Przetarłam swoje zaspane oczy i rozejrzałam się z nadzieją, że znajdę Harry'ego, ale myliłam się, ponieważ nigdzie go nie było. Moje serce przyśpieszyło swoją pracę. Może chodziło mu tylko o seks i teraz on... uciekł. Nie, nie. Owinęłam się pościelą i wstałam z łóżka. Poruszając się czuję ból w podbrzuszu. Rozglądam się i w końcu zauważam go na balkonie. Jak zwykle rozmawia z kimś przez telefon. Stoję kompletnie osłupiała, ponieważ nie wiem czy powinnam może schować się i nigdy nie wychodzić czy może udawać, że jest dobrze. To co stało się wczoraj nie było przyjemne, ale było niesamowite i tylko to sprawia, że moje poczucie, że źle zrobiłam jest mniejsze. Czuję się trochę nieczysto i inaczej. Nie do końca umiem to opisać. Chcę wyjść, ale w tedy on się odwraca i stoimy chwilę wpatrzeni w siebie. Nie kontroluję łez, które powoli zbierają się w moich oczach.
- Witaj Rosie- Przytula mnie- Wszystko w porządku?- Nie, nic nie jest w porządku
- Tak- Mój głos jest zachrypnięty i muszę odchrząknąć.
- Przepraszam jeśli...- Każę przestać mu mówić.
- To było złe Harry. Nigdy nie powinno mieć miejsca- Mówię to z wielkim bólem.
- Żałujesz? Ja przepraszam jeśli cię skrzywdziłem... Jesteś po prostu taka... delikatna- Odwracam się by uniknąć rozmowy. - Wracamy- Oznajmia przez co odwracam się.
- Dlaczego?- Zmarszczka pojawia się na moim czole.
- Noo...umm...Potrzebują mnie w szkole
- Aha- Kiwam głową i wchodzę do łazienki trzaskając drzwiami z całej siły. Co ja do cholery wyprawiam? Czy nie mogłam zakochać się w kimś innym?
Atmosfera, która towarzyszyła nam w drodze powrotnej była bardzo napięta i żadna siłą nie była w stanie tego zmienić. Dusił mnie ten dyskomfort, więc w pewnym momencie przesiadłam się na tylne siedzenia i ułożyłam wygodnie do snu. Styles jakby celowo zgłośnił muzykę i mogłam pomarzyć o śnie. Nie rozmawialiśmy, my się kłóciliśmy i to powodowało, że moje serce chorowało. Mur, który budowałam posiadał w sobie szczeliny. To bardzo niebezpieczne szczeliny, ponieważ mogą spowodować, iż wszystko runie. Nie chciałam tego zdecydowanie. W końcu auto zatrzymało się pod moim domem. Harry wyszedł, a ja tuż za nim. Otworzył bagażnik, ale zanim zdążył postawić moją walizkę, wyrwałam ją z jego dłoni. Odwróciłam się ciągnąc ją za sobą. Drgnęłam gdy trzasnął klapą bagażnika, ale nawet to nie było wstanie spowodować bym się odwróciła. Po chwili trzasnął drzwiami i odjechał z piskiem opon. Zignorowałam pieczenie moich oczu i szarpnęłam klamką, ale o dziwo drzwi nie otworzyły się. Nigdy ich nie zakluczaliśmy; chyba, że gdzieś wyjeżdżaliśmy, ale teraz auto stało na podjeździe. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi, a po chwili otwarła je mama. Miała na sobie kremową koszulkę z drogiej tkaniny i modne dżinsy od jednego z najsławniejszych projektantów. Jej wyraz twarzy świadczył, iż nie mnie chciała zobaczyć. Chciałam postawić nogę i wejść do środka, ale szybko mnie powstrzymała.
- Co ty tu robisz?- Warknęła zniesmaczona moją obecnością.
- Wróciłam do domu- Szepczę.
