Życie to dar od Boga i powinniśmy je szanować. Czasem jednak podczas naszej egzystencji nie zauważamy tego co mamy na wyciągnięcie ręki. Myślimy, że szczęście jest daleko, gdzieś ukryte i musielibyśmy wiele pokonać by je zdobyć. Jednak błądzimy i oszukujemy samych siebie, ponieważ jest ono bliżej niż nam się wydaje. Po prostu jest świetne w swoim ukrywaniu się. Czai się w małych rzeczach. Mogą być to przedmioty, ale także i ludzie. Więc zanim zaczniecie ubolewać nad waszym brakiem szczęścia zastanówcie i przyjrzyjcie się swojemu życiu i nie popełniajcie tego błędu co ja. Nie widziałam szczęścia, ani promyka nadziei. Teraz wiem, że to czai się w ludziach, których mam na wyciągnięcie ręki.
Zostaję wyrwana ze snu przez pielęgniarkę. Byłabym normalnie zła, że o piątej rano każą mi się obudzić by tylko zmienić kroplówkę i zmierzyć temperaturę itp., jednak sen, który mi się śnił nie należał do najlepszych.
- Podnieś rękę- Powoli unoszę kończynę, a kobieta patrzy na mnie złym wzrokiem jakby nie wiedziała, że tyle czasu spędziłam w śpiączce- Przytrzymaj- Nakazuje, a w tym czasie zmienia kroplówkę i plaster przy moim wenflonie. Walczę z oczami, które same mi się zamykają. Próbuję zająć czymś mózg żeby nie spać. Jedyną rzeczą, którą potrafię się zająć jest myślenie o Harrym. Chciałabym go zobaczyć i dotknąć. Sprawdzić czy się zmienił i czy jego skóra nadal emanuje takim ciepłem. Strach jednak sprawia, że to nie jest takie proste. Nadal w moim sercu jest dziura, której nigdy do końca nie da się załatać.
Termometr oddaje charakterystyczny dźwięk i wyciągam go spod pachy. Pielęgniarka kiwa głową, posyła delikatny uśmiech i opuszcza pokój. Wzdycham głośno i przeczesuje wzrokiem pomieszczenie. Zamykam oczy, a pojedyncza łza spływa po moim policzku. Przedtem było skompilowanie i trudno, ale teraz jest jeszcze gorzej, bo jestem w czarnej dziurze i ciągle spadam, grunt pode mną się załamał. Nie wiem na jakim etapie w życiu jestem.
Budzę się przed śniadaniem, a moim odruchem jest chęć wstania i pójścia do łazienki. Szybko orientuję się, że nie mam takiej możliwości. Czuję jakbym nie miała czucia w nogach, chociaż tak nie jest. Całe ciało jest zbyt zdrętwiałe i bez silne bym mogła normalnie funkcjonować. Nie sądziłam, że mogę tak bardzo pogorszyć sprawę. Jak na razie jestem skazana na łóżko, ponieważ nie mogę chodzić i mam ograniczone ruchy.
- Dzień dobry, Rose- Podnoszę wzrok i spoglądam w stronę lekarki- Jak się czujesz?
- Trochę lepiej- Odpowiadam- Kiedy będę mogła chodzić?- W tej chwili moim marzeniem jest stanąć boso na zielonej trawie i wdychać świeże powietrze oraz zapach cudownych kwiatów.
- Czeka cię kochanie rehabilitacja. Musisz obudzić twoje mięśnie- Uśmiecha się i notuje coś na kartce- Odwiedzi cię dziś okulista i jeśli mi się uda to załatwię ci rehabilitacje.
- Dobrze, bardzo pani dziękuję
- Musze dbać o mojego pacjenta- Mruga jednym okiem- Muszę już iść, bo za chwilę wyjeżdżam. Do zobaczenia, Rose.
- Do widzenia- Żegnam się z kobietą, która po chwili wychodzi.
Czas w szpitalu ciągnie się bardzo długo i z jednej strony jest to dobre, a z drugiej złe, ponieważ dobija mnie tysiąc myśli na sekundę. Przed obiadem odwiedza mnie okulista i okazuje się, że to nic poważnego i wada sama z biegiem czasu zniknie. Ciesze się, że to chociaż jedna dobra wiadomość od kilku dni.
