Obudziłam się po godzinie 11:00. Wykonałam poranna
toaletę po czym zbiegłam na dół.
- Cześć mamo- usiadłam na blacie. Po tacie nie było ani śladu wiec pewnie
jest w pracy. Rodzicielka odpowiedziała mi szybko przez masę zajęć. - Śpioch- zaśmiałam sie na słowa Jamesa i dźgnęłam go palcem w brzuch. Nie pozostał mi dłużny i zaczął mnie łaskotać.
- Dobra... Przestań- wydyszałam. Zmierzwił swoje włosy i usiadł na krześle.
- Zdałem prawo jazdy
- Serio?- zeskoczyłam z blatu.
- No... Szukam teraz jakiegoś auta
- Gratulacje...- naszą rozmowę przerwała mama.
- Rose chcesz śniadanie?
- Nie- wymamrotałam
- Musisz coś zjeść
- Nie chce
- Dlaczego?
- Bo nie jestem głodna
- Wczoraj prawie nic nie jadłaś
- Ugh... Daj spokój- przewróciłam oczami i wyszłam z kuchni. Usiadłam na kanapie w salonie. Ronnie pewnie była ze swoimi przyjaciółkami na mieście. Wspominając o tym naszła mnie ochota na wyjście do jakiejś kawiarni. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Steph. Umówiłyśmy się za dziesięć minut na rogu jej ulicy.
*
- Znasz jakieś dobre kawiarnie?- pytam bo w tych sprawach jestem zielona.
- Nie, dlatego pójdziemy do pierwszej lepszej- spojrzałam na nią kątem oka.
- Czyli ta?- skinęłam w kierunku kawiarni o nazwie "Cupcake". Steph spojrzała na nazwę a potem na mnie i zachichotała. Weszłyśmy do środka. Było tutaj dość ciepło. Ściągnęłyśmy kurtki i powiesiłyśmy na wieszakach zaraz przy wejściu. Wystrój nie był jakoś specjalnie nowoczesny ale podobało mi się. Krzesła, stoły i panele były wykonane z białego drewna. Ściany natomiast miały kolor biało- kremowy. Ciepła kawiarni dodawały kolorowe kwiaty na każdym stołku oraz lampki. Usiadłyśmy przy jednym z wielu stolików. Po chwili przyszła kelnerka z menu. Chwyciłam jedno i zaczęłam przeglądać.
- Co bierzesz?- Spytałam
- Kawę i ciastko- Skinęłam głową. Nie czekałyśmy długo za kelnerką. Wróciła do nas po chwili tym razem z kartką.
- Co podać?- spytała uprzejmie.
- Dwie kawy latte i jeden placek... O ten- Steph mówiła zamówienie które uzgodniłyśmy. Kelnerka poszła za ladę a my zaczęłyśmy rozmowę.
- No wiesz ja uważam że ten pies to wabik na dziewczyny- pokręciłam głową na jej słowa. Po wczorajszym spotkaniu o wszystkim opowiedziałam jej w rozmowie przez telefon.
- Daj spokój Steph
- No co?- w pomieszczeniu rozległ sie dźwięk otwieranych drzwi. Automatycznie spojrzałyśmy w tym kierunku.- O wilku mowa- Cholera. Jeszcze tego brakowało.
Jak zwykle wyglądał przystojnie. Podszedł do
lady. Mówił cos do kasjerki. Pewnie składał zamówienie. Gdy się odwrócił zauważył
nas i uśmiechnął się. Podszedł do naszego stolika. Nie mogłam oderwać od niego
oczu. Co ten człowiek w sobie ma że tak na mnie działa?
- Cześć dziewczyny- Powiedział uśmiechając się przy tym szeroko.- Dzień dobry- Przywitała się Steph. Ja natomiast nie wiedziałam co powiedzieć.
- D-d...cześć Harry- uśmiechnął się raz jeszcze tylko tym razem inaczej.
- Niech pan siada- Moja przyjaciółka wskazała na krzesło obok nas- Jak idzie matematyka mojej przyjaciółce?- Pyta gdy Harry siada. Czuje sie nie zręcznie i mam wrażenie że chce mnie upokorzyć.
- Teraz już dobrze- Mruga do mnie po czym oblewam się rumieńcem. Wydaje mi się jakbym zrobiła coś nie legalnego. Nic takiego nie zrobiłam wiec pozostaje tylko pytanie czy to co czuje powiązane jest z obecnością nauczyciela?
Steph zachichotała. Zmarszczyłam delikatnie czoło i upiłam łyk kawy.
