wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 43

Miłość moja i Harry'ego jest jak rozbita szklanka. Gdy spadnie i się potłucze sprawi, że zostaną z niej większe i mniejsze elementy. Te większe da się pozbierać i posklejać, a tych małych nie. Tak jest zawsze, gdy się kłócimy- sprawiamy, że nasza miłość pęka na różne kawałki i nigdy nie jesteśmy wszystkiego wstanie pozbierać. Gdy kłótnie będą częste, a miłość będzie roztrzaskiwać się na tysiące kawałków, w końcu nie zostanie nic.
Miłość jest jak tlen, gdy go nie mamy, umieramy. Z miłością jest trochę inaczej. Nie tracimy życia lecz chęci do niego. To jest śmierć, naszych resztek uczuć... Całkowite wyniszczenie duszy. Nigdy nie wiemy, kiedy tlenu nam zabraknie. Nigdy nie wiemy, kiedy nasza miłość się skończy.

Są różne rodzaje miłości i w tej chwili czuję tę największą, tą której nie powinno się odbierać... tą najwspanialszą. Matczyną.
Czuję strach, że mogę ją stracić. Boję się o Melissę, ale odczuwam też wielką siłę. Siłę do walki. W obronie mojego dziecka jestem skłonna oddać wszystko. Wszystko mogę zrobić by ją ocalić. Czuję to teraz i wiem, że muszę działać. Nie mogę pozwolić by coś jej się stało. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.

Gdy ją chwytam od razu zauważam jej podwyższoną gorączkę. Jest blada i ledwo oddycha. Staram się by panika nie przejęła kontroli nad moim ciałem i wybiegam z domu. Niall otwiera szybko drzwi od auta i oboje wsiadamy. Czuję moje szybkie bicie serca. Tysiące różnych myśli przelatują przez moją głowę, ale walczę by nie pochłonęła mnie rozpacz i strach. Wygrzebuję z siebie resztki odwagi i siły, której jest coraz mniej. To jest walka z czasem. Walczę o życie mojej córki, ale walczę także ze sobą.
Wbiegam do szpitala i rozglądam się w poszukiwaniu lekarza. Kątem oka zauważam Nialla podbiegającego do pielęgniarki. Stoję na środku korytarza z dzieckiem na rękach, a wokół mnie są ludzie. Ludzie, którzy nie zauważają roztrzęsionej matki. Zajęci są sobą, a gdy podnoszą głowy ich oczy wyrażają obrzydzenie, albo ciekawość. Ciekawi ich co się dzieje, ale żadne z nich nie fatyguje się by pomóc.
- Rose!- Nagle do moich uszu dociera ogromny hałas wywołany przez pacjentów i personel. Otrząsam się i odwracam głowę w stronę Nialla. Lekarz w białym fartuchu wyciąga ręce po dziecko. Spoglądam na moją córkę i oddaję ją mu. Wiem, że trafia w dobre ręce, ale we mnie i tak jest niepokój. On jest i będzie zawsze, gdy będę musiała którąś z córek oddać w ręce nieznajomego.
- Zajmiemy się nią. Proszę usiąść i poczekać- Kobieta wskazuje na krzesła zajęte przez ludzi. Mój wzrok utkwiony jest w lekarzu. Czuję dłoń na moim nadgarstku, która ciągnie mnie na siedzenia. Opieram się o ścianę i zsuwam na krzesło. Chowam twarz w dłoniach. Zaczynam odczuwać straszny ból głowy i totalny mętlik. Serce bije mi jak oszalałe. Nie słyszę niczyich głosów... Cisza.

Kilka dni później...

Nadal żyję w stresie, ponieważ nadal nie zdiagnozowano żadnej choroby. Melissa musiała zostać w szpitalu, ponieważ po gorączce nastąpiło krwawienie. To był cios prosto w serce. Stałam się kłębkiem nerwów, strachu i smutku. Nikt nie mógł mnie uspokoić. Moim lekiem na to był widok Meg i spokojnej Melissy. 


Wchodzę do pokoju i podchodzę do małego łóżeczka. Siadam na krześle i chwytam jej malutką dłoń. Drugą ręką głaszczę jej czoło. 
- Wiem, że jesteś silna i wyzdrowiejesz- Szepczę- Jesteś moim aniołkiem, wiesz? Ty i twoja siostra. Bije od was tyle dobra i spokoju, że jesteście dla mnie jak lek, który przynosi ukojenie. Kocham was tak bardzo, że nie przeżyłabym straty żadnej z was. Wycierpiałam tak wiele... Musisz wyzdrowieć. Wyzdrowiejesz, wierzę w to- Wycieram łzy ze swoich policzków i wstaję by pocałować ją w czoło. 
Ktoś wchodzi do pomieszczenia więc odsuwam się od dziecka i spoglądam na lekarza. Prostuję się i wkładam kosmyk moich włosów za ucho. 
- Dzień dobry- Mówię drżącym głosem. Mój wzrok podąża za Niallem, który wchodzi do pomieszczenia i staje obok mnie. 
- Dzień dobry- Mówi lekarz i podchodzi do nas- Wiemy już co jest pańskiej córce- Odpowiada i wypuszcza powietrze ze swoich ust jakby było to dla niego ciężarem. 
Mój puls znacznie przyśpiesza, a moje nogi stają się giętkie. Ręce zaczynają drżeć więc zaczynam się nimi bawić. 
- Czy to coś poważnego?- Pyta Niall, a ja spoglądam na lekarza i przyglądam się mu. Gdy kiwa przytakująco głową wybucham płaczem. 
- To białaczka szpikowa- Mówi cicho, ale na tyle byśmy mogli to usłyszeć. Czuję jak nogi pode mną się uginają i siadam na krześle. Niall opiekuńczo obejmuje mnie ręką. Wtulam się w jego klatkę. 
- Czy możemy coś zrobić?- Pyta, a jego głos zaczyna się załamywać. Nie jestem w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa, dlatego jestem wdzięczna Niallowi. 
- Konieczny jest przeszczep szpiku...- Robi pauzę i spogląda w swoje notatki- Na początku zrobiliśmy pani badania...- Spogląda na mnie, a ja kiwam głową- Niestety nie może być pani dawcą szpiku- Czuję jak mój świat się zawala. 
- Jak to?! Przecież musi być jakiejś wyjście!- Chcę wstać, ale Niall chwyta mnie za ramiona. 
- Jest- Odpowiada lekarz i patrzy na Nialla, a potem na mnie. 
- Jakie?- Pytam cicho. 
- Dawcą szpiku na pewno będzie ojciec- Chowam twarz w dłoniach i analizuję jeszcze raz jego słowa. 
- Nie...- Kręcę głową- To nie możliwe- Łzy leją się z moich oczu, a całe moje ciało drży. 
- To jedyny ratunek. Nie ma pani dużo czasu- Wzdycha i wychodzi. 
- To jest koszmar, tak?- Płaczę i spoglądam na Nialla- Ona nie może umrzeć...
- Nie umrze jeśli wyznasz Harry'emu prawdę- Kuca obok mnie. 
- Ale...- Spoglądam na Melissę. Nie wybaczyłabym sobie gdybym jej nie pomogła. Jest dla mnie wszystkim i jeśli ocalę jej życie wyznając prawdę Harry'emu, zrobię to- Powiem mu- Wzdycham, a Niall przytula mnie. 

