sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 8


- Jestem!- Krzyczę gdy wchodzę do domu. Zdejmuję ubranie wierzchnie i idę do salonu.
- Jesteś dzisiaj trochę później- Mama patrzy na zegar. Szukam jakiejś sensownej wymówki, ale nie mam do tego głowy. Wzruszam jedynie ramionami i idę do góry. Rzucam się na łóżko i patrzę w sufit. Dręczy mnie myśl do czego by doszło gdyby nie dzwonek. To jest mój nauczyciel nie mogłoby dojść do czegoś więcej. Chodzi tutaj o pocałunek rzecz jasna. Harry jest dorosły, przystojny i co najważniejsze jest moim nauczycielem. Nie mogłabym zauroczyć się właśnie w nim. Nie mogłabym, prawda? Co jeśli już to nastąpiło? Moje myśli ciągle wracają do niego i jego cudownych oczu. To chore. On jest nauczycielem, nauczycielem!
Wstaję z łóżka i idę do łazienki. Biorę relaksujący prysznic by pozbyć się dręczących myśli. Na szczęście rany już nie pieczą tak jak rano. Nakładam na nie maść by szybciej się goiły. Wychodzę w samym ręczniku. Staję przed szafą nie wiedząc co na siebie włożyć.
- Rose?!- Słyszę głos Jamesa. Po chwili wpada do mojego pokoju.
- Co?- Pytam.
- Jedziesz ze mną po auto?- Uśmiecham się i kiwam głową. Odwzajemnia uśmiech i wychodzi z pokoju. Biorę szybko czarne spodnie i bordowy sweter. Gdy jestem gotowa zbiegam na dół.
- A czym tam pojedziemy?- Pytam
- Tata nas zawiezie- Mruga do mnie, a następnie zaczyna łaskotać. Uciekam na korytarz by założyć trampki i pójść do samochodu.
***
Zajeżdżamy pod dom zwany bliźniakiem. Rozglądam się z ciekawością po otoczeniu.
- Obyś synu coś kupił- Klepie go po plecach. James uśmiecha się i gestem mi również każe wyjść.
- Pa tato- Mówię i biegnę do brata, który zdążył już odejść. Fantastycznie jest widzieć go takiego podekscytowanego. Z jego twarzy nie znika cudowny uśmiech.
Nie zorientowałam się nawet kiedy zadzwonił dzwonkiem, dopóki się nie otwarły. Ku mojemu zdziwieniu był to młody chłopak. Przywitał się z nami, a po chwili ruszył przed siebie by pokazać nam samochód. Było to.....
Obserwowałam z boku jak mój brat ogląda auto i wymienia się swoimi spostrzeżeniami z chłopakiem. Z tego co udało mi się usłyszeć to jest wszystko dobrze.
- Podoba ci się?- Pyta mnie James.
- Jasne jest świetny- Mówię i się uśmiecham. Chłopak wręcza mojemu bratu kluczyki, a Jam szykuje pieniądze. Uśmiecham się sama do siebie. Wygląda jakby kupował zabawkę.
- Na razie- Żegnamy się z chłopakiem i wsiadamy do auta. Pociera swoje dłonie na co parskam śmiechem.
- Tylko nas nie zabij- Śmiejemy się i ruszamy.
***
Prowadzi lepiej niż bym przypuszczała. Podjeżdżamy na podjazd gdzie czeka już na nas mama. Za pewne bała się, że James spowoduje wypadek.
- Kochanie jest cudowny- Ściska go, a ja zastanawiam się czy mówi o aucie czy o nim. Uśmiecham się widząc jak mój brat ściska mamę. To przyjemne uczucie.
- Noo! Jest dobry- Mówi ojciec i pierwsze o robi to ogląda samochód. Potem wychodzi siostra, która udaje zachwyconą bo w cale ją to wszystko nie obchodzi. Jednak dla mnie to wszystko ma znaczenie. Każdy się cieszy i widzę jak Jamesa otacza rodzinna miłość, której mi niestety czasami brakuje.

