall i wchodzimy na górę.
- Masz- Podaje mi jakieś zeszyty. Uśmiecham się
- Pa- Mówię przytulam go na pożegnanie.
*
Czuję się trochę zagubiona bo choć nie chcę wracać do domu to muszę. Wszystko tak się zmieniło. Polubiłam alkohol, ale nie powinnam go pić, ponieważ robię po nim głupstwa. Chyba nigdy nie całowałam się tak dużo razy z chłopakiem/ mężczyzną. Wpierw Harry teraz Nialla. Nie poznaję samej siebie. Musze jednak przyznać, że na wczorajszej imprezie czułam się niesamowicie. Byłam wolna i niczym się nie przejmowałam. Brakowało mi tego. Ostatnio bywałam spięta.
- Dzień dobry- Witam się gdy wchodzę do sklepu. Kupuję wodę mineralną bo nie mogę już dłużej wytrzymać z pragnienia. Zabieram jeszcze bułkę i idę do kasy. Zatrzymuję się w pół kroku. Przy kasie stoi Harry, a obok jakaś kobieta. Odwracam się i idę z dala od niego. Tą kobietą była zapewne jakaś klientka. Czekam aż opuści sklep. Oglądam w tym czasie jakieś gazety. Słyszę zamknięcie drzwi i wiem, że wyszedł. Kładę na ladę wodę oraz bułkę. Kobieta kasuje i mówi kwotę jaką mam zapłacić. Wydaje się być uprzejma i nawet się do mnie uśmiecha, ale ignoruję ją bo nie mam humoru. Od samego rana pęka mi głowa.   
- Do widzenia- Mówię i wychodzę. Jestem zaskoczona, że przed sklepem zauważam Harry’ego i Louisa pijących jakiś napój. Wygląda na to, że spotkali się przypadkiem. Odwracam się szybko do nich tyłem i postanawiam zostać nie zauważona.
- Hej Rose!- Słyszę głos Louisa. Cholera- Fajna sukienka- Pokazuję mu środkowy palec. Słyszę jego śmiech.
- Nie przywitasz się?- Krzyczy, a we mnie wzbiera się złość. Trochę ciszej palancie. Odwracam się.
- Cześć- Syczę. Spoglądam na Harry’ego. Mruży czoło i skanuje mnie wzrokiem. Przewracam oczami.
- Chcesz?- Pokazuje na papierosa.
- Lou- Harry go karci i wiem, że gdy wezmę wkurwię Harry’ego.
- Jasne- Mówię i biorę papierosa. Przypominam sobie wczorajszą imprezę. Zaciągam się i jestem dumna, że nie kaszlę. Harry unosi brwi w zdziwieniu.
- Nie powinnaś palić- Odzywa się, a ja na jego słowa wzruszam ramionami. Louis spogląda to na mnie to na niego. Zieleń jego oczu jest w słońcu tak wyrazista, że gdy w nie patrzę widzę łąki, szczęście…
- Muszę już iść- Odwracam się i prawie biegiem odchodzę. Co się ze mną dzieje?
*
Wbiegam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Opieram się o niei zsuwam się po nich. Wybucham płaczem bo kompletnie straciłam panowanie nad swoim życiem i zachowaniem. Chcę nie mieć tego cholernego uczucia na widok Harry’ego. Chcę żeby był dla mnie jak zwykły mężczyzna. Próbuję to ignorować, ale nie wychodzi mi to najlepiej. Gubię się przez to w swoim własnym życiu. Ja chcę co innego i moje serce chce czegoś innego. To chore i skomplikowane. 


________________________
Rozdział nie sprawdzony

Kochani, chciałabym wam bardzo podziękować za te wszystkie wspaniałe komentarze. Nie sądziłam, że będzie ich aż tyle ;) Pobiliście rekord komentarzy i wyświetleń! Tak się cieszę :*** 
Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział i zmotywujecie mnie do pisania dalszych rozdziałów. 