Kilka dni później...

Skontaktowanie się z Harrym nie było takie łatwe. Musiałam z Niallem popytać kilka osób i w końcu dostaliśmy jego numer od Louisa. Wysłałam mu smsa z zapytaniem czy mógłby się ze mną spotkać. Potrafię wyobrazić sobie jego zdziwienie w tamtym momencie. Nie podałam powodu, ale mimo to się zgodził. 
Dzisiejszy dzień jest tym, w którym Harry dowie się prawdy. Serce wali mi jak oszalałe z samego rana. Musiałam szybko opuścić szpital i udać się do domu by poprawić swój wygląd. Gdy zbliżała się godzina naszego spotkania wypiłam krople na uspokojenie, które pomogły mi chyba tylko na dziesięć minut. 
- Będzie dobrze. Harry to zrozumie- Steph przytula mnie i posyła mi uśmiech. Wzdycham i kiwam głową. 
Myślę, że im szybciej to zrobię tym szybciej pozbędę się nerwów i problemów więc zaczynam szybko iść na szpilkach co chwila wykrzywiając sobie nogę. Nie ma się co dziwić. Od dawna nie miałam tak wysokich butów na nogach i do tego są one jak z waty. Gdy orientuję się, że stoję przed restauracją zatrzymuję się i zamieram. Nie mogę. Nie dam rady. Już mam się zacząć cofać, ale jakiś mężczyzna zaprasza mnie do środka i chwyta w talii wprowadzając do środka. Rozglądam się i gdy zauważam Harry'ego czuję jak serce mi szaleje i biorę kilka głębokich oddechów. 
- Cześć- Podchodzę do stolika i siadam szybko na fotelu. Zdejmuję kurtkę i powieszam ją na oparciu.
- Cześć- Mówi z delikatnym uśmiechem i odkłada menu.
- Zamawiałeś coś?- Pytam i chwytam trzęsącymi się rękoma menu, ale wypada ono z moich dłoni. Obserwuje mnie co wcale mi nie pomaga- Ja podziękuję- Mruczę pod nosem i chowam dłonie pod stołem. 
- Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać?- Kładzie dłonie na stole. Przełykam ślinę. Zauważam, że jego włosy są nieco krótsze od naszego ostatniego spotkania i tym razem są jeszcze lepiej ułożone. Jego zielone oczy są nadal takie same, a na ustach widnieje delikatny uśmiech- Hm?- Odrywam wzrok od niego i zaczynam grzebać w mojej torebce. Wyjmuję zdjęcie na którym jest Meg i Melissa. Drżącą rękę kładę je na stoliku. Jego wzrok od razu pada na zdjęcie. 
- To jest Meg- Pokazuję palcem- A to Melissa- Spoglądam na niego. Marszczy swoje czoło i patrzy an mnie zdezorientowany. 
- Są słodkie, ale nie rozumiem dlaczego mi je pokazujesz- Wzdycha i chwyta zdjęcie w swoje ręce. 
- To są moje córki- Szepczę cicho i spuszczam głowę.
- Och...- Wzdycha- Gratulacje- Uśmiecha się, a dwa dołeczki formułują się w jego policzkach- Kto jest tym szczęściarzem?- Pyta, a ja przełykam głośno ślinę. Podnoszę nieśmiało swój wzrok. 
- Ty- Patrzy na mnie, a nagle marszczy czoło i odkłada zdjęcie. 
- Jak to ja? To niemożliwe- Kręci głową. 
- Przepraszam. Ja nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Dowiedziałam się dopiero w Kanadzie. Nie chciałam tobie powiedzieć, bo myślałam, że jesteś z Evą- Mówię szybko, a łza spływa po moim policzku. Widzę, że ma mętlik w głowie. 
- Załóżmy, że to ja jestem ojcem...
- Jesteś nim- Przerywam mu. 
- Co skłoniło cię do powiedzenia mi tego?- Przygląda mi się. 
- Melissa... Ona jest w szpitalu. Ma białaczkę szpikową i potrzebuje przeszczepu. Tylko ty możesz być dawcą- Płaczę- Nie musisz bawić się w ojca. Po prostu chcę żebyś pomógł mojej córce- Spuszczam głowę i chowam twarz w dłoniach. 

__________________________

Hejka ;)

Nie dodałam wczoraj, ponieważ chciałam żeby ten rozdział był idealny, a nie miałam weny. Za to dzisiaj ją miałam i w sumie to nawet podoba mi się ten rozdział :) Ostatnio były krótsze więc chciałam żeby ten był dłuższy ;)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i pozostawicie swoje opinie :D Z góry dziękuję wszystkim za komentarze :* 

20 KOMENTARZY= NEXT

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 42

Płacz moich córek był najpiękniejszym dźwiękiem w moim życiu. Czas się dla mnie zatrzymał i nie liczyło się tak naprawdę nic. Zniknęły wszystkie moje lęki, cierpienia i bóle. Byłam tylko ja i moje córki. Radość jaka pojawiła się we mnie, była nie do opisania. Fala szczęścia przeszła przez całe moje ciało i utkwiła w sercu. Nie liczyło się dla mnie nic innego niż one.
Trzymanie ich w swoich rękach, było jak trzymanie całego świata. Serce, aż wrzało z mojej miłości do nich. Od tamtego czasu wiedziałam, że są moimi aniołkami i będę ich strzegła do końca życia.

