piątek, 5 września 2014

Epilog

Ciepłe promienie słoneczne ogrzewały moje ciało, gdy chłodna, morska bryza je muskała. Gwar, który tworzyli ludzie mi nie przeszkadzał, a wręcz odwrotnie. Wsłuchiwałam się w śmiechy dorosłych i piski dzieci. Ludzie tutaj byli szczęśliwi. Jak ja. Niektórzy spełniali swoje marzenia, a inni po prostu cieszyli się chwilą wolności i spokoju. Słyszałam Harry'ego oraz nasze dzieci, gdy bawili się przy brzegu. Melissa ochlapała go wodą, a on udał, że woda wpadła mu do oka i wziął ją na ręce, gdy chciała mu pomóc. Meg starała się ją uwolnić, ale Tom chwycił ją za rękę, śmiejąc się. Nie musiałam otwierać oczu by wiedzieć co robią, to było piękne. Mogłam wyobrazić sobie co robią.
Otworzyłam oczy, gdy zimne krople z czyjegoś ciała spadły na mnie. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Nic się nie zmieniło. Wciąż nie widziałam moich córek ani cudownego męża. Mogłam jedynie wyłapywać ich słowa i co robią za pomocą słuchu. Położyłam się z powrotem i zamknęłam oczy. Wolała myśleć, że gdy je otworzę to coś zobaczę, wolałam udawać, że jestem jedną z tych osób, które leżą na plaży i opalają się cały czas, choć bardzo pragnęłam być teraz z nimi.
Gęsia skórka pojawiła się na moich rękach, gdy zawiał chłodny wiatr. Westchnęłam ciężko i pozwoliłam ciału przejąc nad sobą kontrolę.

- Kocham cię- Szepnęłam i dotknęłam jego ciepłej dłoni.
- Ja ciebie bardziej- Zaśmiał się i ścisnął moją dłoń.
- Ja ciebie- Zaśmiałam się i szybko pocałowałam jego policzek.
- Jesteś wszystkim co mam- Szepnął i spojrzał w moje oczy. Uśmiechnęłam się i spojrzałam  na drogę. Zdążyłam zobaczyć jedynie rozpędzone auto, które jechało środkiem ulicy.
- Uważaj!- Krzyknęłam, ale było za późno. Wstrząsnęło naszymi ciałami i ostatnie co usłyszałam to było szkło, które rozbiłam wypadając przez przednią szybę.

Wzdrygnęłam się i przejechałam opuszkami palców po mojej bliźnie. Mogłam ją sobie tylko wyobrazić. Wciąż będę pamiętać tamten wypadek. Nie tylko straciłam przez niego wzrok, ale i dziecko, które za dwa miesiące miało przyjść na świat. Cały czas czuję ból z powodu tego co się stało, ale z każdym dniem jest coraz mniejszy. Mam kochającą rodzinę, która jest dla mnie wielką podporą.
- Mama! Tata wrzucił mnie do wody- Jęczy Melissa
- To źle?- Śmieję się i wyciągam spod głowy ręcznik, a następnie wyciągam rękę.
- Już na mnie skarżysz?- Harry śmieje się i rzuca obok mnie na piasek
- Jesteś mokry, wytrzyj się- Chichoczę, ale on przyciąga mnie do siebie i chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Mamo, Tom się skaleczył- Słyszę Meg i zakładam okulary przeciwsłoneczne.
- Gdzie?- Pytam i siadam
- W stopę- Chwytam jego stopę i delikatnie opuszkami palców, szukam rany.
- To tylko małe draśnięcie- Uśmiecham się- Do wesela się zagoi- Mierzwię jego włosy
- Chodź- Harry chwyta moje dłonie i pomaga mi wstać. Chwytam jego mokrą dłoń i pozwalam by mnie prowadził. Zatrzymujemy się w miejscu, gdzie fale obijają się o moje nogi, a śmiechy i piski są stłumione.
- Zimna- Chichoczę, gdy Harry pryska mnie wodą- Możesz mi powiedzieć co jest przede mną?- Pytam nieśmiało.
- Jasne, kochanie- Staje za mną i obejmuje mnie w talii- Woda, błękitna woda... w oddali widać żaglówkę i mały punkcik, którym jest statek. Niebo jest bezchmurne...- W mojej głowie powstaje obraz i mimowolnie się uśmiecham.
- Chciałabym to zobaczyć- Wzdycham i odwracam się w jego stronę.
- Zobaczysz- Mówi i wiem, że teraz się uśmiecha.
- Zobaczę?- Marszczę czoło.
- Zgodzili się na operację.

