sobota, 31 maja 2014

Rozdział 31

Spoglądam na Harry'ego pytająco. Wzdycha i wstaje z kanapy, śledzę jego ruchy, gdy zmierza do drzwi. Naprawdę ciągle wydaje mi się, że jestem w jakimś śnie i gdy się obudzę nadal będę leżała na szpitalnym łóżku. To piękny sen i może trwać wiecznie. Mam wszystko czego pragnęłam od tak długiego czasu.
Wychylam się, gdy słyszę śmiech Harry'ego. Po chwili do pokoju wchodzi Zayn, Louis, Niall, Chloe i Steph. Siadam i uśmiecham się szeroko na ich widok. Tyle niespodzianek i szczęścia!
- Witaj w domu!- Louis drze się, a Harry uderza go ulotkami w głowę. Rzuca je na stolik i siada obok mnie.
- Dobrze was widzieć- Steph rzuca się na mnie i ściska prawdopodobnie z całych sił.
- Ej! Bo mi ją udusicie- Harry odpycha Steph, Nialla i Louisa. Jego słowa powodują u mnie dziwne uczucie w sercu. Bronię się przed myślami, że mogłam to wszystko zostawić, ale i tak czarne scenariusze przyćmiewają rzeczywistość.
Moi przyjaciele siadają na kanapach. Steph oczywiście zajmuje miejsce na Malika kolanach. Jestem zdziwiona, gdy Chloe siada na Horanie, ale decyduje się nie odzywać. Zayn wyciąga ze swojej kieszeni paczkę papierosów i zapala jednego.
- Ile razy mam ci mówić, że nie masz palić u mnie w domu- Harry napina swoje mięśnie, więc wplątuję swoje palce w jego loki.
- Zayn, idź na balkon- Moja przyjaciółka schodzi z jego kolan i siada na fotelu, gdy on otwiera drzwi i wychodzi na mały, skromny balkon.
- Tak sobie pomyśleliśmy, że może chcielibyście się rozerwać- Louis poprawia się na kanapie i kontynuuje- Jedziemy nad jezioro, jedziecie z nami?- Spoglądam na Harry'ego, a on na mnie. Jezioro brzmi świetnie, byłabym cały czas na świeżym powietrzu wśród gwaru i...
- Proszę- Steph robi minę zbitego szczeniaka, a Niall jak zawsze się z niej wyśmiewa. Parskam śmiechem, gdy rzuca go poduszką, a dostaje Chloe.
- Chcesz jechać?- Harry nachyla się i szepce do mojego ucha. Przygryza płatek mojego ucha, a po moim ciele przechodzi dreszcz.
- Mhm- Kiwam głową.
- Jesteś pewna, że dasz radę?- Odgarnia kosmyk moich włosów.
- Mam ciebie- Jego oczy rozbłyskują.
- Jedziemy z wami- Oznajmiam, a dziewczyny piszczą i rzucają się na mnie.
- Chodź, mamy dla ciebie strój- Ciągną mnie do łazienki i Steph wyjmuje bikini ze swojej torby plażowej.
- Podkreśli twoją karnację- Chloe opiera się o ścianę.
- Umm... Nie jest trochę... skąpy?
- No weź. Harry się ucieszy, a po za tym jesteś szczupła, zgrabna, młoda... możesz takie nosić- Steph puszcza mi oczko i wychodzą. Wzdycham i ściągam ostrożnie swoje ubrania.
- Pomóc ci?- Słysze Harry'ego za drzwiami.
- Nie, dam sobie radę- Odpowiadam śmiejąc się.
- Wiesz, nie chcę żebyś znów zrobiła sobie krzywdę
- Mhm...wszyscy wiemy co chodzi ci po głowie, Styles- Słysze jego śmiech. Otwiera drzwi, ale jestem w trakcie robienia koka. Podchodzi do mnie i oplata mnie w pasie, składa pocałunki na mojej szyi.
- Rozpraszasz mnie- Chcę utrzymać poważny ton, ale brzmi to jak zduszony jęk.
- Wolę, gdy są rozpuszczone- Ściąga gumkę z moich włosów.
- Muszę iść do fryzjera- Wzdycham.
- Przysięgnij, że ich nie zetniesz
- Um... taki miałam zamiar
- Schodzicie na dół?- Steph staje w drzwiach.
- Tak, tylko uszykuję rzeczy- Mówię i odwracam się by wrzucić jeszcze kilka niezbędnych rzeczy do torby plażowej. Przyjaciółka wychodzi z mieszkania, a Harry szuka swoich kluczyków.
- Znalazłeś?!- Krzyczę z łazienki.
- Nie!- Słysze w jego głosie nutkę zdenerwowania.
- Pojedziemy ze Steph. Poszukasz ich jak wrócimy- Idę do salony, który został cały przekopany przez Stylesa.
- Gdzie ja je mogłem schować?- Drapie się po głowie. Kręcę głową.
- Harry! Chodź już- Wzdycham i zakładam sandały. Bierze torbę i zamyka za nami drzwi. Schodzę po schodach, uważając, ale w pewnej chwili obraz mi się rozmywa i zjeżdżam po ścianie. Siadam na schodach i głęboko oddycham.
- Rose?!- Harry podbiega do mnie- Wszystko w porządku? Jesteś blada
- Po prostu zakręciło mi się w głowie- Uśmiecham się do niego i wstaję z jego pomocą. Łapie mnie za rękę i zmierzamy do auta Zayna.
- Jesteś pewna, że chcesz jechać?- Pyta po raz kolejny.
- Tak- Odwracam głowę i zauważam Nialla wsiadającego na motor, a wraz z nim Chloe.
- Niall ma motor?- Prawie piszczę ze zdenerwowania- Co jeśli coś sobie zrobi?
- Rose, Niall jest już dużym chłopcem- Louis śmieje się ze mnie, a Harry gromi go wzrokiem. Horan odjeżdża z warkotem silnika, a ja zaczynam się modlić by dojechał cały.
Zajmujemy tylne siedzenia i jestem szczęśliwa, że auto Malika ma klimatyzację. Opieram głowę o klatkę Harry'ego, a on trzyma mnie mocno ramieniem.
- Kocham cię- Szepcę, a on pochyla się i składa na moich ustach krótki, ale namiętny pocałunek.