- Przyniosłam ci obiad- Do pomieszczenia wpada Chloe. Kładzie talerz na szafce i poprawia swój biały fartuch.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna- Uśmiecham się do niej delikatnie.
- A czy ty kiedykolwiek jesteś głodna?- Wzdycha- Same kości nie są atrakcyjne- Pokazuje mi język i podchodzi do kwiatów na szafie.
- Był tutaj wczoraj?- Pytam chociaż dobrze wiem, że tu był.
- Nie wiem- Wyrzuca zwiędłe róże do kosza- Szybciej wczoraj kończyłam pracę.
- Och...
- Tęsknisz za nim?
- Co?- Moje ręce natychmiastowo zaczynają się pocić.
- Nic. Nic. Wasza historia chyba jest ciekawa. Opowiesz mi ją kiedyś?
- Chloe wydaje mi się, że to strata czasu.
- Ciągle nie, nie, nie- Marudzi.
- Zawieź mnie na stołówkę- Odwraca się z szeroko otwartymi oczami.
- Ja... ja nie wiem czy to dobry pomysł- Przeczesuje swoje włosy.
- Proszę- Prawie piszczę.
- Ugh... no dobra- Pomaga mi usiąść, a następnie z trudem udaje mi się usiąść na wózku. Wzdycham z ulgą, gdy wyjeżdżamy z pokoju i w końcu mogę zobaczyć jakieś inne kolory i innych ludzi. Pielęgniarki uśmiechają się do mnie, a pacjenci mierzą wzrokiem. Zaczynam czuć się niepewnie od wścibskich spojrzeń. Na stołówce panuje wielki gwar i mogę dostrzec ludzi w różnych wiekach. Dzieci ganiają się po pomieszczeniu, nastolatkowie grają w gry, a dorośli gawędzą między sobą. Zauważam, że nie pasuję do żadnej z tych grup.
- Rose?- Chloe staje przede mną.
- Hmm?
- Chcesz tutaj zostać?- Wzdycham i kręcę głową.
- Mogę wypożyczyć jakieś gry żeby z tobą zagrać
- Dziękuję Chloe, ale chcę zostać na chwilę sama- Kiwa głową i pomaga mi z powrotem położyć się na łóżku. Odstawia wózek i wychodzi z pokoju. Okręcam głowę i wybucham płaczem.
Chcę wierzyć, że to co zrobiłam wyszło mi na dobre, ale tak nie jest. Czuję się inna, odrzucona. Do tego sprawiłam, że inni przeze mnie cierpieli.
Czasem w życiu robimy coś myśląc, że to sprawi, iż będzie dobrze, że znikną wszystkie problemy. Jednak nasze myśli są samolubne, bo tak naprawdę myślimy tylko o sobie. Nie bierzemy pod uwagę cierpienia innych lecz to co nam wyjdzie na dobre. Wydaje mi się, że Bóg ukarał mnie za tę samolubność.
Podciągam nosem w momencie, gdy drzwi się otwierają. Wycieram swoją twarz i spoglądam na drzwi. Zamieram gdy rozpoznaję figurę. Nie. Nie. To nie możliwe by Harry przyszedł akurat teraz, w tym momencie.
- Cześć- Jego głos jest jakiś inny. Zbliża się do mnie, a wtedy rozpoznaję, że jest to Jace. Wzdycham z ulgą i zauważam, że wstrzymywałam powietrze.
- Um... cześć- Poprawiam szybko włosy.
- Jak się czujesz?- Siada na krześle obok mnie.
- Fizycznie lepiej- Uśmiecham się delikatnie.
- Jakie to uczucie obudzić się po takim czasie?- Pociera rękoma o swoje uda.
- To jakby minęło ci pół życia. Wydaje mi się, że wiele mnie ominęło- Wzdycham.
- Chyba tak jest- Marszczę czoło. Jace wydaje się być zakłopotany.
- Czy... czy to co zrobiłaś to... przez Harry'ego?- Widzę jak bardzo niepewnie czuje się w tej rozmowie. Z resztą ja też. Wydawało mi się, że jest dla mnie oschły, a teraz zjawia się tutaj taki troskliwy.
- To nie jest najlepszy temat- Kiwa głową-... ale nie chodziło tylko o niego- Podnosi na mnie wzrok.
