Naprawdę jesteś tak głupia?!
Nie zauważyłaś...nie widziałaś, że jestem zakochana w Niallu?!
jestem zakochana w Niallu?!
jestem zakochana w Niallu?!
jestem zakochana w Niallu?!
Przyciskam palce do skroni by pozbyć się nadmiaru myśli i powtarzających się słów w mojej głowie. Jestem zmęczona całymi ostatnimi wydarzeniami. Wszystko dzieje się zbyt szybko i nagle.
Nadal nie mogę zrozumieć, że moja siostra jest zakochana w Niallu, przecież nic na to nie wskazywało. Droczyła się ze mną na jego temat, ale nigdy nie sądziłam, że może być w nim zauroczona. Horan też prawdopodobnie tego nie wiedział i... skąd w ogóle wiedziała, że się z nim całowałam? Wszystko jest zbyt skompilowane i dziwne. Nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć, ale jestem w stanie zauważyć, ze wszyscy chcą bym dotknęła dna.
Niebo jest czarne, a pełnia księżyca odbija się. Śnieg sypie grubymi płatkami, które pokrywają ulice i wszystkie budynki. Prawie żadne auto nie jeździ ulicami. Wesołe i nieznające okrucieństwa życia dzieci wypatrują w domach pierwszej gwiazdy na niebie. Większość ludzi wesoło wyczekuje tego momentu. Są zakochane pary, które zapominają, że właśnie powinni stać przy oknie, są ci, którzy wyglądają przez okno, i ci, których nie obchodzi wigilia, święto, ani gwiazda na niebie. Ich życie zostało przesiąknięte goryczą i pesymizmem. W śród tych osób jest Rose, która w swoim wełnianym, czerwonym swetrze, dresowych spodniach i grubych skarpetach siedzi przy stole z głową na dłoni. Jej ciało przez ostatnie dni schudło i widoczne są wystające kości oraz bardziej wyraziste kości policzkowe. Oczy ma zaczerwienione i sine, włosy spięte są w nieładzie i wygląda na nieobecną. Zadręcza się pytaniami co będzie dalej. Słona łza spływa po jej policzku gdy wspomina dawne czasy. Unosi pusty wzrok na brata, babcię i tatę, którzy wyglądają jakby zaraz mieli zasnąć przy stole. Nie ma magii ani świątecznego czaru. Dzielenie opłatkiem było ciche i beznamiętne. Jej źrenice skanują postacie i w końcu wstaje gwałtownie.
W tym czasie w domu Harry'ego panuje delikatny gwar. Przy stole siedzą jego rodzice oraz rodzeństwo, obok niego znajduje się Eva. Anne próbuje złagodzić sytuację i porusza rozmowę. Styles nie jest zbyt zaciekawiony, tym bardziej, że nie może przestać myśleć o Rose, o jej delikatnym ciele, śmiechu, cudownych oczach i dotyku. Chciałby żeby zajmowała miejsce przy jego boku i by mógł ją przytulić i wyszeptać, że jest dla niego ważna i że bez niej życie nie ma już tego samego smaku, że wino, które kochała nie jest tak dobre, że jego pies leży w kącie i nie ma zamiaru się podnieść, że łóżko jest dziwnie puste, że po protu jemu jej brakuje.
Spogląda na Evę, która nie jednokrotnie próbowała wbić mu do głowy, że to z nią ma być. Byłą zazdrosna o Rose i chciała żeby to ją Harry tak bardzo kochał. Dziewczyna uśmiecha się i kładzie dłoń na jego kolanie. Zsuwa jej dłoń i wstaje. Oczy każdego podążają za ruchem jego ciała i nie ukrywają zdziwienia.
Rose kuca przy choince i wyciąga dłoń po pudełko z jej imieniem. Drobnymi palcami bada jego fakturę, a po chwili otwiera wieko. W środku znajduje się bransoletka z napisem Uwierz w siebie. Mały uśmiech wkrada się na jej twarz.
Harry siada na łóżku i otwiera pudełko, w którym znajduje się naszyjnik z literką H, jego zamiarem było danie go Rosie. Okręca go w dłoni i upuszcza, gdy łzy zaczynają spływać po jego policzkach. Przeczesuje swoje włosy i chowa twarz w dłoniach. Cichy szloch wypełnia pomieszczenie.
Gdy w domu Rose każdy otworzył swój prezent i wyraził swoje zadowolenie, Rose zniknęła. Wyszła na ogród nie siląc się by założyć płaszcz.
- Wiesz, nie wiem czym sobie zasłużyłam na taki los. To bardzo boli i jeśli chcesz bym cierpiał to możesz wiedzieć, że właśnie to robię. To cholernie boli. Może będzie lepiej gdy weźmiesz mnie i ukołyszesz w swoich ramionach, a ja będę spokojna. Jest tam dla mnie miejsce?- Patrzy na wielki księżyc- Pewnie zadałbyś pytanie dlaczego. Nie chcę by ludzie widzieli jak spadam, nie chcę nikogo więcej ranić i nie chcę...Weź mnie z tego piekła- Płacze- Rozumiesz?! Zrób to dla mnie!
Harry'ego ciało zostaje kilkakrotnie szturchnięte przez Evę. Chwyta jego dłoń i zaciąga do salonu, gdzie wszyscy cieszą się świętem. Siada na jednym z siedzeń i chwyta kieliszek z winem.
Rose
- Rose! O czym ty mówisz?!- James podbiega do mnie i chwyta moje ciało. Spoglądam na niego pustym wzrokiem, a potem na niebo.