Od porodu minęły dwa miesiące. Każda noc jest tą nieprzespaną. Marzę by po męczącym dniu zasnąć bez budzenia się nad ranem i uspokajaniu córek. Niall i Steph mi pomagają, ale mimo to tracę siły i jestem naprawdę wykończona. Dzieci to wielka odpowiedzialność i gdy już nauczyłam się żyć bez Harry'ego, ja znowu go potrzebuję. Chciałabym by cieszył się ze mna i by tu był. By wspierał mnie tak jak przyjaciele. Niestety to jest niemożliwe. Niemożliwe, ponieważ on ma swoje życie z Evą.
Zaastanawiam się co włąśnie robi i czy o mnie myśli. Choć bardzo za nimj tęsknię to nie potrafię wyznać mu prawdy. Boję się jego reakcji i nie chcę wtrącać się w ich życie.
- Rose?- Podnoszę się i przecieram swoje oczy.
- Hmm?- Ziewam i przeciągam się.
- Krew leci ci z nosa- Podnosi brew i siada na fotelu.
- Znowu?- Jęczę i podnoszę się po paczkę husteczek.
- Jesteś przemęczona- Wzdycha i włącza telwizor.
- Wyłącz. Dopiero zasnęły, obudzisz je- Marszczę czoło. Przewraca oczami i wyłącza telewizor.
- Jesteś gorsza niż w ciąży- Marudzi przez co dostaję szału.
- To wszystko mnie wykańcza! Nie mam już siły...- Chowam twarz w dłoniach.
- Skoro to wszystko cię wykańcza to czemu nie powiesz prawdy Harry'emu?!- Wstaje gwałtownie z kanapy.
- Zwariowałeś?!- Również wstaję. Kręcę głową niedowierzając.
- Ciągle się tylko nad sobą użalasz! Po prostu się boisz! Próbujesz sobie wmawiać te wszytskie bzdury, ze nie chcesz niszczyć im zwiazku... Po prostu się boisz- Patrzę na niego z bólem.
- Niall...- Spuszczam głowę i ścieram łzy. Słyszę płacz i szybko znikam w pokoju. Biorę Meg na ręce i zaczynam ją kołysać.
- Cii...- Zaczynam płakać wraz z córką. Słowa Nialla w jakiś sposób mnie zraniły. Być może mówił prawdę, ale kompletnie nie rozumiem jego zachowania. Niall nigdy taki nie był.
- Cześć! Przyszła ciocia!- Słyszę głos Steph z przed pokoju więc szybko wycieram łzy i wkładam Meg do łóżeczka.
- Cześć- Uśmiecham się i wchodzę do kuchni.
- Gdzie są moje dziewczynki?- Uśmiecha się i opiera o blat.
- Śpią- Wyciągam szklanki.
- Mogę ci w czymś pomóc- Mówi, gdy wychodzi z kuchni i kieruje się do pokoju Meg i Melissy.
- Mam dużo prania. Jeśli to nie problem mogłabyś mi przy tym pomóc- Mówię z kuchni. Szukam kawy i orientuję się, że właśnie się skończyła- Kurde. Nie mam kawy- Sprawdzam raz jeszcze- Pójde do sklepu. Zaraz wracam!- Chwytam torebkę oraz wciągam balerinki na nogi i wychodzę z mieszkania. Na szczęśćie sklep jest niedaleko wiec nie pwoinno mi to zająć dużo czasu.
Wchodzę przez rozsuwane drzwi i kieruję się na dział z kawami. Chwytam od razu dwie. Kupuję jeszcze pieluchy. Gdy mam już podchodzić do kasy decyduję się na kupienie jakiś ciastek. Szukam moich ulubionych i wzdycham, gdy są na samej górze. Staję na palcach i próbuję ich dosięgnąć, ale jeszcze dużo mi brakuje.
- Cholera- Przeklinam pod nosem i podskakuję. Przed oczami widzę czyjąś rękę, która zdejmuje ciastka.
- Proszę- Odwracam się i zamieram. Mrugam kilka razy i wstrzymuję oddech. Przede mną stoi Harry Styles i podaje mi paczkę ciastek. Jak zwykle wygląda oszałamiająco i tak jak go zapamiętałam.
- Rose?- Słysze jego zdziwiony zachrypnięty głos i cofam się do tyłu- Co ty tutaj robisz?- Spoglądam na niego.
- Jestem na zakupach- Mówię cicho i poprawiam swoją torebkę. Marszczy swoje czoło jakby coś mu nie pasowało.
- Co u ciebie?- Pyta i nie spuszcza ze mnie wzorku.
- Bywało lepiej- Uśmiecham się delikatnie.
- Wyglądasz na wykończoną- Przygląda mi się.
- Mam ostatnio dużo na głowie- Odpowiadam szybko- A co u ciebie i Evy?- Pytam, a on marszczy czoło i patrzy na mnie zdziwiony.
- O niczym nie wiesz?- Kręcę głową i marszczę czoło.
- Eva nie była w ciąży- Mówi, a dla mnie czas staje w miejscu. Patrzę na niego w szoku. Moje nogi są giętkie, a oddech znacznie przyśpiesza.
- N-nie była?- Mówię sama do siebie.
- Ta- Przeczesuje swoje włosy. Serce zaczyna gwałtownie mi bić. Mam ochotę rzucić się na niego i powiedzieć mu jak bardzo za nim tęskniłam.
- J-ja...- Zaczynam mówić, ale jakaś dziewczyna podchodzi do Harry'ego.
- Tu jesteś!- Wzdycha.
- Chodź- Wyiąga do niej ręke.
- Birdy to jest Rose- Uśmiecha się do mnie szeroko i wyciąga rękę. Ściskam ją i zaczynam wszystko rozumieć, gdy obejmuje ją w pasie.
- Ja już musze iść- Zaczynam się cofać i chwytam koszyk.
- Twoje ciastka- Podchodzi do mnie i podaje je mi. Nagle jego wzrok pada na koszyk.
- Po co ci pieluchy?- Pyta zdziwony.
- C-co?- Pytam głupio i spoglądam na koszyk. Cholera- A! Pieluchy... są do mojej koleżanki. Ma dzieci i kazał mi kupić- Wymyślam szybko wymówkę i uśmeicham się sztucznie. Kiwa głową i przygląda mi się podejrzanie.
- Cześć- Mówi.
- Cześć- Odpowiadam i jak najszybciej kieruję się do kasy.