- Sądziłem, że jesteś dla niego kolejną zabawką, ale on naprawdę cię kocha. Zrobił dla...- Przerywa nagle- Przepraszam, nie powinienem tego mówić
- Jest ok- Mówię choć w moich oczach są łzy.
- Pani Rosalia?- Do pomieszczenia wchodzi chłopak.
- Tak- Odpowiadam zaskoczona wizytą.
- Jestem rehabilitantem i poproszono mnie bym do pani przyszedł- Jeśli wszyscy rehabilitanci tak wyglądają to mogę częściej łamać nogi.
- Tak. Tak. Proszę- Uśmiecham się.
- Ja już pójdę. Do zobaczenia, Rose- Jace wychodzi i zdążam mu tylko pokiwać.
- Jak się pani czuje?- Pyta chłopak, gdy przygotowuje łóżko.
- Dobrze- Odpowiadam- Umm... czuję się trochę staro, gdy mówisz na mnie 'pani'- Rehabilitant śmieje się i zauważam w jego policzkach znajome dołeczki.
- W takim razie... jestem Max- Podaje mi rękę.
- Rose- Ściskam jego dłoń i uśmiecham się. Piszczę i zaczynam się wiercić, gdy chwyta moją nogę.
- O matko wyglądałaś jak foka- Czuję jak na moje policzki wkrada się czerwień.
- Dzięki- Przewracam oczami- Powinieneś być bardziej delikatny- Śmieje się.
- Wiesz, że w tym szpitalu wiele mówi się na twój temat?- Przełykam głośno ślinę.
- Jak to?
- Wiesz... najpierw próbujesz odebrać sobie życie, a potem niby nieziemski chłopak, na którego lecą wszystkie pielęgniarki przynosi ci każdego dnia różę
- Och...- Czuję się zakłopotana. Spogląda na mnie piwnymi oczami.
- Ok...zamknę się- Sądziłam, że jeszcze się odezwie i może uda mi się coś od niego wyciągnąć, bo czuję się jakbym miała rozwiązać najważniejszą zagadkę z przeszłości, ale on wcale tego nie zrobił.
Harry
Ona była jak anioł. Delikatnie, ale stanowczo stąpała po ziemi do póki nie zjawiłem się ja. Sprawiłem, że latała i nie bała się konsekwencji, a potem zmieniłem swoje oblicze i stałem się przeszkodą, która sprawiła, iż droga pod jej nogami się rozstąpiła i jej delikatne, drobne ciało powoli spadało... aż upadło.
Jak każdego dnia wróciłem z warsztatu samochodowego, do swojego małego, skromnego mieszkania. Zanim zamówiłem chińszczyznę- niestety, ale nadal nie opanowałem gotowania- wziąłem kąpiel. Gdy krople zimnej wody spadały na moje ciało przypomniałem sobie wyjazd z Rose i to gdy kąpaliśmy się na basenie. Wiem, że można uzależnić się od wielu rzeczy, ale mniej prawdopodobne jest uzależnienie się od człowieka, a najbardziej nieprawdopodobne jest to, że właśnie to zrobiłem. Rose jest dla mnie jak narkotyk i ubolewam nad każdym dniem, gdy nie mogę usłyszeć jej głosu ani jej dotknąć. Boli mnie widok jej leżącej na szpitalnym łóżku. Wypowiedziałem i wypłakałem tam już wiele uczuć i słów. Jestem przepaścią, która nas dzieli.
Nadchodzi wieczór więc wstaję z kanapy i przebieram się w bardziej odpowiednie ubranie. Następnie wciągam moje ulubione, ale już zniszczone buty. Wychodzę z mieszkania i kieruję się prosto do szpitala. Droga zajmuje mi pół godziny, ale lubię iść pieszo i w tym czasie przemyśleć rzeczy, które mógłbym jej powiedzieć. Na końcu i tak wszystko zapominam więc w sumie jest to bezsensowne. Wybrałem życie na własne utrzymanie i teraz wiem jak trudne to jest. Muszę oszczędzać paliwo w moim samochodzie.
- Dzień dobry- Witam się z kobietą w kwiaciarni.