- Do domu?- Wybuchła śmiechem. Nie mam pojęcia jak ukryć zażenowanie całą tą sytuacją- Kochanie, już tutaj nie mieszkasz- Mówi z udawanym smutkiem. Otwieram i zamykam buzię jak ryba. Za jej plecami dostrzegam siostrę, która patrzy na mnie z wyższością.
- A-ale... jak to?
- Sądziłam, że twój kochany tatuś powiedział ci, że bierzemy rozwód
- Co?- Mówię do siebie.
- Ugh... Nie mam na ciebie czasu! Odejdź stąd i wracaj tam skąd przyjechałaś. Nie chcę cię widzieć więcej na oczy!- Krzyczy i popycha mnie. Zatrzaskuje mi drzwi praktycznie przed nosem. Wybiegam na ulicę ciągnąc za sobą torbę. Rozglądam się po otoczeniu jakbym chciała znaleźć coś co mi pomoże, ale widzę tylko ciemność. Jednym światłem jest księżyc i niedaleko jedna lampa. Zaczynam biec ulicą by wyładować wszystkie emocje.
Dlaczego nikt nie powiedział mi co dzieje się w domu pod moją nieobecność i nie zadbał bym miała gdzie teraz być? Może i dobrze, że rodzice biorą ten rozwód, ponieważ wiem jaka była ostatnio między nimi sytuacja, ale to nie zmienia faktu, iż jest mi strasznie przykro, ponieważ czuję, że to po części jest moja wina. Zawiodłam się na bracie, który nie wiadomo gdzie jest, tak samo jak tata. Nie rozumiem dlaczego zostawił jej dom, auto i prawdopodobnie część pieniędzy. Jej ubrania mówiły same za siebie. Co stało się z siostrą? Zawsze była ulubienicą mamy i miała dziwaczne komentarze co do mnie i brata, ale byliśmy ze sobą związani. Nie rozumiem jak to jest możliwe, że w jednej chwili masz wszystko czego pragniesz, a w drugiej nie masz nic oprócz bólu w klatce piersiowej.
Zatrzymuję się gdy brakuje mi tlenu w płucach, nogi okropnie bolą, a walizka coraz bardziej mi ciąży. Stoję przed domem Harry'ego. Nie wiem dlaczego tutaj jestem, ale wydaje mi się, że on jako jedyny najlepiej mnie rozumie i z pewnością zrobi coś bym poczuła się lepiej i miała dach nad głową.
Dzwonię dzwonkiem do drzwi i bawię się nerwowo walizką gdy nie otwiera drzwi. Z wnętrza dobiegają jakieś śmiechy więc decyduję się zadzwonić raz jeszcze. W momencie gdy myślę sobie o tym jak mogę wyglądać po tak długim biegu i z pewnością rozmazanym tuszem- otwiera drzwi. Marszczy czoło i spogląda na mnie.
- Har...- Przerywa mi.
- Co ty tu robisz?- Warczy.
- Ja- ja... musisz mi pomóc- Spuszczam głowę gdy uświadamiam sobie jak idiotycznie brzmię.
- Musisz iść- Zamyka mi drzwi przed nosem i choć nie chcę porównuję go z moją matką. Nie wiem co myśleć. Może faktycznie chodziło mu tylko o dobrą zabawę. W końcu sam mówił, że traktował dziewczyny jak zabawki. Jak mogłam być tak głupia?! Trzaskam uliczką gdy wychodzę. Dopiero teraz zauważam, że pada deszcz. Znów biegnę przed siebie. Wpadam na kogoś przez co ten ktoś obala się, a ja tylko lekko chwieję.
- Ja... ja- Jąkam się przez szloch.
- Jak chodzisz?!- Krzyczy na mnie jakiś facet.
- Przepraszam!- Krzyczę gdy biegnę dalej. W końcu zatrzymuję się i opieram o ścianę. Łapię oddech i zsuwam się na chodnik. Nie mam siły fizycznie i psychicznie. Drżącą ręką wyjmuję telefon z walizki i dzwonię do taty.
- Rose?! Co u ciebie? Jak się bawisz?