Dojeżdżamy na miejsce kilka minut po Niallu. Harry wyciąga naszą torbę plażową z bagażnika i idziemy zająć miejsce na plaży. Ciepłe słońce ogrzewa moją skórą. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy na widok tak wielkiej ilości ludzi i wody. Kładę głowę na ramieniu Stylesa, gdy idziemy po parzącym piasku. Chloe piszczy nie mogąc już znieść piasku, więc Niall karze jej wskoczyć na swoje plecy.
- Chodźcie tu- Zayn rozkłada ręcznik blisko wody. Harry wyjmuje nasz koc i rozkłada go na plaży. W mgnieniu oka pozbywa się swoich ubrań.
- Idziesz do wody?- Pyta z zadziornym uśmiechem.
- Um... chwilka- Zdejmuję swoje spodenki, a następnie bluzkę. Podbiegam do Harry'ego.
- Skąd masz ten strój?- Marszczy czoło.
- Od Steph. Nie podoba ci się?
- Wyglądasz w nim seksownie- Oplata swoje ramię w okół mojej szyi, gdy wchodzimy do wody. Jest ciepła i koi wszystkie moje dolegliwości. Puszcza mnie i odpływa ode mnie.
- Harry- Marszczę czoło. Idę dalej, ale tam gdzie on stoi, ja nie mam dna. Rozglądam się, gdy on znika, a po chwili łapie mnie za nogi przez co prawie tracę równowagę. Szarpię się, gdy bierze mnie z dala od ludzi.
- Harry, puść mnie- Błagam piszczącym głosem.
- Ok- Jego ręce rozluźniają się. Krztuszę się wodą, gdy idę na dno. Szybko wypływam i łapię się jego ramion. Parska śmiechem więc uderzam go w klatkę.
- Nie rób tego nigdy więcej
- Ale chciałaś być puszczona- Puszcza mi oczko. Prycham zsuwam się z niego. Nurkuję pod wodą i ściągam jego kąpielówki. Odpływam tak daleko, jak tylko mogę. Wypływam na powierzchnię wody wybuchając śmiechem. Harry gromi mnie wzrokiem i płynie w moją stronę. Piszczę i uciekam, gdy wyczuwam dno. Gdy tracę równowagę czuję jak moja góra od stanika się odpina. Szybko łapię za sznurki i wiążę je, gdy klękam na piasku. Widzę Steph i Chloe, które śmieją się ze mnie. Wyglądam na pewno zabawnie. Marszczę czoło, gdy Harry mnie wymija. Podnoszę się i rzucam się na jego plecy przez co obala się i ląduje pod wodą. Zayn wiwatuje, a Niall kręci głową ze śmiechem. Koncentruję na nich uwagę i Harry wykorzystuje to łapiąc mnie w pasie. Unoszę się nad wodą więc zaczynam piszczeć. Biegnie ze mną na pomost.
- Harry!- Krzyczę, gdy puszcza mnie i uderzam o taflę wody, a potem kilka razy obijam się o dno. Od małości lubiłam pływać, więc jestem dość dobrą pływaczką. Teraz jestem niestety osłabiona i na pewno nie dam rady pokonywać takich dystansów jak przedtem. Pozwalam unieść się wodzie i udaję topielca.  Gdzieś w oddali słyszę pisk Steph i twierdzę, że była koło mnie jak Harry wrzucał mnie do wody. Zaczynam myśleć, że to co zrobiłam było bezmyślne i w momencie, gdy chcę się obrócić na plecy, silne ręce łapią mnie w talii i zostaję wyciągnięta na pomost. Wyczuwam, że to Harry więc, gdy kuca nade mną, ja wybucham śmiechem i składam pocałunek na jego ustach.
- Rose!- Krzyczy na mnie, a Steph wzdycha.
- Od razu wiedziałem!- Chwali się Niall. Styles wstaje i idzie w kierunku zejścia z pomostu. Robię usta w dzióbek, a następnie wzdycham i biegnę za nim. Siada na kocu więc staję nad nim.
- Przepraszam. Wiem to było głupie, ale trzeba było mnie nie wrzucać do wody- Zakładam ręce na piersi, a on podnosi głowę i patrzy na mnie ze złością w oczach.
- Przestraszyłaś mnie- Syczy przez zęby- Nie rób tego nigdy więcej
- Dobrze- Mówię i siadam obok niego. Kładę głowę na jego ramieniu i obserwuję go.
Po kilku minutach przychodzi do nas Zayn z rękami wypchanymi alkoholem. Każdemu daje po jednej butelce, ale on sam nie pije, ponieważ musi prowadzić auto. Harry otwiera moje piwo i podaje je mi. Wszyscy siedzą na kocach i rozmawiają między sobą. Czuję jak moja głowa zaczyna pulsować, ale nie z powodu alkoholu. Opieram głowę o rękę i oddycham głęboko. Nie wiem co się dzieje, ale wcześniej nic takiego mi się nie zdarzało. Może powinnam pójść na badania? Boję się jednak, że będę musiała spędzić kilka dni w szpitalu, a tego nie zniosę. Mam dość bycia zamkniętą w czterech ścianach.
- Rosie? Wszystko w porządku?- Harry gładzie swoją dłoń na moim plechach i pochyla się delikatnie.
- Tak, jest w porządku- Kłamię, bo nie chcę by się martwił. Był czas, w którym oboje byliśmy jak obłąkani ludzie, którzy bez celu chodzą ciemnymi ulicami. My błąkaliśmy się w swoich myślach. Zgubiliśmy własną drogę i siebie. Los, który nie zna umiaru w swoich niespodziankach sprawił, że nasze drogi znów się złączyły i stanowią kolejny fundament naszego związku. Życie jest wspinaczką, ale widoki są piękne. 
Uśmiecham się sama do siebie i upijam duży łyk alkoholu.
- Niall?- Wołam go.
- Hmm?
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś o motorze?- Podnoszę jedną brew.
- Nie było okazji- Uśmiecha się więc kiwam głową i spoglądam na Harry'ego. Leży na kocu i rozmawia z Zaynem. Patrzę na wodę, a po chwili czuję jak żółć podnosi mi się do gardła. Zakrywam usta dłonią i szybko wstaję. Biegnę do łazienek, a kilka osób dziwnie się na mnie patrzy. Otwieram drzwi i drżąca ręką staram się je prze kluczyć. Opadam przed ubikacją i zwracam wszystko co dzisiaj zjadłam. Łzy spływają po moich policzkach, a ciało całe drży. Spłukuję wodę i opieram się o ścianę.
- Rose?- Słyszę Steph i Chloe.
- Tutaj- Odpowiadam zachrypniętym głosem.
- Otwórz- Instruuje mnie Chloe. Podnoszę się i wychodzę z łazienki. Steph łapie mnie za rękę, gdy nogi mi się plączą i prawie upadam. Z pomocą podchodzę do umywalki i przepłukuję twarz.
- Wiesz od czego to?- Pyta Chloe. Jest pielęgniarką i mam nadzieję, że mi pomoże.
- Nie- Odpowiadam.
- Może coś zjadłaś?- Gładzi mnie po ramieniu.
- Jadłam tylko śniadanie- Wzdycha i przytula mnie.
- Chodźmy. Harry strasznie się przestraszył- Ciekawe jak mu się wytłumaczę. Teraz na pewno mnie stąd zabierze.
- Rose- Stoi przed budynkiem z rekami w swoich kieszeniach od spodni. Podchodzi do mnie, gdy tylko wychodzę.
- Nic mi nie jest- Mówię, a Chloe gromi mnie wzrokiem.
- Dlaczego kłamiesz?
- Przepraszam, po prostu... nie chcę znów wylądować w szpitalu- Wzdycha i przytula mnie.
- Steph, powiedz Malikowi, że wracamy
- Harry- Błagam.
- Nie ma mowy. Pewnie złapałaś jakąś chorobę
- Nie jestem tego pewna- Chloe spuszcza wzrok ze zdenerwowania.
- Co masz na myśli? To przez to, że wcześniej opuściła szpital?- Harry naskakuje na nią. Łapię go za ramię.
- Umm... nie jestem pewna. Niech Rose pójdzie do lekarza- Uśmiecha się delikatnie i szybko ucieka. Spoglądam na Harry'ego. Podnosi jedną brew i podnosi palec.
- Jutro idziesz do lekarza- Otwieram buzię, ale uprzedza mnie- Bez gadania, a teraz chodź do auta.

___________________________________

Witajcie kochani! 
Muszę wam powiedzieć, że góry wywarły na mnie cudowne wrażenie! ^^ Polecam Skalne Miasto w Czechach chodź jedne schody liczą 1500, a jest ich sporo ;) To tak na marginesie :D

Poradziliście sobie z moją zagadką ;D
Ten rozdział w ogóle mi się nie podoba :c Trochę taki bezsensu? No cóż... musi być i mniej ciekawy ;) no i znów zbliżamy się do gorącej akcji :D ale to nie to o czym myślicie ;)

Mam najlepszych czytelników! Haha... Jestem ciekawa kto tak strasznie się nudził :D ale tak jak wcześniej wspominałam tego typu sytuacje mnie nie denerwują tak samo jak pytanie kiedy kolejny rozdział :D 

Hmm... dzisiaj zrobię troszkę inaczej, a mianowicie jeśli będzie 5 dłuuuugaśnych komentarzy dodam szybciutko, a jeśli będzie 20 nie anonimowych to dodam w poniedziałek ;* 

Buziaki :*******

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 30

Znacie to uczucie, gdy chcecie by ta chwila trwała wiecznie? Właśnie tego teraz pragnę, chcę by czas stanął w miejscu, a przede mną by klękał Harry. Ja cicho łkałabym cały czas, a on mówiłby te piękne słowa.
To jednak nie żaden sen, ani bajka, to po prostu rzeczywistość i muszę coś zrobić, mimo tego, że serce wali mi jak oszalałe, a ręce trzęsą. Boję się odezwać, ponieważ mój głos pewnie będzie roztrzęsiony.
- Pojawiłeś się jak huragan w moim życiu. Tak nagle, trwałeś chwilę, a gdy odszedłeś zostawiłeś po sobie niezły bałagan. Są ludzie silni i nie. Ja byłam silna dopóki nie natłok wydarzeń. Ty i rodzina sprawiliście, że pogubiłam się na swojej własnej drodze. Nie byłam w stanie udźwignąć bałaganu wewnątrz mojego serca i smutku rodziny. Chciałam by Bóg wziął mnie w swoje ręce i bym mogła czuć się kochana, bezpieczna... chciałam patrzeć na was z góry i cieszyć się waszym szczęściem. Byłam zbyt samolubna w swoich poczynaniach. Nie wzięłam pod uwagę, że nie mogłabym zobaczyć na waszych twarzach szczęścia gdybym odeszła. Bóg mi pomógł, bo sprawił, że przeskoczyłam kilka rozdziałów do przodu i mogłam z każdym dniem walczyć z bólem. Na moim sercu jest blizna, którą mi sprawiłeś, ale takich rzeczy nie idzie się pozbyć, ona już tam będzie, a ja nigdy nie zapomnę. Miłość jest jednak piękna, bo przetrwa wszystko i wiedz, że mur, który budowaliśmy nie rozsypał się do końca. Myślę, że jeśli będziemy walczyć to go naprawimy. Musimy tylko chcieć- Przełykam głośno ślinę. Ciągle bawię się kawałkiem mojej białej sukienki- Każde serce ma swój brakujący element. Ludzie szukają swojej drugiej połówki bardzo długo, a my znaleźliśmy się tak szybko. Jesteś brakującym elementem mojego serca- Podnoszę wzrok i prawię rozsypuję się widząc jego łzy- Kocham cię, Harry- Wpatruję się w niego wyczekująco, ale on nic nie robi. Patrzy na mnie jak zahipnotyzowany szklistymi oczami i policzkami mokrymi od łez. Niezdarnie poprawiam swoje włosy. Czuję się zawiedziona, ale nie rozumiem, dlaczego nie chce nic zrobić, powiedzieć, przecież on też mnie kocha; tak powiedział. Kręcę głową z dezaprobatą i chwytam wózek, z zamiarem odjechania. On nagle łapie moją twarz w swoje ręce i przywiera swoimi ustami mocno, do moich. Czuję jak wszystko co złe ulatnia się ze mnie, a wnętrze wypełnia  radość i szczęście. Oplatam dłońmi jego kark, a gdy odsuwa się by zaczerpnąć powietrza, wybucham płaczem.
- Tak się bałam- Szepcę i mocno się przytulam.
- Moja Rosie- Chwyta moje nogi i podnosi się ze mną.
- Co robisz?- Uśmiecham się i wycieram łzy.
- Sądziłem, że chcesz w końcu wyjść ze szpitala, ale jeśli nie to mogę cię zawieźć do sali- Odwraca się przodem do budynku.
- Nie!- Piszczę- Zabierz mnie stąd- Spoglądam w jego pełne szczęścia, oczy. Uśmiecha się i niesie mnie w stronę auta.
- Czekajcie!- Słyszę głos dziewczyny, a nagle przed nami staje Chloe- Masz wypis- Wygląda jakby przebiegła kilkanaście kilometrów- Prawie bym zapomniała. Byłam trochę zajęta- Rumieni się- Och... wyglądacie tak ślicznie- Całuje mnie w policzek- Pa!- Krzyczy, a Harry wybucha śmiechem.
- Co cię tak bawi?- Spoglądam na niego.
- Był u niej Niall, nie wnikam dlaczego była taka zajęta- Chichoczę w jego klatkę i zatrzymuję wzrok na jego przesłodkich dołeczkach. To nie sen, prawda?
-Kocham cię- Oplatam dłońmi jego kark.
- Powtórz to
- Kocham cię, kocham cię, Harry