W życiu są wzloty i upadki, porażki i sukcesy. Nie pozwólmy by te gorsze rzeczy pozbawiły nas szczęścia. Cieszmy się z małych rzeczy i wierzmy, że to one sprawią, iż poczujemy się lepiej. Piękno nie tkwi w dużych rzeczach, lecz w małych.
Pamiętajcie by po każdej porażce podnieść się silniejszym i walczyć do samego końca.

KONIEC 

_____________________________
Nie wierzę, że to już koniec ;'( 
Strasznie zżyłam się z tą historią i jest mi przykro, że muszę ją kończyć. Nic nie trwa wiecznie... Podczas pisania zauważyłam, że z pisaniem opowiadania jest jak z rozmową telefoniczną. Najpierw odczuwasz entuzjazm, masz wiele do powiedzenia, ale potem zaczyna to słabnąć i wiesz, że musisz już kończyć. 

Chcę podziękować wszystkim za to, że tu byli, że komentowali i dzielili się swoimi opiniami oraz motywowali do dalszej pracy! 
Dziękuję ;* 

Na zakończenie daję wam link do nowego bloga na blogspocie http://tylko-listy.blogspot.com/ Zapraszam! 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 45

Wydarzenia, które ostatnio miały miejsce jeszcze w pełni do mnie nie dotarły. Wciąż spoglądam z niedowierzaniem na moją dłoń i za każdym razem mam wrażenie, że tego 'pierścionka' tam nie ma.
Obydwoje znaleźliśmy się w pułapce Evy i to przez nią nie słusznie osądziłam Harry'ego i niepotrzebnie odeszłam. Teraz nie mam powodów by być na niego zła. Musimy jednak odbudować cześć naszej miłości i wzmocnić ją jeszcze bardziej. Nie mogę być już bardziej szczęśliwa. Mam dwie cudowne córki i Harry'ego u boku. To wszystko co potrzebne mi do szczęścia.
- Wychodzisz?- Niall przygląda mi się, gdy stoję w drzwiach i patrze na Melissę.
- Co?- Odrywam wzrok i przenoszę go na niego
- Pytałem czy wychodzisz- Chichocze
- A, tak. Idę do Harry'ego- Kiwa głową i posyła mi słodki uśmiech. Wychodzę z pomieszczenia i kieruję się do sali Harry'ego. Gdy mam wchodzić wpada na mnie Birdy, która nie zwraca na mnie większej uwagi i wybiega ze szpitala. Wzdycham i wchodzę do sali