- Kiedy następne lekcje Rosalie.... umm Rose?- urocze było to jak zająknął się. Czy ja właśnie użyłam słowa "urocze"? No ale to nic takiego bo przecież dużo rzeczy jest uroczych prawda?
- Sadzę, że... Gdy będę potrzebować- Odpowiadam skrepowana. Steph kopie mnie pod stołem. Patrzę na nią, a ona kiwa głową. Wiem dokładnie o co jej chodzi. Chce bym umówiła się na jutro. Zrobiłabym to gdyby nie fakt, że czuję się dziwnie.
- Dobrze więc...- Harry zaczyna, ale wcinam się
- Sadzę, że jutro to odpowiedni dzień- Steph uśmiecha się dumnie, a ja oblewam się rumieńcem. Spoglądam na nauczyciela. W obydwóch policzkach widnieją cudowne dołeczki. Zielone oczy wlepione są we mnie. Patrzę dokładniej. Są niczym skoszona trawa. Czuje jej zapach i woń. Wyobrażam sobie łąkę. Zero zmartwień. Pełen spokój i szczęście. Jest w tych oczach dużo radości. Wnioskuje to po iskierkach. Jednak mimo tego są bardzo tajemnicze i pozostawiają zagadkę do odkrycia. Czuje się jakbym miała odnaleźć elementy układanki, a to był pierwszy.
- Rose... Rose?- przerywam moje wpatrywanie się gdy słyszę głos przyjaciółki. Kiwam głową by pozbyć się zielonych tęczówek.
- Ummm... Co mówiłaś?- czerwienie się. Spoglądam na Harry'ego gdy czuje na sobie jego wzrok.
- Ugh...Mówiłam, że musimy iść- Kiwam głową i żegnam się z nauczycielem krótkim " do widzenia"
*
Przemierzałyśmy nasze ulubione sklepy tak
naprawdę bez celu. Przyszłyśmy do galerii tylko ze względu na ogarniającą nas
nudę. Żadna z nas nie kupiła sobie nic z pośród tak wielu cudownych rzeczy.
Przymierzałyśmy niektóre z nich tylko dla zabawy. Przeważanie były one za
drogie, ponieważ wyszła nowa kolekcja na zimę. Można było oczywiście znaleźć coś
taniego, ale przeważnie nie było to nic co by się nam przydało.
Po kilku godzinach znudziło nam się i to.
Usiadłyśmy na środku galerii, na ławce i myślałyśmy co mogłybyśmy robić. Steph
siedziała w Internecie na komórce. Mnie niezbyt chciało się myśleć akurat o
tym. Swoimi myślami wracałam do wczorajszych korepetycji oraz rozmyślałam nad
jutrzejszymi. Nie chcąc się zadręczać zmieniłam swoje myśli. Spoglądałam na
ludzi maszerujących w różnych kierunkach. Próbowałam wyczytać cokolwiek z ich
mowy ciała. Nie było to dość proste. Zdarzały się banalne przypadki. Na
przykład małżeństwo szło nie trzymając się za ręce, zbyt daleko, ona miała
smutną minę natomiast on był zły i przeszywał wzrokiem inne kobiety. Dotarło do
mnie, że nie chciałbym być na miejscu tej kobiety. Wielu by się żałowało, a to
według mnie jedna z najgorszych rzeczy.
- Tak!- usłyszałam głos przyjaciółki i momentalnie oderwałam się od moich
przemyśleń. - Hmm…?
- Connor..Wiesz… ten mój kuzyn wyprawia dzisiaj imprezę… więc…. Może… byśmy… poszły?- Mówiła nie pewnie, ponieważ po ostatniej imprezie obiecałam sobie, że już nigdy na żadną nie pójdę , a wszystko dlatego, że upiłam się tak mocno, że nic nie pamiętałam.
- Umm…- Szukałam przez chwilę sensownej wymówki- Tak w niedzielę?
- Ahhh… no, ale wiesz… liczy się zabawa- Gestykulowała rękoma- Proszę!
- Ugh… Dobra Steph ale masz dopilnować bym się nie schlała
- Moja w tym głowa
*
Siedzę po turecku na moim łóżku. Steph siedzi
przed toaletka, a Ronnie ślęczy nad nią i mówi co uważa na temat makijażu.
Mojej przyjaciółce to nie przeszkadza, a nawet pewnie odpowiada. Chciałaby
czegoś takiego z mojej strony lecz ja nie znam się na makijażach. Przeglądałam
Facebooka na telefonie i spoglądałam na dziewczyny. Sadze, że imprezowanie w
niedzielę nie jest najlepsze ale uwielbiam gdy Steph się cieszy i jestem skłonna
imprezować. Nie mogę jednak przesadzić.