Harry wnosi mnie do swojego mieszkania. Wyglądamy jak młoda para. Jego umięśnione ręce trzymają mnie jak pannę młodą, a ja mam na sobie białą jak śnieg sukienkę. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Teraz mam wszystko.
- Nie wierzę, że zrobiłeś to dla mnie- Sadza mnie na kanapie.
- Dla ciebie wszystko- Serce rozpływa mi się na tak wiele słów z jego strony.
- Chciałabym zobaczyć cię naprawiającego auto- W moich myślach pojawił się jego obraz przy samochodzie, bez koszulki....- Wyglądasz seksownie- Zakrywam buzię ustami i szybko rumienię się. Nie chciałam tego powiedzieć.
- Tak uważasz?- Harry wyszczerza się.
- Harry- Jęczę. Poprawia kosmyk moich włosów.
- Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę
- Ja też- Patrzę w jego oczy, następnie na usta. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Za jego pocałunkami, za nim, za wszystkim co z nim związane.
Pochylam się i złączam nasze usta. Harry chwilę jest zdezorientowany, ale otrząsa się i odwzajemnia mój pocałunek. Wplątuję swoje palce w jego włosy, a on jęczy w moje usta, wywołując falę przyjemności w moim brzuchu. Odrywa się ode mnie by po chwili chwycić mnie i przenieść do sypialni. Kładzie mnie na łóżku. Zagryzam wargę, gdy ściąga swoją koszulkę i ukazuje swoją wyrzeźbioną klatkę.
- Cofnij się- Instruuje mnie. Podpierając się na rękach, przesuwam się prawie na koniec łóżka. Wchodzi na łóżko i każe mi usiąść. Całuje moje usta, szczękę i szyję. Ciepłymi rękoma odpina moją sukienkę i ściąga ją z moich ramion. Kładę się, a on zsuwa ją do końca. Widzę jego jabłko Adama, gdy przełyka ślinę, patrząc na mnie. Odgarniam niesforne loki z jego twarzy. Pochyla się i składa pocałunki na mojej szyi, dekolcie i brzuchu. Wiję się pod nim, pragnąc więcej. Gdy łączy nasze usta, ja próbuję odpiąć jego spodnie, gdy dość długo mi to zajmuje, pomaga mi i zsuwa je ze swoich nóg. Ssie skórę na mojej szyi, następnie po wrażliwym miejscu, przejeżdża językiem.
- Harry- Jęczę, chcąc więcej. Tak bardzo za nim tęskniłam. Zwinnie pozbywa się mojego stanika, a gdy przychodzi kolej na majtki, spogląda na mnie niepewnie. Kiwam delikatnie głową, a on zsuwa dolną bieliznę. Obejmuję jego kark, gdy czuję jak powoli we mnie wchodzi. Jęczę, gdy całuje moją szyję i przyśpiesza.
- Spójrz na mnie- Jego głos jest pełny namiętności i opiekuńczości. Patrzę w jego oczy, a on całuje mnie w usta. Jest o niebo lepiej niż za pierwszym razem. Nie czuje już tak wielkiego bólu, lecz czuję przyjemność.
Wbijam paznokcie w jego plecy i wiję się.
Wygląda cudownie w delikatnym świetle księżyca. On jest piękny i należy do mnie. Nie mogę nadal uwierzyć w to, że spełniają się moje marzenia.
- Kocham cię- Szepce.
- Kocham cię- Odpowiadam i szczytuję jęcząc jego imię. Opada obok mnie i przykrywa się kołdrą. Przytulam się do jego rozgrzanego ciała, a jego ramię mocno mnie oplata, jakby bał się, że zniknę, albo rozpłynę się jak powietrze. Nie chcę uciekać, chcę tak zostać... już na zawsze, bo mam wszystko czego pragnę.

Budzę się owinięta kołdrą, a gorące słońce wpada przez okno. Przeciągam się i ziewam. Tak strasznie dobrze obudzić się gdzieś indziej. Wstaję z łóżka, nadal owinięta kołdrą. Przytrzymuję się szafki, a gdy utrzymuję równowagę, małymi kroczkami kieruję się do drzwi. Prawie wpadam na drzwi, potykając się o własne nogi. Zamykam oczy i oddycham głęboko. Chwytam klamkę i wychodzę. Dociera do mnie śpiewanie Harry'ego. Uśmiecham się mimowolnie i podpierając się wszystkiego idę za jego głosem. Docieram do małej kuchni. Podchodzę cichutko i łapię go od tyłu. Odwraca głowę i uśmiecha się. Jego ręce łapią mnie w talii i przyciągają do siebie.
- Cześć, kochanie- Całuje mój nosek.
- Hej- Całuję go w usta.
- Nie powinnaś sama chodzić- Upomina mnie, gdy ja kradnę mu kanapkę.
- Przepraszam
- I ubierz coś na siebie, bo mam ochotę znowu cię przelecieć- Wytrzeszczam oczami, a on się śmieje. Przełykam ślinę i szybko opuszczam kuchnię. Wyciągam z jakiejś szafy jego koszulkę i idę do łazienki. Chciałabym już w końcu normalnie chodzić. Tylko tego mi teraz brakuje. Wchodzę do wyszukanej przeze mnie łazienki. Biorę prysznic i przypominam sobie noc. Jestem w niebie, a nawet wyżej.
Wychodzę spod prysznica, wycieram się ręcznikiem uszykowanym przez Harry'ego i ubieram się. Myję jeszcze zęby, a następnie związuję swoje włosy. Krzywię się na widok mojej skóry, przydałoby się jej trochę natłuszczenia. Rozglądam się po pomieszczeniu i nagle na półce znajduję balsam. Szafka jest dość wysoko i muszę wspiąć się mocno na palce by jej dosięgnąć. Harry pewnie nie ma takiego problemu, jest wysoki. Szukam czegoś o co mogłabym się podeprzeć, ale jest tylko ściana. Wspinam się mocno na palce i gdy już prawie mam go w dłoni, tracę równowagę, a moje nogi staja się jak z waty. Upadam zahaczając ręką o rzeczy na szafce. Uderzam głową o kant prysznicu, a na mnie ląduje koszyk z jakimiś rzeczami Harry'ego oraz małe lusterko, które rozbija się na podłodze i kaleczy moją stopę.
W tej chwili mam ochotę się rozpłakać, ponieważ przez swoją głupotę nie mogę wykonać nawet zwykłej czynności, do tego narozrabiałam. Czy ja nie mogę mieć dłuzej niż dzień szczęścia?
- Rose?- Słyszę zdenerwowany głos Harry'ego- Wszystko w porządku?
- Tak- Mówię płaczliwym głosem i mam ochotę dać sobie w twarz.
- Rose, wpuść mnie- Szarpie klamkę.
- Nie
- Dlaczego?
- Bo narozrabiałam- Nie odpowiada, a po chwili słyszę jak przekręca zamek. Ma klucz- No i nie mogę- Kończę gdy wchodzi.
- Rose!- Podbiega do mnie- Nic ci nie jest?
- Nie- Moja dolna warga zaczyna niebezpiecznie drżeć.
- Cholera, twoja stopa
- Co z nią?- Spoglądam i nagle piszczę- Nie dobrze mi- Jęczę.
- Od kiedy nie znosisz patrzenia na krew?
- Odkąd widziałam jej litry- Uśmiecha się rozbawiony.
- Dobra, co się stało?- Zbiera wysypane rzeczy.
- Chciałam zdjąć balsam, ale nie miałam się czego podeprzeć. I gdy już go prawie miałam, straciłam równowagę no i...
- Mogłaś mnie zawołać- Marszczy czoło.
- Nie rozumiesz, że nie chce być kaleką? Chcę robić wszystko sama, tak jak dawniej! To jest jakaś, pieprzona kara, tak?!- Patrzy na mnie z litością- Przepraszam.
- Ok, nic się nie stało- Podnosi mnie i zanosi do salonu.
- Jestem niezdarna, co?- Patrzy na mnie z rozbawieniem.
- Każdemu mogło się zdarzyć- Wpatruje się w niego, gdy w skupieniu oczyszcza moją ranę. Nakleja plaster, a na koniec całuje skaleczoną stopę.
- Możesz pooglądać telewizję, a ja pójdę posprzątać
- Jasne- Uśmiecham się. Włączam telewizję i kładę głowę na poduszce. W tyle głowy czuję dziwne uczucie, a gdy dotykam delikatnie palcami wyczuwam guza. Wzdycham i okręcam się wygodnie.
Harry wraca po kilku minutach z balsamem w ręce. Siada na końcu kanapy i chwyta moją nogę. Wyciska balsam i zaczyna go wsmarowywać w nogę.
- Mmm- Zamykam oczy. Jakoś szybko mija ta chwila i gdy prawie zasypiam, on kończy. Wciska się za mnie i obejmuje mnie ręką w talii. Głowę kładzie w zagłębieniu mojej szyi i całuje swoje dzieło. Odrywa się od skóry, gdy dzwoni dzwonek do drzwi.