Harry

Leżałem na łóżku i przeglądałem zdjęcie na telefonie, które przesłała mi Rose. Była na nich Meg i Melissa. Gdy zdjęcia się skończyły niechętnie odłożyłem telefon i przeniosłem wzrok na drzwi. Niespodziewanie do pokoju weszła Birdy.
- Harry! Co ci się stało?- Podbiega do mnie i zgarnia włosy z mojego czoło. Wykrzywiam usta w grymasie i gestem reki każe jej usiąść na krześle- Powiedz- Naciska.
- Spotkałem się z Rose- Zaczynam, a ona marszczy czoło- Słuchaj... Nie możemy być razem- Mówię szybko by mieć to z głowy. Nie czuję się z tym źle. Rose zawsze była w moim sercu, a Birdy dobrze o tym wiedziała.
- Co? Dlaczego?- Pyta zdziwiona.
- Rose była w ciąży. Ze mną. Wiesz, że nadal ją kocham i nie mogę jej z tym zostawić samej- Wstaje i podchodzi do okna.
- Jak to w ciąży?! Tak nagle ci to powiedziała?- Wzdycha ciężko.
- Birdy, to jest nie ważne... Po prostu o...- Przerywa mi.
- Odejdę! Nie musisz się martwić. Już mnie więcej nie zobaczysz!- Krzyczy wściekła i wybiega  z pokoju. Zauważam Rose, która z grymasem wchodzi do sali i otwiera okno.
- Czemu nic nie mówisz?- Pytam- Usiądź- Klepię krzesło obok łóżka. Martwi mnie jej milczenie. Ostatnio ciągle była bardzo rozgadana i emanowała od niej radość.
- Harry...- Zaczyna i siada na krześle- Nie chcę być uważana za tą, która odbija chłopaka na dziecko- Wzdycha i patrzy na mnie smutnym wzrokiem.
- Dlaczego miałabyś być?- Marszczę czoło w dezorientacji
- Dobra...- Wzdycha i pociera ręce o uda- Przyniosłam ci jedzenie- Kładzie siatkę na stoliku przed nią- Jadłeś śniadanie? Słyszałam, że nie chcesz- Wzdycha
- Ty doskonale powinnaś wiedzieć, że szpitalne jedzenie jest do bani- Przeczesuję włosy i opadam na łóżko.
- Ale musisz coś jeść- Marudzi i chodzi po pokoju.
- Rose!- Jęczę- Czy możesz w końcu powstrzymać owsiki w twoim tyłku i raczyć mnie chociaż przytulić?- Podnosi swoje brwi, ale po chwili zaczyna chichotać i siada na moim łóżku- Powinien cię zbadać lekarz by wyleczyć się z tego gówna- Mówię i wskazuję na jej tyłek.
- Nie mam owsików- Marszczy zabawnie nos i zakłada ręce.
- Masz!- Śmieję się
- Nie
- Masz
- Nie
- Kocham cię- Mówię śmiejąc się
- Też cię kocham-  Nachyla się i składa na moich ustach krótki pocałunek.

Kilka tygodni później...

Przyszłam do domu obładowana zakupami. Głównie było to jedzenie, no w końcu miałam trzy żarłoki do wyżywienia. Mimo, że miałam więcej zajęć, to byłam bardzo szczęśliwa. 
- Jestem!- Wykrzyknęłam z kuchni i położyłam zakupy na blacie. Zdziwiona tym, że nikt się nie odezwał, zaczęłam chodzić po mieszkaniu.
- Harry?- Otwieram pokój dziewczynek i marsze brwi, gdy ich nie ma. Następnie wchodzę do sypialni, a moje serce prawie wybucha z miłości. Harry leży na łóżku wraz z Meg i Melissą. Śpi, tak samo jak one. Podchodzę po cichu do łóżka i przeczesuję włosy Harry'ego, a następnie całuję córeczki w główkę. 
Czuję, ze teraz mam już wszystko. Luki w moim sercu są załatane, a ja odzyskałam szczęście i teraz z otwartością patrze na przyszłość, bo wiem, że choć wiele trudności sprawiała nam nasza miłość, to jest na tyle piękna i wytrzymała, że zniesie wszystko.


___________________________
Hej :)
Nawet nie wiem jak mam was przeprosić, ze nic nie dodawałam :( nie miałam w ogóle weny :'( Musze was też powiadomić, ze to ostatni rozdział, a niebawem pojawi się epilog! Nie chcę kończyć tego opowiadania, ale czuję wewnętrzną potrzebę :(
Nowy blog nie jest jeszcze opublikowany na bloggerze, ponieważ czekam na szablon, ale znajdziecie go na WATTPADZIE :D

I dodaję, ze nie sprawdzałam błędów, bo się rozchorowałam i nie miałam sił :(


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Ważne!... Chyba xD

Cześć :D
Niestety to nie rozdział :( chciałam go dodać w weekend, ale był u mnie kuzyn na wakacjach i kurcze nie dodam go do końca tygodnia! Teraz ja jadę do niego i nie będę miała możliwości :( 
A wiec życzę wam cierpliwości xD i dobrej zabawy! ;)
A tutaj dla was zwiastun nowego opowiadania. Zwiastun wykonała Melodia z Doliny Zwiastunów ;*** 