10 komentarzy= next (wiem, jestem zła )

Zapraszam na: 


niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 10

Okręcam się na bok. Jestem pewna, że gdy wyciągnę nogę, swobodnie spadnie za krawędź łóżka. Jestem zdziwiona gdy jednak nadal się na nim znajduje. Zauważam również, że pościel pachnie inaczej i wykonana jest z innego materiału, a łóżko jest bardziej wygodne. Otwieram energicznie oczy gdy spostrzegam iż to nie moje łóżko. Podnoszę się tak, że siedzę. Najpierw pojawia się ból głowy, a dopiero po chwili zauważam Harry'ego siedzącego na pufie przy jednej z komód. Serce zaczyna bić szybciej niż dotychczas, a w mojej głowie pojawiają się przeraźliwe myśli. Jedna z nich nie daje mi spokoju przez co spoglądam na moje ubranie. Mam na sobie tylko majtki i koszulkę, która jest własnością mojego nauczyciela. Nauczyciela! Boże.
Przenoszę na niego wzrok gdy słyszę jak się śmieje.
- Kurwa- Mowie sama do siebie gdy plątam się w pościeli.
- Zawsze się tak do każdego tulisz?- Zauważam iż ma z całej tej sytuacji niezły ubaw. Staram się nie zwracać na niego uwagi. Krążę po pokoju w poszukiwaniu mojej górnej bielizny
- Gdzie jest do cholery mój stanik!- Puszczają mi nerwy. Dziwię się że przeklinam, ponieważ to nie w moim stylu. Widocznie jestem zła bo tylko w tedy staje się wulgarna.
- Zapewne tam gdzie go zostawiłaś- Mówi beznamiętnie. Wzdycham i wstaję by opuścić ten pokój w poszukiwaniu mojej górnej bielizny. Gdy znajduję się przed drzwiami dłonie Harry'ego lądują na moich ramionach, przez co się zatrzymuję. Odwracam wzrok w jego stronę.
- Ochłoń, nic się przecież nie stało- Unoszę głowę tak by patrzeć mu w oczy
- Może dla ciebie! Ale dla mnie to nie jest normalne, że pocałowałam nauczyciela, a potem spałam w nim w łóżku- Unoszę głos.
- Rosalie... Rose, mówiłem, że nie chcę byś traktowała mnie jak nauczyciela poza murami szkoły
- Myślisz, że tak idzie.... Poza tym  dlaczego?! Hmm?
- Nie ważne
- Co?! Mówisz mi, że mam nie traktować ciebie jak nauczyciela, ale nawet nie chcesz mi wytłumaczyć dlaczego! Może jesteś jakimś pedofilem czy coś, co? Zatrudniłeś się tylko po to żeby podrywać wszystkie nastolatki...- Przestaję mówić gdy czuję usta Harry'ego na swoich. Popycha mnie na drzwi i przywiera do mnie swoim ciałem. Nie odwzajemniam pocałunku i próbuję się wyrwać. Moje dłonie z całej siły próbują go odepchnąć. Gdy w końcu mi się to udaje wymierzam w jego twarz cios z otwartej dłoni. Chwyta się za policzek, a ja w tym momencie wybiegam z pokoju. Wbiegam do łazienki po spodnie i mam nadzieję, że będzie tam też mój stanik. Niestety nigdzie go nie widzę. Postanawiam założyć spodnie i uciekać stąd jak najszybciej. Takim też sposobem wybiegam z jego domu choć słyszę jak krzyczy moje imię. Zapinam szybko kurtkę w biegu. O mało co nie potykam się  o połamane drzewo.
***
- Już jesteś?- Pyta mama gdy pojawiam się w kuchni. Gdy wracałam od Steph przychodziłam przeważnie po południu.
- Mhm- Kiwa głową.
- Cześć Rose- Wita się Nelly
- Hej- Odpowiadam i biorę łyk wody.
- Zapomniałaś stanika?- Zaczyna się śmiać- Chyba, że nie byłaś u Steph