__________________________

Niespodzianka! 

Ojej! Napisałam ten rozdział! Jeeej! Nie lubię pisać scen +18, bo mi nie wychodzą, tak więc przepraszam xD
Mam nadzieję, że wam się podoba ;) 
Dodaję dziś, ponieważ w środku tygodnia nie dodam, bo mam wycieczkę :D 

Cieszę się, ze jakiemuś anonimowi tak się spodobało, że był skłonny dodać kilka komentarzy haha :* nie jestem zła ;) możecie tak mi nabić 40 komentarzy :d nie obrażę się xD to nie one są ważne 

Kurde... miałam coś jeszcze napisać, ale zapomniałam :/ 
A! Już wiem! Haa....
Ciekawe kto będzie sprytny i znajdzie coś w tekście :D to jakby ukryta wiadomość (?) powodzenia ;) możecie pisać swoje propozycje w komentarzach ;) 

Buziaki ;*

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 29

"- Zaczekaj- Dziewczyna staje przede mną i patrzy na mnie wzrokiem, z którego nie mogę nic wyczytać. Rose była jak otwarta księga, jej emocje można było czytać przez oczy. Może to nie zaleta, ale ja to kochałem i kochać będę."

Brąz włosy pielęgniarki układają się kaskadami na jej chudych ramionach. Patrząc na nią uświadamiam sobie jak bardzo tęsknię za Rose. Chcę by znów objęła mój kark i wplotła swoje delikatne palce w moje włosy. Pocałowałbym jej słodkie usta, a ona oddała by pocałunek, wszystko byłoby tak jak dawniej. Szybko otrząsam się z swoich surrealistycznych marzeń.
- Nie jesteś z rodziny...- Gdzieś we mnie jest złość, ale nie potrafię zidentyfikować tego miejsca. Denerwuje mnie to, że jej tu nie ma, denerwuje mnie to, że nie wiem czy się obudzi, denerwuje mnie to, że nie chcą mi powiedzieć nic na temat jej zdrowia.
- Nie musisz kończyć, znam tę gadkę na pamięć- Przewracam oczami. Robię krok by ją wyminąć, ale ona łapie mnie za łokieć i spogląda na mnie wzrokiem jakby traciła właśnie swoją cierpliwość. Wygląda zabawnie. Pamiętam jak Rose marszczyła swój nosek gdy coś jej nie pasowało, to też było zabawne.
- Daj mi skończyć- Syczy- Chciałam powiedzieć, że wiem, że nie jesteś z rodziny, ale wiem kim dla niej jesteś i...- Spogląda na mnie. Jestem jak tykająca bomba i jeśli zaraz nie dowiem się prawdy to wybuchnę- Ona... obudziła się- To był cios, który we mnie uderzył jak strzała prosto w serce. Tak bardzo na to czekałem, ale teraz gdy to dzieje się naprawdę, nie wiem co zrobić. Mam ochotę wbiec do jej pokoju i ją uściskać, ale wiem, że ona nie chce mnie widzieć. Wewnątrz mnie panuje wielki chaos. Zwycięża jednak lęk, tak głupi i silny. Zaczynam się cofać, aż w końcu wybiegam ze szpitala. Czasami mamy swoje słabości i lęki. Chodź bardzo chciałem jej przebudzenia się, nie brałem pod uwagę lęku z jakim będę musiał się zmierzyć. To przeze mnie to zrobiła, wiem to i jeśli wszedłbym tam musiałbym umrzeć... umrzeć z lęku i smutku na widok jej cierpienia. Lęk jest w nas i nie idzie się go pozbyć.

Rose

Budzę się, gdy jest pora obiadowa. Zauważam kolejną różę co oznacza, że tu był. Wzdycham i kładę się na boku. Powstrzymuję się jednak od wspomnień o nim i mobilizuję się do ćwiczeń. Chcę w końcu stanąć na trawie i zobaczyć zieleń.
- Rose!- Chloe wbiega do sali omal się nie zabijając.
- Coś się stało?- Poprawiam się na łóżku, a ona wyciera spod ze swojego czoła. Zauważam, że jest ubrana w normalne rzeczy.
- Mam dzisiaj wolne, ale musiałam tu przyjechać. Nienawidzę autobusów bez klimatyzacji- Wzdycha i wypija moją wodę. Chichoczę cicho.
- Co takiego się stało?
- Był wczoraj tutaj Harry...
- Mhm...
- No i wie, że się obudziłaś! Powiedziałam mu! Przepraszam!
- C-co?- Oddech uwiązł mi w gardle na samą myśl, że on o tym wie- Co teraz?
- Cześć...- Do pokoju wchodzi Steph- Co macie takie miny?
- Harry wie, że się obudziłam- Jestem przerażona, cała w środku drżę.
- To chyba świetnie, nie?
- Raczej nie. Nie jestem pewna czy chcę go widzieć- Steph wzdycha.
- To ja już pójdę. Pa- Wychodzi zanim jej odpowiadam.
- Rose, musisz wiedzieć, że on wiele zrobił z myślą o tobie i sądzę, że mu się to należy.
- Czy może w końcu mi ktoś powiedzieć co się stało przez ten czas, a nie żyję w ciągłej niewiedzy?
- Jasne, przepraszam- Steph siada obok mnie i kradnie mi truskawkę. Patrzę na nią wyczekująco- A więc...Twój tata awansował w pracy i praktycznie ciągle go nie ma i chyba kogoś sobie znalazł- Zaraz...Co? Mój tata ma nowa partnerkę? Mam nadzieję, że ma więcej skrupułów niż moja matka- Twoi rodzice są już po rozwodzie. Mama wyjechała z siostrą, ale dzwoniły kilka razy pytając o ciebie. James jest zaręczony z Emily. Są świetną parą. Niall rozmawiał z Ronn i uświadomił jej kilka rzeczy Na przykład, że nie spotyka się z sukami- Wybuchamy śmiechem- Ale poskutkowało, bo się zmieniła. Ja spotykam się z Zaynem- Pamiętam, gdy chciała zdobyć jego numer, a on powiedział, że nie pamięta. Po za tym to przyjaciel Harry'ego.
- Jak to?
- Często widywałam się z Harrym no i on kilka razy też tam był. Nie mogę w to uwierzyć!- Jest tak bardzo podekscytowana.- Styles był załamany, gdy dowiedział się co się stało. Musiał mu ktoś pomoc. Horan wyjechał w tym czasie na kilka miesięcy do kuzynki, która zachorowała na białaczkę.
- Rozumiem. Och, co u niej?
- Nie żyje.
- O Boże. Przepraszam.
- Ok.ok. To od Zayna wiem wiele rzeczy na temat Harry'ego. Zaczął od zerwania z dyrektorką, pogodził się z bratem oraz rodziną. Zmienił swoje życie i teraz sam zarabia na swoje utrzymanie, a swoje pieniądze przelał na szpitalu w Wolverhampton dla dzieci chorych na białaczkę oraz na twój oddział. Podobno wspomógł biedne rodziny i zawsze mówił, że to dla ciebie i to ty jesteś jego motywacją. Chodzi do pracy i zmienił się z charakteru. Panuje nad gniewem, jest wrażliwy, pomocny i uczynny- Chwilę jestem jakby w innym świecie. Staram się by dotarło do mnie to co powiedziała, ale trudno mi w to uwierzyć. Nie wierzę, że Harry coś do mnie czuje. Przecież byłam jego zabawką, tak? Miał mnie wyrzucić i na zawsze zapomnieć,a  nie odłożyć w kąt i pobawić się jak mu się przypomni.
Myśl jednak, że o mnie nie zapomniał i zrobił tyle z myślą o mnie sprawia, że żołądek ściska mi się, a serce szybko kołacze. Nie wiem co powiedzieć, jestem szczęśliwa, że o mnie pamięta. Przytulam szybko Steph i zaczynam płakać.
- Heeej- Pociera moje plecy.
- Czy-czy... on... Czy on mnie kocha?
- Sądzę, że nad życie. Widziałam jak użalał się nad sobą i płakał- Jestem pewna, że Steph słyszy moje serce- A ty... kochasz go?
- Kocham go cały czas i nigdy nie przestanę- Zamykam oczy i wyobrażam sobie nasze spotkanie. Chcę by było natychmiast. Tu i teraz.