Docieram do domu całkowicie przerażona i zdezorientowana.
- Jestem- Mówię i wchodze szybko do kuchni.
- Gdzie się podziewałaś?- Pyta Steph i wchodzi do pomieszczenia.
- Byłam w sklepie- Odpowiadam i wyjmuję zakupy.
- Tak długo?- Podnosi brew. Chowam twarz w dłoniach i zaczytnam płakać.
- Co się stało?- Podchodzi do mnie szybko.
- Spotkałam Harry'ego!- Patrzy zdziwiona.
- O Boże! To cudownie! Powiedziałaś mu?- Uśmiecha się szeroko.
- Nie, Steph. On ma dziewczynę. Nijaką Birdy- Wzdycham i wycieram policzki.
- Co? A Eva?- Wzdycham i siadam na krześle.
- Nie była w ciąży- Przeczesuję swoje włosy- Rozumiesz żeby gdyby nie jej kłamstwo ja teraz z im tworzyłabym szczęśliwą rodzinę?!- Płaczę
- Rose!- Słysze przerażony głos Nialla. Wbiega do kuchni i wygląd na spanikowanego- Coś jest nie tak z Melissą!

____________________

Hejka ;*
Przepraszam, ze tyle czekaliście na ten rozdział, ale nie mogłam się w ogóle za niego zabrać ;/ być może dlatego jest taki krótki :'(

Zapraszam do zakładki Bohaterowie :) 

Mam nadzieję, że rozdział choć trochę wam się podoba ;) 

Buziaki ;* 

15 KOMENTARZY= NEXT

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 41

- Ten jest ładniejszy- Powtarza Niall po raz setny. Kłócimy się od godziny, który wózek jest ładniejszy.
- Ale Niall, to są dziewczynki!- Oglądam różowy wózek, a Niall opiera się o niebieski z dodatkami czarnego.
- To co? Dziewczynki też lubią takie kolory- Zakłada ręce, a ja przewracam oczami.
- A czy ty cieszyłbyś się gdyby mama woziła cię w różowym?- Pytam i unoszę jedną brew.
- W sumie tak czy siak bym był małym kurduplem i nie robiłoby mi to różnicy- Mówi, a uśmiech na jego twarzy rośnie. Jęczę i przeczesuję swoje włosy.
- Jesteś dzisiaj strasznie denerwujący- Podchodzę do łóżeczek.
- Ja musiałem ciebie znosić kilak miesięcy i jakoś nie marudziłem- Wlecze się za mną.
- Niall, ostrzegam cię. Jeszcze jedno jakieś słowa to zakleję ci usta taśmą- Związuję swoje włosy w kucyk, gdy wychodzimy ze sklepu- Przez ciebie nic nie wybrałam. Następnym razem pójdę ze Steph- Jest początek maja i do porodu zostało mi kilka tygodni. Mój brzuch jest naprawdę wielki i przykuwa wzrok każdego.
- Pff... jak chcesz- Udaje obrażonego. Wchodzimy do marketu i kierujemy się na dział z owocami.
- O chole...- Niall chwyta mnie za rękę i każe się odwrócić. Spoglądam na niego zaskoczona.
- Co jest?- Pytam.
- Nie patrz. Udawaj, że coś kupujesz- Szepcze.
- Ale...- Kompletnie nie rozumiem jego zachowania. Udaję, że oglądam majonez. Super.
- Rodzice Harry'ego tu są- Mówi.
- Co?- Piszczę.
- Spokojnie, Harry'ego nie ma- Odkładam koszyk i szybko wychodzę z marketu.
- Widzieli mnie?- Pytam i zatrzymuje się, szybko oddychając.
- Nie- Mówi i staje obok mnie. Wyciągam wodę z torebki, gdy odczuwam dziwny ból. Marszczę swoje czoło i pocieram brzuch.
- Co jest?- Pyta Niall. Skurcz.
- N-niall... mam skurcze- Kolejny. Powtarzają się mniej więcej co minutę.
- C-co teraz?- Pyta spanikowany. Pot pojawia się na moim czole i zaczynam krzyczeć, gdy czuję rozrywający, od środka ból. Kilka osób zatrzymuje się i oferuje pomoc.
- Zawieź mnie do szpitala!- Pomaga mi wsiąść do auta, które na szczęście znajdywało się niedaleko nas. Niall szybko odpala samochód, a ja wyję z bólu. Biorę kilka głębokich oddechów- Niall!- Krzyczę.
- Co?- Pyta spanikowany.
- Wody... wody odeszły!