- Witaj, Harry- Starsza kobieta- która nie tylko robi ładne bukiety, ale równie jest i dobrą osobą na zwierzenia- bez pytania bierze czerwoną różę i owija ją tylko... czymś... nie znam się na tym. Dlaczego róża i ten kolor? Chyba wiadome jest, że dlatego, iż jest ona oznaką miłości, którą darzę tylko i wyłącznie Rose. Mówi ona również o tęsknocie, a u mnie ona jest tak wielka, że nie wiem jak może się we mnie mieścić.
- Proszę- Podaje mi kwiat w momencie, gdy wyjmuję portfel.
- Dziś na koszt firmy- Kiwam głową i uśmiecham się z wdzięczność. Im bliżej jestem czuję się coraz bardziej podekscytowany tym, że ją zobaczę.
W szpitalu witam się z pracownikami, którzy pewnie dobrze mnie już znają. Idę korytarzem i wchodzę do pokoju Rose. Podchodzę do szafki z bukietem i zauważam, że zwiędłe kwiaty zostały wyrzucone. Wkładam nową różę i podchodzę do łóżka.
- Cześć- Mówię cicho i całuję ją w policzek. Siadam na krześle a następnie zaczynam swój monolog. Mówię o pracy i o tym co robiłem po niej. Kończąc znów trapią mnie myśli jak mogłem do tego dopuścić. Rose jest moim oczkiem w głowie i przysiągłem sobie, że nie pozwolę by coś jej się stało... obiecywałem też wiele innych rzeczy.
- Wiem, że to moja wina, bo sprawiłem, że w twojej głowie pojawił się mętlik i tak naprawdę nie wiedziałaś co było fałszywe, a co prawdziwe. Jestem kretynem i draniem, ale moje serce nie jest z kamienia. Gdyby było nie czuł bym tak wielkiego bólu jak czuję teraz- Ocieram samotną łzę i spoglądam na nią. Jej skóra przybrała żywszego odcienia i sądzę, że to dobry znak. Nagle jej ciało okręca się na bok... jakby spała... tak normalnie. Mówi coś pod nosem. Wstaję jak poparzony i wybiegam z pomieszczenia. Wpadam na pielęgniarkę.
- Przepraszam- Pomagam jej wstać.
- Wszystko w porządku?- Pyta.
- Rose jest nadal w śpiączce, tak?- Nie mogę się powstrzymać by nie zadać tego pytania. Pielęgniarka wstrzymuje oddech i wygląda jakby nie wiedziała co powiedzieć.
- Ok... zapytam się kogoś innego- Prawie warczę. Harry uspokój się, miałeś panować nad gniewem.
- Zaczekaj- Dziewczyna staje przede mną i patrzy na mnie wzrokiem, z którego nie mogę nic wyczytać. Rose była jak otwarta księga, jej emocje można było czytać przez oczy. Może to nie zaleta, ale ja to kochałem i kochać będę.
______________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nie wiecie jak mi głupio, że nie dodałam. Miał być w środę, ale okazało się, że nie mam czasu. W czwartek zaginał mój kot i byłam w wielkiej rozsypce... nie miałam więc siły. W piątek jechałam do lekarza, wczoraj zaczęłam pisać, ale przerwałam bo straciłam wenę. Dodaję więc dzisiaj, ponieważ ten dzień jest moim najszczęśliwszym. Znalazł się mój kotek! Był zamknięty i nie mógł wyjść :(
Dobra... do rzeczy.
Rozdział jest kitowy- to po pierwsze.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi te wypociny ;*
20 komentarzy= next
Wchodźcie na Uprowadzona!
Pamiętajcie by sprawdzać zakładkę bohaterowie, ponieważ co jakiś czas jest uzupełniana :)
Kochamm <3
OdpowiedzUsuńSuper :-)
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńoooo genialny rozdział
OdpowiedzUsuńomgg ta dziewczyna co go zatrzymala to rose prawda? prosze musi byc to rose, tak dawno nie rozmawiali ze soba.. oczczywiscie moim zdaniem niech rose mu jeszcze nie wybacza, niech sie troche postara w sumie tak bardzo ja skrzywdzil. Chociaz eidac ze harry tez cierpi, zal mi jest ich obojgu..