***
Jak każdego ranka pośród tygodnia dzwoni mój budzik, który ma za zadanie sprawić bym ocknęła się z snu o zielonych tęczówkach i bujnych lokach na jego głowie. Coś dzieje się w mojej głowie. Nie wiem czy to źle, czy przeciwnie. Harry zaprzątnął moje myśli w ekspresowym tempie. Oprócz myślenia o nim przez cale dnie, pojawia się też w moich snach. Wydaje mi się to naprawdę dziwne. Chyba to nie jest norma, że śnie o nauczycielu?
Podczas brania prysznica zauważam, że po wczorajszym smarowaniu moje rany wyglądają znacznie lepiej. Zakładam czarne rurki i bordową bluzkę. Uwielbiam ten kolor. Postanawiam coś zmienić dzisiejszego dnia. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to rozpuszczenie moich brąz włosów. Robie jeszcze delikatny makijaż zanim schodzę na dół. Wychodzę szybciej by nie musieć zostawać na śniadaniu. Dzięki temu unikam wymyślania wymówek dlaczego nie jem.
Czuję sie inaczej gdy nie idę po Steph. Brakuje mi ich towarzystwa, ale nie chcę by ucierpieli przeze mnie. Wystarcza mi to, że ja jestem obiektem do wyśmiewania przez "gwiazdy" naszej szkoły.
Jak zawsze zaczynam matematyką. Siadam w ławce i wyjmuję podręczniki. Harry spóźnia się przez co w moich myślach pojawia sie jego obraz i naszej dyrektorki. Staram się pozbyć tych myśli.
Gdy na niego patrzę czuję się inaczej. Coś w środku jakby zapala ogień w moim sercu. Nie mogę oderwać się od jego ciała. Ma na sobie obcisłe rurki i czarną koszulę z odpiętymi kilkoma guzikami. Dostrzegam kilka tatuaży, ale skupiam się teraz na podziwianiu jego doskonałości. Nie pasuje mi on do roli surowego nauczyciela, którym jest.
Lekcja mija mi szybciej niż zazwyczaj. Pakuję swoje torby i wychodzę prędko z sali. Poruszam się po korytarzu. Zatrzymuje mnie jednak mocne szarpnięcie. Odwracam się i widzę moich przyjaciół.
- Co się do cholery dzieje?!- Krzyczy Steph przez co zamykam oczy.
- Dlaczego nas unikasz?- Pyta Niall. Otwieram moje oczy i patrzę w górę by się nie rozpłakać.
- Nie chcesz się już z nami przyjaźnić? Już nic dla ciebie nie znaczymy? Dlaczego nie powiesz nam tego wprost, co? Ok, nie chcesz się już z nami przyjaźnić to nie! Pieprze to! I wiesz co? Nienawidzę cię! - Niall próbuje coś powiedzieć, ale nie jestem w stanie tego usłyszeć, ponieważ odwracam się na  pięcie i zaczynam biec nie zwracając uwagi na ludzi. Łzy zaczęły moczyć moją twarz. Skręcam w pusty, ciemny korytarz i siadam na podłodze. Obejmuję moje nogi i chowam w nich twarz. Słowa Steph były najgorszymi z możliwych. Nienawidzi mnie... Miało być inaczej, ale jak zawsze musi pójść coś nie po mojej myśli.
- Rose! Rose!- Słyszę znajomy głos. Ocieram szybko łzy i spoglądam na postać. - Przepraszam cię, poniosło ją- Kręcę głową.
- Nie Niall, ona chciała to powiedzieć i miała racje. Nienawidzi mnie. Potraktowałam ją ostatniego razu źle i teraz jeszcze zaczęłam was unikać, a wszystko po to żebyście wy nie ucierpieli. Nie chciałam żebyście też stali się obiektem do naśmiewania przez paczkę Toma.
- Rose....- Przytula mnie mocno.- Naprawdę chodziło tylko o to? Przecież jesteśmy jak trójca święta nic nas nie rozdzieli- Uśmiecham się.
- A jednak
- Proszę cię nie płacz. Zobaczysz, jutro już będzie ok- Wyciera moje łzy i uśmiecha się do mnie. Horan zawsze miał w sobie to coś, że potrafił mnie pocieszyć w każdej sytuacji.