Harry

Czasami nowi ludzie pojawią się w naszym życiu po to byśmy zapomnieli. Birdy jest dla mnie właśnie taką osobą. Spotkanie jej było dla mnie światełkiem w tunelu...było kluczem do nowego życia. Sprawiła, że moje myśli o Rose, zaczęły blaknąć. Jej mądrość i prawdziwe słowa wiele mi wytłumaczyły. Wyczułem jej dobro już wtedy, gdy powiedziała, że nie chce starać się być taka jak Rose, bo wie, że ona była jedyna w swoim rodzaju i tylko ją mogłem darzyć tak wielkim uczuciem. Birdy nie nastawia mnie przeciwko niej, a tłumaczy mi jej zachowanie. Słucha mnie i mówi, że jest tylko małym fragmentem mojego serca...tym, który żyje, bo reszta należy do Rose i nie chce tego zdobywać, ponieważ czułaby się z tym źle. Kocham to, że jest i że mi pomaga. Ona wie, że nigdy moje uczucie do niej nie będzie takie, jak do Rose, ale w pełni to rozumie i akceptuje.
Starając się wymazać wszystkie złe scenariusze z życia, podjąłem decyzję. Wraz z Birdy przeprowadziliśmy się do moich rodziców. Mieszkamy jakieś 100 kilometrów od Londynu, ale to dobrze mi zrobi.
- Harry?- Otwieram oczy i oślepia mnie słońce. Leżę na hamaku, a słońce ogrzewa moją skórę.
- Hm?- Spoglądam na Birdy. Uśmiecha się zadziornie, a po chwili psika mnie pistoletem na wodę. Śmieje się i ucieka. Wstaję, ale zanim zdążam rozejrzeć się za bronią Gemma wylewa na mnie wodę. Otrząsam się i spoglądam na ogródek. Jace i chłopak mojej siostry biegają za dziewczynami. Śmieję się i chwytam za jeden z pistoletów. Biegnę za Birdy, a ona piszczy. Chwytam ją w pasie i biegnę z nią w stronę basenu.
- Dzieci!- Mama pojawia się na ogrodzie w momencie, gdy Birdy wpada w ubraniach do basenu.
- Tak mamo?- Pyta przesłodzonym głosem Gemma i udaje niewiniątko.
- Obiad- Śmieje się i wchodzi do domu. Nagle czuję coś dziwnego. Tak jakbym chwilę nie oddychał, nie funkcjonował, a zaraz potem następuje szybkie bicie serca. Jakbym coś wyczuł...Otrząsam się i pomagam Birdy.
- Jestem cała mokra- Jęczy i idzie do domu, a ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Odwraca się i posyła mi wściekłe spojrzenie.
- Przyniosę ci ubrania- Gemma wbiega po schodach, na górę. Zajmuję miejsce przy stole.
- Co na obiad?- Pyta Jace.
- Coś dobrego- Odpowiada tata i śmieje się. Spoglądam na Birdy, która w suchych ubraniach zasiada obok mnie.
- Mmm... pysznie pachnie- Nakłada na swój talerz jedzenie, a ja idę w jej ślady. Podczas siedzenia przy stole czuję na sobie wzrok rodzicielki. Spoglądam na nią pytająco, a ona wzdycha.
- Harry...- Patrzę wyczekująco- Wydaje mi się, że widziałam dzisiaj Rose- Mówi, a w pomieszczeniu zapada cisza. Mój puls znacznie przyśpiesza.
- Kochanie, ile razy mam ci powtarzać, że to nie była ona- Ojciec chwyta jej dłoń i wzdycha.
- Mogłabym przysiąc... Widziałam Nialla- Spoglądam na nich i nie mogę nic z siebie wydusić.
- To mogła być jego dziewczyna- Mama wzdycha i przytakuje. Przełykam głośno ślinę, a Birdy chwyta mnie za dłoń.
- To już mnie nie obchodzi- Mówię mimo tego, że świat zatrzymał się w miejscy, a moje serce wali jak oszalałe- Rose to zamknięty rozdział- Chcę w to wierzyć.

Niall

Wszystko działo się tak szybko. Emocje we mnie toczyły huragan i aż mnie rozpierały. Byłem jak tykająca bomba uczuć, która za chwilę mogła eksplodować. W tym wszystkim dominował strach. Wielki strach. Bałem się, że nie zdążymy dojechać, że coś pójdzie nie tak. Przeklinałem i wrzeszczałem na wszystkich kierowców. To była najbardziej szalona jazda w moim życiu.
Pielęgniarki szybko zareagowały i w mgnieniu oka została zabrana. Siedziałem na szpitalnym krzesełku i tupałem nogą albo chodziłem w kółko. Słyszałem jej krzyk i to sprawiało, że robiło mi się słabo. Mijały godziny, a Rose nadal nie urodziła. Steph i rodzina Rose zdążyła już przyjechać. Trochę się uspokoiłem, ale nerwy nadal przy mnie są.
Rozejrzałem się po wszystkich twarzach i każda wyrażała to samo, ale czegoś mi brakowało. Brakowało mi czyjejś twarzy. Harry'ego. Powinien tu być albo z Rose. Jego zadaniem byłoby wspieranie jej, ale on o niczym nie wie. Nie wie, że Rose jest w tym szpitalu i rodzi jego córki. Zmienię to.

_______________________

Hejka ;*

Dziękuję osobom, które życzyły mi udanych wakacji. Były takie ^^ no może troszkę za bardzo się spaliłam, ale jest ok xD 
Tak się przestraszyłam, bo jak wróciłam to nie miałam weny do niczego, ale dzisiaj polepszył mi się humor... może dlatego, że byłam na zakupach i kupiłam sobie buty, o których ciągle marzyłam :D no nie wiem xD jestem zła, że Niemcy wygrali! To był jedyny mecz, który oglądałam i jeszcze drużyna, której kibicowałam przegrała :/ 
A co do rozdziału to dzisiaj zaskakująco pojawiła się perspektywa Nialla... końcówka ciekawa co?  Haha :D jestem taka zła :P 

Jeśli ktoś napisze cudowny, oryginalny, zabawny itp komentarz to dostanie dedykację w następnym rozdziale i może coś jeszcze ;)  :D 


środa, 9 lipca 2014

Przeczytajcie :)

Cześć :) niestety to nie rozdział, a jedynie notka mówiąca o tym, że wyjeżdżam nad morze. Bardzo was przepraszam, ale nie udało mi się dokończyć rozdziału :( wyjeżdżam jutro, a wracam 14 lipca więc jeśli już będę miała czas po podróży to od razu coś dodam :*
Buziaczki, kochani :*

Ps. Udanych wakacji :)

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 40

Czas nie leczy ran. To my z biegiem czas przyzwyczajamy się do bólu. Rana na naszym sercu zostanie już na zawsze.
Serce tknięte raz będzie krwawić cały czas.

Minęło siedem miesięcy. Siedem miesięcy spędzonych w radości. Były dni, w których smutek do mnie powracał, ale miałam przy sobie przyjaciół, którzy bacznie starali się bym zapomniała o przeszłości. Ostatecznie im się udało. Moje cierpienie zeszło na drugi plan, a pierwszy zajęła radość z powodu ciąży. Cieszyłam się bardzo i niecierpliwie czekałam, aż miną dwa miesiące i będę mogła zobaczyć moje dwie kochane córeczki. Co prawda są coraz bardziej nieznośne, ale to powoduje, że kocham je jeszcze bardziej.