Harry

Minął prawie tydzień od czasu, gdy dowiedziałem się, że Rose obudziła się. Choć bardzo chciałem ją zobaczyć zbyt lękałem się. Jestem ciotą i idiotą. Powinienem o nią walczyć, a nie siedzieć z piwem w ręce na kanapie i użalać się nad sobą.
Przypominam sobie jak rozmawiałem z ojcem. Powiedział mi coś co powinno być dla mnie motywacją.

- Kobieta chce życia jak z bajki i księcia z niej. Musisz jej po prostu to dać. 
- Co jeśli nie chcę?
- To znaczy, że jej nie kochasz, bo jeśli byś ją kochał, zrobiłbyś dla niej wszystko

Wstaję z kanapy i idę do łazienki. Biorę prysznic i zmieniam ubranie.

- Prawdziwa miłość przetrwa wszytko i zostanie na zawsze. Nie możesz sądzić, że już cię nie kocha. Miłość jest albo nie ma jej w ogóle. 

Zakładam buty i zbiegam ze schodów kamienicy.

- Nic nie osiągniesz, gdy nie będziesz walczyć

Wsiadam do auta i odjeżdżam.


Rose

Minął miesiąc. Miesiąc odkąd Harry dowiedział się o prawdzie. Spędziłam cały czas na czekaniu na niego, ale nadaremnie. On nie przychodził, kwiaty więdły i nie pojawiały się nowe by można było zastąpić stare. Potrzebowałam świadomości, że za mną tęskni i o mnie myśli. Ćwiczyłam wmawiając sobie, że muszę zacząć normalnie funkcjonować i może wtedy się mną zainteresuje, ale on po prostu stchórzył. Bał się i ja też. Jednak znaczna większość mnie do niego ciągnęła. Śmiem myśleć, iż Harry się zagubił i nie potrafi odróżnić miłości od troski i zauroczenia.
Chciałabym mieć własnego wymarzonego księcia na białym koniu, który by mnie rozumiał... ale czy to nie byłoby nudne? Sprzeczki to element związku....
I znów marzę o moim i Harry'ego związku, nie mogąc dopuścić do siebie myśli, że to nigdy nie będzie działo się naprawdę.
- Nooo, Rose. Jedziemy- Chloe chwyta rączki od wózka i pcha mnie w stronę windy.
- Nienawidzę windy- Marudzę
- Już niedługo nie będziesz musiała z niej korzystać- Mruga do mnie i ciągnie wózek, gdy drzwi się otwierają. Jestem podekscytowana świadomością, że zobaczę dwór. Jest już początek lata i chcę widzieć ten cudowny krajobraz.
- Gotowa?
- Jasne!- Chloe otwiera drzwi szpitalne i nagle uderza we mnie oślepiające słońce, które wręcz parzy. Przez chwilę jestem niezadowolona, ale gdy otwieram oczy zauważam cudowną zieleń i kolorowe kwiaty. Wytężam słuch, a wtedy docierają do mnie wszystkie wesołe śpiewy ptaków i krzyki dzieci. Mimowolnie uśmiecham się i ponaglam Chloe by zawiozła mnie na trawę.
Zatrzymujemy się na środku trawnika. W około mnie jest kilka drzew, są też o białych liściach. Wygląda jak prawdziwy raj. Nie mogąc się powstrzymać, zbieram wszystkie swoje siły i unoszę się na dłoniach. Uśmiech rośnie na mojej twarzy, gdy odrywam się od wózka. Chloe pomaga mi utrzymać równowagę. Zdejmuję szpitalne kapcie i dotykam bosymi nogami trawy. Bawię się palcami, a zieleń łaskocze moje stopy. Zaczynam się śmiać, a następnie przytulam Chloe.
- Byłam głupia chcąc to wszystko stracić, teraz widzę gdzie czai się szczęście- Mówię jak zahipnotyzowana.
- Cieszę się, że tak sądzisz- Całuje mnie w policzek- Czeka cię jeszcze jedna niespodzianka- Odwraca głowę w lewo, patrzę w tym kierunku i zauważam jakieś auto, którego nie znam. Po chwili męska sylwetka wychodzi z niego. Słyszę charakterystyczne kliknięcie drzwi. Mężczyzna odwraca się, a ja siadam na wózku. Nie oddycham chwilę, ręce zaczynają mi się pocić, a serce za chwilę chyba przebije mi skórę.
- Zabierz mnie... gdziekolwiek- Mówię rozhisteryzowanym głosem.
- Spokojnie- Bawi się moimi włosami. Spoglądam na niego i zauważam anioła. Jego nogi twardo kroczą, koszula rozwiana jest na boki, mierzwi swoje włosy, a promienie słońca padają na niego. Wycieram szybko łzę.
Muszę uciec, muszę uciec...
- Rose- Zamykam oczy, a jego głos kilkakrotnie powtarza się w mojej głowie. Ta niesamowita barwa i chrypka... Podnoszę wzrok.
- Harry- Szepcę cichutko. Klęka przede mną i zanim się orientuję on przytula mnie mocno. Właśnie obejmuję największą wartość mojego życia.
Nie mogąc dłużej wytrzymać, wybucham płaczem.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem- Ściska mnie jeszcze mocniej.
- Nawet nie wiesz jak długo czekałam na tę chwilę
- Przepraszam, że stchórzyłem, przepraszam za wszystko. Nie mógłbym cię zostawić, jesteś dla mnie światełkiem w tunelu. Sprawiasz, że moje życie nabiera sensu... O nie, to nie było tak- Chichoczę cicho, gdy drapie się po głowie- Ok, improwizuje- Ociera moją łzę- Twoje łzy są dla mnie cierpieniem, twój smutek jest dla mnie bólem więc proszę nie płacz, bo sprawiasz, że cierpię. Nie mogę znieść świadomości, że chciałaś ze sobą skończyć z mojego powodu. To jak zabicie części mnie, bo jesteś brakującym elementem mojego serca i muszę o nie dbać jak o własne. Już nigdy nie pozwolę by stała ci się jakaś krzywda. Chcę by i moje serce było częścią twojego, ponieważ.... Kocham cię, Rose.


___________________________

No i mamy wielki powrót Harry'ego!

Jeeest! W końcu! Przepraszam, ale pewnie rozumiecie, że niedługo wystawianie ocen i w ogóle. 
Sądzę, ze rozdział jest w miarę. 
Dziękuje za wszystkie komentarze!!! Ach... kocham was!
+ Wszystkie cytaty, które nie są w cudzysłowu są mojego autorstwa ;) 

25 KOMENTARZY= NEXT 

Pozdrawiam ;*

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 28


Życie to dar od Boga i powinniśmy je szanować. Czasem jednak podczas naszej egzystencji nie zauważamy tego co mamy na wyciągnięcie ręki. Myślimy, że szczęście jest daleko, gdzieś ukryte i musielibyśmy wiele pokonać by je zdobyć. Jednak błądzimy i oszukujemy samych siebie, ponieważ jest ono bliżej niż nam się wydaje. Po prostu jest świetne w swoim ukrywaniu się. Czai się w małych rzeczach. Mogą być to przedmioty, ale także i ludzie. Więc zanim zaczniecie ubolewać nad waszym brakiem szczęścia zastanówcie i przyjrzyjcie się swojemu życiu i nie popełniajcie tego błędu co ja. Nie widziałam szczęścia, ani promyka nadziei. Teraz wiem, że to czai się w ludziach, których mam na wyciągnięcie ręki.

Zostaję wyrwana ze snu przez pielęgniarkę. Byłabym normalnie zła, że o piątej rano każą mi się obudzić by tylko zmienić kroplówkę i zmierzyć temperaturę itp., jednak sen, który mi się śnił nie należał do najlepszych.
- Podnieś rękę- Powoli unoszę kończynę, a kobieta patrzy na mnie złym wzrokiem jakby nie wiedziała, że tyle czasu spędziłam w śpiączce- Przytrzymaj- Nakazuje, a w tym czasie zmienia kroplówkę i plaster przy moim wenflonie. Walczę z oczami, które same mi się zamykają. Próbuję zająć czymś mózg żeby nie spać. Jedyną rzeczą, którą potrafię się zająć jest myślenie o Harrym. Chciałabym go zobaczyć i dotknąć. Sprawdzić czy się zmienił i czy jego skóra nadal emanuje takim ciepłem. Strach jednak sprawia, że to nie jest takie proste. Nadal w moim sercu jest dziura, której nigdy do końca nie da się załatać.
Termometr oddaje charakterystyczny dźwięk i wyciągam go spod pachy. Pielęgniarka kiwa głową, posyła delikatny uśmiech i opuszcza pokój. Wzdycham głośno i przeczesuje wzrokiem pomieszczenie. Zamykam oczy, a pojedyncza łza spływa po moim policzku. Przedtem było skompilowanie i trudno, ale teraz jest jeszcze gorzej, bo jestem w czarnej dziurze i ciągle spadam, grunt pode mną się załamał. Nie wiem na jakim etapie w życiu jestem.