- Zamknij się!- Na ból mojej głowy zapewne nie pomogą mi wścibskie komentarze siostry.
- Dziewczyny, spokój!- Upomina nas mama. Przejeżdżam dłonią po swojej twarzy. Głupi uśmiech nie znika z twarzy mojej siostry. Nie mam ochoty się z nią użerać, choć zapewne gdyby nie ból głowy odpowiedziałabym jej jakąś ciętą ripostą. Odchodzę od blatu, ale czuję jak świat zaczyna mi wirować, a obraz się zamazuje. Dotychczas słyszane odgłosy odbijają się echem. Chcę dać kolejny krok, ale upadam na ziemię. Czuję już tylko przeszywający ból, ale i on po chwili zanika... wraz z moim zamknięciem oczu.
***
Otwieram oczy, ale mrużę je po chwili. W pokoju w którym się znajduje panuje niewyobrażalna jasność. Otwieram raz jeszcze oczy gdy słyszę znajome dźwięki aparatur. Rozglądam się po pomieszczeniu. Zaczynam panikować gdy rozpoznaję gdzie jestem. To szpital. Nie wiem co przeraża mnie bardziej. To, że jestem tutaj sama czy to, że leżę podpięta do różnych aparatur. Podnoszę się, ale opadam z powrotem, ponieważ odczuwam niewyobrażalny ból z tyłu głowy. Chwytam się za tę część, a do moich oczu napływają łzy. Po chwili okręcam się na bok i zaczynam szlochać.
- Rose!- Słyszę znajomy głos. Po chwili Niall kuca obok mojego łóżka. Ściera moje łzy, a następnie siada na łóżku i mnie przytula.
- Moczę ci koszulkę- Podciągam mało seksownie nosem.
- Naprawdę to jest takie ważne?- Pojawia się delikatny uśmiech na jego twarzy. Zaprzeczam kiwnięciem głowy.
- Jesteś tylko ty?- Kładę się z powrotem
- Nie, jest Steph, twoi rodzice, siostra i brat- Uśmiecham się.
- Dlaczego więc jesteś tylko ty, tutaj?
- Pozostali rozmawiają z lekarzem- Marszczę czoło.
- Co mi jest?
- Jesteś osłabiona i odwodniona- Teraz mama się dowie o moim odchudzaniu i zapewne zrobi mi awanturę. - Jak głowa?
- Boli- Mówię i przenoszę wzrok na drzwi. Do pokoju wchodzą pozostali.
- Zgłupiałaś do reszty! Odchudzałaś się i...- Tata uspokaja mamę, ale ten wybuch wystarczył bym zapłakała. Zakrywam swoja twarz rękoma. Wszyscy już wiedzą.
- Rose- Słyszę głos przyjaciółki. Łapie mnie za dłoń, dodając otuchy. James przytula mnie do siebie i posyła mamie wściekłe spojrzenie.
- Uspokój się- Słyszę głos taty
- Jak mam się uspokoić skoro ona upadła na głowę. Jest szalona... nie widziałeś tych zadrapań? Kto normalny zrobiłby sobie coś takiego
- Nie wierzę, że to mówisz. To twoja córka Katherine- Płaczę, bo słowa które słyszę ranią mnie od wewnątrz. Własna matka uważa mnie za szaloną. Sądziłam, że będzie chciała mi pomóc gdy kiedyś się to wyda, ale okazuje się, że bardzo się myliłam. Przytulam się do moich przyjaciół.
- Dzień dobry- Do pokoju wchodzi lekarz. - Jak się czujesz?- Pyta, a ja spuszczam wzrok na moje ręce. Czuję się źle bo własne matka uważa mnie za szaloną. - Boli cię głowa?- Kiwam.- Boli cię coś jeszcze?
- Nie- Szeptam i wycieram łzy z policzków. Czuję jak czyjeś ramiona obejmują mnie mocniej. Wydaje mi się, że ta osoba rozumie mnie doskonale i wie, że słyszałam rozmowę. Okręcam się i widzę Nialla. Uśmiecham się do niego delikatnie.
- Dobrze, w takim razie jutro będziesz mogła wyjść. Proszę cię byś odżywiała się poprawnie – Posyła mi znaczące spojrzenie, uśmiecha się i wychodzi.