Pierwsze miesiące były najgorsze, ponieważ miewałam omdlenia, wahania nastrojów i wielkie zachcianki. Steph i Niall dzielnie mnie znosili. Te miesiące były nie tylko z tego powody najgorsze, ale i dlatego, że wtedy odczuwałam straszny brak Harry'ego. Chciałam by wspierał mnie w wizytach na USG i by był wtedy, gdy ja byłam strasznie nieznośna. Ciągle myślałam jakby to było, gdyby wiedział, ale byłam na tyle uparta albo tchórzliwa, że nie zgodziłam się powiedzieć mu o ciąży, mimo tego, że wszyscy mnie przekonywali. Mam na myśli moich przyjaciół, brata, jego narzeczoną, tatę i babcię. To nie było tak, że wszyscy mi gratulowali. Tata i James byli strasznie źli. Brat był wściekły, dlatego, że znowu mnie zranił i na dodatek zostawił mnie samą z dzieckiem, a tata, dlatego, że ojcem mojego dziecka będzie straszy o pięć lat mężczyzna i to na dodatek mój były nauczyciel. Obydwoje chcieli do niego jechać, a ja nie mogąc na to pozwolić, musiałam dać z siebie wszystko by ich zatrzymać.

Kolejne miesiące mijały w spokoju, nic wielkiego się nie działo, oprócz powrotu Steph do Zayna. Wtedy Niall stwierdził, że lepiej by było gdybym przeprowadziła się bliżej Londynu. Nie byłam chętna by przystać na jego propozycję, ale gdy uświadomił mi, że tam mam całą rodzinę, a czeka mnie chrzest i roczek, zgodziłam się, dlatego ostatecznie mieszkam mniej więcej 100 km od Londynu. To małe miasteczko i jest naprawdę śliczne.

- Masz- Niall podaje mi loda. Uśmiecham się i obserwuję dzieci bawiące się w parku.
- Ała- Marszczę czoło i chwytam swój brzuch.
- Wszystko w porządku?- Pyta Niall.
- Tak... strasznie kopią- Pocieram swój brzuch.
- Chcesz wrócić?- Kręcę głową i przyglądam się dzieciom i ich rodzicom.
- Rose? Mamo! To Rose!- Słyszę znajomy głos więc zmarszczona zaczynam się oglądać. Po chwili zauważam Ron. Unoszę swoje brwi w zdziwieniu.- O Boże... jesteś w ciąży!- Moja siostra piszczy i rzuca się na mnie- Tak bardzo tęskniłam. Przepraszam...- Otwieram buzię ze zdziwienia i nie wiem co powiedzieć.
- Dobrze cię widzieć, Ron- Uśmiecham się. Spoglądam na mamę, która przewraca swoimi oczami.
- Ja...- Chce coś powiedzieć, ale przerywa jej mama.
- Ron, nie mamy czasu. Chodź- Czuję ukłucie w sercu i spuszczam wzrok.
- Ale...- Mama chwyta ją za nadgarstek i odciąga ode mnie- Pa, Rose- Woła więc macham do niej. Wstaję z ławki i spoglądam na Nialla.
- Rose, nie przejmuj się...- Mówi.
- Nie przejmuję się. Już się przyzwyczaiłam. Chcę się trochę rozruszać- Mówię i uśmiecham się do niego. Mimo wszystko gdzieś we mnie siedzi ten smutek i zadręczam się myślami. Wiem kim jestem dla mamy, ale to nie sprawi, że za każdym razem, gdy ona będzie mnie odrzucać ja nie będę cierpiała.

Harry

Na 'wakacjach' byłem tydzień. Przemyślałem wiele rzeczy i gdy w końcu wyleczyłem się z tak wielkiej tęsknoty, wróciłem. Wszedłem niespodziewanie do mieszkania i usłyszałem śmiechy. Dwa. Jeden kobiety, tak bardzo znajomy, a drugi mężczyzny. Otworzyłem drzwi od sypialni, a wtedy ujrzałem Evę całującą się z jakimś facetem w moim łóżku. Nie bolało mnie to, że była z innym facetem, ponieważ nic dla mnie nie znaczyła. Bolał mnie fakt, że znowu zostałem oszukany.
- Harry- zapiszczała zdziwiona, a mężczyzna od niej odskoczył- Co ty tu robisz?- Zapytała przestraszona i zakryła kołdra swoje gołe ciało.
- Mieszkam- Odpowiadam szorstko- Możesz wyjaśnić mi jedną rzecz?- Opieram się o framugę drzwi- Skoro tak bardzo mnie kochasz i chcesz byśmy wrócili do tego co było w przeszłości, to dlaczego przyprowadzasz mężczyznę do mojego mieszkania i kochasz się z nim mimo tego, że jesteś w ciąży- Szczypię się w nos ze zdenerwowania.
- Ja.. ja- Jąka się.
- Czekaj... o jakiej ciąży on mówi?- Facet siada na łóżku i marszczy swoje czoło.
- Nic o tym nie wiesz?- Pytam.
- Spotykamy się od czterech miesięcy, a ty nie powiedziałaś mi, że będę ojcem?- Pyta wkurzony, a ja podnoszę swoje brwi ze zdziwienia. Coś tu śmierdzi... coś jest nie tak.
- Nie jesteś ojcem- Eva spuszcza głowę.
- To on nim jest?!- Krzyczy.
- Nie- Szepcze na tyle głośno bym usłyszał. Zaczyna płakać, a ja otwieram szeroko swoje oczy ze zdziwienia
- Co ty powiedziałaś?!- Krzyczę, a ona się kuli.
- Nie jesteś ojcem- Mamrota pod nosem.
- Powiedz to głośno!- Zaciskam dłonie w pięści.
- Nie jesteś ojcem! Zadowolony?! Kłamałam!- Odwracam się do niej plecami i uderzam w ścianę, robiąc w niej dziurę- Byłeś z nią szczęśliwy! Miałeś wszystko, a ja nie mogłam tego znieść. Nienawidzę jej i za wszelką cenę chciałam popsuć tą cholerną więź między wami. Zmyśliłam to dziecko i ułożyłam idealny plan w mojej głowie! Był idealny, ale musiało pójść coś nie tak!
- Brzmisz jak chora psychicznie!- Krzyczę i podchodzę do niej. Chwytam jej ramię i unoszę do góry- W tej chwili opuścisz mój dom! Nie chcę cię więcej tutaj widzieć! Nie chcę widzieć cię kiedykolwiek! Zapamiętaj to sobie raz na zawsze!- Z płaczem wybiega z mieszkania, a mężczyzna za nią.
Pamiętam, że zdemolowałem cały pokój. Nie mogłem znieść myśli, że przez nią wszystko się niepotrzebnie rozpadło. Gdyby nie to kłamstwo nie straciłbym Rose. Byłem na tyle zdesperowany by jej o tym powiedzieć, że odwiedziłem wszystkich jej znajomych. Szukałem jej, ale nadaremnie. W końcu pogodziłem się z tym, że to co było między nami przeminęło... Zacząłem życie od nowa.