Buziaki! ;* 

czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 44

Wpatrywałam się w jego twarz jakby była książką, a ja kolejny raz czytałabym tą samą linijkę, nie mogąc zrozumieć znaczenia tego zdania. Nie mogłam zrozumieć albo pod prostu odczytać wyrazu jego twarzy. Jego wzrok był taki nieobecny jakby znajdował się w zupełnie innym miejscu i nic go nie otaczało. Jakby jego wnętrze było puste.
- Harry?- Moje łzy zaczynały wysychać i czułam jak zasychają. Dotknęłam delikatnie jego rękę, bojąc się kontaktu z jego skórą. Tak jak myślałam. Przez moje palce, a potem przez całe ciało przebiegł dreszcz jakby poraził mnie prąd- Powiedz coś- W moich oczach na nowo pojawiły się łzy. Gdy już miałam ochotę wylać na niego wodę z wazonu, który stał na stoliku, on jakby ocknął się i zamrugał szybko. Spojrzał na nasze dłonie więc pośpiesznie ją cofnęłam. Ku mojemu zdziwieniu szybko ją odnalazł i splótł nasze palce. Jego wzrok utkwił w mojej twarzy i czułam jak intensywnie wpatruje się w moje oczy. Również to robiłam, do czasu, gdy na jego ustach nie zaczął poformować się uśmiech. Wtedy stał się o wiele bardziej ciekawy od jego oczu. Serce zabiło mi szybciej, a łzy w moich oczach znikły. Uścisnął mocniej moją dłoń. 
- Naprawdę są moje?- Spojrzał na zdjęcie, a w jego oczach zamigotały iskierki. 
- Nie. Są nasze- Poprawiłam go, a szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Dobrze znów ujrzeć te dołeczki. Wstał i zrobił coś czego bym się nigdy nie spodziewała. Wyjął kwiaty z wazonu i uklęknął przede mną na. Patrzyłam na niego zdezorientowana i szczęśliwa zarazem. 
- Jesteś jedyną kobietą, która może towarzyszyć mi do końca życia. Chciałbym widzieć jak na twojej twarzy formułują się zmarszczki i jak pojawiają się pierwsze siwe włosy. Jesteś jedyną kobietą, która mogłaby mi dać tak piękne córki. I jestem cholernie dumny i szczęśliwy!- Wykrzyknął przykuwając uwagę innych. Zaśmiałam się i przygryzłam wargę- I gdy teraz o tym wiem to jestem wstanie rzucić wszystko by być tylko z tobą i moimi córkami- Wiedziałam, że mówi o jego nowej dziewczynie, ale w tym momencie ważniejsze były jego oczy, który błyszczały, gdy mówił o naszych córkach- Chcę być wiedziała jak ważna nadal dla mnie jesteś- Szuka czegoś w kieszeniach. Wyjmuje metalowe kółko od tymbarka i uśmiecha się szeroko- Wyjdziesz za mnie, Rosie?- Sposób w jaki wypowiedział zdrobnienie mojego imienia sprawiło, że rozpłynęłam się jeszcze bardziej. Oczywiście, że kochałam go nadal i chciałabym żeby moje córki miały ojca. 
- Tak- Chwilę nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam. To było wielkim szaleństwem, ale ostatnio wszystko było szaleństwem więc, dlaczego nie mogłam dalej brnąć w tym pięknych szaleństwie? Chwycił mnie mocno i okręcił się ze mną wokół własnej osi. Nasze śmiechy były słyszalne mimo wielu wiwatów i oklasków. Przez chwilę myślałam, ze to mój sen. Uszczypnęłam się, ale nadal tu stałam. Harry chwycił moją twarz w swoje dłonie i scałował chyba każdy milimetr. 
- Jedźmy do szpitala- Wyszeptał i odgarnął niesforne kosmyki z mojej twarzy. Pokiwałam głową i szybko opuściliśmy restaurację. 
Nasze palce były ze sobą splecione, gdy podążaliśmy parkingiem. Zaczęłam kierować się w stronę jego auta, ale on zachichotał i kręcąc głową zaczął prowadzić mnie w innym kierunku. Otworzył mi drzwi od jego nowego samochodu i usiadł na miejscu kierowcy. Po chwili byliśmy w drodze do szpitala. 

