niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 38

Spokój jest brakiem cierpienia, smutku i hałasu. Jest też brakiem wyrzutów sumienia. Jest czymś dla wielu osób nie możliwych, ale bardzo pożądanym.
Ja wciąż proszę o spokój. Nie tylko w moim życiu, ale i wewnątrz mnie. Nie osiągnęłam go w ostatnim czasie i nie pamiętam kiedy go  miałam. Nie mam go nawet teraz, gdy idę do lekarza. Prowadzę w sobie zaciętą walkę uczuć i myśli. Nie mogę skupić się na jednej rzeczy, a wszystko, dlatego, że brak mi spokoju.

Popycham ciężkie drzwi i wchodzę do szpitala. Przechodzę przez oddział dziecięcy i trafiam w końcu na recepcję. Denerwuję i bardzo się boję wizyty u lekarza. Odczuwam niepokój, gdy myślę o ostatnim czasie. Na nowo powróciły mdłości i zawrotu głowy.
Po otrzymaniu karty, udaję się do poczekalni. Siadam na krześle i rozglądam się po otoczeniu. Bardzo dobrze znam szpital. Może nie ten, ale wiem na jakich zasadach funkcjonuje. Trudno byłoby ich nie znać... Ściany są koloru zielonego, naprawdę nie cierpię tego koloru. Obok są kobiety z dziećmi albo po prostu same. Patrzę na maluchy, które mają w sobie tyle energii i szczęścia. Zazdroszczę im tego, że nie mają pojęcia jak okrutne może być życie. Czasami myślę, że może mi i Harry'emu nie jest dane być razem, ale po chwili karcę się w myślach. To jest nam dane, tylko po prostu nasza miłość jest wzorem. Potrafimy przetrwać wiele, ale upadamy na samym początku. Nasza miłość jest wzorem nieszczęśliwej miłości.

Chciałabym by tu był. Trzymał mnie za rękę i szeptał uspakajające słowa, bym się nie denerwowała, ale to tylko figle mojej wyobraźni i nadziei. Zastanawiam się czy w ogóle o mnie myśli, albo co własnie robi w tej chwili.

Harry

Potykam się o próg własnego mieszkania i wybucham śmiechem. Zdejmuję buty w wejściu. Pojawia się w mojej głowie myśl, że Rose już by mnie wyzywała. Kręcę głową z uśmiechem i przesuwam je pod ścianę. Idę do kuchni i wyjmuję butelkę z alkoholem. Wlałem już w siebie sporo promili, ale nie wystarczająco, bo wciąż ona siedzi w mojej głowie. Siadam na kanapie i upijam spory łyk cieczy. Z sypialni wychodzi Eva więc przewracam oczami. Nienawidzę tego w jaki sposób się porusza, robi to tak jakby byłą jakąś pierdoloną panią domu. Nienawidzę jej głosu. Przypomina piszczenie szczeniaka. Jest tak denerwująca.
- Znowu? Znowu pijesz?- Wyrywa mi butelkę z rąk więc wstaję i zabieram alkohol z jej rąk.
- Kobiety w ciąży nie mogą pić- Marudzę pod nosem i opadam na kanapę.
- To przez nią tak?- Siada obok mnie. Wzdycham i patrzę w sufit.
- Nie twój zasrany interes- Warczę.
- Naprawdę sądzisz, że ona cię kochała? Sądzisz, że jeśli by tak było to pozwoliłaby doszczętnie zniszczyć to co tak udało wam się odbudować?- Kładzie swoją ręce na moich ramionach. Spoglądam na nią z przymrużonymi oczami- Czy pozwoliłaby to wszystko zostawić?- Pokazuje ręką- Czy gdyby cię kochała to mogłaby cię zostawić?- Przysuwa się do mnie. Spoglądam w jej oczy i czuję się jak zahipnotyzowany- Czy skreśliła by to wszystko?- Moje myśli zaczynają szaleć. Zaczynam się gubić i nie wiem, które są moje, a które po prostu wrzucone do mojej głowy. Może tak działa alkohol? A może to prawda? Nie. Rose mnie kocha. Kocha, prawda?
- Harry pogódź się z tym. Ona cię nie kocha- Mówi to tak prawdziwie, że przez alkohol nie jestem w stanie wmówić sobie, że mną manipuluje- Jedyną osobą, która cie kocha i zrobi dla ciebie wszystko jestem ja. Czekałam na ciebie, wybaczyłam ci i...- Kładzie ręce na moich policzkach- ... myślę, że nasze dziecko zbliży nas do siebie jeszcze bardziej- jej twarz zbliża się do mojej. Chcę ją odepchnąć, ale nagle przed moimi oczami pojawia się Rose. Uśmiecha się do mnie, czarująco. Jej oczy błyszczą jak dwa niebieskie diamenty. Czuję jak moje serce zaczyna bić, więc gdy jej usta całują moje, oddaję pocałunek. Pocałunek jest inny, ale liczy się to, że jest tu Rose.

Rose

- Dzień dobry- Witam się z lekarką. Wzdycham i podchodzę do biurka.
- Dzień dobry- Odpowiada starsza kobieta z uśmiechem- Proszę, usiądź- Wskazuje ręką na krzesło. Siadam na nim i zaczynam niekontrolowanie bawić się dłońmi- Mogę prosić kartę?- Uśmiecha się.
- Tak. Tak- Podaję ją szybko.
- Rosalie Collins, tak?- Kiwam głową- Dobrze, zatem powiedz co cię sprowadza- Uśmiech nie znika z jej twarzy. Wzdycham zanim mówię.
- Miewałam zawrotu głowy i mdłości. Teraz pojawiły się na nowo- Kiwa głową- Uderzyłam się dość mocno w głowę i zastanawiam się czy to może być spowodowane właśnie tym- Uśmiecha się szeroko.
- Wymiotowałaś? Bóle głowy? Zmiany nastrojów?- Pyta z błyskiem w oku.
- Umm... tak- Odpowiadam niepewnie.
- Myślę kochanie, że to nie choroba, ale po prostu ciąża- Patrzę na nią bez wyrazu.
- Co?- Pytam głupio, myśląc, że się przesłyszałam.
- Jesteś prawdopodobnie w ciąży- Zamieram. Moje ciało zaczyna drżeć z nerwów. Próbuję wrócić pamięcią do dnia w mieszkaniu. Przypominam sobie z bólem naszą noc i nagle dostaje olśnienia. Mój okres powinien pojawić się dwa tygodnie temu. Jak mogłam być tak głupia i nie odpowiedzialna? Jak mogłam tego nie przewidzieć ani nie wziąć tego pod uwagę. Jestem przecież kobietą...
- To niemożliwe. Ja... ja nie mogę być w ciąży- Zaczynam płakać- Proszę powiedzieć, że to żart- Łkam.
- Kochanie, ciąża to coś wspaniałego...
- Nie dla mnie- Przerywam jej szybko i wybiegam z gabinetu.
- Rosalie!- Woła za mną więc się odwracam- Powiem mojej znajomej by cię zbadała jeszcze dziś, dobrze?- Pyta z nadzieją.
- Dobrze- Odpowiadam szybko. Uśmiecha się i prowadzi mnie korytarzami. Puka w jakieś drzwi i każe mi wejść. Rozmawia po chichu z młodą dziewczyną, a ja rozglądam się po gabinecie ginekologicznym. Wierzę, że lekarka nie miała jednak racji.
- Cześć, Rose

- Jesteś w czwartym tygodniu ciąży- Uśmiecha się, a ja proszę by to był sen, z którego za chwilę się obudzę. Szczypię się w rękę, ale nadal jestem w tym samym miejscu.
- N-nie chcę- Zaczynam płakać.
- Dziecko to coś wspaniałego- Mówi.
- Tak, wiem...jeśli ma ojca- Mówię pod wpływem emocji. Wyraz twarzy dziewczyny zmienia się na współczujący.
- Poradzisz sobie- Mówi, próbując mnie pocieszyć.
- Przyjdź w siódmym tygodniu ciąży na pierwsze USG, dobrze?- Kiwam głową i jak najszybciej opuszczam gabinet. Wybiegam ze szpitala i próbuję jak najszybciej dotrzeć do domu.

Wchodzę do mieszkania i idę do sypialni. Staje przed łóżkiem i gdy znów w mojej głowie słyszę słowa lekarki, zsuwam się na ziemię, zalana płaczem. Jestem w ciąży. We mnie znajduje się mały płód, który będzie moim i Harry'ego dzieckiem. Moim... Harry nie może o tym wiedzieć. Nie może.
W mojej głowie pojawiają się  obrazy samotnej matki, gdy nie mogę dać sobie rady. Wiele obowiązków i reakcja najbliższych w moich wyobrażeniach sprawia, że wybucham głośnym płaczem. Zaczynam wątpić czy dam sobie radę. Odczuwam jeszcze większą tęsknotę za Harrym.
Dlaczego?! Dlaczego wszystko znów musiało potoczyć się przeciwko mnie? Nie mogąc pozbierać swoich myśli wybieram numer do Nialla.
- Halo?- Płaczę w słuchawkę.
- Rose?!- Pyta ze strachem.
- N-niall... j-ja... boję się- Płaczę.
- Co się stało? Ktoś ci zrobił krzywdę? Gdzie jesteś?- Pyta spanikowany.
- Nie dam sobie rady... j-ja n-nie chcę- Łkam.
- Rose? Co się stało? Czego nie chcesz?
- Nie chce być w ciąży- Mówię szybko.
- Co?
- J-jestem w-w ciąży- Wzdycham i szlocham.
- Spokojnie. Nie denerwuj się. Przylecimy do ciebie- Mówi, ale to mnie nie uspokaja.
- Harry... o-on n-ni...nie może wiedzieć
- Dobrze, napisz nam w smsie, gdzie mieszkasz. Przylecimy jak najszybciej- Wzdycham.
- Dobrze, dziękuję- Mówię i rozłączam się. Wdrapuje się na łóżko i łkam w poduszkę. Chwytam mój brzuch.
- I na co ci to było?- Szepcę.