- Chodźmy już- Mama ciągnie tatę za rękaw
- Katherine, uspokój się- Warczy- Ja w przeciwieństwie do ciebie chcę być przy córce- Rodzicielka parska i wychodzi. W tym momencie serce łamie mi się na pół. Dotąd uważałam, że to mamie zależy bardziej na mnie, ale teraz wiem jak jest naprawdę i to niesamowite, że prawda wychodzi zawsze w takich momentach.
- Rose, tak bardzo cię przepraszam- Tata siada na łóżku.
- Nie przepraszaj za nią- Kręci głową z zamkniętymi oczami dając mi znak, że jest mu przykro. Całuje mnie w głowę i wychodzi. Nie zauważalna, jak dotychczas Nelly, wychodzi tuż za nim.
- Trzymaj się Rose- James całuje mnie w policzek i wychodzi.
- Nie wierzę! Jak ona mogła!- Steph wydaje się zirytowana.
- Sądzę, że ona ma już dość- Mówi Niall i znowu doskonale wie czego potrzebuję. Steph staje naprzeciwko mojego łóżka.
- Bylibyście fajną parą- Mówi radośnie. Czuje jak na moje policzki wkrada się czerwień. Horan odchrząkuje i podnosi się z łóżka. Zatrzymuję go, ponieważ czuję się bezpiecznie i przyjemnie gdy mnie tuli.
- Twoja mam mówiła, że u mnie nocowałaś- Steph zaczyna chichotać.
- Powiedziałaś, że tak nie było?- Zaczęłam się denerwować, że i to już zostało odkryte.
- Oczywiście, że nie, ale ciekawi mnie gdzie zostałaś- Mówi jakby wiedziała doskonale gdzie byłam, ale po prostu chce usłyszeć to ode mnie.
- U Harry'ego. Byłam schlana!- Tłumaczę się gdy Steph wybucha śmiechem.
- Co kurwa? Spędziłaś noc u niego?!- Obserwuję Nialla. Podchodzi do okna i unika mojego wzroku.
- Byłam pijana- Tłumaczę się znowu.
- No właśnie, mógł cię wykorzystać!
- Ale tego nie zrobił!- Kopie w krzesło i wychodzi trzaskając drzwiami.
- A temu co?- Pyta Steph.
- Nie wiem- Mówię i znowu wybucham płaczem. Nie chcę stracić Nialla. Jest ważna częścią w moim życiu.
***
Tak jak mi obiecywano na drugi dzień opuściłam szpital. Do szkoły jednak wróciłam dopiero po tygodniu. Takie było zalecenie od lekarza. Tata oraz James pilnowali bym codziennie coś zjadała i wypijała. Mama unikała mnie, a ja jej. Czasami próbowała nawiązać kontakt, ale po prostu ją olewałam. Nelly jakoś nie przejęła się całą sytuacją i nawet zauważyłam w niej jakąś zmianę. Zapewne nie na dobre. Zaczęła ubierać się inaczej i robić mocniejszy makijaż. Wolałam nie poruszać tego tematu.
Na całe szczęście pogodziłam się z Niallem. Spędzaliśmy razem całe dnie. Steph czasami wpadła, ale nie mogła być tak długo jak Horan, ponieważ ma pełno dodatkowych zajęć i po prostu się nie wyrabia. 
Dzisiaj jest dzień w którym wracam do szkoły. Szczerze to denerwuję się bardziej zmierzeniem z Stylesem niż całym powrotem. Udało mi się nie myśleć o nim podczas pobytu w domu.
- Śniadanie- Słyszę głos mamy gdy zbiegam po schodach. Skręcam do kuchni. Wyrywam jej śniadanie z rąk, nawet na nią nie patrząc.
- Masz jutro wizytę u psychologa- Co?! Patrzę na nią jak na wariatkę. Zaczynam się śmiać.
Droga do szkoły mija mi dość szybko. Steph niestety dziś nie idzie, ponieważ czuje się źle. Zachodzę pod salę od matematyki i jestem zdziwiona gdy nikogo nie widzę z mojej klasy. Kieruję się na tablicę ogłoszeń. Wzdycham gdy czytam, że nie mamy dziś matematyki. Z jednej strony to nawet dobrze.