- Skończone!- krzyknęła Stephanie, a następnie obróciła się w moją stronę -
I jak?- Jak zawsze wyglądasz cudownie Steph- Uśmiechnęła się zniewalająco. Moja przyjaciółka jest bardzo atrakcyjna. Jest wysoka, zgrabna. To ja jestem ta brzydsza. Moje ciało pokrywa niemiłosiernie wielka masa tłuszczu.
- Teraz ty kochaniutka- Schodzę ślimaczym tempem do krzesła. Siadam na nim i pozwalam na makijaż. Wiem, że będzie dobry jak zawsze.
Po kilku minutach widać efekt końcowy. Ronnie
jest tak samo zachwycona jak Steph. Przyglądam się sobie w lustrze i widzę
nieatrakcyjną dziewczynę. Zapomniałam o makijażu i skupiłam się na samoocenie.
Zaczynam żałować, że tam idę. To nie miejsce dla mnie. Widzę te wszystkie szczupłe
dziewczyny.
Odwracam się na krześle i chce zacząć mówić, że
nie idę ale serce mi się lamie gdy widzę Steph tak bardzo szczęśliwą. Wzdycham
i wstaje z krzesła. W drodze do szafy komplementuje makijaż.
Zakładam białą krotka sukienkę. Dziwie się że w
ogóle się w nią mieszczę. Steph zakłada natomiast czarną.
Obydwie mamy podkręcone włosy.
*
Gdy jechałyśmy na imprezę
pomyślałam sobie, że szkoda że nie ma z nami Nialla. Miałabym świadomość, że
jest ktoś jeszcze oprócz Steph kto mógłby mnie pilnować. Niestety Horan dostał
rozkaz od swoich rodziców i musiał jechać do babci.
Mijałyśmy domki jednorodzinne.
Auto zatrzymało się pod jednym z wielu. Nie wyróżniał się prawie niczym oprócz
tego, że na kilometr wiało od niego imprezą. Ahh… Wolę imprezy w klubach.
Wzięłam kilka wdechów i wydechów po czym wysiadłam z auta. Steph wyciągnęła do
mnie rękę. Chwyciłam ją i razem na wielkich szpilkach udałyśmy się do środka. W
drzwiach przywitał nas Connor. Uwielbiałam tego chłopaka. Był trochę podobny do
Nialla, ale z charakteru był bardziej nieznośny.
Wnętrze wypełniała masa
tańczących i pijanych osób. W pomieszczeniu czuć było papierosy alkohol i
wszelakiego rodzaju narkotyki. Steph zaraz po przemieszczeniu się w głąb
zniknęła z mojego pola widzenia. Westchnęłam i poszłam do kuchni. „By zacząć
imprezę trzeba coś wypić”. Sięgnęłam po kubek i od razu opróżniłam jego zawartość.
Czując na sobie czyś wzrok odwróciłam głowę. Zobaczyłam w średnim wzroście
bruneta o hipnotyzujących oczach ale nie aż tak bardzo jak Nialla. Miał lekki
zarost. Uśmiechał się tajemniczo. Podniosłam jedną brew. Poprawił swoją
grzywkę. Zauważyłam ,że spod białego t-shirtu wystają tatuaże. Spojrzałam raz
jeszcze na niego i stwierdziłam że jest o kilka lat ode mnie straszy.
- Niby taka grzeczna…- Usłyszałam gdy odwróciłam głowę.
- Słucham?- Spytałam z odrobina złości w głosie.
- Jak masz na imię?
- Rose…- Patrzyłam na niego podejrzliwie.
- Jestem Louis- Zaszczebiotał
- Moż…
- To taki żart- Oparł się o blat i ciągle mi się przyglądał
- Serio? Najpierw naucz się jak rozmawiać z dziewczyną…
potem możemy gadać- Wyszłam z kuchni i omal co nie wpadłam na grupkę pijanych
osób. Pokręciłam głową. Wchodząc do salonu zauważyłam niemiłą grupę ludzi otóż „Szkolne
gwiazdy” . Starałam się ich unikać. Kierowałam się do drzwi tarasu gdy
usłyszałam śmiechy i „Cześć” skierowane do mnie.
Jedna z
dziewczyn kiedyś się ze mną kolegowała, ale to wszystko skończyło się gdy ona zaczęła
chodzić z chłopakiem. Ubzdurała sobie, że chcę jej go odbić i dołączyła do „gwiazd”.