_________________________________

Hejka! ;*

Ta dam! Mamy nowy rozdział no i Rose w końcu wie o ciąży. Jak widać na razie nie zapowiada się szczęśliwie u boku z Harrym ;) 
Dziękuję za komentarze ♥
Na zwiastun musicie jeszcze trochę poczekać, a to dlatego, że jestem niezdecydowana hahah :**
Chciałam dodać, że przekroczyliśmy 40 000 wyświetleń ^^ suuuper :***

Buziaczki ;*** i bawcie się dobrze w wakacje :D 

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 37

Minęły trzy dni. Trzy koszmarne dni bez Harry'ego. Nie robiłam nic oprócz siedzenia, płakania, siedzenia... jedzenia. O tak, jadłam zadziwiająco dużo. Moja cała szafka została zapełniona rozmaitymi słodkościami, ale nawet to nie przywróci mi tego co zostawiłam. Czuję się trochę winna. Mogłam zostać, a ja zostawiłam go i wszystko inne. Z drugiej strony nie wiem czy zniosłabym widok Evy i Harry'ego, nie chciałabym stać im na drodze do szczęścia. Harry musi być ojcem i nie pozwoliłabym zostawić Evy z tym samej. Serce boli mnie, gdy o tym myślę. Nie znoszę tego, że musiał być wtedy cholernie pijany i...
Wycieram oczy kolejną chusteczką. W pomieszczeniu odbija się echo mojego cichego płaczu. Jestem tu tylko z bólem, który wlecze się za mną cały czas. Cierpię, bo jego brak sprawia mi udrękę. Cokolwiek robię, kojarzy mi się to z nim. Robię obiad- Harry, spaceruję- Harry, mimo tego, że wyjechałam tak daleko on nadal ze mną jest i teraz rozumiem, że po protu od tego nie da się uciec. To jest po protu miłość. Coś pięknego, ale i bardzo uporczywego.
Przekręcam się na brzuch i płaczę w poduszkę, a potem krzyczę by wyrzucić z siebie cały ból. Jęczę, gdy to nic nie pomaga. Wstaję z kanapy i podchodzę do wielkiej szyby. Widok zapiera dech w piersi. Tysiące małych światełek miga nad Kanadą. Opieram głowę o szybę i zamykam oczy. Harry tu jest ze mną. Uśmiecha się patrząc na to co ja. Jego duża ciepła dłoń dotyka mojej talii. Przytula mnie i całuje w głowę. Słyszę jak mówi, że nie mam płakać i jak wypowiada te cholerne jak się czujesz?, a potem mówi, że mnie kocha. Wzdycham i szepczę kocham cię. Zaraz cała ta cudowna bańka pęka i słyszę jego pełen bólu krzyk, gdy błaga mnie bym została i mówi, że nie mogę odejść. To łamie mi serce po raz kolejny. Czuję się wina, wydaje mi się, że to ja pozwoliłam doszczętnie zniszczyć naszą miłość.
Odchodzę od szyby i siadam na kanapie. Przykrywam się kołdrą i włączam laptopa. Po zalogowaniu się na skype widzę wiele nieprzeczytanych wiadomości od Steph i Nialla. Wzdycham i szukam telefonu między poduszkami, w końcu znajduję go w stercie chusteczek i papierkach po batonikach. Wpisuję numer i dzwonię do Horana.
- Halo?
- Cześć, tu Rose- Mówię zachrypniętym głosem, zapewne od płaczu więc odchrząkuję.
- Rose! Tak się martwiliśmy!- Uśmiecham się delikatnie.
- Jestem bezpieczna- Mówię cicho.
- Gdzie jesteś?
- Nie mogę powiedzieć, Niall
- Dlaczego?- Jego głos staje się coraz bardziej smutny.
- Przepraszam- Szepcę, a po chwili słyszę jakieś szmery.
- Rose! Do cholery powiedz nam gdzie jesteś albo Harry wyważy nam drzwi!- Zamieram i otwieram buzię. Stado dziwnych emocji i uczuć przepływa przez moje ciało i kończy się na tym, że moje włoski na karku stają dęba.
- C-co?
- Ugh... przecież słyszałaś!- Jest zła, a może po prostu nie wie co robić. Słyszę jak Niall karze jej się uspokoić- Rose. Nie wiem o co wam poszło, ale Harry jest naprawdę smutny i musisz nam podać gdzie mieszkasz!- Brzmi na przestraszoną. Po chwili słyszę pisk i znów szmery w telefonie.
- Rose- Zamieram. Telefon wypada z mojej ręki słysząc jego głos. Oddycham szybko i nierówno. Podnoszę urządzenie i zaciskam szczękę by nie płakać.
- Rose proszę wróć. Kocham cię i wiem, że ty też mnie kochasz. Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. Nie możesz mnie zostawić, rozumiesz?!
- To jest już skończone- Mówię szybko i rozłączam się, gdy to robię szloch ucieka z moich ust. Krzyczę i rzucam telefonem o ścianę.
- Pieprzona miłość

Harry

Minęły trzy dni odkąd Rose wyjechała. Nie przespałem żadnej z tych nocy. Wciąż w mojej głowie był jej obraz, zraniłem ją po raz kolejny i wiem, że jest cholernym dupkiem i cokolwiek, ale to nie znaczy, że jej nie kocham. Mimo tego, że ona jest gdzieś ja ją nadal kocham i czuję przy sobie. Brakuje mi jej śmiechu i jej obecności. Budzić się bez niej to jak budzić się nie mając po co. Znasz to uczucie, gdy macie wszystko co wam potrzeba? Szczęście, miłość... a nagle zostaje to wyrwane z waszego życia, a ty czujesz się pusty? Nie? To cholernie ci zazdroszczę.
Eva... wprowadziła się do mojego mieszkania bez wcześniejszej rozmowy. Nie mogę na nią patrzeć i tak samo nie mogę znieść myśli, że będę miał z nią dziecko. Jedyną osobą, z która chciałbym mieć dziecko jest Rose. Kobieta mojego życia, która jest za pewne gdzieś kurewko daleko.
Pamiętam jej słowa. Chce bym był dobrym ojcem... i nim będę, ale nie zrobię tego dla siebie czy dla Evy. Zrobię to dla Rose.

Myśl, że jest w jakimś wielkim mieście, nie znając żadnych ludzi sprawia, że jestem wściekły i mam ochotę ją znaleźć i siłą zabrać do domu. Czarne scenariusze z nią w roli głównej przelatują mi co jakiś czas przed oczami. Jestem jak tykająca bomba. Szukam jakichkolwiek śladów i wiem, gdzie zapewne one są. Zakładam moje buty, narzucam bluzę i wychodzę z mieszkania nie odzywając się w ogóle do Evy.
Stoję przed drzwiami i grzecznie do nich pukam. Po chwili one delikatnie się otwierają. Steph wychyla swoją głowę i gdy tylko mnie rozpoznaje, zatrzaskuje drzwi.
- Steph!- Krzyczę i uderzam w drzwi- Do jasnej cholery! Otwieraj te pierdolone drzwi!- Walę w drzwi i w końcu otwiera Niall.
- Rose!- Krzyczę.
- Nie ma tu jej- Mówi blondyn więc marszczę czoło.
- Gdzie jest?!- Pytam i spoglądam na Steph.
- Nie mamy pojęcia! Też byśmy chcieli to wiedzieć!
- Ale na pewno macie jej Skype, cokolwiek!- Steph zrywa się i szybko coś wpisuje na laptopie- Jeśli się odezwie powiecie, że potrzebujecie jej adres, ok? Ale nie ważcie się wspomnieć o mnie- Kiwają głowami. Po chwili dzwoni telefon Nialla. Odbiera go i gdy tylko zdaję sobie sprawę, że to Rose, mam ochotę wyrywać mu ten telefon. Zamiast mnie to Steph wyrywa mu urządzenie i zaczyna mówić to czego nie powinna.
- Kurwa, Steph- Podchodzę do niej i wyrywam jej telefon. Piszczy jak przestraszone dziecko więc przewracam oczami.
- Rose- Mówię spokojnie. Słyszę dziwny hałas po drugiej stronie więc marszczę brwi.
- Rose proszę wróć. Kocham cię i wiem, że ty też mnie kochasz. Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. Nie możesz mnie zostawić, rozumiesz?!- Gdy długo nie odpowiada tracę swoją cierpliwość i wyrzucam wszystkie słowa z siebie.
- To jest już skończone- Mówi szybko i rozłącza się. Jeszcze raz powtarzam w głowie jej słowa. Rzucam telefonem w Nialla i wychodzę z mieszkania. Jak mogła tak szybko skreślić naszą miłość?
To zabrzmi dość mało męsko, ale kurwa to naprawdę rozrywa mi serce.

Rose

Następnego dnia z samego rana wyruszam w poszukiwaniu pracy. W moich myślach ciągle jest Harry. Na pewno zraniłam go tymi słowami, ale musiałam powiedzieć coś co by sprawiło żeby poczuł zniechęcenie. Nie chcę być taka jak Eva i psuć wszystkiego.
- Czy tutaj jest wolne miejsce?- Pyta mnie jakiś młody chłopak.
- Tak- Delikatnie się uśmiecham i przysuwam bliżej szyby. Muzyka głośno gra w jego słuchawkach, jestem w stanie ją usłyszeć. Jest to mocny metal. Spoglądam w jego stronę i nagle mnie olśniewa.
- Max!- Krzyczę usatysfakcjonowana. Chłopak odwraca się w moją stronę z uniesioną brwią, a nagle uśmiecha się i wyjmuje słuchawki z swoich uszu.
- Rose! Co ty tu robisz?- Max był moim rehabilitantem i to jemu zawdzięczam to, że mogę chodzić.
- Wyjechałam... Trochę się zmieniło, ale nie chcę o tym mówić- Macham ręką, a on kiwa głową- Lepiej mów co ty tu robisz- Uśmiecham się.
- Mam tu rodzinę- Mówi, a ja kiwam głową- Jak długo tu mieszkasz?
- Czwarty dzień- Zapada chwila ciszy- Zaraz będę wysiadać. Muszę znaleźć jakąś pracę- Wzdycham.
- W Kanadzie nie będzie z tym łatwo, ale mogę dać ci numer do mojego kolegi. Ostatnio szukał jakiejś dziewczyny do pracy. Jak niczego nie znajdziesz to do niego zadzwoń- Uśmiecham się i dziękuję mu, gdy wręcza mi małą kartkę. Wysiadam na kolejnym przystanku i zaczynam swoje poszukiwania. Wchodzę do różnych restauracji i kawiarni. Pytam o pracę, ale nikt nigdzie nie jest chętny by mnie przyjąć. W końcu zaczynam szukać także w marketach i małych sklepach. Przeszłam chyba kilkadziesiąt kilometrów i nic nie znalazłam. Wzdycham i siadam na ławce. Wyciągam czekoladę z mojej torebki i zjadam całą tabliczkę w przeciągu kilku minut. Następnie idę do sklepu po nowy telefon, ponieważ mój aktualny po wczorajszym upadku nie chciał zadziałać. Kupuję pierwszy lepszy i znów kupuję nową kartę. Nie chcę by Harry do mnie dzwonił. Znaczy się... chcę, ale wolę by tego nie robił.
Po męczącym dniu wracam do mieszkania i pierwsze co robię to wchodzę pod prysznic. Następnie kładę się do łóżka i zaczynam przeglądać zdjęcia na moim telefonię. Zaczynam znowu płakać i w końcu zasypiam wtulona w telefon. Śnię o Harrym i naszej wielkiej, niekończącej się miłości. Szkoda, że to tylko nic nieznaczący sen.