Biegiem ruszyliśmy na odpowiednie piętro. Nie czekaliśmy na windę lecz biegliśmy po schodach. Wpadliśmy akurat na lekarza, który szedł korytarzem. Odgarnęłam przyklejone włosy z mojego czoła i szybko oddychając zaczęłam wyjaśniać wszystko lekarzowi. Kazano Harry'emu zjawić się za chwilę w pokoju pielęgniarek by pobrać mu krew i zrobić na wszelki wypadek badania. Chwyciłam jego dłoń i zaciągnęłam do pokoju Melissy. Przy łóżeczku siedział Niall i bawił się jej rączką. Byłam mu tak bardzo wdzięczna. 
Weszłam ostrożnie do pokoju. Obejrzałam się i zauważyłam, że Harry cały czas stoi w tym samym miejscu. 
- Chodź- Szepnęłam i chwyciłam jego dłoń. Niall spojrzał w naszym kierunku. Zdziwienie, aż nim wstrząsnęło. Odsunął się pośpiesznie od łóżeczka, robiąc Harry'emu miejsce.
- To jest Melissa, mają dopiero dwa miesiące- Uśmiechnęłam się, gdy zaczęła marszczyć swoje czółko i zaciskać pieści jakby coś jej się śniło. Harry z wahaniem dotknął jej rączki, a ona od razu chwyciła jego palec i mocno zacisnęła piąstkę. 
- Cześć, mała- Dotknął jej główki, a ona otarła delikatnie buzię i zamlaskała. Spojrzałam na Nialla i zaczęłam wychodzić z pomieszczenia. Horan poszedł w moje ślady. Chciałam by Harry pobył z nią sam, ponieważ pierwsze spotkanie mogło być dla niego krępujące. Stałam przy szybie i widziałam, że coś do niej mówi. Błądził palcem po wenflonie i wskazywał na aparatury. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Poczułam czyjąś obecność obok mnie. 
- Będzie dobrym ojcem- Słowa blondyna sprawiły, że spojrzałam na niego z uśmiechem. 
- Wiem to- Przytaknęłam i przytuliłam się do niego. Jego dłonie zaczęły głaskać moje plecy. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Podniosłam moją dłoń i uśmiechnęłam się widząc 'obrączkę' na moim palcu. Życie lubi nas zaskakiwać. Nigdy nie sądziłabym, że tak zakończy się to spotkanie.
Niall odsunął się ode mnie z uśmiechem i odwrócił się w kierunku Harry'ego, który akurat wyszedł z sali. Skupiłam swój wzrok na jego zaczerwienionych oczach i mimo, że płacz nie jest czymś dobrym... ten był. Mówił, że Harry'emu zależy na córkach i to było najpiękniejsze w tym wszystkim. Niczego więcej mi już nie brakowało.

Harry oraz Melissa zostali zabrani, a my z Niallem czekaliśmy na korytarzu. Wydawało mi się, że trwa to wiecznie, mimo tego, że minęła zaledwie godzina. Położyłam głowę na ramieniu Nialla, a moje oczy samoczynnie się zamknęły.
- Rose!- Obudziło mnie czyjeś natrętne szturchanie.
- Hmm?- Mruknęłam i otwarłam oczy.
- Już jest po- Niall uśmiechnął się do mnie, a wtedy wszystko do mnie dotarło.
- Wszystko jest w porządku?- Zaczęłam panikować.
- Tak!- Zaśmiał się i objął mnie ramieniem- Chodź- Chwycił moją rękę i zaczął prowadzić do sali. Harry leżał na łóżku i uśmiechnął się na mój widok.
- Dziękuję!- Podbiegłam do niego i przytuliłam go z całej siły.
- Um... Rose, chyba go miażdżysz- Zachichotałam na słowa blondyna i odsunęłam się.
- Nie masz za co dziękować- Uśmiecha się i spogląda na Nialla- Nie mogę się doczekać, aż poznam Meg. Wybrałaś idealne imiona- Przyciągnął mnie do siebie, a ja zamknęłam oczy by móc rozkoszować się tą chwilą. Tak dobrze być znowu w jego ramionach.