OdpowiedzUsuńpokochalam twoje ff i jestem totalnoe pokrecona fanka. Kochana pisz nastepny bo nie zasne dzis xd
świetny roździał....:D Blanka ma racje niech się jeszcze troche postara :) czekam na next:) dodawaj jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuń/Paula <3
next <3
OdpowiedzUsuńOch, on ją kocha <3 awww
OdpowiedzUsuńjest świetny :)
OdpowiedzUsuńCUDEŃKO
OdpowiedzUsuńsuper ! :)
OdpowiedzUsuńIdealnie!
OdpowiedzUsuńCudo :))
OdpowiedzUsuńŚwietne xd next
OdpowiedzUsuńlubie lubie lubie ;**
OdpowiedzUsuńCudeńko, uwielbiam!
OdpowiedzUsuńHej ;*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale jak zwykle pod koniec roku jest masa nauki i poprawek. Chce poprawić kilka ocen, więc mam ograniczony czas :c Ale byle przetrwa maj, później to luzik :D A teraz przestaje nawijac i przechodzę do rozdziału (:
Bardzo mi się podobał ^^ Jak zwykle zresztą xd
Mam nadzieję, że Rose szybko wstanie na nogi. Tylko coś czuje, że nie prędko wybaczy Harry'emu , o ile w ogóle mu wybaczy. To będzie ciężki i bolesny proces, a Styles będzie musiał się mocno postarać. Chociaż już się stara z tego, co widzę. Słodkie jest, że tak przychodzi do Rosie, tak bardzo tęskni. Słowa Jace'a dały mi sporo do myślenia.... Kocha? Też tak sądzę. (:
Co do tego warsztatu i mieszkania to znasz moją hipotezę i chyba mam racji bo mi wtedy nie odpisałaś :p
Czekam z niecierpliwością na konfrontację Rarry ^^
Pozdrawiam <3
O jeju <3 super !
OdpowiedzUsuńkocham <3 podoba mi się strasznie,uzależniasz mnie ;))))
OdpowiedzUsuńBłagam niech tą dziewczyną na którą wpadł Harry będzie Rose
OdpowiedzUsuń''Życie to dar od Boga i powinniśmy je szanować. Czasem jednak podczas
OdpowiedzUsuńnaszej egzystencji nie zauważamy tego co mamy na wyciągnięcie ręki.
Myślimy, że szczęście jest daleko, gdzieś ukryte i musielibyśmy wiele
pokonać by je zdobyć. Jednak błądzimy i oszukujemy samych siebie,
ponieważ jest ono bliżej niż nam się wydaje. Po prostu jest świetne w
swoim ukrywaniu się. Czai się w małych rzeczach. Mogą być to
przedmioty, ale także i ludzie. Więc zanim zaczniecie ubolewać nad
waszym brakiem szczęścia zastanówcie i przyjrzyjcie się swojemu życiu i
nie popełniajcie tego błędu co ja. Nie widziałam szczęścia, ani promyka
nadziei. Teraz wiem, że to czai się w ludziach, których mam na
wyciągnięcie ręki.''
Mam nadzieje że się nie obrazisz, jeżeli zrobię z tego mema i wstawię na tumblra.
To piękne.
I głębokie.
Okropnie.
Nie obrażę jeśli podpiszesz że to mojego autorstwa ;) Bardzo dziękuję ^^ nawet nie wiesz jaka sprawiłaś mi tym komentarzem radość :D
UsuńO jejku !!! cudowny rozdział . Dawaj szybko następny bo nie wytrzymam :)
OdpowiedzUsuńO Matko jaki cudowny!!! <3
OdpowiedzUsuńŻe co? Ja nic tu nie napisałam? NIE! Dobra więc, że przeczytałam to prawdopodobnie od razu po opublikowaniu, nie pamiętam dokładnie co tam byłoxD Ogólnie to napiszę (tak własnie zaczynam) że TO JEST NAJLEPSZY OPOWIADANIE I W OGÓLE KOCHAM EVER JEST FAZA KOCHAM TO CIE WSZYSTKICH WAS NIE LUBIE WALENTYNEK NIE NIE MAM CHŁOPAKA CZEKAM NA HARREGO I TO............ to chyba tyle;P No więc chyba biorę się za ponowne czytanie tego tam na górze;D
OdpowiedzUsuńkiedy nn?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie w piątek :) musicie poczekac bo mam nawal nauki :/
Usuń