__________________________

Hejka ; *

Rozdział był napisany już wcześniej ;P ale nie mogę was za bardzo rozpieszczać xD 
Podoba wam się? I co sądzicie o zachowaniu Harry'ego? 


Musicie jeszcze troszkę poczekać na zwiastun :)

No i bardzo wam dziękuję za te wszystkie wspaniałe słowa ; *

37 KOMENTARZY= NEXT (tak żeby pobić rekord :) )


czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 36

Muzyka- koniecznie włączcie

- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać!- Krzyczy, a Eva zaczyna jeszcze bardziej płakać.
- Harry- Błaga. To musi być coś naprawdę ważnego. Chwytam więc Harry'ego za rękę i patrzę na niego wymownie.
- Wejdź- Wzdycha i wpuszcza ją do środka. Wchodzi szybko do salonu więc idziemy za nią.
- Co takiego ważnego miałaś mi do powiedzenia?- Marudzi pod nosem i ziewa. Karcę go wzrokiem. Dziewczyna wygląda na naprawdę smutną i przestraszoną. Mimo tego co mi powiedziała i co zrobiła odczuwam żal. Nie mam zamiaru skreślać jej za samym początku, tak jak zrobił to Harry. Może akurat ma mu do powiedzenia coś bardzo istotnego, a po jej wyrazie twarzy można wywnioskować, że tak.
- Harry, bo... bo- Płacze- Ja-ja pewnie znowu wszystko zepsuję, ale... ale- Wyciera szybko swoje łzy jakby nie chciała pokazać, że płacze- Jestem w ciąży- Wstrzymuję oddech. Co?!
- Gratulacje, a teraz możesz wyjść?- Mówi i spoglądam na niego zaszklonymi oczami. Przecież to jasne. Nagle zaczynam wierzyć w jej słowa. Ona jest w ciąży... z nim. Po co miałaby tu przyjść i mówić to skoro byłaby w ciąży z kimś innym?
- Z tobą, Harry- Mówi, a cały mój świat zawala się pod moimi stopami. Czuję jak to co budowaliśmy między nami, ten mur i ta więź, po prostu pękają. Rozrywają się na małe kawałeczki. Szloch ucieka z moich ust i szybko zakrywam ręką usta.
- Co ty pieprzysz?! Jesteś nienormalna! Wpierw wmawiasz jej jakieś kłamstwa, a teraz próbujesz mi wmówić to?!- Krzyczy, a żyła na jego szyi jest mocno widoczna. Dłonie zaciska w pięści i wygląda jakby za chwile miał wybuchnąć.
-  Co?- Eva pyta cicho- To ty mi nie próbuj wmawiać, że nie pamiętasz dnia, gdy przyszedłeś do mnie pijany! To było wtedy, gdy dowiedziałeś się, że ona obudziła się ze śpiączki. Widocznie byłeś tak kurewsko schlany, że nic nie pamiętasz!- Brzmi naprawdę szczerze. Serce wali mi jak oszalałe. Nogi stają się niebezpiecznie giętkie i czuję się jakbym zaraz miała zemdleć.
- Harry... czy to prawda?- Szepczę, a on spogląda na mnie z żalem wymalowanym na twarzy. Spuszcza swoją głowę i to jest wystarczająca odpowiedź. Tym razem nie kryjąc się ze swoim płaczem, wbiegam do sypialni. Zdejmuję walizkę z szafy, która o mały włos nie spada na mnie. Otwieram wszystkie szafki i wrzucam moje ubrania, nie dbając o porządek.
- Rose- Harry wyrywa ubrania z mojej ręki. Prostuję się i uderzam go w twarz. Zdezorientowany wypuszcza rzeczy z swoich dłoni i kładzie jedną na swój czerwony policzek.
- Jak mogłeś!- Krztuszę się własnymi łzami.
- Rose j-ja, zapomniałem o tym dniu! Nie pamiętam nic oprócz tego, że do niej poszedłem!- Chwyta moje ramiona, ale wyrywam się.
- Nie dotykaj mnie!- Schylam się po moje ubrania, które upadły na ziemię i wrzucam je do torby. Zapinam moją pełną walizkę i idę do drzwi.
- Nie możesz mnie zostawić- W jego oczach są łzy i normalnie pewnie złamałoby mi to serce, ale teraz tak o dziwo nie jest. Może to dlatego, że po prostu nie mam już serca? Zostało tak wiele razy zniszczone, że po prostu nic z niego nie zostało.
- Mogę, Harry. Wychowasz dziecko z Evą. Pozwól mu być szczęśliwym i mieć ojca- Mówię z łzami w oczach. Wychodzę z sypialni i idę do łazienki. Wrzucam wszystkie kosmetyki do torebki. Wpadam na Harry'ego, gdy chcę wyjść z pomieszczenia.
- Harry- Błagam.
- Chcesz to wszystko tak zostawić? Przecież dobrze nam szło...
- Dobrze nam szło. Szło. Mam ci przypomnieć, że będziesz miał dziecko? Zrozum, że nie jest mi łatwo cię zostawić, ale zraniłeś mnie tak mocno po raz kolejny- Wycieram moje łzy, które nie przestają moczyć mojej skóry- Proszę, bądź dobrym ojcem- Uśmiecham się- Wiem, że nim będziesz- Całuję go w policzek, ale on nagle okręca swoją twarz, łapie mnie w talii i mocno całuje w usta. Nie przerywam pocałunku, odsuwam się dopiero wtedy, gdy potrzebuję zaczerpnąć powietrza.
- Kocham cię- Gładzę jego policzek i wycieram łzę, która spływa po jego policzku.
- Rose- Woła mnie, gdy omijam go i kieruję się w stronę wyjścia. Spoglądam na Evę, która cały czas siedzi na kanapie- Kocham cię, rozumiesz?! Nie możesz tak odejść! Powiedz mi chociaż dokąd!- Idzie w moją stronę. Wybucham przeraźliwym płaczem i wybiegam z mieszkania. Biegnę po schodach ciągnąc za sobą walizkę. Wybiegam z bloku i biegnę na przystanek, gdzie właśnie podjechał jakiś autobus. Wchodzę do środka i zauważam Harry'ego, który wybiegł na ulicę.
To co zrobiłam wymagało ode mnie wiele odwagi i poświęcenia. Zostawiłam człowieka, który był dla mnie wszystkim. Pozwoliłam by nasza miłość została zapisana jako ta nieszczęśliwa, pozwoliłam ją skreślić i wyrzucić z naszych serc. Rozwaliłam doszczętnie i wpędziłam w zapomniane nasz mur i wszystko co nasze. Jednak ślad po tej pięknej miłości zostanie zapisane w nas i w naszych wspomnieniach. To było i będzie nadal, tylko po protu bez nas.
Łkam siedząc na jednym z foteli. Patrzę w drogę za nami i czuję jak jakaś część mnie, ulatuje. Nie mogę uwierzyć w to co własnie się wydarzyło. Nawet moje najgorsze koszmary nie przewidziały tego. Odczuwam smutek i złość. Dlaczego poszedł wtedy do niej? Był pijany i... Zamykam oczy i przełykam gulę, która  rośnie w moim gardle.
Autobus zatrzymuje się kilka ulic dalej od domu Steph. Postanawiam pójść do niej i pożegnać się z nią. Nie mam zamiaru zostać tutaj. W tym mieście i ludziach jest zbyt wiele wspomnień związanych z Harrym. Jeszcze nie wiem dokąd wyjadę, ale wiem, że to zrobię.
Dzwonię dzwonkiem do drzwi. Otwiera mi Steph i nagle zamiera.
- Rose?- Och, tak. Wyglądam pewnie okropnie.
- Cześć, Steph
- Kto przyszedł?- Słyszę Nialla. Po chwili staje w drzwiach i przez chwilę widzę szczęście, ale zaraz jest smutek.
- Co się stało?- Pyta.
- Um... może wejdziesz?- Pyta Steph. Kiwam przecząco głowa.
- Chciałam się z wami pożegnać. Wyjeżdżam i nie wiem kiedy wrócę
- Jak to wyjeżdżasz?- Oburza się Niall.
- Nie mogę tu zostać- Zaczynam płakać.
- To Harry?- Pyta Steph, a ja tylko delikatnie kiwam głową.
- Czy to konieczne? Nie możesz zostać?- Horan wygląda na bardzo zranionego.
- J-ja... Nie mogę, Niall. Będzie mi was bardzo brakowało.
- Nam ciebie też- Steph przytula mnie mocno i zaczyna cicho płakać.
- Jeszcze tu jesteś, a ja już tęsknię- Niall przytula mnie.
- Pozdrówcie ode mnie resztę- Mówię cofając się.
- Będziemy w kontakcie!- Krzyczy Niall, gdy wychodzę przez uliczkę.

Wsiadam do kolejnego autobusu i dojeżdżam na lotnisko. Stoję pomiędzy ludźmi i widzę różne twarze. Jedni są tak zabiegani, że w ogóle mnie nie zauważają, inni są szczęśliwi, a jeszcze inni tak jak ja, smutni. Wzdycham i idę w kierunku kas. Kupuję bilet z lotem do Kanady. Odchodzę na bok i wyjmuję telefon. Dzwonię do Jamesa.
- No cześć, siostra- Mówi jak zawsze szczęśliwy.
- Hej, James. Wyjeżdżam na studia- To pierwsza wymówka, która przychodzi mi do głowy.
- Och... kiedy?
- Dzisiaj
- Co?- Jego głos jest pełny zdziwienia, ale także i smutku.
- Przepraszam- Szepcę i powstrzymuję się od płaczu. Rozłączam się, następnie wyciągam kartę z telefonu i wrzucam ją do śmietnika. Wzdycham i idę na odprawę.