_______________________________

Hejka! ;*

Wybaczcie, ale te upały mi nie sprzyjają! Dostałam weny więc musiałam zacząć szybko pisać, bo ostatnio z tym u mnie kiepsko :/ 
Wiem, że rozdział krótki, ale chciałam coś dodać, a mam jeszcze dużo roboty dzisiaj więc dlatego :D 
Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział :o 

30 KOMENTARZY= NEXT

Buziaki! ;***** 

Ps. Big zmierza ku końcowi :( ale nowe opowiadanie jest już w mojej głowie! 

wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 43

Miłość moja i Harry'ego jest jak rozbita szklanka. Gdy spadnie i się potłucze sprawi, że zostaną z niej większe i mniejsze elementy. Te większe da się pozbierać i posklejać, a tych małych nie. Tak jest zawsze, gdy się kłócimy- sprawiamy, że nasza miłość pęka na różne kawałki i nigdy nie jesteśmy wszystkiego wstanie pozbierać. Gdy kłótnie będą częste, a miłość będzie roztrzaskiwać się na tysiące kawałków, w końcu nie zostanie nic.
Miłość jest jak tlen, gdy go nie mamy, umieramy. Z miłością jest trochę inaczej. Nie tracimy życia lecz chęci do niego. To jest śmierć, naszych resztek uczuć... Całkowite wyniszczenie duszy. Nigdy nie wiemy, kiedy tlenu nam zabraknie. Nigdy nie wiemy, kiedy nasza miłość się skończy.

Są różne rodzaje miłości i w tej chwili czuję tę największą, tą której nie powinno się odbierać... tą najwspanialszą. Matczyną.
Czuję strach, że mogę ją stracić. Boję się o Melissę, ale odczuwam też wielką siłę. Siłę do walki. W obronie mojego dziecka jestem skłonna oddać wszystko. Wszystko mogę zrobić by ją ocalić. Czuję to teraz i wiem, że muszę działać. Nie mogę pozwolić by coś jej się stało. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.

Gdy ją chwytam od razu zauważam jej podwyższoną gorączkę. Jest blada i ledwo oddycha. Staram się by panika nie przejęła kontroli nad moim ciałem i wybiegam z domu. Niall otwiera szybko drzwi od auta i oboje wsiadamy. Czuję moje szybkie bicie serca. Tysiące różnych myśli przelatują przez moją głowę, ale walczę by nie pochłonęła mnie rozpacz i strach. Wygrzebuję z siebie resztki odwagi i siły, której jest coraz mniej. To jest walka z czasem. Walczę o życie mojej córki, ale walczę także ze sobą.
Wbiegam do szpitala i rozglądam się w poszukiwaniu lekarza. Kątem oka zauważam Nialla podbiegającego do pielęgniarki. Stoję na środku korytarza z dzieckiem na rękach, a wokół mnie są ludzie. Ludzie, którzy nie zauważają roztrzęsionej matki. Zajęci są sobą, a gdy podnoszą głowy ich oczy wyrażają obrzydzenie, albo ciekawość. Ciekawi ich co się dzieje, ale żadne z nich nie fatyguje się by pomóc.
- Rose!- Nagle do moich uszu dociera ogromny hałas wywołany przez pacjentów i personel. Otrząsam się i odwracam głowę w stronę Nialla. Lekarz w białym fartuchu wyciąga ręce po dziecko. Spoglądam na moją córkę i oddaję ją mu. Wiem, że trafia w dobre ręce, ale we mnie i tak jest niepokój. On jest i będzie zawsze, gdy będę musiała którąś z córek oddać w ręce nieznajomego.
- Zajmiemy się nią. Proszę usiąść i poczekać- Kobieta wskazuje na krzesła zajęte przez ludzi. Mój wzrok utkwiony jest w lekarzu. Czuję dłoń na moim nadgarstku, która ciągnie mnie na siedzenia. Opieram się o ścianę i zsuwam na krzesło. Chowam twarz w dłoniach. Zaczynam odczuwać straszny ból głowy i totalny mętlik. Serce bije mi jak oszalałe. Nie słyszę niczyich głosów... Cisza.