Budzę się przed śniadaniem, a moim odruchem jest chęć wstania i pójścia do łazienki. Szybko orientuję się, że nie mam takiej możliwości. Czuję jakbym nie miała czucia w nogach, chociaż tak nie jest. Całe ciało jest zbyt zdrętwiałe i bez silne bym mogła normalnie funkcjonować. Nie sądziłam, że mogę tak bardzo pogorszyć sprawę. Jak na razie jestem skazana na łóżko, ponieważ nie mogę chodzić i mam ograniczone ruchy.
- Dzień dobry, Rose- Podnoszę wzrok i spoglądam w stronę lekarki- Jak się czujesz?
- Trochę lepiej- Odpowiadam- Kiedy będę mogła chodzić?- W tej chwili moim marzeniem jest stanąć boso na zielonej trawie i wdychać świeże powietrze oraz zapach cudownych kwiatów.
- Czeka cię kochanie rehabilitacja. Musisz obudzić twoje mięśnie- Uśmiecha się i notuje coś na kartce- Odwiedzi cię dziś okulista i jeśli mi się uda to załatwię ci rehabilitacje.
- Dobrze, bardzo pani dziękuję
- Musze dbać o mojego pacjenta- Mruga jednym okiem- Muszę już iść, bo za chwilę wyjeżdżam. Do zobaczenia, Rose.
- Do widzenia- Żegnam się z kobietą, która po chwili wychodzi.

Czas w szpitalu ciągnie się bardzo długo i z jednej strony jest to dobre, a z drugiej złe, ponieważ dobija mnie tysiąc myśli na sekundę. Przed obiadem odwiedza mnie okulista i okazuje się, że to nic poważnego i wada sama z biegiem czasu zniknie. Ciesze się, że to chociaż jedna dobra wiadomość od kilku dni.
- Przyniosłam ci obiad- Do pomieszczenia wpada Chloe. Kładzie talerz na szafce i poprawia swój biały fartuch.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna- Uśmiecham się do niej delikatnie.
- A czy ty kiedykolwiek jesteś głodna?- Wzdycha- Same kości nie są atrakcyjne- Pokazuje mi język i podchodzi do kwiatów na szafie.
- Był tutaj wczoraj?- Pytam chociaż dobrze wiem, że tu był.
- Nie wiem- Wyrzuca zwiędłe róże do kosza- Szybciej wczoraj kończyłam pracę.
- Och...
- Tęsknisz za nim?
- Co?- Moje ręce natychmiastowo zaczynają się pocić.
- Nic. Nic. Wasza historia chyba jest ciekawa. Opowiesz mi ją kiedyś?
- Chloe wydaje mi się, że to strata czasu.
- Ciągle nie, nie, nie- Marudzi.
- Zawieź mnie na stołówkę- Odwraca się z szeroko otwartymi oczami.
- Ja... ja nie wiem czy to dobry pomysł- Przeczesuje swoje włosy.
- Proszę- Prawie piszczę.
- Ugh... no dobra- Pomaga mi usiąść, a następnie z trudem udaje mi się usiąść na wózku. Wzdycham z ulgą, gdy wyjeżdżamy z pokoju i w końcu mogę zobaczyć jakieś inne kolory i innych ludzi. Pielęgniarki uśmiechają się do mnie, a pacjenci mierzą wzrokiem. Zaczynam czuć się niepewnie od wścibskich spojrzeń. Na stołówce panuje wielki gwar i mogę dostrzec ludzi w różnych wiekach. Dzieci ganiają się po pomieszczeniu, nastolatkowie grają w gry, a dorośli gawędzą między sobą. Zauważam, że nie pasuję do żadnej z tych grup.
- Rose?- Chloe staje przede mną.
- Hmm?
- Chcesz tutaj zostać?- Wzdycham i kręcę głową.
- Mogę wypożyczyć jakieś gry żeby z tobą zagrać
- Dziękuję Chloe, ale chcę zostać na chwilę sama- Kiwa głową i pomaga mi z powrotem położyć się na łóżku. Odstawia wózek i wychodzi z pokoju. Okręcam głowę i wybucham płaczem.
Chcę wierzyć, że to co zrobiłam wyszło mi na dobre, ale tak nie jest. Czuję się inna, odrzucona. Do tego sprawiłam, że inni przeze mnie cierpieli.
Czasem w życiu robimy coś myśląc, że to sprawi, iż będzie dobrze, że znikną wszystkie problemy. Jednak nasze myśli są samolubne, bo tak naprawdę myślimy tylko o sobie. Nie bierzemy pod uwagę cierpienia innych lecz to co nam wyjdzie na dobre. Wydaje mi się, że Bóg ukarał mnie za tę samolubność.

Podciągam nosem w momencie, gdy drzwi się otwierają. Wycieram swoją twarz i spoglądam na drzwi. Zamieram gdy rozpoznaję figurę. Nie. Nie. To nie możliwe by Harry przyszedł akurat teraz, w tym momencie.
- Cześć- Jego głos jest jakiś inny. Zbliża się do mnie, a wtedy rozpoznaję, że jest to Jace. Wzdycham z ulgą i zauważam, że wstrzymywałam powietrze.
- Um... cześć- Poprawiam szybko włosy.
- Jak się czujesz?- Siada na krześle obok mnie.
- Fizycznie lepiej- Uśmiecham się delikatnie.
- Jakie to uczucie obudzić się po takim czasie?- Pociera rękoma o swoje uda.
- To jakby minęło ci pół życia. Wydaje mi się, że wiele mnie ominęło- Wzdycham.
- Chyba tak jest- Marszczę czoło. Jace wydaje się być zakłopotany.
- Czy... czy to co zrobiłaś to... przez Harry'ego?- Widzę jak bardzo niepewnie czuje się w tej rozmowie. Z resztą ja też. Wydawało mi się, że jest dla mnie oschły, a teraz zjawia się tutaj taki troskliwy.
- To nie jest najlepszy temat- Kiwa głową-... ale nie chodziło tylko o niego- Podnosi na mnie wzrok.
- Sądziłem, że jesteś dla niego kolejną zabawką, ale on naprawdę cię kocha. Zrobił dla...- Przerywa nagle- Przepraszam, nie powinienem tego mówić
- Jest ok- Mówię choć w moich oczach są łzy.
- Pani Rosalia?- Do pomieszczenia wchodzi chłopak.
- Tak- Odpowiadam zaskoczona wizytą.
- Jestem rehabilitantem i poproszono mnie bym do pani przyszedł- Jeśli wszyscy rehabilitanci tak wyglądają to mogę częściej łamać nogi.
- Tak. Tak. Proszę- Uśmiecham się.
- Ja już pójdę. Do zobaczenia, Rose- Jace wychodzi i zdążam mu tylko pokiwać.
- Jak się pani czuje?- Pyta chłopak, gdy przygotowuje łóżko.
- Dobrze- Odpowiadam- Umm... czuję się trochę staro, gdy mówisz na mnie 'pani'- Rehabilitant śmieje się i zauważam w jego policzkach znajome dołeczki.
- W takim razie... jestem Max- Podaje mi rękę.
- Rose- Ściskam jego dłoń i uśmiecham się. Piszczę i zaczynam się wiercić, gdy chwyta moją nogę.
- O matko wyglądałaś jak foka- Czuję jak na moje policzki wkrada się czerwień.
- Dzięki- Przewracam oczami- Powinieneś być bardziej delikatny- Śmieje się.
- Wiesz, że w tym szpitalu wiele mówi się na twój temat?- Przełykam głośno ślinę.
- Jak to?
- Wiesz... najpierw próbujesz odebrać sobie życie, a potem niby nieziemski chłopak, na którego lecą wszystkie pielęgniarki przynosi ci każdego dnia różę
- Och...- Czuję się zakłopotana. Spogląda na mnie piwnymi oczami.
- Ok...zamknę się- Sądziłam, że jeszcze się odezwie i może uda mi się coś od niego wyciągnąć, bo czuję się jakbym miała rozwiązać najważniejszą zagadkę z przeszłości, ale on wcale tego nie zrobił.

Harry

Ona była jak anioł. Delikatnie, ale stanowczo stąpała po ziemi do póki nie zjawiłem się ja. Sprawiłem, że latała i nie bała się konsekwencji, a potem zmieniłem swoje oblicze i stałem się przeszkodą, która sprawiła, iż droga pod jej nogami się rozstąpiła i jej delikatne, drobne ciało powoli spadało... aż upadło.

Jak każdego dnia wróciłem z warsztatu samochodowego, do swojego małego, skromnego mieszkania. Zanim zamówiłem chińszczyznę- niestety, ale nadal nie opanowałem gotowania- wziąłem kąpiel. Gdy krople zimnej wody spadały na moje ciało przypomniałem sobie wyjazd z Rose i to gdy kąpaliśmy się na basenie. Wiem, że można uzależnić się od wielu rzeczy, ale mniej prawdopodobne jest uzależnienie się od człowieka, a najbardziej nieprawdopodobne jest to, że właśnie to zrobiłem. Rose jest dla mnie jak narkotyk i ubolewam nad każdym dniem, gdy nie mogę usłyszeć jej głosu ani jej dotknąć. Boli mnie widok jej leżącej na szpitalnym łóżku. Wypowiedziałem i wypłakałem tam już wiele uczuć i słów. Jestem przepaścią, która nas dzieli.