Po bardzo długim locie w końcu jestem w Kanadzie. Rozglądam się po otoczeniu. Panuje tu duży chaos, pełno aut i ludzi. Wyglądają jakby niczym się nie przejmowali. Ciągnę za sobą walizkę, gdy w końcu decyduję się ruszyć i pójść do najbliższego kiosku. Kupuję gazetę i siadam na krzesłach w jakiejś kawiarni. Zamawiam kawę i w między czasie szukam ogłoszeń dotyczących wynajmu. Zakreślam tylko te interesujące.
Kawa zostaje położona na moim stoliku. Wypijam ją szybko i ruszam dalej. Kupuję w sklepie jakieś jedzenie, napój oraz kartę do telefonu. Dzwonię pod pierwsze ogłoszenie i okazuje się, że ktoś wynajął je trzy dni temu. Wykonuję kolejny telefon i w końcu właściciel decyduje się pokazać mi apartament. Wsiadam w  autobus i jadę kilka godzin do umówionego miejsca. Czekam kilka minut na właściciela. Przyjeżdża na miejsce najnowszym mercedesem. Wchodzimy do środka, a następnie do windy. Zaczynam wyobrażać sobie cenę tego mieszkania. Otwiera drzwi kluczem i zaprasza mnie do środka. Ściany są biało- czarne, w salonie jest duże okno z widokiem na panoramę, kuchnia jest nieziemska, zresztą jak cały apartament.
W końcu decyduję się je wziąć. Mam na koncie dobrą sumę pieniędzy, przelaną od taty. To z pewnością wystarczy.
- Proszę- Właściciel wręcza mi klucze.
- Dziękuję- Uśmiecham się- Dzisiaj wieczorem przeleję panu pieniądze- Kiwam głowa i wychodzi z mieszkania. Rzucam się na kanapę i wzdycham.
Po kilku godzinach zakupów wracam do domu z nowymi ubraniami, żywnością i laptopem. Rozpakowuję się, a gdy kończę siadam na kanapie z laptopem na kolanach. Pierwsze co robię to przelewam pieniądze. Sprawdzam też pocztę. Przypominam sobie o wizycie u lekarza i odkładam laptopa na bok. Po długich namysłach decyduję się poszukać czegoś w internecie i w końcu dzwonię pod jeden z podanych numerów na stronie. Umawiam się na wizytę w przyszłym tygodniu.
Wieczorem biorę prysznic i kładę się spać. Dopadają mnie wspomnienia i cała reszta, którą udało mi się zatrzymać przez kilka godzin.
Myślę o Harrym i o czasie, gdy byliśmy razem. O naszych wspólnych planach i nie mogę uwierzyć, że coś może tak szybko się zakończyć.

______________________

Hejka :*

O matkooo... popłakałam się jak to pisałam :( tak bardzo nie mogę uwierzyć w to, że dobrnęliśmy do tego koszmarnego momentu :( zaczynamy nowy etap BIG tak jak nasza Rose. Kilka osób już przewidziało moje plany :) gratulacje :D chociaż w sumie... nie mieliście niespodzianki :P 

Zwiastun się robi kochani! ♥ 

Jeszcze raz was zapraszam na: 




5 DŁUUUUUUUUUUUGAŚNYCH KOMENTARZY= NEXT 
ALBO 
25 KOMENATRZY= NEXT 

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 35


Może to dziwne, bo tak wzbraniałam się od tego, ale cieszę się, że już jutro pójdę do lekarza. Mój obecny stan zdrowia zaczął martwić nawet mnie. Staram się nie myśleć by to były jakieś powikłania czy po prostu jakaś choroba, wolę myśleć, że to jakaś grypa. Cieszę się, że Harry jest taki opiekuńczy, ale swoim ciągłym wypytywaniem mnie jak się czuję, sprawia, że przypominam sobie, że czuję się źle.
- Może byś coś zjadła?- Otwieram oczy i spoglądam na niego. Pochyla się nad laptopem i zawzięcie gra w jakaś grę. Marszczy swoje czoło i zagryza wargę. Gdy coś mu nie wychodzi to przeklina, a gdy jest na odwrót, śmieje się i mówi jaki to jest doskonały. Uśmiecham się.
- Nie jestem głodna- Siadam za nim i kładę ręce na jego ramionach.
- Rose... teraz to przegram- Mówi, gdy zaczynam go maskować. Chichoczę cicho.
- Och.. to było by okropne, gdyby Louis z tobą wygrał...
- Właśnie- Mówi.
- W takim razie graj, a ja sobie pójdę do sypialni- Droczę się z nim.
- Nie. Możesz tu zostać
- Nie chcę ci przeszkadzać- Wzruszam ramionami.
- Zostań. Nie będziesz przeszkadzać- Kiwam głową i oglądam przez chwilę jak gra. Klęczę za nim i pochylam się tak by pocałować go w szyję. Oplatam go rękoma, a on zaczyna się śmiać. Obala mnie na kanapę i pochyla się w moją stronę. Jego ciepłe wargi dotykają moich, a fala przyjemności rozchodzi się po moim ciele.
- Co z grą kochanie?- Pytam, gdy odrywamy się od siebie by zaczerpnąć powietrza.
- Może poczekać- Śmieję się i całuję go.

Leżymy na kanapie od dobrych kilku godzin. Moja głowa spoczywa na jego kolanach, a oczy wpatrzone są w sufit.
- Harry?- Pytam cicho.
- Hm?
- Myślałeś kiedyś o naszej przyszłości?
- Myślałem- Motylki łaskoczą mój brzuch od środka. Chciałabym posiadać moc, która pozwoliła by mi zobaczyć nas za kilka lat. Bylibyśmy wtedy zakochani jeszcze bardziej, jeśli w ogóle tak można. Bralibyśmy ślub i wyjechalibyśmy na jakąś wyspę. Pełni szczęścia i miłości.
- I co?- Przenoszę wzrok na jego twarz. Patrzy gdzieś w dal.
- Byliśmy nadal razem- Uśmiecha się.
- Chciałbyś mnie poślubić?- Pytam zagryzając wargę.
- Poślubić?- Pyta i spogląda na sufit jakby tam była wypisana odpowiedź- Nie wiem- Wzrusza ramionami.
- Nie chciałbyś ślubu?- Pytam go i nic nie poradzę na to, że gdzieś we mnie umarła nadzieja na spełnienie moich wyobrażeń.
- Patrząc na to w sposób w jaki ja patrzę to nie- Unika mojego wzroku.
- A w jaki sposób na to patrzysz?- Pytam starając się zobaczyć jakieś uczucia na jego twarzy.
- Ślub nie łączy ludzi jeszcze bardziej, ale jedynie sprawia, że jesteś przyklejony do jednej osoby. Masz tą głupią świadomość, że nosisz pierścionek i nie możesz zrobić nic głupiego. Nie myślisz, że to cię łączy z drugą osobą, ale ogranicza, aż w końcu zaczynasz się dusić w tym związku. Potrzebujesz oderwania się od tego. I tak zawsze kończy się rozwodem- Wzrusza ramionami. To co powiedział z jednej strony jest prawdą. Widziałam wiele nieszczęśliwych małżeństw, ale są też i te szczęśliwe.
- Harry? Wiesz, że nie zawsze tak jest- Dotykam jego policzka.
- Wiem, ale po prostu nasza miłość jest zbyt piękna by coś miało prawą ją zniszczyć. Boję się, że możemy nie trafić do tych wspaniałych małżeństw i wszystko się rozpadnie.- On się boi, boi się o naszą miłość. Podnoszę się i siadam na jego kolanach.
- Rozumiem- Przytulam się do niego i zaczynam myśleć, że może mieć rację. Co jeśli po ślubie wszystko by się rozpadło? Tak jak małżeństwo moich rodziców? I z tą myślą odeszły wszystkie moje chęci na ślub.
- Jestem głodny- Mówi po chwili, powodując u mnie śmiech.
- W takim razie chodźmy coś ugotować- Chwytam jego dłoń i ciągnę go do kuchni.
- Co powiesz na spaghetti?
- Ok- Uśmiecham się i wyciągam makaron z szafki oraz wszystkie inne składniki. Wstawiam makaron i kroję marchewkę, gdy Harry wrzuca mielone.
Po pewnym czasie siadamy przy stole i jemy nasz obiad. Wyszło nam naprawdę dobrze.
- Dobry makaron- Mówi.
- Wiem, bo mój- Śmieję się.
- Ale sos lepszy- Nabija się ze mnie. Biorę makaron z talerza i rzucam nim w niego. Białe nitki lądują na jego koszulce.
-Rosalio, śmiem cię upomnieć, że nie jesteś dzieckiem- Zdejmuje makaron i zjada go. Wybucham śmiechem.
- Wiem Haroldzie- Wstaję i wkładam talerz do zlewu.
- Co powiedziałaś?- Pyta, a na jego twarzy igra rozbawienie.
- Harold!- Krzyczę i uciekam, gdy zaczyna mnie gonić. Chcę wbiec do łazienki, ale on chwyta mnie i niesie do salonu. Kładzie na kanapie i zaczyna łaskotać. Nie mogę złapać oddechu przez śmiech.
- Przestań- Błagam go. Ku mojemu zdziwieniu jego ręce zostają ściągnięte z mojego ciała.
- Co robimy?- Pyta.
- Ja muszę odpocząć- Jęczę.
- Jesteś taka stara, Rose- Kręci głową.
- Spadaj- Uderzam go w bark.
- Zobacz!- Pokazuje na ekran laptopa- Steph przysłała nam zdjęcia- Podchodzę do niego i siadam na kanapie. Są to zdjęcia z imprezy i nie tylko.
- Na tym wyglądasz gorąco- Pokazuje na zdjęcie, które zostało zrobione wczoraj, gdy przyszliśmy na imprezę.
- A ty nie- Pokazuję mu język.
- Patrz!- Wskazuje na zdjęcie moje i Nialla.
- Kiedy to było zrobione?- Pyta.
- Chyba na jego imprezie- Och... tamtą imprezę pamiętam doskonale- Za czasów, gdy ty byłeś nauczycielem- Te słowa powodują u nas
śmiech- A to? Kiedy ona to zrobiła?- Pokazuję na zdjęcie, na którym ja się śmieje, a Harry patrzy w obiektyw.
- Chyba byłaś już pijana- Wzrusza ramionami.
- Nie byłam pijana- Zaprzeczam.
- Nie, wcale- Jest jeszcze nasze zdjęcie z wyjazdy nad jezioro. Nie mam pojęcia kiedy zdążyła zrobić te wszystkie fotografie.

- Zróbmy sobie jakieś zdjęcie- Mówi, a ja przytakuję głową. Po chwili
pozujemy do zdjęcia. Wygląda całkiem słodko. Postanawiam zrzucić sobie nasze zdjęcia na telefon. Podłączam go do laptopa i przesyłam je
na telefon.
- Patrz- Harry pokazuje mi telefon- Mimo wszystko to zdjęcie jest najlepsze- Śmieje się, a ja mu wtóruję. Obydwoje mamy głupie miny i wyglądamy na dwójkę idiotów.