- Pa, kochanie- Całuję Birdy szybko w usta i posyłam jej uśmiech.
- Do zobaczenia, Harry. Pamiętaj o kolacji u twoich rodziców!- Śmieję się i kiwam głową. Posyłam jej w powietrzu buziaka i wychodzę z domu. Wsiadam do auta i jadę w stronę szkoły. Tak, znów jestem nauczycielem. Od czegoś trzeba było zacząć.
Życie ma sens tylko wtedy, gdy mamy cel, a gdy go osiągniemy, odczuwamy radość. Więc jeśli chcesz zacząć na nowo, tak jak ja, wyznacz sobie cel, a potem idź po niego.

__________________________

Hejka :*
Przepraszam, że dopiero teraz, ale ostatnio opuściła mnie wena :( ten rozdział to kompletne dno. Krótki i taki nuudny... Przepraszam was bardzo. 
Dziękuję każdemu kto komentuje. Chciałabym baardzo podziękować Natalia loveyoruSmile za te wspaniałe słowa :* ♥

22 KOMENTARZE= NEXT

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 39

Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w czarne niebo. Pokryte było warstwą grubych, ciemnych chmur. Co jakiś czas na niebie pojawiała się błyskawica i nagle wszystko stawało się takie jasne. Moja dusza jest jak ta chmura, a wołanie jak grzmot. Głośne, przeraźliwe, ale nie ma mocy, która mogłaby to uciszyć.
Wzdrygnęłam się, gdy głośny dźwięk rozniósł się w moim mieszkaniu. Zdezorientowana rozejrzałam się i gdy dźwięk się ponowił zrozumiałam, że to nic innego jak dzwonek do moich drzwi. Wstałam powoli i podeszłam do drzwi. To dość komiczne, że do tego czasu nie miałam pojęcia jak brzmi dzwonek. Otworzyłam powoli drzwi, wyjrzałam przez małą szparę, ale po chwili szeroko je otwarłam i rzuciłam się na moich przyjaciół.
- Dobrze, że jesteście- Odsunęłam się od nich i gestem zaprosiłam do środka.
- Byliśmy tutaj wcześniej, ale musieliśmy iść pieszo- Spojrzałam na nich i pisnęłam, gdy zdałam sobie sprawę jak mokrzy są.
- O Boże- Jęknęłam i szybko popędziłam do sypialni. Wzięłam jakieś cuchy i wróciłam do salonu- Masz, załóż to. Um... Niall- zaczęłam, ale przerwał mi machnięciem ręką.
- Tak szybko się nas nie pozbędziesz. Mamy swoje rzeczy- Wskazał ręką na walizki, które nagle się koło nich znalazły.
- Och... przepraszam, jestem po prostu tak roztargniona- Zabieram rzeczy od Steph i wkładam je do szafy- Um... zapalę światło- Mówię szybko i włączam prąd. Od pewnego czasu lubię siedzieć w ciemnościach- Chcecie coś jeść, pić...?
- Rose... chcemy porozmawiać- Wzdycham i wskazuję na kanapę.
- Woow... fajne mieszkanie- Komplementuje Niall, dziękuję mu i siadam na fotelu.
- Dziękuję, że tu jesteście- Uśmiecham się delikatnie. Steph przytula mnie i głaszcze po plecach.
- Jesteśmy tutaj by ci pomóc, musisz nam tylko wszystko wyjaśnić- Wzdycham i kiwam głową. Z bólem powracam do dnia, w którym dowiedzieliśmy się o ciąży Evy.
- Naprawdę nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Nie wiem jak mogłam być tak głupia- Wycieram łzy.
- Rose, musisz mu powiedzieć. On jest ojcem tego dziecka- Mówi Niall i kuca naprzeciwko mnie.
- Wyjechałaś, bo chciałaś by był dobrym ojcem dla dziecka Evy, a chcesz pozwolić by twoje dziecko wychowało się bez ojca?- Pyta Steph ze łzami w oczach.
- Ja...ja...- Zaczynam płakać- Wiem, po prostu nie umiem spojrzeć mu w twarz. Czuję się winna i... to mnie przerasta. Nie mam w sobie dość dużo odwagi by móc zawalczyć. Straciłam też siły, a muszę je odzyskać by poradzić sobie z ciążą. Stanie z nim twarzą w twarz wymagałoby wiele tej siły, a ja nie chcę jej na to tracić. Rozumiecie?- Pytam z nadzieją. Kiwają głowami. W pomieszczeniu robi się dodatkowo jasno, gdy na niebie pojawia się piorun.
- Tak bardzo ci współczuję- Steph tuli mnie do siebie.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. Pomożemy ci- Mówi Niall i chwyta mnie za rękę.
- A co z Zaynem i Chloe?- Pytam.
- Zayn zgodził się mnie puścić- Uśmiecha się- Nie powiedziałam mu powodu- Dodała, a ja skinęłam.
- Chloe wyjechała na praktyki. Nie będzie jej całe wakacje- Mówi Horan, a ja dziękuję Bogu, że dał mi takich przyjaciół.
- Dziękuję- Powtarzam po raz setny tego wieczoru.
- No więc jak tam maluszek? Chłopczyk czy dziewczynka?- Mówi zabawnie Niall, przez co uśmiech wkrada się na moją twarz.
- Niall, ty głupku! Płeć poznaje się znacznie później!- Karci go Steph i wygląda to komicznie.
- Pójdziecie ze mną na pierwsze USG?- Pytam z nadzieją.
- Tak!- Cieszy się Horan.
- Będą ciocią. Czuję się taka stara- Śmieje się Steph, a ja jej wtóruje.