- Bawię się po prostu ŚWIETNIE- Szlocham do słuchawki.
- Co się stało? Gdzie jesteś?
- Jestem przy klubie 'Dark Heaven'. Wróciłam do domu ale... ale. Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- Zaraz po ciebie będziemy! Czekaj na nas!- Rozłącza się, a ja rzucam telefonem. Słyszę jak się roztrzaskuje i podbiegam do niego. Super, co ja zrobiłam? Jak ktoś się ze mną teraz skontaktuje? Pewnie będę z pół roku zbierała na nowy. Czy dzisiaj jest piątek trzynastego? Nie, raczej koniec życia Rose Collins.
Po jakimś czasie podjeżdża czarne BMW, a z niego wysiada tata oraz James. Są przestraszeni moim wyglądem i ciągle zadają pytania ' co się stało?', ' jak się czujesz?'. Nie mogę im odpowiedzieć, bo dopiero teraz odczuwam piekielny ból gardła. Brat wkłada mnie na tylne siedzenie samochodu.
- Włącz ogrzewanie- Instruuje tatę gdy ja zasypiam.
Budzę się słysząc budzik na stoliku nocnym. Czuję się trochę obolała, ale tata powiedział, że muszę iść w końcu do szkoły. Wczoraj wytłumaczył mi wszystko, a raczej powtórzył słowa mamy. Kopnęłam Jamesa żeby w końcu się obudził. Był taki kochany i potrafił mnie pocieszyć, a nawet zrozumieć. Powróciliśmy do dawnych nawyków i razem zasnęliśmy. Wieczorem gdy byliśmy już totalnie zmęczeni godzinnym gadaniem powiedział, że nie odstąpi mnie na krok więc mam go obudzić rano i pójdzie ze mną do szkoły. Na samo wspomnienie lekki uśmiech wkrada się na moje usta. Wychodzę spod kołdry i kieruję się do łazienki. Wzdycham na odbicie w lustrze. Mam sine worki pod oczami, suche usta, popękaną skórę, zmęczone oczy i włosy w totalnym nieładzie. Wyglądam na kogoś komu właśnie wszystko się spieprzyło. Nakładam makijaż, ale wściekam się gdy on nie zamaskuje mojego zmęczenia, a raczej sprawia, iż wyglądam jak potwór. Nigdy nie byłam dobra w nakładaniu makijaży, ale teraz wyszło mega okropnie! Zmywam to co nałożyłam i decyduję się na naturalność... okropną naturalność. Włosy rozczesuję i zostawiam rozpuszczone. Ubieram się w czarne spodnie i luźny top. Zbiegam po schodach naszego nowego domu i biorę torbę. Tata czeka już na mnie w samochodzie.
Wysiadłam z czarnego BMW przed szkołą. Szkoda, że zamiast napisu 'Witamy' nie ma ' Witamy w piekle'- to bardziej pasuje.
Na jednej z przerw trafiam na przyjaciół, którzy byli oburzeni, ale i zmartwieni. Wytłumaczyłam wszystko co się działo, ale pewne sprawy zachowałam dla siebie. Teraz mażę by wymazać to z pamięci, a jeszcze bardziej by cofnąć czas. W końcu nadchodzi lekcja matematyki i jestem zdolna wymyślić plan ucieczki, ale rezygnuję gdy widzę na korytarzu dyrektorkę. Będę musiała się zmierzyć ze Stylesem, choć do tego czasu udało mi się go zignorować.
Siadam w mojej ławce i wyjmuję książki. Chcę być jak powietrze, chcę usunąć się w kąt i zostać niezauważona. Wstrzymuję oddech gdy drzwi się otwierają i wchodzi Harry. Rozgląda się i gdy trafia na mnie rozluźnia mięśnie. Spuszczam z niego wzrok i zaczynam rysować po marginesie zeszytu. Opieram głowę na pięści gdy zaczyna lekcję. Moje myśli błądzą po wczorajszym wieczorze i myślę jak bardzo wszystko się schrzaniło. Podskakuję gdy ktoś dotyka mojego ramienia. Odwracam się i zauważam Sue. Dopiero teraz zauważam, że każdy patrzy się na mnie i próbuję ukryć moje rumieńce.