Nagle rozlega się dźwięk dzwonka i obydwoje wsiejmy w tym samym czasie. Harry idzie do drzwi, a ja staję w korytarzu i opieram się o ścianę. Obydwoje zamieramy, gdy widzimy kto stoi w drzwiach.
- Harry. Musisz o czymś wiedzieć

_________________________
Cześć!


No i rozpoczynamy kolejną główną akcję :D Jak wam się podoba?  No i jak sądzicie kto to? Podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami w komentarzu : *

Zapraszam na 

Intoxication of Love !!!


oraz na drugi zwiastun, bo chyba zapomniałam wam go pokazać :D 


i ogłaszam, że pewnie jeszcze dziś zmieni się wygląd bloga ;) i być może pojawi się nowy zwiastun, który będzie przedstawiać dalsze losy bohaterów :D 

Pa kochani :**** 

25 KOMENTARZY= NEXT 


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 34

- Dziękuję James- Mówię zanim wychodzę z samochodu. Uśmiecha się, ale widzę, że coś podejrzewa. By uniknąć pytań posyłam mu fałszywy uśmiech i wychodzę. Kieruję się po schodach do naszego mieszkania. Zdejmuję buty i idę do sypialni. Kładę się na łóżku i chowam twarz w poduszkach. W mojej głowie jest mętlik i naprawdę nie umiem doszukać się prawdy. Z jednej strony wiem, że Harry nie byłby w stanie być, aż takim dobrym aktorem, ale z drugiej mam wątpliwości co do jego wierności. Już raz naruszył moje zaufanie i nie mogę być zbyt naiwna, muszę go bacznie pilnować.
Pomiędzy nami jest więź, której pod żadnym prawem nie powinno się naruszyć. Istnieją rzeczy, które mogą być tak okrutne, że potrafią zniszczyć wszystko. Jeśli wiesz o czym mówię. Nasza więź, choć budowała swoją trwałość na zaufaniu, miłości i prawdzie zaczęła pękać. Powstają w niej dziury jak w cienkim materiale, który się rozciągnie. Czuję, że gdzieś w głębi się od niego oddalam i przez to stwierdzenie wieź znowu pęka, ale nie rozpada się. Jest na tyle silna by to wytrzymać. Musi być. Tak bardzo o to walczyliśmy i nie chcę by ktoś mógł to popsuć.
Wycieram łzy z moich oczu, gdy słyszę jak drzwi się otwierają. Spoglądam w ich stronę i zauważam Harry'ego. Skrada się i wygląda na to, iż myśli, że śpię. Podciągam niekontrolowanie nosem i wtedy zapala światło.
- Rose?- Szepce i podchodzi do mnie- Co się stało? Dlaczego płaczesz?- Siada na łóżku i obejmuje mnie.
- Nie ważne- Wzdycham i odsuwam się od niego.
- Rose, powiedz mi co się dzieje- Patrzę w jego oczy i widzę ból, prawdziwy ból i zaniepokojenie. Ten widok łamie mi serce.
- Spotkałam Evę- Szepcę nie wierząc w to co robię. Jakimś dziwnym sposobem i chęcią chciałam to zataić i po prostu o tym zapomnieć. Odłożyć w kąt moje wątpliwości i skupić się na nas. Nie chcę psuć tego co mamy, tego o co tak bardzo walczyliśmy. Nie chcę by coś zakłóciło nasz spokój.
- Co? Kiedy?- Zaczyna wiercić się na swoim miejscu i widzę jak z każda minutą rośnie jego zdenerwowanie.
- W wesołym miasteczku- Mówię, odwracając od niego wzrok.
- Co ci powiedziała? Powiedz mi, Rose- Chwyta mnie za rękę. Odwracam wzrok w jego stronę.
- Powiedziała... Powiedziała, że ty... ty dostałeś pieniądze za to wszystko i że udawałeś... przychodząc do szpitala- Zaczynam płakać- P-powiedziała, ż-że t-ty przychodziłeś do niej- Przerywam, łapiąc oddech- Powiedziała, że spaliście ze sobą- Wybucham przeraźliwym płaczem. Wstaję z łóżka i chodzę po pokoju, trzymając się za włosy. Świadomość tych słów niszczy mnie od środka. Zmierzenie się z prawdą boli... bardzo boli.
- Co do cholery?!- Wstaje gwałtownie. Ciągnie za swoje włosy i wygląda na bardzo wściekłego. Żyła na jego szyi jest widoczna jak nigdy dotąd.
- Przespałem?!- Krzyczy, a następnie powtarza to cicho. Opiera się rękoma o szafkę ze spuszczoną głową. Chcę dotknąć jego pleców i powiedzieć, że ma się uspokoić, ale w tym momencie on z krzykiem zrzuca wszystko z komody. Przestaję oddychać i cofam się do tyłu. Wazon roztrzaskuje się na małe kawałeczki. Odwraca się do mnie i wtedy zauważam jego oczy. Są ciemne i przepełnione złością. Nie mogę doszukać się pięknej zieleni, widzę tylko zwykłą otchłań... czerń. To jak niebo i ziemia. Gdy patrzysz na zieleń, widzisz dobro i czujesz się odurzona pięknością, a gdy patrzysz w tę czerń widzisz istne piekło. Piekło, które jest w nim. Widzisz też nicość i to sprawia, że zaczynasz się bać.
Idzie w moim kierunku. Uderzam plecami w ścianę, a nieprzyjemny ból rozchodzi się wzdłuż kręgosłupa. Napiera na mnie i ta bliskość powoduje, że się duszę.
- Harry- Błagam, ale on ignoruje mnie.
- Wierzysz jej?!- Wzdrygam się i spoglądam na niego- Odpowiedz!
- Nie wiem- Szepcę, a on uderza pięścią w ścinę zdrapując z kostek skórę. Odsuwa się i znów ciągnie za swoje włosy.
- Nienawidzę jej! Zrobiła to specjalnie, bo jest zazdrosna i wściekła! Chce cie zniszczyć, bo wybrałem ciebie! Ona kłamała- Krzyczy, a ja stoję wciśnięta w ścianę i nie mogę patrzeć jak bardzo cierpi. Jest straszny, ale świadomość, że to z powodu bólu, złagadza to.
Siada na łóżku i powtarza cicho ostatnie dwa wyrazy. Jego głos się załamuje, a po chwili słyszę cichy szloch. Moje serce pęka.
- Rose, ja przepraszam- Milczy przez chwilę- Nie zrobiłem tego. To są kłamstwa. Przecież wiesz, że cię kocham- Podchodzę do niego i przytulam go.
- Wiem. Dlatego ci wierzę- Szepcę. Harry wtula się we mnie jak małe dziecko. Bawię się jego włosami, a on stopniowo się uspokaja. Kładziemy się na łóżku i zasypiamy.

Mija tydzień od całego zamieszania między nami. Teraz jest wszystko w najlepszym porządku. Za dwa dni mam umówioną wizytę u lekarza, a dzisiaj idziemy na urodziny Nialla.
Poganiam Harry'ego, gdy zbyt długo jest pod prysznicem. Ubieram się w czarne spodnie oraz bluzkę
, a Harry wychodzi w samym ręczniku z łazienki. Posyłam mu w powietrzu buziaka, a następnie zajmuję łazienkę. Nakładam makijaż i używam mojego ulubionego perfum, a potem wychodzę z łazienki.
- Stój!- Zatrzymuje mnie- Idziemy do sypialni- Rozkazuje.
- Co? Po co?- Wybucham śmiechem. Wpycha mnie do sypialni i zaczyna całować. Odpycham go śmiejąc się.
- Ubieraj się!- Śmieję się.
- Wyglądasz gorąco- Mierzy mnie wzrokiem i przygryza wargę. Kręcę głową i zostawiam go samego w pokoju.

Gdy dojeżdżamy na miejsce Steph biega z aparatem i każdemu robi zdjęcia. Jest tutaj dość sporo osób.
- Rose!- Steph przytula mnie, a następnie Harry'ego- Zrobię wam zdjęcie!- Jest tak podekscytowana. Śmieję się i pozuję do zdjęcia. Wchodzimy do środka i gdy zauważam Nialla wskakuję na jego plecy. Prawie się obalamy, ale za pomocą ściany utrzymujemy równowagę. Śpiewamy mu sto lat, a on śmieje się. Wręczamy my prezent, którym jest chomik. Tak naprawdę to nie wiem dlaczego chomik, ale wpadł na to Harry.
- Chomik!- Niall zaczyna się cieszyć jak małe dziecko, sprawiając, ze zaczynamy się śmiać. Podchodzi do nas Chloe.
- Cześć!- Wita się z nami- Niall? Wszystko w porządku?- Pyta go śmiejąc się.
- Patrz! Dostałem chomika!- Śmieje się, a gdy spogląda na nas puka palcem w czoło i pokazuje na Nialla. Wybuchamy z Harrym śmiechem. Ten wieczór zapowiada się ciekawie.
- Co tu robi nauczy....- Słyszymy i nagle odwracamy się w stronę dwóch chłopaków z piwem w ręce- Rose? Yyy... co jest grane?- Spoglądam na Harry'ego, a potem na Nialla i szukam jakiejś pomocy.
- Spoko, jest zaproszony. Jest z Rose
- Ooook- Okręcają się i idą na górę. To było dość dziwne. Spodziewałam się więcej pytań. Możliwe, że to za sprawą alkoholu podeszli do tego tak normalnie.
- Chodźcie- Niall prowadzi nas na kanapę, gdzie jest cała reszta naszej paczki. Witam się z wszystkimi, a następnie siadam obok Harry'ego. Obejmuje mnie ręką.
- No to po kieliszeczku!- Niall rozlewa każdemu po kieliszku wódki. Podnosimy je do góry i szybko wypijamy. Kilka osób- w tym ja- popija alkohol sokiem.
Przez następną godzinę każdy jest już pijany. Opowiadamy śmieszne historie i żarty. Jest naprawdę zabawnie.
- Chodźcie tańczyć!- Chloe ciągnie Nialla, a Zayn Steph. Harry wstaje, a ja za nim. Potykam się o własne nogi i zaczynam się śmiać. Dopiero teraz poczułam jak alkohol uderzył do mojej głowy. Stanęliśmy na środku salonu i wszyscy zaczęliśmy tańczyć. Wirowaliśmy w ogół siebie i skakaliśmy w rytm muzyki. Nagle poczułam jak robi mi się słabo i chwyciłam się Harry'ego.
- Harry- Pisnęłam, gdy moje nogi same się ugięły. Przytrzymał mnie i pomógł wyjść na zewnątrz.
- Masz szczęście, że idziesz do lekarza- Mruknął. Postanowiłam to zignorować. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Powoli siła powracała do mnie.
Po kilku minutach weszliśmy do środka i usiedliśmy na kanapie. Steph znowu biegała z aparatem.
- Uśmiech!- Krzyknęła w nasza stronę. Pocałowałam Harry'ego w policzek, a ona uwieczniła ten moment. Po chwili zdjęcie zostało zrobione. Wtuliłam się w Harry'ego i zamknęłam oczy.
Muzyka grała przeraźliwie głośno i sprawiała, że czułam jak wszystko drży. Jednak moje ciało było tak osłabione, że bez problemu zasnęłam w ramionach Harry'ego.