Nadchodzi wieczór więc wstaję z kanapy i przebieram się w bardziej odpowiednie ubranie. Następnie wciągam moje ulubione, ale już zniszczone buty. Wychodzę z mieszkania i kieruję się prosto do szpitala. Droga zajmuje mi pół godziny, ale lubię iść pieszo i w tym czasie przemyśleć rzeczy, które mógłbym jej powiedzieć. Na końcu i tak wszystko zapominam więc w sumie jest to bezsensowne. Wybrałem życie na własne utrzymanie i teraz wiem jak trudne to jest. Muszę oszczędzać paliwo w moim samochodzie.

- Dzień dobry- Witam się z kobietą w kwiaciarni.
- Witaj, Harry- Starsza kobieta- która nie tylko robi ładne bukiety, ale równie jest i dobrą osobą na zwierzenia- bez pytania bierze czerwoną różę i owija ją tylko... czymś... nie znam się na tym. Dlaczego róża i ten kolor? Chyba wiadome jest, że dlatego, iż jest ona oznaką miłości, którą darzę tylko i wyłącznie Rose. Mówi ona również o tęsknocie, a u mnie ona jest tak wielka, że nie wiem jak może się we mnie mieścić.
- Proszę- Podaje mi kwiat w momencie, gdy wyjmuję portfel.
- Dziś na koszt firmy- Kiwam głową i uśmiecham się z wdzięczność. Im bliżej jestem czuję się coraz bardziej podekscytowany tym, że ją zobaczę.

W szpitalu witam się z pracownikami, którzy pewnie dobrze mnie już znają. Idę korytarzem i wchodzę do pokoju Rose. Podchodzę do szafki z bukietem i zauważam, że zwiędłe kwiaty zostały wyrzucone. Wkładam nową różę i podchodzę do łóżka.
- Cześć- Mówię cicho i całuję ją w policzek. Siadam na krześle a następnie zaczynam swój monolog. Mówię o pracy i o tym co robiłem po niej. Kończąc znów trapią mnie myśli jak mogłem do tego dopuścić. Rose jest moim oczkiem w głowie i przysiągłem sobie, że nie pozwolę by coś jej się stało... obiecywałem też wiele innych rzeczy.
- Wiem, że to moja wina, bo sprawiłem, że w twojej głowie pojawił się mętlik i tak naprawdę nie wiedziałaś co było fałszywe, a co prawdziwe. Jestem kretynem i draniem, ale moje serce nie jest z kamienia. Gdyby było nie czuł bym tak wielkiego bólu jak czuję teraz- Ocieram samotną łzę i spoglądam na nią. Jej skóra przybrała żywszego odcienia i sądzę, że to dobry znak. Nagle jej ciało okręca się na bok... jakby spała... tak normalnie. Mówi coś pod nosem. Wstaję jak poparzony i wybiegam z pomieszczenia. Wpadam na pielęgniarkę.
- Przepraszam- Pomagam jej wstać.
- Wszystko w  porządku?- Pyta.
- Rose jest nadal w śpiączce, tak?- Nie mogę się powstrzymać by nie zadać tego pytania. Pielęgniarka wstrzymuje oddech i wygląda jakby nie wiedziała co powiedzieć.
- Ok... zapytam się kogoś innego- Prawie warczę. Harry uspokój się, miałeś panować nad gniewem.
- Zaczekaj- Dziewczyna staje przede mną i patrzy na mnie wzrokiem, z którego nie mogę nic wyczytać. Rose była jak otwarta księga, jej emocje można było czytać przez oczy. Może to nie zaleta, ale ja to kochałem i kochać będę.

______________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie wiecie jak mi głupio, że nie dodałam. Miał być w środę, ale okazało się, że nie mam czasu. W czwartek zaginał mój kot i byłam w wielkiej rozsypce... nie miałam więc siły. W piątek jechałam do lekarza, wczoraj zaczęłam pisać, ale przerwałam bo straciłam wenę. Dodaję więc dzisiaj, ponieważ ten dzień jest moim najszczęśliwszym. Znalazł się mój kotek! Był zamknięty i nie mógł wyjść :(

Dobra... do rzeczy. 
Rozdział jest kitowy- to po pierwsze. 
Mam nadzieję, że wybaczycie mi te wypociny ;* 

20 komentarzy= next 


Wchodźcie na Uprowadzona!


Pamiętajcie by sprawdzać zakładkę bohaterowie, ponieważ  co jakiś czas jest uzupełniana :)

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 27

Jeszcze nigdy nie czułam się tak źle. Nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Zanim mogłam spokojnie złapać oddech do pomieszczenia wbiegły pielęgniarki, które poznałam po białym fartuchu. Otoczyły mnie i niektóre zadawały mi dziwne pytania, na które w tej chwili nie umiałam odpowiedzieć, ponieważ mój mózg był strasznie zdekoncentrowany i nie wiem o czym mam myśleć. Usiłowałam również odzyskać wzrok, ale nie miałam zbyt wiele siły. Jęknęłam z bólu, gdy kobieta wstrzyknęła coś w moją skórę, a druga podniosła mi nogę. Co z nią jest nie tak? Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, a na skórze zaczęły pojawiać się krople potu. Dlaczego moja noga tak strasznie boli? Cholera, nawet nie mogę zobaczyć co z nią jest nie tak. Zaczęłam się podnosić, ale pielęgniarka chwyciła moje ramiona i usiłowała sprawić bym leżała. Nie wiedząc co chcę tym zyskać, zaczęłam się wyrywać i płakać. Nie rozumiem po co tutaj nadal jestem i chyba dostałam jakąś karę, bo wszystko jest jeszcze gorsze niż było.
Moje ciało bezwładnie opadło na łóżko, gdy płyn w strzykawce został wciśnięty w mój wenflon. Nie wyrywałam się, ale nadal szlochałam. Chcę się okręcić, ale okazuje się, że moje ciało jest pozbawione siły i zdrętwiałe jakbym leżała w bezruchu bardzo długo. Zakrywam dłońmi moją twarz i jestem wściekła na sama siebie.
- Dzień dobry, Rose- Słyszę miły kobiecy głos i zakrywam się kołdrą by nikt nie musiał oglądać mnie w takim stanie. Słyszę odgłos jej butów i mogę stwierdzić, że znajduje się koło mnie. Delikatnie odkrywa kołdrę i po kilkukrotnym mruganiu i marszczeniu oczu wiem, że jest to doktorka.
- Bardzo cieszymy się, że śpiąca królewna w końcu się obudziła- Chyba się uśmiecha- Nazywam się Alyson Parker i jestem twoim lekarzem. Chciałabym zadać ci kilka pytań- Kiwam głową, a kobieta siada na krześle.
- Nazywasz się Rose Collins, tak?- Kiwam głową- Jak się czujesz?
- J- ja...- Przerywam, gdy mój głos brzmi jak ciche warczenie. Pani Alyson podaje mi plastikowy kubek z wodą. Czuję poprawę po wypiciu napoju- Moje ciało jest strasznie zdrętwiałe, boli mnie noga i prawie nic nie widzę.
- Och, kochanie. Twoje ciało będzie zdrętwiałe, bo przespałaś całą zimę i prawie pół wiosny- Mogę przysiąść, że moje oczy mają rozmiar pięciozłotówek, zaczynam kaszleć i mam wrażenie, że zaraz zemdleję.
- Całą zimę?- Jestem ogromnie zdziwiona. Nie spodziewałam  się usłyszeć czegoś takiego. To niewiarygodne, że gdy ja spałam inni normalnie żyli- Jest wiosna?- Delikatnie się rozpromieniam. Chciałabym zobaczyć zieleń i kolorowe kwiaty.
- Tak. Ok, więc mówisz, że boli cię noga. Gdy upadłaś zwichnęłaś ją, stąd ten ból. Martwi mnie jednak twój wzrok. Są to plamy czy może rozmazany jest widok ?
- Rozmazany
- Możliwe, że to nic poważnego, ale w razie czego skonsultuję cię z okulistą. Mogłabym cię zbadać?
- Tak- Próbuję usiąść, ale nie mam siły w rękach- Mogłaby mi pani pomóc?- Nie dostaję odpowiedzi, ale po chwili drobne ręce pomagają mi siedzieć. Zimne urządzenie zostaje przyłożone do mojej skóry, oddycham głęboko. Następnie sprawdzane jest moje gardło i noga.
- Wszystko jest w porządku. Wpadnę wieczorem- Alyson wychodzi zostawiając mnie z natłokiem myśli. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że jest już wiosna. Ciekawe co się wydarzyło i czy ktoś mnie odwiedzał. To dziwne, że kogokolwiek się spodziewam, gdy chciałam od nich uciec.