*
Zajęcia ciągną mi się niemiłosiernie długo i gdy słyszę dzwonek wzdycham z ulgą. Pakuję swoje książki i opuszczam salę. Zanim opuszczę szkołę idę jeszcze do gabinetu dyrektorki, ponieważ prosiła mnie na rozmowę. Zapewne chodzi o jakieś zajęcia. Pukam raz w drzwi i wchodzę do środka. Zamieram i czuję jakby świat stanął w miejscu gdy widzę Harry'ego i dyrektorkę. Jego koszula jest w połowie odpięta, guziki od spodni również. Ona siedzi na biurku i trzyma dłonie na jego szyi. Natomiast jego dłonie trzymały ją w pasie. Odwracają głowy w moją stronę. Otwieram buzię, ale po chwili ją zamykam. Wybiegam z gabinetu. Nie wiem co w ogóle sobie myślałam. Zapewne miałam rację podczas kłótni. Miałam jednak nadzieję, że jestem w ogromnym błędzie. Z moich oczu wypływa kilka łez.
- Rose!- Krzyczy, a po chwili łapie mnie za łokieć.
- Nie dotykaj mnie!- Warczę
- Rose...- Zaczyna, ale mu przerywam.
- Zamknij się i puść mnie do cholery!- Szarpię się.
- Przestań
- Przestań, co...?- Pytam go. Wygląda cholernie seksownie, ale próbuję nie zwracać na to uwagi.
- ...się tak zachowywać- Parskam śmiechem.
- Naprawdę nie mam ochoty na ciebie patrzeć- Znów próbuję się wyrwać. - Puść mnie! Nie wiem o co ci chodzi
- Chcę tylko porozmawiać
- Och naprawdę? Nie mamy o czym
- Wiem, że byłaś w szpitalu
- No i co z tego?- Zaczynam się niecierpliwić i czuję się coraz mniej komfortowo.
- Przestań się tak zachowywać
- Ale jak?!
- Jakby nic cię nie obchodziło- Marszczę czoło i na niego spoglądam.
- A obchodzi?
- Twoje łzy mówią same za siebie- Wzdycham i spuszczam wzrok. Nie potrafię długo kłamać.
- Sądzę, że dyrektorka się niecierpliwi- Mówię ostro i wyszarpuję swoje nadgarstki. Popycham ciężkie drzwi i wychodzę.
Po wyjściu ze szkoły przychodzi mi pełno słów, które mogłam mu powiedzieć. Ciekawi mnie co robił w tym gabinecie skoro podobno nie było go dziś w szkole. W ogóle to nie wiem po co tym wszystkim się zadręczam. To nauczyciel! 
*
Jem obiad w moim w pokoju wraz z Jamesem. Rozmawiamy o dzisiejszym dniu, ale oczywiście pomijam Harry'ego. Gdy pyta mnie co dziś robię otrzymuję smsa od Nialla.
' Dzisiaj o 20:00 impreza u mnie. Musisz przyjść inaczej my przyjdziemy do ciebie' Uśmiecham się do ekranu.
- Idę do Nialla na imprezę- Uśmiecham się i kontynuuję jedzenie.
- Super- Spogląda na telefon i po chwili zrywa się- Cholera jestem spóźniony
- Miłej randki- Krzyczę gdy zamyka drzwi. Otwiera je z powrotem i wystawia mi środkowy palec na co ja jemu pokazuje język. Chichoczę i podchodzę do szafy. Mam jeszcze dwie godziny. Postanawiam więc już mniej więcej przygotować strój. Wyciągam skórzaną sukienkę i postanawiam założyć do tego lity.
O 19:40 przyszła po mnie Steph. Postanowiłyśmy się dziś dobrze bawić. Z pewnością przyda mi się odskocznia od całego zamieszania z Harrym.

__________________________

Witajcie moi kochani!
Na samym początku chciałabym wam podziękować za wszystkie komentarze :*

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba....(choć jest trochę pokręcony) i że zostawicie po sobie jakiś ślad. 


10 komentarzy= next 

Obserwatorzy