___________________________

Cześć! 

Ten rozdział kompletnie mi nie wyszedł :( ale są zdjęcia xD 
Iiii jestem śpiąca i nie wiem co pisać. 
Ostatnio rozważam założenie kolejnego bloga, ale wpierw muszę wymyślić genialną fabułę xD

No to dobranoc misiaczki :****

30 komentarzy= next 

A! I nie zapominajcie pisać o swoich propozycjach :) 

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 33

- Kocham cię- Szepnął do mojego ucha. To niesamowite że działa na mnie w taki sposób. Wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa wprawia mnie w bezwładność. Poddaję się jemu. Jestem jego. Przy nim czuję się lepiej niż w niebie. Uśmiechnął się ukazując swoje dwa dołeczki którymi oczarował mnie już gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Serce przyśpieszyło swoje tępo zmieniając je na nieregularne. Każda komórka się pobudziła i wszystko we mnie szaleje. To nie jest huragan, to nie jest wir, to jest po prostu miłość. Otarł swoim nosem o mój. Uśmiech wpełznął na moje usta. Spojrzałam na jego pełne wargi. Miałam zamiar je pocałować ale lubię się z nim bawić. Chwycił moje dłonie które były opuszczone wzdłuż mojego ciała. Podniósł je na wysokość mojej klatki piersiowej. Złączył nasze dłonie. Spojrzałam w jego oczy. Cholernie piękna, uzależniająca i wprawiająca w stan wewnętrznej euforii zieleń. Iskierka świeciła na jego tęczówkach. Bez problemu mogłam dostrzec pożądanie. Długo nie czekałam by jego usta złączyły się z moimi.

- Uwielbiam twoje usta- Mówi, gdy odsuwa się ode mnie. Delikatne ciepło wpływa na moje policzka. Motylku bulgoczą w moim brzuchu na jego słowa. To co jest miedzy nami, to niewyobrażalnie piękna więź. Nigdy nie kochałam kogoś tak mocno jak jego. Uwielbiam każdy jego detal i czas, który mogę z nim dzielić. Budujemy mur, który nie tak dawno runął wraz z wszystkim. Mam Harry'ego i nic więcej nie potrzeba mi do szczęścia.
- Masz zamiar iść na studia?- Pyta, a ja otrząsam się z moich myśli i poprawiam na łóżku.
- Wydaje mi się, że to nie na sensu- Wstaję by zasłonić okno przez które wpada zbyt wiele słońca- Musiałabym nadrobić znacznie większy materiał niż wyznaczyli mi nauczyciele i wykroczyć poza materiał. Nie jestem w stanie tyle zrobić. Mam pól tora miesiąca na nadrobienie pól roku materiału- Wzdycham.
- Co w takim razie zamierzasz?- Jego oczy bacznie mnie obserwują, gdy związuję włosy w kucyk.
- Znajdę jakąś pracę
- Ja mogę chodzić do pracy, nie musisz tego robić.
- Ale chcę, chyba nic się nie stanie jeśli oboje będziemy pracować
- No nie wiem
- Przynajmniej nie będę się sama nudziła, gdy ciebie nie będzie.
- No dobra- Jego silne ręce chwytają mnie w pasie i przyciągają do siebie. Staje miedzy jego nogami, gdy on siedzi na łóżku. Pochylam się i składam na jego ustach pocałunek.
- Może zjemy śniadanie gdzieś na mieście?
- Dobry pomysł- Uśmiecham się do niego i odsuwam. Idę szybko do łazienki i maluję rzęsy. Harry zakłada buty, gdy ja wrzucam telefon i portfel do torebki. Wciągam na nogi moje sandały i wychodzę z mieszkania.
Kroczymy ulicami, trzymając się za ręce i to sprawia, że jestem szczęśliwa. Tak, taka mała rzecz, a tak wiele. Jestem szczęśliwa, bo niegdyś musielibyśmy się z tym kryć, a nie dawno mogłabym tylko o tym marzyć.

Unosimy się i szybujemy. Szybujemy jak nigdy nikt, ponad chmury pełni szczęścia i zdumienia. Wykraczamy po za granicę bólu i cierpienia, jesteśmy tam gdzie nic złego nie ma prawa nas dopaść. Jesteśmy tam gdzie są zakochani, prawdziwie zakochani.

Siadam na drewnianej ławce, a Harry idzie zamówić dla nas hamburgery. To jest to co kocham- nie chodzimy do drogich restauracji, nie wyjeżdżamy na drogie wakacje... Po protu robimy to co lubimy.
- Trzymaj- Podaje mi hamburgera i siada na przeciwko mnie. Wgryzam się w fast food'a i delektuję się chwilę smakiem.
- Smakuje?- Pyta.
- Jeszcze pytasz? Jasne, że tak- Harry śmieje się i wyciera chusteczką ketchup z kącika moich ust. Zapada cisza, w której zdążam zjeść połowę hamburgera.
- Jak się czujesz?
- Um... naprawdę jest już dobrze- Odpowiadam i to mam na myśli. Guzek na mojej głowie znikł, a wraz nim jakby wszystko. No może oprócz kilku zakręceń w głowie. Nie rozumiem po co była cała afera z pójściem do lekarza skoro to nic takiego.
- Mimo wszystko powinnaś iść do lekarza- Zgniata papierek i upija łyk piwa.
- Proszę cię, nie zaczynaj- Był dzień, w którym pokłóciliśmy się, a to za sprawą tego, że nie chciałam iść do lekarza. Myślałam, że tę sprawę mamy za sobą, bo naprawdę nie chcę się z nim kłócić.
- Dlaczego ty musisz być taka uparta- Mamrocze.
- A ty taki natrętny
- Jakbyś nie mogła pójść do lekarza i się zbadać. Nie jest powiedziane, że będziesz musiała tam zostać.
- Czy to naprawdę tak by cię uszczęśliwiło?- Pytam go, podnosząc lewą brew.
- Mhm
- Ok, w takim razie pójdę- Wzdycham- Ale pod jednym warunkiem. W przyszłym tygodniu.
- Ok, ale ja też mam warunek- Uśmiecha się dumnie.
- Jaki?
- Osobiście dopilnuję, że tam pójdziesz- Pochyla się nade mną i myślę, że mnie pocałuje, ale on zjada kawałek mojego hamburgera. Nie. Nie. WIELKI kawałek mojego hamburgera!
- Nie!- Piszczę, a on zaczyna się śmiać- Oddawaj wielki, gruby potworze mojego hamburgera!- Dźgam go w brzuch i staram się nie myśleć o tym jak głupio wyglądam gadając do jego brzucha.
- Mogę zamówić ci kolejnego
- No co ty! Chcesz żebym pękła?
- Czyli dobrze, że zjadłem ten kawałek. Nie mógłbym dopuścić do tego by moja Rosie pękła- Przewracam oczami, ale po chwili oboje wybuchamy śmiechem. Sprzątamy po sobie i idziemy na spacer.
- Patrz- Harry wskazuje ręką na plakat.
- Wesołe miasteczko- Zachwycam się.
- Ta, od dzisiaj
- Super. Pójdziemy?- Spoglądam na niego.
- Dobrze córeczko, możemy iść i się pobawić w wesołym miasteczku
- Ej!- Dźgam go w brzuch. Harry łaskocze mnie, gdy idziemy. Potykam się, ale on zdąża mnie złapać. Swoją uwagę skupiam na aucie, które się zatrzymuje.
- Cześć!- Niall wychyla się z okna i krzyczy do nas.
- Hej!- Przebiegamy przez ulicę i podchodzimy do niego.
- Co u was?- Pyta Horan.
- Właśnie wracamy do domu-Odpowiadam- A u ciebie?
- Jadę po Chloe i jedziemy do wesołego miasteczka- Uśmiecha się.
- My też idziemy do wesołego miasteczka!- Piszczę z zachwytu.
- Super. Widzimy się na miejscu- Puszcza mi oczko i odjeżdża z piskiem opon. Kręcę głową z dezaprobatą.