***
Po pięciu godzinach lekcyjnych nadszedł czas bym zajęła się pracą w bibliotece. Wchodzę po schodach na ostatnie piętro i idę do Pani Stevenson która pracuje w tej bibliotece od samego początku jej powstania.
- Dzień dobry- Witam się uprzejmie
- Och dzień dobry Rose- Uśmiecha się miło.
- Od czego mam zacząć?- Przechodzę do konkretów.
- Chciałabym żebyś przejrzała te stare książki do których prawie nikt już nie zagląda. Te które twoim zdaniem nie powinny się tam znajdować będziesz odkładać do wózka, a następnie Steph je poukłada- Kompletnie zapomniałam, że byłyśmy razem w to zaangażowane.
- Czy Steph już tuta jest?- Pytam.
- Nie, niestety dzisiaj nie mogła przyjść- Mówi , a po chwili patrzy na mnie z spod swoich okularów- Myślałam, że się przyjaźnicie- Wzdycham i siadam zrezygnowana na krzesło.
- Pokłóciłyśmy się
- Oj… każdy w swojej przyjaźni czy nawet miłości przeżywa kłótnie. To jest normalne. Po prostu nie można pozwolić by dalej się w to brnęło- Uśmiecham się i kiwam głową.
- Gdyby to było takie proste jak brzmi- Wzdycham i wstaję.
- Więcej wiary w siebie Rose!- Krzyczy gdy wychodzę.  Kieruję się na sam koniec biblioteki, który jest prawie jak za ścianą. Nikt już tej części nie odwiedza.  Są tutaj stare książki, które teraz mają nowsze wersje.
Zabieram się za pierwszy dział. Zanim zacznę cokolwiek czytać czy przeglądać muszę to obetrzeć z kurzu. Kilkakrotnie kicham gdy kurz unosi się w powietrzu. Słyszę chichot, który skądś kojarzę. Odwracam się i widzę opartego o regał nauczyciela. Harry’ego. Czuję się niezręcznie i unikam jego wzroku.
- Nie wiedziałem, że czytasz te stare rupiecie
- Nie, ja po prostu je przeglądam… Taka pomoc dla Pani Stevenson- Kiwa głową z zrozumieniem. Odpycha się od regału i do mnie podchodzi. Chwyta kosmyk moich włosów.
- Dlaczego nie przyszłaś na korepetycje?
- Nie mogłam bo jechałam z bratem- Kiwa głową i kładzie kosmyk moich włosów za ucho. Stoję wmurowana w ziemię. Nie mogę oderwać oczu od jego. Popchnął mnie na regał przez co książki dotychczas znajdujące się w moich rękach z nich wypadły. Podszedł zwinnym krokiem do mnie i naparł swoim ciałem. To się nie skończy dobrze. Mimo to nie mam ochoty go odpychać. Co się ze mną dzieje?! Pochyla swoją twarz, która znajduje się milimetry od mojej. Odsunął się ode mnie gdy usłyszeliśmy chrząkniecie. Moje policzki piekły niemiłosiernie. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
 _______________________
Rozdział nie jest sprawdzony 
 Na początek chce was przeprosić, ze nie dodałam rozdziału wczoraj ale po prostu kiepsko się czułam.

Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz

Oraz zapraszam na Afraid

5 komentarzy:

  1. PIERWSZA!!!!
    Świetny rozdział. Po prostu brak słów nie wiem co powiedzieć.
    hsuajskvfdhsadj warto było czekać tyle.
    czekam na next skarbie :*
    i wesołych świąt ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Nie mogę doczekać się kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Zaczyna się coś dziać :D Wesołych Świąt ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham ten blog, czekam na następny rozdział.
    Zapraszam do siebie :)
    http://after-the-storm-always-comes-the-sun.blogspot.com/
    xoxo :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy