sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 15

- Rose- Słyszę jak za mgłą znajomą chrypę. Okręcam się na łóżku i mruczę niezadowolona.- Wstawaj śpiochu- Chwytam koniec kołdry i naciągam go na głowę. Do moich uszu dociera piękny chichot Stylesa. Łóżko ugina się pod jego ciężarem. Podskakuję na niespodziewany dotyk, a po chwili zaczynam się śmiać, bo jego ręce suną po moim brzuchu powodując łaskotanie. - To co? Wstajesz?- Mruczę i wychodzę spod kołdry. Przeciągam się, a mojej uwadze nie umyka to, że Harry bezczelnie się na mnie patrzy. Odczuwam zabawną potrzebę rozciągania się jeszcze bardziej. Obserwuję go cały czas. 
- No... ubieraj... się- Odchrząknął i zaczął wiercić się na łóżku. Parsknęłam śmiechem i rozczochrałam jego włosy. Wzięłam wczorajsze ubrania i poszłam do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze i zobaczyłam w nim odbicie dziewczyny, która ma na twarzy duży, szczery uśmiech, jej oczy lśnią jak nigdy, a włosy choć są w nieładzie wyglądają całkiem seksownie. To miły widok, bo dawno już nie czułam się tak dobrze i wyglądałam.
- Jestem na dole- Harry mówi przez drzwi. Otrząsam się i zaczynam ubierać. Idę do kuchni, ponieważ czuje zapach naleśników.
- Mmm- Mruczę i podchodzę do niego. Zaglądam przez jego ramię na patelnię. Na ich widok burczy mi w brzuchu. Siadam przy stole i czekam, aż poda mi jednego.
- Proszę- Kładzie przede mną talerz z zawiniętym naleśnikiem. Rozwijam go i smaruję dżemem, a następnie sypię cukrem. Styles przygląda mi się uważnie.
- Kto by powiedział, że można być tak chudym jedząc to- Wskazuje dłonią i uśmiecha się. Przypominam sobie czasy gdy jedzenie było dla mnie trucizną, ale teraz o dziwo mam ochotę jeść i nie przejmuję się swoim wyglądem , bo Harry w każdej minucie utwierdza mnie w myśli, że jestem atrakcyjna. Co ten człowiek ze mną robi?
- Jedz- Rozkazuję mu, a po chwili parska śmiechem, widząc to ja też zaczynam się śmiać.
- Z czego się śmiejesz?- Pyta.
- Nie wiem, a ty?- Mówię z pełną buzią.
- Z ciebie- Marszczę nos przez co znów chichocze- Masz dżem- Wskazuje palcem na okolice moich ust. Gdy się przybliża jestem pewna, że zetrze go palcem, ale on pochyla się i scałowuje dżem z mojej twarzy. To cudowne uczucie, bo jest słodkie i czułe choćby się tak nie wydawało. Siada z powrotem na swoje miejsce, a ja oblewam się rumieńcem.
- Wyglądasz słodko, rumieniąc się- Harry, nie pomagasz. Uśmiecha się i patrzy na zegar- Nie chcę cię wypraszać, ale muszę za chwilę...
- Jasne, ja też muszę już lecieć- Wstaję i idę w stronę korytarza.- Dziękuje za cudowny dzień i śniadanie- Patrzymy na siebie z uśmiechem na ustach. Jego wargi są tak kuszące, że nie mogę powstrzymać się żeby nie stanąć na palcach i ich nie pocałować. Odsuwam się, biorę kurtkę i wychodzę kiwając mu z podjazdu. Gdy znajduję się poza jego posiadłością wkładam ręce w kieszenie kurtki i idę jak najszybciej do domu, ale nie dlatego, że chce tam być, ale dlatego, że na dworze panuje duży mróz.
Chwytam za klamkę, która jest trochę przymarznięta i wchodzę do domu. Nie zdążam się rozebrać, bo w pomieszczeniu pojawia się moja mama.
- Gdzie byłaś?- Pyta z twarzą pozbawioną emocji przez co nie wiem czego oczekuje. Jej dłonie założone są na klatce piersiowej.
- Byłam u Steph- Mówię beznamiętnie i zaskakuję samą siebie, że potrafię tak dobrze kłamać.
- Gdzie byłaś?- Pyta unosząc głos i widzę, że jest zła.
- U Steph- Mówię po raz kolejny.
- Nie kłam!- Krzyczy przez co cofam się do tyłu. Widzę jej wyraz twarzy i w moich oczach zbierają się łzy. - Byłaś u tego nauczyciela?!- Żyła na jej szyi jest widoczna gdy na mnie krzyczy. Serce bije mi jak młot pneumatyczny, a ręce pocą się z nadmiaru strachu. Zza jej pleców pojawia się postać Ron. Czuję w głębi, że to jej sprawka i mam ochotę rzucić się na nią i zdrapać ten jej cholerny uśmieszek.
- Tak, byłam- Wracam wzrokiem  na mamę gdy wypowiadam te słowa. Nie zdążam zareagować gdy jej dłoń trafia z wielką siłą w mój policzek. Upadam na ziemię i ląduję nie zbyt miło, ponieważ moja głowa uderza w kant szafki na buty. Robi mi się czarno przed oczami, a po chwili widzę trochę lepiej, ale tylko trochę. Czuję pulsowanie w kości potylicznej i odruchowo kładę tam dłoń. Mama wciąga głośno powietrze i słyszę, że się cofa. Intensywnie usiłuję dostrzec moją rękę i gdy mi się to udaje, wciągam powietrze. Jest cała we krwi. Do tego czasu nie byłam świadoma mojej rany i tego jak straszna jest, dlatego dopiero teraz czuję ogromny ból.  Oddycham głęboko i  za szybko, a do tego głowa staje się coraz cięższa. Słyszę otwieranie drzwi frontowych.
- Co jej zrobiłaś?!- Krzyczy James. Tak bardzo cieszę się, że tu jest. Widzę jego buty idące w stronę mamy, ona cofa się do tyłu i potrafię sobie wyobrazić, że ręce ma uniesione w geście obronnym i kręci głową z oczami wypełnionymi łzami. - Co jej kurwa zrobiłaś?!... A ty czego cieszysz mordę! Naćpałaś się czegoś wczoraj!?- Głosy mamy i Ron słyszę jak za mgłą, ale James tak krzyczy, że słyszę go idealnie. Zamykam na chwilę oczy, a gdy je otwieram on klęczy przy mnie i głaska po ramieniu.- Jesteś silna, mała. Zaraz zawiozę cię do szpitala- Mówi, a po chwili unosi mnie na swoich rękach. Mam ochotę krzyczeć z bólu, ale jest to w tej chwili zbyt trudne, bo brakuje mi powietrza, ponieważ wstrzymywałam je przez cały czas gdy on kłócił się z mamą. Nie mogę już dłużej walczyć, zamykam oczy.

Mrugam kilka razy zanim przyzwyczajam swój wzrok do ostrego światła. Nie muszę słyszeć aparatur by wiedzieć, że jestem w szpitalu. Dokładnie pamiętam wszystko co się stało. Odczuwam ból w klatce piersiowej, a dokładniej to w sercu. Czuję się zwiedziona na własnej rodzicielce. Nigdy nie byłam jej ulubionym dzieckiem, ale sądziłam, że ma na tyle skrupułów by chociaż udawać i w jakimś stopniu się starać, ale jak widać ona nie grzeszy swoją inteligencją i uprzejmością. Mogłam jej wybaczyć tamten wyskok, ale teraz posunęła się za daleko i mam nadzieję, że ma tego świadomość. Zawiodłam się na niej i to strasznie. Uderzyła mnie... łzy spływają po moich policzkach.
- Rose- Słyszę głos Jamesa, a po chwili siada na łóżku.- Nie płacz. Jest mi bardzo przykro i jestem cholernie wkurwiony, mam nadzieję, że los jej kiedyś da za to nauczkę- Na mojej twarzy pojawia się cień uśmiechu. Dotykam swojej głowy i czuję bandaż, wzdycham. - O co poszło?- Spoglądam na niego kątem oka.
- Nocowałam u Harry'ego, mojego nauczyciela- Podnosi jedną brew. - Wiem, to chore, ale wiesz jak to jest gdy czujesz, że przy tej osobie żyjesz? Na pewno wiesz, bo zapewne masz tak z Natalie. To dobry człowiek i nie jest nauczycielem z własnego wyboru, był taki jak ty. Potrafi sprawić, że się śmieję i jest dla mnie dobry- Mówię z łzami w oczach.
- Wiesz, że to...
- James, zrozum, że odzyskałeś siostrę dzięki niemu. Zjadam przy nim masę naleśników, śmieję się do łez i czuję się atrakcyjna- Wzdycha i zauważam, że jego wyraz twarzy się zmienia.
- Skoro jest taki jaki mówisz i tyle mu zawdzięczam to chyba mógłbym go zaakceptować- Rzucam się na niego ignorując ból- Ale muszę z nim porozmawiać- Uśmiecham się.
- Dziękuję! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła! Kocham cię James- Szlocham, a on kołysze nami.
- Ciii. Spokojnie, jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram- Odsuwam się od niego i podciągam mało seksownie nosem.
- Moja mała siostrzyczka- Chwyta moje policzki, a po chwili śmiejemy się głośno. - Masz gościa- Mówi, a ja marszczę czoło i mam nadzieję, że nie wpuści tu żadnego z rodziców. Znika za drzwiami, a po chwili do pokoju wchodzi burza loków.
- O Boże!- Piszczę i chowam się pod kołdrą.
- Hej, co robisz?- Śmieje się i próbuje mnie odkryć.
- Nie możesz mnie teraz zobaczyć
- Daj spokój, Rose. Ty zawsze cudownie wyglądasz- Odkrywam się.
- Nawet w bandażu?
- Nawet w bandażu- Śmiejemy się. - Co się stało?
- Mama dowiedziała się, że byłam u ciebie, uderzyła mnie, a ja niefortunnie wpadłam na szafkę- Marszczy czoło.
- Uderzyła cię?- Gładzi mój policzek.
- Wiesz, że nie mamy dobrych relacji
- Rose, ale to nie tłumaczy jej zachowania- Widzę ból w jego oczach.
- Wiem i mam do niej żal i czuję złość- Wzdycha.
- Rozmawiałem z twoim bratem- Podnoszę jedną brew- Czułem się jak na rozmowie z twoim ojcem- Parskam śmiechem. Cały James.
-  Mówił, że z tobą pogada gdy tak na prawdę już to zrobił- Nie jestem zła, bo wiem, że chciał znać moje zdanie. To są tak zwane podchody mojego brata. - Jak wypadłeś?- Śmieję się.
- Chyba dobrze skoro zgodził się na wyjazd- Marszczę czoło.
- Jaki wyjazd?- Unika mojego wzroku przez co powtarzam moje pytanie. W końcu chwytam jego twarz w swoje dłonie i okręcam ją tak by patrzył w moje oczy. Wzdycha.
- Chciałbym zabrać cię w góry. Miałem ci zaproponować trochę później, ale wydaje mi się, że teraz to odpowiedni moment. Potrzebujesz trochę odpoczynku z dala od domu- Nie ukrywam swojego zdziwienia. Zakładam maskę na moją twarz by zakryć to co dzieje się wewnątrz mnie. Serce skacze i robi fikołki.
- Znowu wydasz na mnie pieniądze... co z szkołą?
- Pieniędzmi się nie przejmuj. Dostałem bilet za darmo w ramach podziękowań za pomoc, a co do szkoły to usprawiedliwienia muszą po coś być- Puszcza mi oczko.
- Mówiłam ci już kiedyś, że nie pasujesz do roli nauczyciela?
- Mówiłaś- Śmiejemy się.
- Tak- Mówię i przytulam się do niego.
- Co tak?
- Pojadę z tobą- Chichoczę.
- To było jak scena z filmu gdy dziewczyna...- Przerywam mu składając pocałunek na jego ustach.
- Mówił ci ktoś, że czasami mówisz za dużo?- Ignoruje moje pytanie tylko całuje mnie bardziej namiętnie. Jęczę w jego usta gdy jego język pieści moje podniebienie. Instynktownie kładę dłoń w jego włosy, ale nie myślę o tym, że mam w niej wenflon i kroplówkę. Odskakuję od niego gdy się obala, ale Harry wykazuje się szybkością i łapie kroplówkę zanim spada. Kładę się na poduszce chichocząc.
- Co cię tak śmieszy? O mało co byś mnie nie zabiła.
- Przepraszam?
- No gołąbki, musicie kończyć- Uśmiecham się do brata i posyłam mu spojrzenie pełne wdzięczności, że zaakceptował Harry'ego. Styles przytula mnie i wychodzi kiwając do mnie.
- Przyszli rodzice- Mówi Jam.
- Nie chcę widzieć tutaj mamy... - Kiwa głowa i wychodzi. Nie mija minuta gdy do pokoju wchodzi tata.
- Tak mi przykro, Rose- Przytula mnie- Nie wiem co wstąpiło w twoja matkę, ostatnio jest jakaś inna...
- Nie wybaczę jej tego. Posunęła sie za daleko i dobrze o tym wiesz
- To prawda, kochanie- Wzdycha -Przepraszam.
- Nie przepraszaj za nią- Marszczę czoło.  
- Musisz wiedzieć, że nie...
- Wiedziałam! Tobie też się to nie podoba?! Nawet mnie nie wysłuchasz! Jesteście siebie warci...- Okręcam się do niego tyłem dając mu jasno do zrozumienia, że nie chcę go widzieć. Materac unosi się gdy tata wstaje, a po chwili słychać trzaśnięcie drzwi.

Ze szpitala wypuszczono mnie następnego dnia. Musiałam wytrzymać kilka dni w domu, ale towarzyszył mi James, który poświęcał mi tyle czasu, że nie wystarczyło by mógł jechać do Natalie. Cudownie jest mieć kogoś takiego jak on.
Na szczęście nadszedł dzień wyjazdu. Towarzyszy mi Harry, który pakuje moje rzeczy do walizki, ponieważ stwierdził, że najlepiej co mi się przyda. Nie czułam się komfortowo z tym, że przegląda moje ubrania, ale byłam mu z drugiej strony wdzięczna. Mogłam też obserwować jego idealne ciało, które poruszało się z taką gracją, że brakowało jej nie jednej kobiecie. Był bardzo męski.
- Fajnie, co?- Pyta.
- Co?
- Patrzeć tak na mnie- Przewracam oczami i rzucam go poduszką.
- Ej! Bielizny nie tykaj- Zrywam się i podbiegam do niego zamykając mu szafkę.
- Masz coś do ukrycia?- Rumienię się. - Nosisz majtki po swojej babci?
- O Boże, nie Harry!- Jęczę. Śmieje się, a dołeczki w jego policzkach powodują uśmiech na moich ustach. Kładzie rękę na mojej talii i całuje szyję.
- Pokażesz co tam masz?
- No dobra- Wzdycham i zastanawiam się czy jestem tak naiwna, że tak łatwo mnie przekonać czy to po prostu kolejny talent Harry'ego. Siadam z powrotem na łóżko.
- Kurczę! Nosisz gorącą bieliznę- Uderzam się w twarz gdy okręca na palcu moje majtki.- Pokaż jak na tobie wygląda- Rzuca się na mnie jak hiena na mięso i podnosi moją bluzkę.
- Harry!- Piszczę i śmieję się naraz.
- Chyba muszę jechać z wami- Do pokoju wchodzi James, a wraz z nim czerwień na moje policzka.

__________________________________

Mam nadzieję, że jest długi tak jak obiecałam :) Wybaczcie za błędy, ale padam na twarz :) 

Chciałam każdemu podziękować za tyle wspaniałych komentarzy! Nie spodziewałam się *.* 

Kochanej Lucy chcę podziękować, że wytrwale czyta każdy mój blog i jeszcze moja twórczość jej się nie znudziła xD
Melodii za to, że wpadła na ten blog i dzielnie przeczytała wszystkie rozdziały ;)  To zaszczyt kochana!

Ogólnie dziękuję raz jeszcze każdemu i ...nie wiem co pisać xD 
A! Zmieniłam znowu szablon :D Tamten wydawał mi się zbyt mroczny jak na to opowiadanie :) Mam nadzieję, że podoba wam się moje dzieło ;D 

26 komenatrzy= next ( chcę zobaczyć ilu jest czytelników :) ) 

Lubię długie komentarze ;) 
Dodawajcie się do zakładki 'Powiadamiani' :)

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 14

Każdy człowiek patrzy na miłość innym wzrokiem. Jedni panicznie się jej boją, być może są za słabi, inny mają jej dość, a jeszcze inni jej pragną. Zakochany człowiek uważa, że to uczucie jest jak narkotyk. Spróbujesz i nie możesz zwalczyć pokusy by sięgnąć po nie jeszcze raz. To prawda, ale jak dla mnie porównanie z narkotykiem to trochę oburzające.
On to ziemia, wulkan emocji, ja istota musząca się do niego dostosować. Pomiędzy ziemią, a człowieczkiem jest przyciąganie. Przyciąga nas do siebie. Być może nasze serca przyciągają się jak dwa magnezy. Nie potrafię tego wytłumaczyć, choć w tym jestem.
Nasze serca są jak sejf. Tylko prawdziwa miłość potrafi je otworzyć.

Stoję przed drzwiami willi Harry'ego i myślę czy postąpiłam stosownie przychodząc tutaj. Nie chcę wyjść na zdesperowaną idiotkę. Przeczesuję dłonią włosy i naciskam na dzwonek. Nie czekam zadziwiająco zbyt długo.
- Rose?- Jego twarz nie ukrywa zdziwienia. Spuszczam głowę i zaczynam bawić się nitką wiszącą od torebki.
- J-ja mogę iść, jeśli ty nie chcesz żebym...
- Nie. Nie. Po prostu jestem zdziwiony. Nie spodziewałem się ciebie- Kiwam głowa i uśmiecham się gdy wpuszcza mnie do środka. Idzie w głąb więc podążam za nim. Zauważam, że wchodzi na taras i sprząta ze stolika.
- Możemy tutaj zostać?- Pytam gdy zdążam się rozejrzeć. Jest pięknie i to wystarcza mi by usiąść na ławeczce z drewna. Harry umiejscawia się obok mnie i przykrywa nas kocem. Trochę niepoważne jest przesiadywanie na balkonie w zimę.
- Rodzice cię puścili?- Pyta i zakręca sobie kosmyk moich włosów na palec.
- W zasadzie to nawet nie wiedzą- Wzruszam ramionami. Spogląda na mnie z smutkiem przez co do moich oczu napływają łzy. - Wiesz, kiedyś gdy jeszcze wszystko było wspaniale- Zaczęłam patrząc w niebo- moja mama po śmierci babci powiedziała mi, że każdy człowiek musi odejść, choć nie wiadomo jak bardzo byśmy tego nie chcieli. Powiedziała też coś przez co kocham gwiazdy, a mianowicie, że nikt nie odchodzi bez śladu. Każdy człowiek ma swoją gwiazdę, która dla niego świeci... nawet po śmierci. Dzięki temu patrząc w niebo możemy poczuć ciepło w naszych sercach wywołane wspomnieniami- Zamilkłam gdy mój ton zaczął stopniowo coraz bardziej się łamać.
- To piękne i mądre słowa- Przysunął mnie do siebie tak, że moja głowa spoczywała na jego ramieniu.
- Nie wierzę, że stała się taka oschła. Brakuje mi jej
- Hej- Skierował moja głowę ku górze. Patrzyłam w jego oczy.- Jesteś piękna
- C-co?- Zmarszczyłam czoło. Harry zmieszał się i potrząsnął głową. Uśmiechnęłam się do siebie i położyłam na jego klatce.
- Powinniśmy iść do środka- Skinęłam głowa. Podniósł mnie i wniósł jak pannę młodą. Mój śmiech odbił się echem.
- Dokąd idziemy?- Pytam gdy omija salon i niesie mnie na górę. Chwytam mocniej jego koszulkę gdy otwiera drzwi. Zamyka je kopnięciem drzwi, następnie kładzie mnie na łóżko. Siada na mnie okrakiem i całuje moją szyję. Zamykam oczy i przenoszę moje ręce na jego włosy. Jego dłoń błądzi po mojej talii. Myśli kłębią się w mojej głowie i w końcu spycham go z siebie.
- Może się gdzieś przejdziemy?- Widzę w jego oczach pożądanie przeplatane ze złością. Odchrząkuję i w tedy kiwa głową. Schodzimy na dół i wychodzimy z mieszkania. Splata nasze dłonie. Nie dowierzając spoglądam w to miejsce i uśmiecham się na ten widok, a później spoglądam na niego. Wolną ręką zgarniam loki z jego czoła. Jest milczący przez co dopada mnie poczucie winy.
- Wskakuj- Odzywa się i odwraca do mnie plecami. Śmieję się i wskakuję na jego umięśnione plecy. Chwyta moje uda by mnie przytrzymać. Bawię się jego lokami i czasami słyszę urwany jęk wydobywający się z jego ust.
- Hmm... nie chciałeś mieć nigdy irokeza?- Pytam gdy układam tak jego włosy i przyglądam mu się.
- Nie, Rosalio i jeżeli moje włosy nie będą wyglądały tak jak przed minutą wsadzę cię w tą zaspę- Mruczę niezadowolona.
- Tylko nie Rosalio
- 9, 8, 7
- Naprawdę zaspa?- Ciągle mówię przez co czas ucieka i w końcu ląduję na zaspie. Harry zwija sie ze śmiechu powodując u mnie złość. Chwytam róg jego kurtki i ciągnę w moją stronę. Upada akurat na mnie przez co jęczę. Zanim zdążam zobaczyć co robi czuję na mojej twarzy śnieg.
- Zabiję cię Styles- Ugniatam śnieg w rękach i rzucam w niego. Wywołaliśmy chyba trzecią wojnę światową. Ganialiśmy za sobą po parku.
- Jesteś zmarznięta- Przytula mnie do siebie.
- Ciekawe czemu?- Pytam retorycznie. Spoglądam w zieleń jego tęczówek i zaważam iskierki rozbawienia. Przytulam się mocniej do niego. Prawie nie czuję palcy u stóp i od rąk. Idziemy ścieżką w parku i co jakiś czas mijamy pary albo samotników. Moją uwagę przykuwa grupa młodzieży. Jest dość głośna i wulgarna. Gdy podchodzimy bliżej zauważam wśród nich Ronnie. Gniew i rozczarowanie pojawia się we mnie.
- Cholera Ron- Szeptam i wyrywam sie z uścisku Harry'ego. Podchodzę bliżej.
- Ron!?- Krzyczę. Upuszcza papierosa i odkłada butelkę. Jej wzrok pada na mnie. - Co ty do cholery robisz?!- Drę się na nią.
- Weź się siostrzyczko wyluzuj. Po prostu się bawię, ty też powinnaś- Jest pijana.
- Nie mam zamiaru stoczyć się tak jak ty!- Słyszę jakieś jęki pozostałych osób, ale nie obchodzi mnie to, obchodzi mnie zachowanie siostry.
- Rose- Jęczy błagalnie- Robisz mi siarę.- Chwyta alkohol i bezczelnie go przy mnie pije.
- Chodź- Ciągnę ją, ale ona się wyrywa.
- Nie będziesz mi psuła zabawy- Jakiś małolat chwyta mnie bezczelnie za tyłek.
- Łapy przy sobie gówniarzu!- Nerwy mi puszczają i mam ochotę rozszarpać go zarówno jak i Ron. Czyjeś ręce oplatają mnie w talii i odciągają. Na szczęście to Harry.
- Kogo ja tu widzę. Nasz seksowny nauczyciel, Harry Styles- Szarpię się by wyrwać się z objęć Harry'ego, ale on tylko chwyta mnie mocniej.
- Dzwonię po Jamesa!- Krzyczę tylko na odchodne. - Nie wierzę, że tak się zmieniła- Kręcę głową i ocieram łzy. - Wszyscy mają mnie w dupie. Cholera!- Krzyczę. Harry łapie mnie za ramiona i przytula do siebie.  Chwytam mocno jego kurtkę i zaczynam szlochać.
- Rose- Szepta uspokajająco. Podciągam mało seksownie nosem i odsuwam się od niego. Wyjmuje telefon i dzwonię do brata. Jest tak samo, a może nawet bardziej wściekły. - Chodźmy do domu- Kiwam głową i chwytam go za rękę.

Gdy docieramy do domu, Harry rozpala ogień w kominku żebyśmy mogli się rozgrzać. Ciągle myślę o Ronnie i zauważam, że wszystko się zmieniło. To zadziwiające jak nasze życie może się zmienić.
- Powinnaś wziąć gorąca kąpiel- Mówi rozciągając się na ziemi i głaszcząc psa.
- Świetny pomysł
- Mogę ci pomóc na przykład umyć plecy albo...
- Harry- Jęczę jego imię w dezaprobacie.
- Nie chcesz?- Robi minę zbitego szczeniaka.
- Nie, dzięki
- Pamiętaj, że zawsze jestem do usług- Puszcza mi oczko.
- Mhm. Nie wątpię- Śmiejemy się dopóki nie wychodzę z salonu. Idę do łazienki, ale zanim się rozbieram kilka razy sprawdzam czy na pewno zakluczyłam drzwi. Gdy jestem pewna ściągam z siebie rzeczy i wrzucam je do kosza z praniem. Są przemoczone od śniegu i wymagają umycia. Puszczam gorącą wodę w prysznicu i wchodzę pod jej strumień. Czuję jak mięśnie się rozluźniają i cała się relaksuję. Gdy opuszki palców stają się pomarszczone, wychodzę i wycieram się w miękki biały ręcznik. Zakładam bieliznę, a następnie wyjmuję z kosza na pranie jakąś koszulkę Harry'ego. Wdycham jego zapach i zamykam oczy. Wychodzę z łazienki i idę do sypialni. Na łóżku leży Styles. Zagryza wargę gdy wchodzę ubrana tylko w jego koszulkę do połowy ud. Podchodzę do łóżka, a on w między czasie na nim siada. Przyciąga mnie do siebie w momencie gdy chcę usiąść koło niego. Jego ręce chwytają moje biodra i usadawiają mnie na sobie okrakiem. Całuje mnie namiętnie, a następnie przenosi się na moja szyję. Zamykam oczy czując niesamowite uczucie w dole brzucha. Gdy odrywa się by zaczerpnąć powietrza składam pocałunki na jego szyi i przygryzam małżowinę uszną. Obalamy się na łóżko podczas gorącego pocałunku. Jego ręce bezwstydnie suną po moich pośladkach. Okręca nas tak, że znajduję się pod nim. Czuję się znacznie pewniej. Moja koszulka i jego znikają z naszych ciał w mgnieniu oka. Chwyta swoją duża i ciepłą dłonią moje udo i oplata nim sobie swoje. Jego usta zostawiają mokre pocałunki na mojej szyi, dekoldzie, piersiach i brzuchu. W pokoju robi sie strasznie duszno i słychać tylko nasze przyśpieszone oddechy.
- Czekaj- Wychrapuję gdy sunie dłońmi do zapięcia stanika- J-ja nie jestem jeszcze gotowa- Rumienię się. Całuje moje czoło, nos i usta.
- Rozumiem- Całujemy się chwilę, a trwa to jakby z wieki. Opada obok mnie i przyciąga do siebie. Kładę głowę na jego klatce i wsłuchuję się w rytmiczne bicie serca oraz opuszkami palców kreślę linie jego mięsni.
- Harry?
- Hmm?
- Po co to wszystko? Po co udajesz, że jestem dla ciebie ważna?
- Rose, ja nie udaję. Jesteś cudowna, piękna i mądra. Jakbym mógł udawać- Zadzieram głowę i uśmiecham się.
- To dobrze

__________________________________________

Witam was kochani :D Jestem zdumiona ilością komentarzy ^^ Mam nadzieję, ze i ten rozdział przypadnie wam do gustu. Chciałabym też przeprosić za błędy, ale pisałam o pierwszej w nocy i jakoś nie miałam do tego głowy :) 

Mam jeszcze dla was niespodziankę. Mianowicie zwiastun od kochanej Melodii *_* 


Zostawcie swoje opinie kochani!


Dzisiaj, a raczej wczoraj były walentynki, które spędziłam... no cóż... samotnie :( Ale byłam w kinie na "Miłość bez końca". Polecam! Świetny film. Z tej okazji postanowiłam nie robić limitu, ale to nie oznacza, że jeśli będzie mało to dodam szybko ;) 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 13

Kim byłby człowiek bez miłości?
To miłość sprawia, że nasze życie nabiera większego sensu niż dotychczas. Zaczynamy dostrzegać wszystko co nas otacza innymi oczami... Wszystko staje się piękne, a to co było dotychczas nie możliwe staje się możliwym, bo przecież ma się miłość, a gdy się ją ma to nie można mieć nic lepszego od niej, prawda?
Gdyby miłość nie była tak cenna i piękna to ludzie po stracie bliskiej osoby nie odbieraliby sobie życia. Mając miłość świat jest piękny, a gdy ona odchodzi staje się najgorszym i najbrzydszym. Miłość lepsza jest niż góra diamentów, bo daje ci drugiego człowieka i wieczną radość, a diamenty nie dają ci nic oprócz chwilowej radości.

Budzę się w środku nocy i zauważam, że jestem w innej pozycji niż w tedy gdy zasypiałam. Moje i Harry'ego nogi są ze sobą splecione, a jego dłonie oplatają mnie szczelnie. Między nami nie ma prawie w ogóle wolnej przestrzeni. Zadzieram delikatnie głowę by spojrzeć na jego twarz. Światło księżyca pozwala mi ujrzeć jego twarz- długie rzęsy leżą na policzkach, usta są delikatnie rozwarte i sine. Spoglądam na jego ubiór. Po zmrużeniu oczu dostrzegam cienką koszulę. Jest mu zapewne zimno. Ostrożnie, tak żeby go nie zbudzić, wychodzę z jego objęć i ściągam jego kurtkę. Harry porusza się, ale nadal śpi. Przykrywam go kurtką, i kładę się obok niego. Jest mi zimniej, ale nie obchodzi mnie to, bo najważniejsze jest to, że jestem tutaj z Harrym.

Budzę się i nie odczuwam obecności Harry'ego. Już jest świt. Wyglądam przez szybę i zauważam, że przyjechała pomoc, a Styles rozmawia z jakimś mężczyzną. Nie mam zamiaru tutaj siedzieć więc otwieram drzwi i wychodzę. Koc spada z moich ramion. Dopiero teraz go zauważam.
- Rose- Harry karci mnie od razu gdy staję przed nim.
- Fajnie, że w końcu jest pomoc- Zmieniam temat. Obserwuję jego twarz i zastanawiam się jak to możliwe, że w jeden wieczór tak wiele może się zmienić.
- Tak, a teraz właź do auta- Mruczę niezadowolona. Kładzie dłoń na moich plecach i kieruje mnie w stronę innego auta. Zapewne jest zastępcze.
- Możemy już jechać?- Marudzę gdy siadam. Wzdycha i kiwa głową. Mam ochotę klaskać w dłonie i się śmiać. Kurcze, kto by pomyślał, że akurat moje szczęście znajduje się przy tym dziwnym człowieku... No cóż miłości się nie wybiera. Parskam śmiechem.
- Co cię tak bawi?- Styles wkłada kluczyki do stacyjki i po chwili słychać warkot silnika. Jego auto było nowsze i wszystko pracowało ciszej.
- Nic, nic- Zapada cisza, ale zadziwiająco nie jest krępująca.
- Dziękuję za kurtkę- Zaskakuje mnie tym, że mi dziękuje.
- Czy ty naprawdę powiedziałeś "dziękuję"?
- Taa a co?- Na jego twarz wkrada się cień uśmiechu.
- Byłam pewna, że powiesz coś w stylu " Oszalałaś? Zdjęłaś kurtkę tylko po to żeby mnie przykryć?"- Śmiesznie naśladowałam jego głos i robiłam zabawne miny przez co Harry zwijał się ze śmiechu.
- To też... Wstrętna kobieto- Parsknęłam śmiechem i uderzam go w bark. Utkwiłam wzrok za szybą.
- Coś się zmieniło, prawda?- Odwracam głowę w jego stronię.
- Tak
- Lubię cię taką wyluzowaną- Uśmiecham się i spuszczam głowę gdy czuję czerwień wkradająca się na moje policzka.
- Ciekawi mnie jednak co cię skłoniło do tego- Odchrząkuję i wiem, że muszę zacząć przygotowywać się do wyrzucenia z siebie wszystkiego co miało miejsce kilka miesięcy temu, a jednak dla mnie tak dawno. Harry wydaje się być bezwzględny, bo zawsze dąży do celu.
- Mam pomysł- Nie tego się spodziewałam po wyjawieniu mu szczegółów z przemiany i z życia przed przemianą. Chwyciłam się mocno fotela gdy niebezpiecznie zawrócił.
- O mamusiu- Wymsknęło mi się gdy zobaczyłam oburzonych kierowców no i gdy poczułam jak wczorajszy posiłek podchodzi mi do gardła
- Fajnie, co?
- Żartujesz! Jesteś idiotą! Mogłeś spowodować wypadek!
- Powiedz coś czego nie wiem- Uśmiecha się, a ja milczę. Słowa potrafią wyrazić wiele, ale milczenie też jest częścią mowy.

- Basen?- Pytam zdziwiona.
- Jak szaleć to szaleć. Miałaś kąpiel w błocie to i przyda się kąpiel w basenie- Idzie do środka, a ja jeszcze chwilę stoję. Nie mam stroju, nie pływam najlepiej, mam paradować prawie goła przy Harrym?... Och pieprzyć to. Podbiegłam do niego.
- Ale tylko pływamy- Staje przed nim- Bez żadnych numerów
- Rosalie nie jestem nastolatkiem- Wzdycham na jego rację i odsuwam się dając mu przejść. Zanim idziemy do kas idziemy do sklepu z całym wyposażeniem w stroje kąpielowe. Jasne, że żadne z nas nie miało przy sobie stroju, bo kto normalny ma go ciągle przy sobie? Po za tym tylko Styles jest zdolny wymyślić coś takiego. On idzie w stronę męskich kąpielówek, a że mnie jakoś szczególnie nie kręci wybieranie z Harrym slipów, kieruję sie w stronę stroi, dla mnie. Przeglądam najtańsze by nie obarczać Harry'ego kosztami ( i tak oddam za wszystko pieniądze), ale nic nie wpada mi w oko. Strój w truskawki zdecydowanie powinien się znaleźć na dziale dla dzieci. Najlepszy jest zwykły biały, ale nienawidzę tego koloru po za tym biały to nie najlepszy kolor na basen. Wzdycham i spoglądam w stronę Harry'ego. Nie ma go na dziale męskim, zaczynam się denerwować. Gdy pojawia się myśl, że mnie zostawił zauważam go na dziale dla kobiet. Idę w jego stronę.
- Truskawki są okropne- Kwasi się. Chichocze i spoglądam na oglądamy przez niego strój kąpielowy. To bikini i to z jaka ceną.
- Odłóż to- Rozkazuję
- Nie podoba ci sie?
- Nie, jest świetny
- To w czym problem?
- Jest za drogi
- Rose, daj spokój. Nie jest źle- Jego usta gdy wypowiadają moje imię powodują, że jestem trochę rozkojarzona i kiwam głową.
- Ale jeśli spadnie to przysięgam, że cię uduszę
- A myślisz, że dlaczego wybrałem bikini?
- A jednak pedofil- Kręcę głową i uśmiecham się. Harry wydaje się być jednak niezadowolony. Zapewne nie zrozumiał, że to żart. Dobra, przyznaję, że mi się nie udał.
- Żartowałam. Jesteś...jesteś- Odchrząknęłam, bo prawie o mamy włos nie powiedziałam o kilka słów za dużo- Spoko gość- Klepię do w klatkę i dopiero po chwili dochodzi do mnie jak te słowa głupio brzmiały.
Młoda kobieta kasuje nasz zakup. Dziękujemy i idziemy w stronę kas.
- Oddam ci za wszystko pieniądze- Mówię gdy kierujemy w stronę szatni. Nigdzie nie ma oznakowania gdzie jest damska, a gdzie męska więc zapewne jest dla wszystkich. Gdy wchodzimy w głąb moje przypuszczenia się sprawdzają.
- To ja wpadłem na ten pomysł. Po za tym co to za niespodzianka gdy płacisz za nią sam- I znowu miał cholerną rację. Martwił mnie wyraz jego twarzy. Nie promieniał tak jak wcześniej. Pewnie obraziłam go moimi nie przemyślanymi słowami. Kładzie wszystko co nabyliśmy na ławkę przy szafkach.
- Hej- Dotykam jego ramienia- Nie chciałam cię obrazić. Było tak fajnie gdy...- Przerywają mi jego wargi na moich. Ten pocałunek różni się od innych, jest taki brutalny, a zarazem tak niesamowicie pociągający. Wiem, że chce mi coś przez to przekazać. Jego niezadowolenie. Popycha nas na szafki przez co rozchodzi sie ich charakterystyczny dźwięk. Napiera na mnie swoim, ciałem tak mocno, że brakuje mi miejsca na oddychanie. Ściąga ze mnie sukienkę i odsuwa się z wielkim bananem na twarzy. Zapewne z tego, że stoję obok niego w czarnej koronkowej bieliźnie, ale jest coś jeszcze, bo jego oczy promienieją z rozbawienia i… szczęścia?
- Uwielbiam to jak nie możesz mi się oprzeć
- Och, zamknij się- Biorę strój i idę do kabiny. Zamykam drzwi i ściągam pośpiesznie z siebie bieliznę.
- Powinniśmy iść na saunę- Słyszę jego głos tuż przy moich drzwiach. Cholera, niech tylko warzy się teraz wejść.
- Czemu?- Zakładam strój.
- Bo należy być nago
- A ty tylko o jednym- Wzdycham i gdy jestem gotowa obracam się. Odskakuje do tyłu na jego widok. Byłam pewna, że zakluczyłam. Na szczęście się spóźnił.
- Wyglądasz seksownie- Zagryza dolna wargę.
- Dzięki- Czuję lekkie pieczenie na policzkach. Spuszczam wzrok i natrafiam się na jego idealnie wyrzeźbiony brzuch. Nie kontroluję tego, że przygryzam wargę. Otrząsam się słysząc jego chichot. Chwyta mnie za nogi i przerzuca przez ramię. Piszczę, kopię, ale to na nic. Rozpędza się i wrzuca mnie do basenu. Słyszę gwizdek ratownika. Super, dopiero co weszliśmy. Wyczłapuję się z basenu, a Harry zwija się ze śmiechu. Wymijam go i idę w stronę rwącej rzeki. Czuję na sobie, a raczej na moim tyłku wzrok Stylesa. Udaję niewzruszoną i wchodzę głębiej. Porywa mnie prąd. Czuje czyjeś dłonie i nie dziwi mnie widok Harry'ego. Wyprowadza nas z rwącej rzeki mówiąc, że to nudne i są lepsze atrakcje. Prowadzi mnie na zewnątrz do zjeżdżalni.
- Harry nie!- Piszczę gdy wciąga mnie po schodkach, a następnie sadza mnie na swoich kolanach. Ta zjeżdżalnia ma w pewnym miejscu wyskok i czuję, że dla mnie nie skończy się to dobrze. Odpycha się, a ja zaczynam  krzyczeć w momencie gdy zjeżdżamy. Czuje jak się odrywamy i mkniemy do basenu. Wpadam z dużą siłą. Łapie majtki, ale góra zdąża się rozwiązać.
- Pomogę ci- Mówi, a po chwili czuję jak jego palce muskają moja skórę. Podskakuje na dotyk jego warg na mojej szyi. Zamykam oczy i rozkoszuję się chwilą.
- Powinnam cię udusić za twoje durne pomysły
- Przepraszam- Robi minę szczeniaka. Zabawne, w jego oczach plonie diabelska radość, a twarz przyjmuje wygląd skruchy.

Bawimy się świetnie, pomimo tego, że moim kosztem, do czasu gdy nie kończy nam się czas. Wchodzę do szatni totalnie wyczerpana. Ten człowiek zamęczyłby mnie na śmierć. Wycieram się w ręcznik, który zakupiliśmy i idę do kabiny założyć sukienkę. Nie mam ochoty jej nosić, ale nie będę paradować w bieliźnie. Idę wysuszyć dokładnie włosy. Harry'ego już są suche i ułożone. Opiera się o ścianę i robi cos w telefonie
- Podobało się?- Stara się przygłuszyć dźwięk suszarki.
- Jasne gdyby nie to, że za każdym razem po zjechaniu z jakiejkolwiek zjeżdżalni spadały mi albo gacie albo stanik no i gdyby nie to, że ciągle próbowałeś mnie utopić
- Czyli ci się nie podobało?
- Nie, było cudownie, ale następnym razem to ja ciebie będę topić... Choć nie wiem  jeszcze jak, ale coś wymyślę- Śmiejemy się. Bierze ode mnie suszarkę i okręca mnie do siebie tyłem. Gdy moje włosy są suche idziemy do kas. Harry specjalnie mnie odpycha żebym nie słyszała ile płacimy. I tak mu oddam.

- Odwiozę cię do domu- Mówi gdy wsiadamy do auta.
- Ok- Jestem trochę zawiedziona, że musimy się rozstać.
- Jeśli chcesz to możesz wpaść wieczorem, albo jutro
- Przecież jutro jest szkoła- Unoszę brew i chichoczę. Wzrusza ramionami i wyjeżdża z parkingu. Droga mija szybciej niż bym chciała. Panowała dość napięta atmosfera, bo żadne z nas się nie odzywało. 
- Do zobaczenia- Żegnam się i chwytam już za klamkę gdy jego palce owijają mój nadgarstek i szarpią tak żebym odwróciła się w jego stronę. Całuje mnie delikatnie, ale z czułością w usta. Odrywamy się i w tedy pozwala mi wyjść. Czuję się tak niesamowicie... Jestem szczęśliwa! Wchodzę do domu i od razu atakuje mnie brat z tatą.
- Gdzie byłaś?! Chcieliśmy dzwonić na policję
- Fajnie, że się mną interesujecie- Wchodzę po schodach.- Świetnie się bawiłam- Odpowiadam na pytanie i wchodzę do pokoju. Rzucam się na łóżko i przypominam sobie wczorajszy wieczór. Nigdy tego nie zapomnę... Wzdycham i postanawiam się przebrać. Biorę jeszcze kąpiel by pozbyć się zapachu chloru. Gdy jestem gotowa schodzę na dół i oznajmiam, że wychodzę. Jeszcze do niedawna cieszyłam się, że Styles nie zaprzątnął moich myśli, a teraz nie mogę się go pozbyć z mojej głowy, ale najlepsze jest to, że w cale mi to nie przeszkadza, a raczej pasuje. 

________________________________

Jeej! Jeszcze nigdy w życiu nie czytałam tyle miłych komentarzy. Głupio się przyznać, ale naprawdę się wzruszyłam. Bałam się dodać ten rozdział bo może nie być tak dobry jak tamten.... 
Nie wiem co napisać... Dziękuję i kocham was! 

                          13 komentarzy= next    ( jestem zła hłeuhłeu xD)

Obserwatorzy