- Dziękuję
- Co?! Za co?- Mówi spanikowanym głosem. Zamykam oczy i wtulam się w jego klatkę. Po woli tracę władze nad ciałem i gdy jest ona zbyt mała, upuszczam opakowanie tabletek i osuwam się w dłoniach brata. Zamykam oczy i nagle dostrzegam biel, ogromną... aż tak bardzo, że, aż palącą. Czuję swobodę i lekkość jak nigdy, zupełnie tak jakby moja dusza unosiła się w powietrzu. Nagle jasność przykrywa ciemność i widzę mała siebie biegającą po ogródku. Gonię Jamesa, a moja siostra oblewa mnie zimną wodą, następnie widzę swój pierwszy dzień w szkole, byłam strasznie spanikowana, pierwsze spotkanie z przyjaciółmi, wakacje z rodziną, wszystkie święta i w końcu widzę Harry'ego. Dwa dołeczki formułują się w jego policzkach, gdy patrzy na mnie z błyskiem w oku, a potem... nastaje nicość.
Kieliszek wypada z dłoni Stylesa i czerwona ciecz rozlewa się na jego białej koszuli. Wszystko dzieje się w tym samym czasie. Nie jest świadomy tego co się dzieje z Rose, ale odczuwa dziwny ból i jest roztrzęsiony jakby między nimi była naprawdę jakaś więź i potrafiła wytworzyć falę.
James krzyczy i szturcha Rose, ale ona nie daje żadnych oznak życia. Podnosi puste opakowanie leków i czyta, iż jest to środek nasenny. Wzywa pomoc, a następnie roztrzęsiona babcia podbiega do dziewczyny i płacze nad nią. Ojciec nigdy jeszcze nie był chyba tak przejęty i ledwo wystukuje numer na pogotowie.
Coś jest po to by przeminąć, lecz wszystko ma swoją datę ważności i nie możemy sprawić, że dojdzie do samozniszczenia, szybciej. Rose bardzo chciała by to nadeszło, by Bóg ją wziął i sprawił, że mogłaby poczuć się wolna, ale to nie jej czas, nie ta pora. Dlatego, gdy lekarze walczyli o jej życie odzyskała to czego tak naprawdę nie chciała. Życie.
Rose
Stoję w białej sukni, która jest rozwiana na boki. Otacza mnie najcudowniejszy krajobraz, wszystko jest żywe i tak bardzo kolorowe. Przede mną są wielkie drzwi i sądzę, że to brama. Są one otwarte i prawie w podskokach do nich zmierzam. Mój śmiech odbija się echem. Gdy jestem już przy bramie ona nagle zamyka się i spadam w wielką czarną otchłań, krzycząc.
Chcę otworzyć oczy, ale są zbyt ciężkie, poruszam jedynie delikatnie placem, ponieważ całe moje ciało jest niewyobrażalnie zdrętwiałe. Wyostrzam mój słuch i słyszę dźwięk aparatur. Czy tak wygląda niebo? Wyobrażałam sobie coś innego... ale zaraz. Przecież ja wcale nie przeszłam przez bramę. To niemożliwe bym dalej żyła, nie chcę. Zmuszam się do otwarcia oczu, choć jest to trudne. Chcę się przekonać gdzie jestem. Mrugam gdy jasne światło mnie oślepia. Mam przed oczami dziwnie kolorowe plamki i obraz jest zamazany. Nie jestem w stanie podnieść niczego innego wiec jedynie skupiam się na odzyskaniu wzroku. Zamyka je i otwieram kilka razy, gdy jestem w stanie zobaczyć gdzie się znajduje zauważam, że jest to szpital. Leżę na łóżku, które znajduje się na środku sali, a obok są dziwne maszyny. Przede mną znajduje się wielka szyba i widzę, że ktoś tam stoi, ale nie jestem w stanie zobaczyć kto. Martwi mnie jednak to, że wróciłam do piekła.
Chcę otworzyć oczy, ale są zbyt ciężkie, poruszam jedynie delikatnie placem, ponieważ całe moje ciało jest niewyobrażalnie zdrętwiałe. Wyostrzam mój słuch i słyszę dźwięk aparatur. Czy tak wygląda niebo? Wyobrażałam sobie coś innego... ale zaraz. Przecież ja wcale nie przeszłam przez bramę. To niemożliwe bym dalej żyła, nie chcę. Zmuszam się do otwarcia oczu, choć jest to trudne. Chcę się przekonać gdzie jestem. Mrugam gdy jasne światło mnie oślepia. Mam przed oczami dziwnie kolorowe plamki i obraz jest zamazany. Nie jestem w stanie podnieść niczego innego wiec jedynie skupiam się na odzyskaniu wzroku. Zamyka je i otwieram kilka razy, gdy jestem w stanie zobaczyć gdzie się znajduje zauważam, że jest to szpital. Leżę na łóżku, które znajduje się na środku sali, a obok są dziwne maszyny. Przede mną znajduje się wielka szyba i widzę, że ktoś tam stoi, ale nie jestem w stanie zobaczyć kto. Martwi mnie jednak to, że wróciłam do piekła.
______________________________
Dzisiaj taki krótki, dziwny i smutny rozdział. Ciesze się bardzo, że mogę pisać dla was to opowiadanie i chyba jeszcze żadnego nie pisało mi się z tak wielką przyjemnością.
Mam nadzieję, że zaakceptujecie ten rozdział.
Mam dla was dobra wiadomość. Otóż założyłam nowego bloga, którego tworzę od pewnego czasu. Nie pamiętam kiedy natchnęłam się na taką fabułę, ale jest to coś innego i chciałabym spróbować w tym swoich sił. Mam nadzieję, że zajrzycie i skomentujecie.
20 komentarzy= next