Od tego czasu się ze mnie naśmiewają.
- Odpowiada się do cholery!- Krzyk sprawił, że stanęłam w
miejscu. Nadal jednak byłam do nich plecami
- Eee tam szkoda
czasu na tego śmiecia- Usłyszałam cichszy głos, ale sprawił, że poczułam się
strasznie źle.
- Masz rację Tom… Nie wiem jak ja mogłam się kumplować z
kimś takim… Gruba, brzydka… w ogóle tutaj nie pasuje- Grupka zaśmiała się, a ja
próbowałam powstrzymać łzy.
- No wypierdalaj stąd grubasie!- łzy wypłynęły na wierzch, a
moje ciało zaczęło się trząść jak galaretka. Te słowa umknęłyby mi gdyby nie
wyraz „gruba”. To stało się moim słabym punktem.
Wybiegłam
na zewnątrz zanosząc się okropnym płaczem. Wiedziałam, że nie powinnam tu przychodzić,
wiedziałam, że to nie miejsce dla mnie, wiem, że jestem gruba. Czuję do swojej
osoby nie smak i brzydzę się siebie.
Przeczesałam
boleśnie swoje włosy. Zaszlochałam i z braku siły usiadłam na krawężniku. Zaczęłam
pociera swoje nogi i ręce jakbym chciała zdjąć z siebie tą ogromną masę.
Gdzieniegdzie pojawiła się krew od zadrapań paznokciami, ale to dla mnie nie
było istotne, istotne było dla mnie to żeby pozbyć się tłuszczu.
Nie
miałam za złe tego Steph tylko sobie. Wiedziałam że tutaj nie pasuję, a i tak
uległam i się tutaj znalazłam. Łzy zalały całą moja twarz i czułam jak skapują
na mój dekolt. Cała się trzęsłam i nadal zachłannie drapałam. Po chwili stało
się i to dla nie obrzydliwe. Nie chciałam na siebie patrzeć ani się dotknąć.
Szlochałam patrząc w gwiazdy.
- Rose! Wszędzie cię szukałam!- Usłyszałam o dziwo trzeźwy
głos Steph. Podeszła do mnie i momentalnie się pochyliła- Płaczesz?- Spytała
przerażona widząc moją twarz. Spojrzała na mnie i skrzywiła się mocno. – Cholera
coś ty zrobiła?!- Krzyknęła na mnie co sprawiło, że podskoczyłam. Nie pomagasz
Steph. – Chodź- Chwyciła mnie za ręce.
- Nie dotykaj mnie!- Wstałam i warknęłam wyrywając się. Nikt nie ma prawa mnie dotykać.
Ja sama brzydzę się tego to co dopiero inni.
- Rose?- Spytała łagodniej. Odwróciłam głowę w jej stronę. Zauważyłam łzy
w jej oczach. Prychnęłam i zaczęłam iść. Czułam pieczenie ran i gdzieniegdzie
spływającą krew. Ciężko mi się oddychało
, a droga rozmazana była przez łzy. – Proszę, chodź… Odwiozę cię- Powiedziała.
Przystanęłam i zdecydowałam się na tę prośbę bo nie za bardzo rozpoznawałam okolicę.
*
W domu wszyscy spali więc nikt
nie zobaczy jak wyglądam. Po wejściu do pokoju zdjęłam ubrania i poszłam pod
prysznic. Woda była czerwona. Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam.
Skrzywiłam się widząc mocne zadrapania na kości piszczelowej, udach i rękach.
Wolę nie wspominać o moich oczach.
Zasnęłam z bólem
który towarzyszył w moim sercu jak i na ranach.
___________________________________________
Z góry przepraszam za ten rozdział. Jest okropny...
Chciałabym również przeprosić za długą nie obecność. Miałam komputer u naprawy ale strałąm się pisać na telfeonie. Teraz mam cudeńko więc jest i rozdział.
Pojawiła się zakładka "Powiadamiani". Jesli chcesz być informowany zostaw cokolwiek. Twiiter, gg :D
Pozdrawiam
Buziaki ;*
Komentujcie
super pisz dalej
OdpowiedzUsuńwow mega *.* / gabii
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, ale poproszę o więcej Harrego! :D Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :D
http://after-the-storm-always-comes-the-sun.blogspot.com/
:-D
OdpowiedzUsuńŚwietne! Na prawdę mi się spodobało! <3 /@Boy_London69
OdpowiedzUsuń