- O co chodzi?- Szeptam do dziewczyny kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
- Wyczytał cię z dziennika. Powodzenia- Uśmiecha się do mnie i przez chwilę myślę, że wyglądam tak źle, że wszyscy są dla mnie mili. Odwracam się i napotykam wzrok Stylesa. Spuszczam głowę i wstaję tak niezdarnie, że uderzam kolanem o stolik. Idę między ławkami i staję naprzeciwko tablicy z działaniem. Harry mówi coś, ale nie mogę go słyszeć i nie mam zamiaru. Odkrywam w sobie dawną siebie, tą, która umiała bez problemu wyliczyć najtrudniejsze zadania z matematyki i błyskawicznie się rozpisuję. Zajmuje to prawie całą tablicę, ale wynik jest na pewno prawidłowy. Ze spuszczoną głową wracam do ławki. Wyłączam aparat słuchowy i ignoruję wszystko wokół mnie dopóki nie dzwoni dzwonek. Pakuję swoje rzeczy i wybiegam z klasy na wszelki wypadek gdyby chciał mnie zatrzymać. Steph i Niall kończyli wcześniej więc nie ma mowy bym mogła z nimi wrócić. Zakładam zimową kurtkę oraz szal. Szkoła jest już praktycznie pusta, a na korytarzu jestem tylko ja. Idę w stronę wyjścia gdy ktoś łapie mój łokieć i ciągnie do pomieszczenia sprzątaczek. Jestem trochę przerażona, ale gdy widzę Stylesa czuję się wkurzona, rozczarowana i jestem smutna.
- Co się wczoraj stało?- Pyta, a ja prycham. Co on sobie wyobraża?
- Co?- Wyśmiewam go- Wyrzuciłeś mnie z domu gdy ciebie potrzebowałam! Potrzebowałam, rozumiesz?! Chciałam żebyś mi pomógł, a ty potraktowałeś mnie jak jakiegoś śmiecia... nie! Jak zabawkę! W końcu sam powiedziałeś, że traktowałeś dziewczyny jak zabawki! Ale wiesz co...? Traktujesz je tak nadal, a ja nie pozwolę bym nią byłą. Owinąłeś mnie sobie wokół palca i wykorzystałeś! Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym cofnąć czas!- Ocieram samotną łzę.
- Rosie, przepraszam ja...
- Zostaw mnie!- Warczę gdy dotyka mojego ramienia- Zostaw mnie w spokoju- Otwieram drzwi i wychodzę ze szkoły. Zatrzymuję się i chwytam barierki gdy łzy płyną jak wodospad z moich oczu. Siadam na schodzie i chowam twarz w dłoniach.
"Ta szmaciana lalka,
która była dla Ciebie jedynie zabawką, ta którą rzuciłeś w kąt.
Dziś jest piękną baletnicą ukrytą wewnątrz pozytywki, jej melodia
obca i zakazana Tobie."
_________________________________
Na samym początku chciałabym was przeprosić, że dodaję dopiero teraz :c to nie było spowodowane tym, że nie było tych 25 komentarzy, bo w sumie nie na nich mi zależy ( choć miło jest je czytać ;) ), ale chodziło o to, że niestety miałam chwilowy zanik weny :( Nie macie się o co martwić, bo przybywam z nowymi pomysłami ;) i na pewno nie zostawię tego bloga, bo uwielbiam go pisać tak jak wy go czytać :D Mam rekolekcje więc być może rozdział pojawi się w piątek ;)
Trochę się dzieje w życiu naszej Rose :/ ale kocham uprzykrzać życie moim bohaterom xD
Zajrzyjcie do zakładki "Bohaterowie", bo wniosłam kilka zmian ;)
Pytajcie o cokolwiek na Ask
Wchodzicie na mojego nowego Bloga
25 komentarzy= next