Minęły trzy tygodnie od wizyty u lekarza. Te dni były męczarnią, ale nie dla mnie lecz dla moich przyjaciół. Musieli borykać się z humorkami kobiety w ciąży. Ja o dziwo nie czułam się najgorzej i znacznie polepszyło się moje samopoczucie. Dzięki tej dwójce zapomniałam choć na chwilę o Harrym i mogłam spokojnie spędzić z nimi czas.
- Szybciej, bo nie zdążymy!- Krzyczy Steph.
- Chwilka!- Wołam, gdy wciągam na siebie spodnie.
- Jestem tak podekscytowany- Słysze teatralny głos Nialla więc mimowolnie zaczynam się śmiać.
- Ok, jestem gotowa- Wychodzimy z mieszkania i wsiadamy do autobusu.
- Dzisiaj poznasz płeć, bobaska!- Piszczy Steph więc ją uciszam. Zaczynamy się śmiać. Zajeżdżamy do szpitala w naprawdę wesołej atmosferze. Każdy z nas jest podekscytowany. Jestem ciekawa kim okaże się moje dziecko.
Wchodzimy do szpitala, a następnie po schodach, do wyznaczonego gabinetu. Siadamy na krzesłach. Zaczynam się denerwować. Ruszam nogą i bawię się swoimi dłońmi. Nie umyka to uwadze Horana.
- Będzie w porządku- Uśmiecha się i obejmuje mnie jednym ramieniem. Kiwam głową w momencie, gdy zostaje wywołane moje nazwisko. Zrywam się i oddycham głęboko. Steph delikatnie popycha mnie w stronę wejścia.
- Dzień dobry- Witam się, a młoda kobieta odpowiada z uśmiechem.
- Widzę, że tym razem masz wsparcie- Mruga do mnie i każe się położyć. Niall i Steph stają przed łóżkiem, na którym leżę. Zimny żel zostaje nałożony na mój brzuch.
- Nie denerwuj się- Mówi lekarka. Wzdycham i zamykam oczy, gdy je otwieram zauważam dziwny wyraz twarzy u kobiety.
- Coś nie tak?- Dźwigam się na łokciach. Czuje jak mój puls przyśpiesza, zaczynam się denerwować.
- Przeciwnie- Uśmiecha się. Marszczę czoło, gdy kobieta okręca ekran w moją stronę- To bliźniacza ciąża- Mówi, a ja zamieram z uśmiechem na twarzy.
- Co?- Pytam retorycznie i spoglądam na przyjaciół. Ich twarze wyrażają takie samo zdziwienie jak u mnie.
- Tego się nie spodziewaliśmy!- Mówi głośno Niall. Otwieram usta żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamykam. Patrzę w szoku na ekran i zaczynam się śmiać z radości.
- Super- Wykrztuszam z siebie. Niall wraz z Steph podbiegają i przytulają mnie.

Harry

- Harry, dzisiaj jest siódmy tydzień- Eva kręci się koło mojego krzesła, gdy jem śniadanie.
- No i?- Pytam i spoglądam na wyświetlacz telefonu. Żadnych połączeń, żadnych wiadomości, żadnych wieści na temat Rose. Wariuję i szaleję, bo nie wiem co się z nią dzieje.
- Proszę cię, nie mów, że zapomniałeś- Wzdycha i siada na moich kolanach. Chwytam ją w pasie i zdejmuję z siebie.
- Zapomniałem- Mówię i wstaję od stołu. Kieruję się do salonu. Włączam telewizor i kładę się na kanapie.
- Nie ignoruj mnie, Harry- Zaciska szczękę. Przewracam oczami i skaczę po kanałach.
- Dzisiaj jest pierwsze USG- Mówi i siada koło mnie.
- Aha- Wstaję i siadam na fotelu.
- Nie pójdziesz ze mną?- Pyta przesłodzonym głosem.
- Pójdę. Tylko nie myśl sobie, że robię to dla ciebie- Wstaję i wyłączam telewizor.
- Harry... Przecież...
- Nie waż się kurwa mówić o niej!- Podchodzę do niej przez co ona wpada na ścianę- Naprawdę jesteś tak głupia?! Myślisz, że jak powiesz te wszystkie kłamstwa na jej temat to tak po prostu o niej zapomnę?! Jasne, że tak- Prycham. Patrzy na mnie przestraszona- Myślisz tak bo nigdy nie zaznałaś miłości i... pewnie już nigdy jej nie zaznasz- Wzruszam ramionami i wychodzę z mieszkania.

- Ciąża rozwija się dobrze...- Przestaję słuchać lekarki i wpatruję się w monitor. Przecież tam nic prawie nie widać. Marszczę swoje czoło. W tej chwili nienawidzę tego dziecka. Zaczynam myśleć, ze to przez nie zrujnował się mój związek, ale zaraz uświadamiam sobie, ze to tylko i wyłącznie moja wina. Nadal nie mogę pogodzić się z tym, że nie ma u Rose, a jej miejsce usilnie chce zając Eva. Czasami zachowuje się tak dziwnie, że wydaje mi się, że tylko w coś ze mną gra.
- Dziękuję- Słyszę ten cholerny, doprowadzający do szału głos.
- Widzimy się niedługo- Mówi lekarka z sztucznym uśmiechem. Wychodzę przed Evą i zmierzam w stronę wyjścia.
- Harry!- podbiega do mnie- Mógłbyś się trochę postarać- Staje przede mną z założonymi rękoma.
- Nie mam zamiaru niczego udawać- Odpowiadam i wymijam ją.
- Jak sobie to wyobrażasz?!- Krzyczy.
- Wiesz jaki jest kurwa problem?! Że ja sobie tego nie wyobrażam! Nie ma przyszłości między mną, a tobą! Zrozum to wreszcie!- Krzyczę i wsiadam do auta. Odpalam silnik zanim Eva zdąża wsiąść i odjeżdżam. Nie jadę do mieszkania. Nie budzi ono we mnie już tych dobrych wspomnień. Chcę poszukać spokoju i wiem gdzie mogę go zaznać. Jadę w góry, tam gdzie nikt mnie znajdzie, a tak wiele wspomnień do mnie wróci.


_____________________________

Hejka! 

Jak wam się podoba? Spodziewaliście się bliźniaków? :D 
Podzielcie się swoimi wrażeniami, bo to naprawdę motywuje! :* 

Mam dla was w końcu zwiastun! Ta dam! https://www.youtube.com/watch?v=v01yB1DNnI4&feature=youtu.be

20 KOMENTARZY= NEXT

Obserwatorzy