- No... ubieraj... się- Odchrząknął i zaczął wiercić się na łóżku. Parsknęłam śmiechem i rozczochrałam jego włosy. Wzięłam wczorajsze ubrania i poszłam do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze i zobaczyłam w nim odbicie dziewczyny, która ma na twarzy duży, szczery uśmiech, jej oczy lśnią jak nigdy, a włosy choć są w nieładzie wyglądają całkiem seksownie. To miły widok, bo dawno już nie czułam się tak dobrze i wyglądałam.
- Jestem na dole- Harry mówi przez drzwi. Otrząsam się i zaczynam ubierać. Idę do kuchni, ponieważ czuje zapach naleśników.
- Mmm- Mruczę i podchodzę do niego. Zaglądam przez jego ramię na patelnię. Na ich widok burczy mi w brzuchu. Siadam przy stole i czekam, aż poda mi jednego.
- Proszę- Kładzie przede mną talerz z zawiniętym naleśnikiem. Rozwijam go i smaruję dżemem, a następnie sypię cukrem. Styles przygląda mi się uważnie.
- Kto by powiedział, że można być tak chudym jedząc to- Wskazuje dłonią i uśmiecha się. Przypominam sobie czasy gdy jedzenie było dla mnie trucizną, ale teraz o dziwo mam ochotę jeść i nie przejmuję się swoim wyglądem , bo Harry w każdej minucie utwierdza mnie w myśli, że jestem atrakcyjna. Co ten człowiek ze mną robi?
- Jedz- Rozkazuję mu, a po chwili parska śmiechem, widząc to ja też zaczynam się śmiać.
- Z czego się śmiejesz?- Pyta.
- Nie wiem, a ty?- Mówię z pełną buzią.
- Z ciebie- Marszczę nos przez co znów chichocze- Masz dżem- Wskazuje palcem na okolice moich ust. Gdy się przybliża jestem pewna, że zetrze go palcem, ale on pochyla się i scałowuje dżem z mojej twarzy. To cudowne uczucie, bo jest słodkie i czułe choćby się tak nie wydawało. Siada z powrotem na swoje miejsce, a ja oblewam się rumieńcem.
- Wyglądasz słodko, rumieniąc się- Harry, nie pomagasz. Uśmiecha się i patrzy na zegar- Nie chcę cię wypraszać, ale muszę za chwilę...
- Jasne, ja też muszę już lecieć- Wstaję i idę w stronę korytarza.- Dziękuje za cudowny dzień i śniadanie- Patrzymy na siebie z uśmiechem na ustach. Jego wargi są tak kuszące, że nie mogę powstrzymać się żeby nie stanąć na palcach i ich nie pocałować. Odsuwam się, biorę kurtkę i wychodzę kiwając mu z podjazdu. Gdy znajduję się poza jego posiadłością wkładam ręce w kieszenie kurtki i idę jak najszybciej do domu, ale nie dlatego, że chce tam być, ale dlatego, że na dworze panuje duży mróz.
Chwytam za klamkę, która jest trochę przymarznięta i wchodzę do domu. Nie zdążam się rozebrać, bo w pomieszczeniu pojawia się moja mama.
- Gdzie byłaś?- Pyta z twarzą pozbawioną emocji przez co nie wiem czego oczekuje. Jej dłonie założone są na klatce piersiowej.
- Byłam u Steph- Mówię beznamiętnie i zaskakuję samą siebie, że potrafię tak dobrze kłamać.
- Gdzie byłaś?- Pyta unosząc głos i widzę, że jest zła.
- U Steph- Mówię po raz kolejny.
- Nie kłam!- Krzyczy przez co cofam się do tyłu. Widzę jej wyraz twarzy i w moich oczach zbierają się łzy. - Byłaś u tego nauczyciela?!- Żyła na jej szyi jest widoczna gdy na mnie krzyczy. Serce bije mi jak młot pneumatyczny, a ręce pocą się z nadmiaru strachu. Zza jej pleców pojawia się postać Ron. Czuję w głębi, że to jej sprawka i mam ochotę rzucić się na nią i zdrapać ten jej cholerny uśmieszek.
- Tak, byłam- Wracam wzrokiem na mamę gdy wypowiadam te słowa. Nie zdążam zareagować gdy jej dłoń trafia z wielką siłą w mój policzek. Upadam na ziemię i ląduję nie zbyt miło, ponieważ moja głowa uderza w kant szafki na buty. Robi mi się czarno przed oczami, a po chwili widzę trochę lepiej, ale tylko trochę. Czuję pulsowanie w kości potylicznej i odruchowo kładę tam dłoń. Mama wciąga głośno powietrze i słyszę, że się cofa. Intensywnie usiłuję dostrzec moją rękę i gdy mi się to udaje, wciągam powietrze. Jest cała we krwi. Do tego czasu nie byłam świadoma mojej rany i tego jak straszna jest, dlatego dopiero teraz czuję ogromny ból. Oddycham głęboko i za szybko, a do tego głowa staje się coraz cięższa. Słyszę otwieranie drzwi frontowych.
- Co jej zrobiłaś?!- Krzyczy James. Tak bardzo cieszę się, że tu jest. Widzę jego buty idące w stronę mamy, ona cofa się do tyłu i potrafię sobie wyobrazić, że ręce ma uniesione w geście obronnym i kręci głową z oczami wypełnionymi łzami. - Co jej kurwa zrobiłaś?!... A ty czego cieszysz mordę! Naćpałaś się czegoś wczoraj!?- Głosy mamy i Ron słyszę jak za mgłą, ale James tak krzyczy, że słyszę go idealnie. Zamykam na chwilę oczy, a gdy je otwieram on klęczy przy mnie i głaska po ramieniu.- Jesteś silna, mała. Zaraz zawiozę cię do szpitala- Mówi, a po chwili unosi mnie na swoich rękach. Mam ochotę krzyczeć z bólu, ale jest to w tej chwili zbyt trudne, bo brakuje mi powietrza, ponieważ wstrzymywałam je przez cały czas gdy on kłócił się z mamą. Nie mogę już dłużej walczyć, zamykam oczy.
Mrugam kilka razy zanim przyzwyczajam swój wzrok do ostrego światła. Nie muszę słyszeć aparatur by wiedzieć, że jestem w szpitalu. Dokładnie pamiętam wszystko co się stało. Odczuwam ból w klatce piersiowej, a dokładniej to w sercu. Czuję się zwiedziona na własnej rodzicielce. Nigdy nie byłam jej ulubionym dzieckiem, ale sądziłam, że ma na tyle skrupułów by chociaż udawać i w jakimś stopniu się starać, ale jak widać ona nie grzeszy swoją inteligencją i uprzejmością. Mogłam jej wybaczyć tamten wyskok, ale teraz posunęła się za daleko i mam nadzieję, że ma tego świadomość. Zawiodłam się na niej i to strasznie. Uderzyła mnie... łzy spływają po moich policzkach.
- Rose- Słyszę głos Jamesa, a po chwili siada na łóżku.- Nie płacz. Jest mi bardzo przykro i jestem cholernie wkurwiony, mam nadzieję, że los jej kiedyś da za to nauczkę- Na mojej twarzy pojawia się cień uśmiechu. Dotykam swojej głowy i czuję bandaż, wzdycham. - O co poszło?- Spoglądam na niego kątem oka.
- Nocowałam u Harry'ego, mojego nauczyciela- Podnosi jedną brew. - Wiem, to chore, ale wiesz jak to jest gdy czujesz, że przy tej osobie żyjesz? Na pewno wiesz, bo zapewne masz tak z Natalie. To dobry człowiek i nie jest nauczycielem z własnego wyboru, był taki jak ty. Potrafi sprawić, że się śmieję i jest dla mnie dobry- Mówię z łzami w oczach.
- Wiesz, że to...
- James, zrozum, że odzyskałeś siostrę dzięki niemu. Zjadam przy nim masę naleśników, śmieję się do łez i czuję się atrakcyjna- Wzdycha i zauważam, że jego wyraz twarzy się zmienia.
- Skoro jest taki jaki mówisz i tyle mu zawdzięczam to chyba mógłbym go zaakceptować- Rzucam się na niego ignorując ból- Ale muszę z nim porozmawiać- Uśmiecham się.
- Dziękuję! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła! Kocham cię James- Szlocham, a on kołysze nami.
- Ciii. Spokojnie, jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram- Odsuwam się od niego i podciągam mało seksownie nosem.
- Moja mała siostrzyczka- Chwyta moje policzki, a po chwili śmiejemy się głośno. - Masz gościa- Mówi, a ja marszczę czoło i mam nadzieję, że nie wpuści tu żadnego z rodziców. Znika za drzwiami, a po chwili do pokoju wchodzi burza loków.
- O Boże!- Piszczę i chowam się pod kołdrą.
- Hej, co robisz?- Śmieje się i próbuje mnie odkryć.
- Nie możesz mnie teraz zobaczyć
- Daj spokój, Rose. Ty zawsze cudownie wyglądasz- Odkrywam się.
- Nawet w bandażu?
- Nawet w bandażu- Śmiejemy się. - Co się stało?
- Mama dowiedziała się, że byłam u ciebie, uderzyła mnie, a ja niefortunnie wpadłam na szafkę- Marszczy czoło.
- Uderzyła cię?- Gładzi mój policzek.
- Wiesz, że nie mamy dobrych relacji
- Rose, ale to nie tłumaczy jej zachowania- Widzę ból w jego oczach.
- Wiem i mam do niej żal i czuję złość- Wzdycha.
- Rozmawiałem z twoim bratem- Podnoszę jedną brew- Czułem się jak na rozmowie z twoim ojcem- Parskam śmiechem. Cały James.
- Mówił, że z tobą pogada gdy tak na prawdę już to zrobił- Nie jestem zła, bo wiem, że chciał znać moje zdanie. To są tak zwane podchody mojego brata. - Jak wypadłeś?- Śmieję się.
- Chyba dobrze skoro zgodził się na wyjazd- Marszczę czoło.
- Jaki wyjazd?- Unika mojego wzroku przez co powtarzam moje pytanie. W końcu chwytam jego twarz w swoje dłonie i okręcam ją tak by patrzył w moje oczy. Wzdycha.
- Chciałbym zabrać cię w góry. Miałem ci zaproponować trochę później, ale wydaje mi się, że teraz to odpowiedni moment. Potrzebujesz trochę odpoczynku z dala od domu- Nie ukrywam swojego zdziwienia. Zakładam maskę na moją twarz by zakryć to co dzieje się wewnątrz mnie. Serce skacze i robi fikołki.
- Znowu wydasz na mnie pieniądze... co z szkołą?
- Pieniędzmi się nie przejmuj. Dostałem bilet za darmo w ramach podziękowań za pomoc, a co do szkoły to usprawiedliwienia muszą po coś być- Puszcza mi oczko.
- Mówiłam ci już kiedyś, że nie pasujesz do roli nauczyciela?
- Mówiłaś- Śmiejemy się.
- Tak- Mówię i przytulam się do niego.
- Co tak?
- Pojadę z tobą- Chichoczę.
- To było jak scena z filmu gdy dziewczyna...- Przerywam mu składając pocałunek na jego ustach.
- Mówił ci ktoś, że czasami mówisz za dużo?- Ignoruje moje pytanie tylko całuje mnie bardziej namiętnie. Jęczę w jego usta gdy jego język pieści moje podniebienie. Instynktownie kładę dłoń w jego włosy, ale nie myślę o tym, że mam w niej wenflon i kroplówkę. Odskakuję od niego gdy się obala, ale Harry wykazuje się szybkością i łapie kroplówkę zanim spada. Kładę się na poduszce chichocząc.
- Co cię tak śmieszy? O mało co byś mnie nie zabiła.
- Przepraszam?