Zegar wskazuje godzinę trzynastą i do tej pory nikt mnie nie odwiedził. Nie wiem co mam ze sobą robić. Nie mam żadnych rzeczy, którymi mogłabym się zająć. Drzwi się otwierają i mam nadzieję, że to ktoś bliski.
- Cześć, Rose- Mówi dziewczęcy głos- Przyniosłam ci obiad- Jest ubrana w strój pielęgniarki, ale wygląda jakby była w moim wieku.
- Cześć- Odpowiadam.
- Mam na imię Chloe- Odzywa się podczas sprawdzania mojej kroplówki- Wiedziałam, że się obudzisz- Marszczę czoło.
- Inni w to nie wierzyli?- Pytam nieśmiało.
- Um... nie wiem- Wyciera swoje ręce w fartuch- Pomóc ci zjeść?
- Nie jestem głodna
- Ok- Kieruje się w stronę drzwi.
- Zaczekaj. Masz może chwilę? Strasznie mi tu samej nudno- Chloe chichocze i siada na skaju łóżka. Mogę zobaczyć jej delikatne rysy i kasztanowe włosy.
- Możesz śmiało mnie o wszystko pytać- Uśmiecha się.
- Byłaś w szpitalu jak mnie przywieziono?
- Tak, lekarze z trudem zdołali cię ocalić- Wzdycham i odwracam wzrok gdy łzy zbierają się w moich oczach- Wolałbyś nie żyć?
- To dość trudny temat- Biorę głęboki oddech.
- Ok- Uśmiecha się dodając mi otuchy.
- Chloe?
- Tak?
- Czy odwiedzał mnie ktoś?
- Oczywiście! Tych osób było sporo- Nie mogę powstrzymać uśmiechu na mojej twarzy, że ktoś się mną zainteresował.
- Jak wyglądali?
- Był starszy pan, chyba twój tata... z tego co usłyszałam to był też twój brat, chyba babcia, jakaś blondynka i blondyn, przyszła też taka młodsza brunetka, raz na krótko pojawiła się kobieta i chyba była twoją mamą, ale nie jestem pewna, ponieważ wpadła tylko na chwilę- Tata, James, babcia, Niall, Steph... Ronnie? Mama? Nie wierzę, że mogły tu przyjść i życzyć mi zdrowia jak już to, bym nigdy się nie obudziła- Byli też inni, ale nie wiem kto. Wszyscy płakali więc musiałaś być dla nich bardzo ważna- Nie chcę litości.- A! Bym zapomniała. Każdego wieczora, gdy rawie nikogo nie ma przychodzi do ciebie chłopak. Jest wysoki, ma loki na głowie i jest meega ciachem. Romantyk z niego, bo zawsze przynosi ci czerwoną różę- Wskazuje na bukiet, który się uzbierał. Wybucham płaczem i wszystko we mnie szaleje. Czuję złość, radość, smutek, nadzieję, żal.
- Powiedziałam coś nie tak?- W jej głosie czuć strach. Przytula mnie i to powoduje, że czuję się lepiej.
- Przepraszam, po prostu był dla mnie kimś ważnym
- Był? Czy to powód dla, którego to zrobiłaś?- Chloe zdecydowanie należy do sprytnych dziewczyn. Kiwam głową, a ona raz jeszcze mnie przytula.
- Czy ktoś tutaj nadal przychodzi?- Pytam cicho.
- Jasne! Czemu nie? Przychodzi ten chłopak, tata raz w tygodniu, twoi przyjaciele przychodzą kilka razy w tygodniu około piętnastej. Myślę, że mają dużo nauki- Kiwam głową i ciesze się, że jest ktoś jeszcze kto się o mnie troszczy.
- Wiesz co... muszę lecieć- Chloe wstaje i znika rozmazana.
- Ok- Uśmiecham się delikatnie. Drzwi zamykają się i wiem, że znów zostałam sama.
Tysiące myśli przelatuje przez moją głowę. Może tak miało być? Może miałam przeskoczyć kilka rozdziałów mojego życia i znaleźć się tam gdzie będzie czekało na mnie lepsze życie? To miłe wiedzieć, że jestem dla kogoś ważna i ktoś się o mnie troszczy, ale nie chcę litości, bo to co zrobiłam nie miało tego na celu. Moim celem było by znaleźć się w miejscu, w którym uciekłabym od problemów jak ostatni tchórz.
Zaskakuje mnie, iż Harry jest tutaj każdego dnia i przynosi mi różę. Szkoda, że nie wiem czy do mnie mówił i co. Chciałabym się dowiedzieć co nim kieruje.
Przytłoczona myślami zamykam oczy i nie wiem kiedy zasypiam.

Podnoszę delikatnie powieki i mrugam kilka razy. Zauważam poprawę w moim wzroku. Rozglądam się po pomieszczeniu i nagle zamieram. Obok mnie, na krześle siedzi Niall, Steph zajmuje kawałek mojego łóżka, a babcia stoi naprzeciwko mojego łóżka i trzyma dłonie na metalowej rurce. Uśmiecham się i czuję jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.
- Witaj Rose- Mówi babcia i w jednej chwili przyjaciele rzucają się na mnie. Dotykam drżącego ramienia Steph.
- Tak bardzo się o ciebie bałam- Szlocha.
- Ej... ja też się o nią bałem- Niall klepie ją w ramię. Zdaję sobie sprawę jak wiele chciałam stracić i jak samolubna byłam w swoich czynach.
- Wszyscy się o ciebie baliśmy- Babcia całuje mnie w czoło- Wybacz, ale twój tata ostatnio ciężko pracuje i choć bardzo chciał, nie mógł tutaj być
- Dobrze- Mówię- Przepraszam- Szepcę i spuszczam wzrok.
- Nie mówmy teraz o tym- Kobieta kładzie rękę na moim ramieniu, a pozostali przytakują. Wzdycham i zgadzam się.
- Chyba miałam najdłuższy sen w całym moim życiu- Uśmiecham się, a reszta chichocze.
- Trochę cię ominęło.
- Na przykład?- Spoglądam na Nialla.
- Harry już nie pracuje w szkole!- Wypala Steph.
- Dlaczego?- Pytam.
- Jest wiele plotek, ale myślę, że wszystko mu o tobie przypominało- Wywracam oczami na słowa Steph.
- Co z Jamesem?
- Jest ze swoją dziewczyną na wakacjach- Odpowiada babcia.
- Och...- Dziwnie się czuję.
- Jest tyle rzeczy do omówienia!- Zachwyca się przyjaciółka.
- Daj jej święty spokój, jest na pewno zmęczona, a ty jak zwykle zatruwasz jej życie plotkami- Marudzi Horan. Nie mogę powstrzymać chichotu.
- Nie jesteś na mnie zła?- pytam Steph.
- Ale o co?...A! To przeszłość- Mruga mi.
- Jak ty się czujesz?- Pyta Niall.
- Jeszcze nigdy nie byłam tak zdrętwiała- Uśmiecham się- Boli mnie noga i szczerze to ledwo was widzę.
- Lekarka nam mówiła- babcia bawi się moimi włosami.
- Dzień dobry- Chloe wpada do pokoju.
- Coś się stało?- Pytam.
- Nie....znaczy... tak- Patrzy na Nialla i nagle taca spada na ziemię. Szybko nachyla się by podnieść lekarstwa. Steph pomaga jej.
Patrzę na Horana, a potem na Chloe i widzę jak ich spojrzenia co jakiś czas się spotykają.
- Muszę podać ci lek. Będziesz po nim senna- Mówi lekko roztrzęsionym głosem. Czuję jak ciecz przenosi się w żyłach.
- Przepraszam was jeśli usnę- Mówię.
- Musimy i tak lecieć, bo czeka na nas w domu referat. Pa.- Steph i babcia całują mnie w głowę, a Niall macha na pożegnanie. Zaczynam się obawiać powrotu do szkoły i moich zaległości.
Jestem bardzo szczęśliwa, że mnie odwiedzili. Czuję się lepiej psychicznie, ale fizycznie nadal tak samo. Czuję jak powieki są coraz cięższe i zanim zasypiam liczę czerwone róże.

Budzę się w środku nocy i spoglądam na korytarz gdzie świeci się światło. Śniłam o Harrym i róży. Nadal nie wierzę w to, że przychodzi tu codziennie. Ciekawe czy dziś też był. Jeśli tak to jestem zła, że spałam, a z drugiej szczęśliwa, bo nie musiałam cierpieć. Znowu liczę róże. 1...4...10...16...22...31...36. Mogę przysiąść, że zanim zasnęłam było 35.
Wzdycham i próbuję zasnąć.

_____________________

Witajcie kochani! Cieszę się, że was przybywa ;* jak pewnie zauważyliście trochę przeskoczyliśmy do przodu ;) mam nadzieję, że wam się podoba ♥

Nie zapominajcie wejść na Uprowadzona

Może żeby was zachęcić zdradzę, ze znowu jest Rose :D ale tym razem jest to zupełnie inna historia. Jest ona dziewczyną, która została doświadczona przez życie, a mimo to ma nadal siły by walczyć i by zmagać się z problemami. Los potrafi być tak okrutny, iż potrafi nam sprawić piekło na ziemi. Gdy w godzinach popołudniowych dochodzi do napadu okazuje się, że Rose Knight zostaje zakładniczką. 

25 komentarzy= next 

Obserwatorzy