Cały teren jest zatłoczony nie tylko przez dzieci, tak naprawdę są tu ludzie w każdym wieku. Kręcimy się z Harrym koło budek z jedzeniem i alkoholem. Kupujemy po jednym piwie i zmierzamy na jakąś rozrywkę. Zatrzymujemy się przed zamkiem strachu.
- Chodźmy tu!- Ciągnę go.
- Czekaj! Musimy kupić żetony- Śmieje się z mojego dziecinnego zachowania. Nic nie poradzę na to, że gdy byłam mała jedyną największą rozrywką była mała karuzela na placu zabaw. Większość czasu spędzałam w domu, sama. Bawiłam się klamerkami, bo nie miałam lalek. Dostałam jedną na gwiazdkę, byłam prze szczęśliwa, ale mama spaliła ją, ponieważ podobno była ona moim jedynym światem. Wtedy nie zauważałam jak podła była.
- W takim razie chodźmy- Uśmiecham się mimo moich dość mało miłych wspomnień. Harry kupuje żetony i ustawiamy się w kolejce. Młody chłopak zabiera od nas żetony i wpuszcza do środka. Siadamy w wagoniku i czekamy, aż ruszymy. Za nami nie ma nikogo i to powoduje, że czuję się trochę zdenerwowana. Ruszamy, a ja mam ochotę krzyczeć. Przybliżam się do Harry'ego i chwytam go za rękę. Panuje tutaj straszna ciemność. Gdy długo nic nie ma podnoszę głowę próbując coś wypatrzeć. Nagle słyszę jakiś skrzekot i coś zaczepia się o moje włosy. Zaczynam krzyczę na cały głos, a Harry się śmieje.
- Weź to ze mnie!- Piszczę i brzmię jakbym miała płakać.
- Nic tu nie masz- Przytula mnie. Spoglądam na niego, a potem przed nas i zaczynam krzyczeć.
- Nie! Harry chcę stąd wyjść! Zabierz mnie stąd!- Krzyczę, gdy wjeżdżamy w pajęczynę i jeden z pająków siedzi na moim dekolcie. Rusza się i sadzę, że jest żywy. Krzyczę tak mocno, że aż boli mnie gardło.
- Rose- Harry ciągle się śmieje. Chwyta pająka- On jest sztuczny- Pokazuje mi, a ja wzdycham z ulgą.
- To koniec, tak?- Pytam , a nagle przed nami wyskakuje kościotrup, który wisi na sznurku. Zamykam oczy i wtulam się w Harry'ego. Nagle nasz wagonik się zatrzymuje. Sądzę, że Harry jest w stanie usłyszeć bicie mojego serca. Wagonik się cofa, a coś dziwnego dotyka moich pleców. Odwracam się i widzę tego kościotrupa. Zaczyna się przeraźliwie śmiać,a ja prawie zrywam się do ucieczki.
- Ej! To tylko maszyna- Harry przytula mnie i szepce do ucha- Nie bój się, jest już koniec- Czuję się bezpiecznie, gdy Harry mnie uspokaja. Wyjeżdżamy i prawie wybiegam z wagoniku. Myślałam, że to będzie zamek strachu dla dzieci, w ogóle nie straszny, ale pomyliłam się.
- Już dobrze?- Harry pyta. Kiwam głową- Byłaś tak przestraszona- Przytulam się do niego i idziemy w umówione miejsce. Docieramy pod największą karuzelę i zauważam naszych znajomych. Podbiegam do Steph i Chloe. Przytulam je mocno.
- Co ty taka wyczerpana?
- Byłam w zamku strachu- Krzywią się.
- Nie chcemy cię straszyć, ale kupiliśmy żetony na... to- Mówi Chloe wskazując karuzelę.
- Huh... fajnie- Posyłam im chyba najbardziej sztuczny uśmiech jaki kiedykolwiek posłałam.
- A jak się czujesz?- Pyta Steph.
- Jest już ok, naprawdę zapomnijmy o tym- Uśmiecham się. Chloe wzrusza ramionami i spogląda na Steph.
- Chodźcie dziewczyny!- Krzyczy Louis. Wypijam resztę swojego piwa by bardziej się wyluzować i podbiegam do Harry'ego. Zajmuję miejsce obok niego i Steph. Harry zapina mnie, a następnie siebie. Chłopak odpowiedzialny za karuzelę podchodzi i sam jeszcze raz upewnia się czy aby wszyscy są dobrze zapięci. Chwytam Harry'ego za rękę i oddycham głęboko.
- Czy można stąd jeszcze zejść?- Pyta Steph, ale nagle karuzela zaczyna działać.
- Jezu- Jęczy. Niall i Chloe wiwatują i śmieję się z nich. To dwójka naprawdę niezastąpionych ludzi. Niczego się nie boją i naprawdę świetnie do siebie pasują. Zaczynamy się kręcić i unosić coraz bardziej do góry. Moje włosy latają na wszystkie strony. Steph zaczyna krzyczeć, gdy jest coraz szybciej. Zayn uspokaja ją, a ja dołączam do Nialla i Chloe, a wszystko za sprawą widoku. Same kolorowe światełka i Harry z rozwianymi włosami. Mam ochotę go pocałować, ale dzieli nas siedzenie. Zatrzymujemy się do góry nogami i śmieję się z Harrym.
- Za chwilę spadnie mi but!- Krzyczy i nagle wszyscy wybuchają śmiechem, nawet Steph. Spadamy z wielką prędkością i wygląda to tak jakbyśmy mieli się rozbić, ale nagle znów unosimy się do góry.
- Chyba zwymiotuję!- Krzyczy Louis i śmieję się. Wolę karuzele niż zamki strachu.
Bawimy się jeszcze chwilę na karuzeli, ale w końcu zatrzymujemy się na dole. Trudno od razu złapać równowagę więc wyglądamy na trochę pijanych. Ogólnie wyglądamy dość roztrzepanie. Włosy są porozwiewane na wszystkie strony, a ubrania pogniecione. Idziemy w stronę ławek pod parasolem. Wszyscy siadają oprócz mnie.
- Stawiam piwo!- Śmieję się i idę do budki z alkoholem. Staję w kolejce i przeglądam portfel.
- No. No. Kogo moje oczy widzą- Słyszę i odwracam się. Za mną stoi Eva, koszmar gorszy niż zamek strachu. Mam ochotę uciec albo po prostu zapaść się pod ziemię.
- Cześć- Mówię szorstko.
- Widziałam cię z Harrym- Mówi z głupim uśmiechem- To naprawdę niewiarygodne... jak można być tak naiwnym- Przewraca oczami, a ja marszczę oczami.
- Nie wiem o czym mówisz- Syczę.
- Och, kochaniutka. Mu chodzi tylko o seks, jak każdemu facetowi. Myślisz, że on siedział w pokoju i płakał, że ty leżysz w szpitalu? Może i udawał zatroskanego jak przychodził cię odwiedzać, ale nie robił tego bezinteresownie. W zamian za tą całą szopkę z pomaganiem i w ogóle, zaistniał jeszcze bardziej w mieście, a wiąże się z tym popularność i większe pieniądze. Może i pracuje w warsztacie, ale na jego konto wpływa niezła sumka. Człowiek przyzwyczajony do luksusu nie może z dnia na dzień pozbyć się wszystkiego- Mówi, a ja łapię oddech. Nie wierzę w to co mówi... albo po prostu nie chce w to wierzyć- No i kochanie, on tak bardzo cię kocha, że bez żadnych zawahań ośmielał się do mnie przychodzić i zaspokajać swoje potrzeby- Marszczę czoło i odwracam wzrok. Nie wierz w to, nie wierz w to. Harry cię kocha! Podchodzę do budki i kupuję alkohol, gdy mam odchodzić słyszę jej głos.
- Och! Powiedz, że mu, że gdybyś mu nie wystarczała to może wpaść- Śmieje się głupio, a ja z walącym jak młot sercem wracam do znajomych. Staram się ignorować jej słowa, ale nie mogę nic na to poradzić,
że jakaś część mnie obawia się, iż
to może być prawda.
- Coś się stało? Źle się czujesz? Rose?- Gdzieś w głowie słyszę te słowa, ale dominują słowa Evy, które ranią moją duszę.
- Rose!- Potrząsam głową.
- C-co?- Patrzę na znajomych i widzę zmartwienie na ich twarzach.
- Wszystko w porządku?
- Tak, zamyśliłam się- Harry przytula mnie, ale odsuwam się. Widzę dezorientację na jego twarzy.
- Musze zadzwonić- Wymuszam uśmiech i odchodzę na bok. Dzwonię do Jamesa i proszę by po mnie przyjechał. Godzi się bez problemu. Cieszę się, gdy jest w okolicy i będzie tutaj lada chwila. Kieruję się do wyjścia. Wysyłam Harry'emu SMSa z wiadomością, że brat odwiózł mnie do domu, bo źle się poczułam.

Kłamstwo. Prawda. Kłamstwo. Prawda. Myśli wirują w mojej głowie jak tornado, tornado moich myśli, złych myśli. To jest jak tornado i wulkan. Gorąco wypełnia moje wnętrze i to tylko ułamki sekundy, gdy wybuchnę, ale nie żarem i złem. Lecz smutkiem i bólem.


____________________________

Hejka!

No to ja mam już luzik! Możecie się spodziewać teraz trochę częściej rozdziałów! :D 

Jak wrażenia po rozdziale? Czy tylko ja nienawidzę Evy? XD Jak zawsze dzielcie się wrażeniami ze mną ;D na ciekawe komentarze odpowiem! 

Jak widzicie dodałam zdjęcie. Z powodu, że ostatnio ktoś chciał żebym dodawała i po za tym nie wiem czy wyobrazilibyście to sobie tak jak ja xD 
Jeśli macie jakieś pomysły co do bloga typu zakładka, w której można zadawać pytania bohaterem czy właśnie zdjęcia. Walcie śmiało! :P 

A tutaj macie kontakt do mnie ( nie wiem czemu to piszę, ale może akurat komuś zachce się do mnie napisać i umilić mi czas XD): 

Gadu- Gadu: 7279447
Twitter: @Z_z_2
Ask: http://ask.fm/Rosie123201

25 komentarzy= next! 

+ dziękuję osobom, które polecają moje opowiadanie, a wiem, że takowe są 

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 32

Ludzie pragną zawzięcie szczęścia i gdy go nie osiągają stają się zazdrośni i po prostu smutni. To zabawne. Większość z nich nie doznała jeszcze cierpienia, przecież jest ono kluczem do szczęścia. Musimy wiedzieć co jest szczęściem, a szczęście to brak cierpienia.