- No gołąbki, musicie kończyć- Uśmiecham się do brata i posyłam mu spojrzenie pełne wdzięczności, że zaakceptował Harry'ego. Styles przytula mnie i wychodzi kiwając do mnie.
- Przyszli rodzice- Mówi Jam.
- Nie chcę widzieć tutaj mamy... - Kiwa głowa i wychodzi. Nie mija minuta gdy do pokoju wchodzi tata.
- Tak mi przykro, Rose- Przytula mnie- Nie wiem co wstąpiło w twoja matkę, ostatnio jest jakaś inna...
- Nie wybaczę jej tego. Posunęła sie za daleko i dobrze o tym wiesz
- To prawda, kochanie- Wzdycha -Przepraszam.
- Nie przepraszaj za nią- Marszczę czoło.
- Musisz wiedzieć, że nie...
- Wiedziałam! Tobie też się to nie podoba?! Nawet mnie nie wysłuchasz! Jesteście siebie warci...- Okręcam się do niego tyłem dając mu jasno do zrozumienia, że nie chcę go widzieć. Materac unosi się gdy tata wstaje, a po chwili słychać trzaśnięcie drzwi.
Ze szpitala wypuszczono mnie następnego dnia. Musiałam wytrzymać kilka dni w domu, ale towarzyszył mi James, który poświęcał mi tyle czasu, że nie wystarczyło by mógł jechać do Natalie. Cudownie jest mieć kogoś takiego jak on.
Na szczęście nadszedł dzień wyjazdu. Towarzyszy mi Harry, który pakuje moje rzeczy do walizki, ponieważ stwierdził, że najlepiej co mi się przyda. Nie czułam się komfortowo z tym, że przegląda moje ubrania, ale byłam mu z drugiej strony wdzięczna. Mogłam też obserwować jego idealne ciało, które poruszało się z taką gracją, że brakowało jej nie jednej kobiecie. Był bardzo męski.
- Fajnie, co?- Pyta.
- Co?
- Patrzeć tak na mnie- Przewracam oczami i rzucam go poduszką.
- Ej! Bielizny nie tykaj- Zrywam się i podbiegam do niego zamykając mu szafkę.
- Masz coś do ukrycia?- Rumienię się. - Nosisz majtki po swojej babci?
- O Boże, nie Harry!- Jęczę. Śmieje się, a dołeczki w jego policzkach powodują uśmiech na moich ustach. Kładzie rękę na mojej talii i całuje szyję.
- Pokażesz co tam masz?
- No dobra- Wzdycham i zastanawiam się czy jestem tak naiwna, że tak łatwo mnie przekonać czy to po prostu kolejny talent Harry'ego. Siadam z powrotem na łóżko.
- Kurczę! Nosisz gorącą bieliznę- Uderzam się w twarz gdy okręca na palcu moje majtki.- Pokaż jak na tobie wygląda- Rzuca się na mnie jak hiena na mięso i podnosi moją bluzkę.
- Harry!- Piszczę i śmieję się naraz.
- Chyba muszę jechać z wami- Do pokoju wchodzi James, a wraz z nim czerwień na moje policzka.
__________________________________
Mam nadzieję, że jest długi tak jak obiecałam :) Wybaczcie za błędy, ale padam na twarz :)
Chciałam każdemu podziękować za tyle wspaniałych komentarzy! Nie spodziewałam się *.*
Kochanej Lucy chcę podziękować, że wytrwale czyta każdy mój blog i jeszcze moja twórczość jej się nie znudziła xD
Melodii za to, że wpadła na ten blog i dzielnie przeczytała wszystkie rozdziały ;) To zaszczyt kochana!
Ogólnie dziękuję raz jeszcze każdemu i ...nie wiem co pisać xD
A! Zmieniłam znowu szablon :D Tamten wydawał mi się zbyt mroczny jak na to opowiadanie :) Mam nadzieję, że podoba wam się moje dzieło ;D
26 komenatrzy= next ( chcę zobaczyć ilu jest czytelników :) )
Lubię długie komentarze ;)
Dodawajcie się do zakładki 'Powiadamiani' :)