Stoję za Harrym, gdy on wścieka się od kilkunastu minut, że nie może znaleźć kluczyków od domu. Wkłada ręce w kieszenie chyba po raz setny.
- No przecież je tu kładłem- Warczy sam do siebie. Uśmiecham się mimowolnie i kładę rękę na jego ramieniu. 
- Jesteś pewien, że nigdzie ich nie zostawiłeś?- Pytam go, a on znów sprawdza kieszenie- Harry, sprawdzasz je chyba setny raz. Sprawdzę torbę. 
- Tam ich na pewno nie ma- Mówi i zagląda pod wycieraczkę. Nachylam się nad torbą i przeszukuję jej wnętrze. Uśmiecham się triumfalnie, gdy je znajduję. 
- Tak, mistrzu. Tutaj ich nie ma- Wybucham śmiechem, gdy otwieram drzwi, a w jego oczach igra porażka. Rzucam klucze na szafkę i zdejmuję moje sandały. Wchodzę do wnętrza i wzdycham na bałagan, który Harry zrobił szukając oczywiście... kluczy. 
- Masz dzisiaj pechowy dzień do kluczy- Śmieję się z łazienki, gdy wchodzę do salonu, on leży na kanapie w samych bokserkach, a wszystkie jego ciuchy rozrzucone są tak jak szedł. 
- Harry- Karcę go. Podnoszę jego spodnie i rzucam nimi w niego. Mruczy tylko niezadowolony. Kręcę głową i zaczynam sprzątać. Chowam jego ubrania do kosza na pranie, a wszystkie inne rzeczy układam na swoje miejsce. Biorę miotłę i w momencie, gdy chcę zamiatać, Harry odzywa się po swojej krótkiej drzemce. 
- Nie musisz tego sprzątać
- Ktoś musi- Przesyłam mu buziaka w powietrzu i kontynuuję wcześniej przerwaną czynność. 
- Nie chcę żebyś była moją gosposią- Mruczy pod nosem. 
- A kim mam być?- Pytam, ale w sumie nie oczekuję od niego odpowiedzi. 
- Chcę żebyś była moją Rose- Spoglądam na niego z uśmiechem- Tylko moją- Dodaje po chwili
- Jestem tylko twoja- Uśmiecha się szeroko ukazując swoje śnieżnobiałe zęby. Pokazuje żebym do niego podeszła, ale gdy robię pierwszy krok, zaczyna dzwonić mój telefon. Wyjmuję urządzenie z kieszeni i uśmiecham się, gdy okazuje się, iż to James dzwoni. 
- Cześć, mała!- Krzyczy do słuchawki. Parskam śmiechem. 
- Cześć, stary!
- Dobrze słyszeć twój głos, śmiech- Wzdycham.
- Kiedy wracasz?- Zmieniam temat. 
- Właściwie to stoję pod drzwiami Harry'ego
- C-co?- Pytam nie dowierzając. 
- Jestem z Emily, otwórz drzwi. 
- O-ok- Rozłączam się szybko. 
- Harry! Ubieraj się! Mamy gości!- Biegnę do pokoju i rzucam w niego pierwszymi lepszymi ciuchami. Odkładam miotłę i gnam do drzwi. 
- Widzisz, jednak dobrze mieć gosposię- Jęczę, a on śmieje się z mojego roztargnienia. Otwieram drzwi i od razu James rzuca się na mnie. Zataczamy się na ścianę i wybuchamy śmiechem. 
- Moja małą siostrzyczka- Chwyta moją głowę i całuje mnie w czoło. Przytulam go, a następnie spoglądam nad jego ramię. Zauważam wysoką blondynkę, która uśmiecha się. Odsuwam się od brata, a on przedstawia nas sobie. 
- Rose to jest Emily- Dziewczyna przytula mnie i uśmiecha się sympatycznie. 
- Cześć- W korytarzy staje Harry. 
- No, a to jest Harry- Mówi James i próbuje ukryć śmiech. 
- Przyszedłeś mi dać w twarz?- Przewracam oczami. 
- Nie, ale jeśli się prosisz...- Kręcę głową i prowadzę ich do salonu. 
- Coś do picia?- Pytam, gdy wszyscy siedzą. 
- Coś zimnego- Kiwam głową i idę do kuchni. Wyjmuję z lodówki sok, a następnie wyciągam szklanki. Niosę to wszystko do salonu i kładę na stoliku. Wracam znowu do kuchni i wyjmuję jakieś słodycze. 
- Rose!- Karci mnie Harry. 
- Co?- Siadam obok niego. 
- Czy możesz w końcu usiąść? Jeszcze niedawno się źle czułaś, a teraz chodzisz jakbyś miała owsiki w tyłku- Marszczę czoło i kątem oka widzę rozbawienie w oczach naszych gości. 
Rozmawiamy tak naprawdę o wszystkim, ale nic nie poradzę na to, że ciągle sprzeczam się o byle co z Harrym. 
- Słyszałam, że się zaręczyliście- Mówię i gdzieś w mojej głowie pojawia się obraz ceremonii ślubnej. 
- Tak- Emily rozpromienia się i pokazuje swoją dłoń. Na jej palcu widnieje delikatny, ale piękny pierścionek. 
- No. No. Nie wiedziałam, że mój braciszek ma taki dobry gust- Spoglądam na Jamesa, a on przewraca oczami. Sama nie wiem co mam na myśli. Chyba zarówno dziewczynę jak i biżuterię. 
- Planujemy ślub, ale to powoli. Jesteśmy na etapie szukania mieszkania- James pakuje ciastko do swojej buzi. 
- Ciesze się, że wam się układa- Mówię. 
- A wam? Jak się układa?- Pyta dziewczyna, a ja przełykam z trudem ślinę. Nie lubię mówić o swoich uczuciach. 
- Super. Mieszkamy razem, wzięliśmy supertajny ślub, a teraz spodziewamy się dziecka- Harry odpowiada całkiem poważnie, a ja spoglądam na niego zdezorientowana. 
- Co?- Pyta James. 
- Żartowałem stary. Nie planuję ślubu, a już na pewno dziecka. To mały bachor, który nie robi nic oprócz ryczenia i srania w pieluchy- James śmieje się, a ja opieram się o kanapę. Ja również nie planuję ślubu, jednak dziwni mnie jego podejście do dzieci. Sadziłam, że raczej je lubi. 
- Jak możesz tak mówić? Przecież im pomogłeś?- Styles spogląda na mnie z uniesioną brwią. 
- Pomogłem starszym dzieciom- Odpowiada. 
- Nie ważny jest wiek! Chyba tak uważasz prawda? Jeśli nie to może i my nie powinniśmy się spotykać! Przecież dzieli ans dość duża różnica wiekowa! 
- Rose- Warczy.
- To obłęd! Dzieci są cudowne i dla twojej świadomości nie tylko ryczą i... Dają też dużo szczęścia i... - Harry podnosi jedną brew. 
- I...?
- I to wspaniałe patrzeć jak w człowieku powstaje nowe życie. Z małego ziarenka rodzi się dziecko. To zaszczyt móc je wychować. Nie ma nic silniejszego niż miłość między dzieckiem, a matką, bo one zawsze będzie cię kochać...- Urywam zalewając się łzami. Nie wiem dlaczego zaczęłam o tym mówić, ale świadomość, że Harry tego nie rozumie sprawia mi ból. Powróciły również wspomnienia. Moja matka tak jak Harry nie czuli radości z dziecka. Byłam niechciana i odrzucona. Ona nie mogła mnie docenić, a ja mimo to ją kocham, bo to jest już w nas zakodowane. 
Wstaje i z kanapy, a James zaraz za mną. 
- Rose
- Zostawcie mnie- Szepce i zaszywam się w salonie. Czuje upokorzenie przed wszystkimi, dlatego chowam się w pomieszczeniu i przykrywam kołdrą. Szlocham cicho, gdy wspominam to jak matka mnie uderzyła i jak mną gardziła. 
Drzwi wejściowe trzaskają i zdaję sobie sprawę, że mój brat opuścił nasze mieszkanie. Zamykam oczy z zamiarem zaśnięcia, a wtedy Harry uchyla drzwi i zagląda. Wchodzi powoli i czuję jak ugina się łóżko pod jego ciężarem. 
- Rose, przepraszam. Nie chciałem żebyś poczuła się urażona- Mówi i dotyka mojego ramienia. 
- Dzeci są wspaniałe
- Wiem- Mówi, ale wiem, że kłamie. Nie można od tak zmienić swojego zdania. Wzdycham, a jego ręka wplątuje się w moje włosy. Sycze, gdy dotyka wrażliwe miejsce. 
- Co to?- Marszczy czoło i przejeżdża raz jeszcze po guzie.
- Uderzyłam się o prysznic jak upadłam. To nic wielkiego. 
- Naprawdę powinnaś pójść do lekarza
- To naprawdę nic wielkiego. Przejdzie, a jeśli nie to pójdę do szpitala
- Ok- Mówi i całuje mnie we włosy- Przepraszam
- Jest ok, Harry

Budzę się nad ranem owinięta ramieniem Harry'ego. Wyplątuję się z jego objęć i podnoszę delikatnie. Szukam mojej piżamy, a gdy znajduję ją na podłodze, wciągam szybko. Daje krok i wtedy zataczam się i chwytam szafki. Oddycham głęboko, ale to nie sprawia, że jest mi mniej nie dobrze, wręcz przeciwnie. Biegnę do łazienki i upadam boleśnie na kolana nad toaletą. Ścieram łzy i siadam na zimnych płytkach. Po chwili, gdy czuję się lepiej wstaję i spłukuję wodę. Myję zęby i biorę prysznic. Wychodzę z łazienki owinięta w ręcznik. 
- Cześć- Całuję Harry'ego w policzek. Kładzie talerz na ławie więc siadam na krześle i wgryzam się w kanapkę. Nie chce mi się jeść lecz staram się robić wszystko by nie nabrał podejrzeń co do mojego zdrowia. 
- Jak się czujesz?- Pyta, gdy siada na przeciwko mnie. 
- Coraz lepiej- Daję sobie w myślach z liścia. Dlaczego kłamię? Bo nie chcę wrócić do szpitala, boję się tego miejsca. Czuję się w nim jak w psychiatryku. Różni się to tylko tym, że mnie odwiedzają goście i jestem normalna. 
- To dobrze- Uśmiecha się- Jesteś pewna, że nie chcesz iść do lekarza? 
- Tak- Odnoszę talerz do zlewu i idę do sypialni. Zakładam bieliznę i zastanawiam się czy powinnam ubrać sukienkę. Nie lubię ich nosić, gdy miesiączkuję, ale zdaję sobie sprawę, że teraz akurat nie ma okresu. Dziwne, pamiętam, że w szpitalu byłam zła, ponieważ z moich obliczeń wychodziło, że nie będę mogła jechać na plażę. Możliwe, że coś mi się pomyliło. Zakładam sukienkę i mimo wszystko szukam mojego notatnika. 
- Rose!
- Co?
- Ktoś do ciebie dzwoni!- Wzdycham i rzucam z powrotem notatnik do szafki. Wybiegam z sypialni i odbieram połączenie od Chloe. 
- Hej, jak się czujesz?- Pyta. 
- Och, hej. Dzisiaj znacznie lepiej. 
- Zamierasz pójść do lekarza?- Brzmi na zdenerwowaną. 
- Umm... nie
- Ok, ale pamiętaj, że jeśli te objawy wrócą, koniecznie się musisz zbadać. 
- Dobrze
- Trzymaj się, muszę iść do pacjenta
- Pa- Rozłączam się i idę do Harry'ego. Wychodzimy na spacer, następnie jedziemy na zakupy i tak mija cały dzień. Czasami prawda może być tak bolesna, że uciekamy od niej, zanim zdążymy ją poznać.


__________________________
 Hejka! 

Dostałam tyle miłych snów, że nie obyło się bez łzy ;) nie płaczę dużo więc to naprawdę niesamowite xD chciałam podziękować każdej kochanej osobie, która komentuje i czyta. Wiedzcie, że was uwielbiam! 

Rozdział jest niesprawdzony w sumie to zaczął się kisić, bo czekał na opublikowanie od weekendu :D byłam zbyt zabiegana i w sumie nadal jestem. 
Dzisiaj między naszymi gołąbeczkami pojawiło się spięcie haha ale nie bójcie się przed wami dopiero najlepsze!

No więc miłego słonecznego dzionka i sprawnej klawiatury do komentowania haha Pa! :*** 

Obserwatorzy