Kilka dni później...

Nadal żyję w stresie, ponieważ nadal nie zdiagnozowano żadnej choroby. Melissa musiała zostać w szpitalu, ponieważ po gorączce nastąpiło krwawienie. To był cios prosto w serce. Stałam się kłębkiem nerwów, strachu i smutku. Nikt nie mógł mnie uspokoić. Moim lekiem na to był widok Meg i spokojnej Melissy. 


Wchodzę do pokoju i podchodzę do małego łóżeczka. Siadam na krześle i chwytam jej malutką dłoń. Drugą ręką głaszczę jej czoło. 
- Wiem, że jesteś silna i wyzdrowiejesz- Szepczę- Jesteś moim aniołkiem, wiesz? Ty i twoja siostra. Bije od was tyle dobra i spokoju, że jesteście dla mnie jak lek, który przynosi ukojenie. Kocham was tak bardzo, że nie przeżyłabym straty żadnej z was. Wycierpiałam tak wiele... Musisz wyzdrowieć. Wyzdrowiejesz, wierzę w to- Wycieram łzy ze swoich policzków i wstaję by pocałować ją w czoło. 
Ktoś wchodzi do pomieszczenia więc odsuwam się od dziecka i spoglądam na lekarza. Prostuję się i wkładam kosmyk moich włosów za ucho. 
- Dzień dobry- Mówię drżącym głosem. Mój wzrok podąża za Niallem, który wchodzi do pomieszczenia i staje obok mnie. 
- Dzień dobry- Mówi lekarz i podchodzi do nas- Wiemy już co jest pańskiej córce- Odpowiada i wypuszcza powietrze ze swoich ust jakby było to dla niego ciężarem. 
Mój puls znacznie przyśpiesza, a moje nogi stają się giętkie. Ręce zaczynają drżeć więc zaczynam się nimi bawić. 
- Czy to coś poważnego?- Pyta Niall, a ja spoglądam na lekarza i przyglądam się mu. Gdy kiwa przytakująco głową wybucham płaczem. 
- To białaczka szpikowa- Mówi cicho, ale na tyle byśmy mogli to usłyszeć. Czuję jak nogi pode mną się uginają i siadam na krześle. Niall opiekuńczo obejmuje mnie ręką. Wtulam się w jego klatkę. 
- Czy możemy coś zrobić?- Pyta, a jego głos zaczyna się załamywać. Nie jestem w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa, dlatego jestem wdzięczna Niallowi. 
- Konieczny jest przeszczep szpiku...- Robi pauzę i spogląda w swoje notatki- Na początku zrobiliśmy pani badania...- Spogląda na mnie, a ja kiwam głową- Niestety nie może być pani dawcą szpiku- Czuję jak mój świat się zawala. 
- Jak to?! Przecież musi być jakiejś wyjście!- Chcę wstać, ale Niall chwyta mnie za ramiona. 
- Jest- Odpowiada lekarz i patrzy na Nialla, a potem na mnie. 
- Jakie?- Pytam cicho. 
- Dawcą szpiku na pewno będzie ojciec- Chowam twarz w dłoniach i analizuję jeszcze raz jego słowa. 
- Nie...- Kręcę głową- To nie możliwe- Łzy leją się z moich oczu, a całe moje ciało drży. 
- To jedyny ratunek. Nie ma pani dużo czasu- Wzdycha i wychodzi. 
- To jest koszmar, tak?- Płaczę i spoglądam na Nialla- Ona nie może umrzeć...
- Nie umrze jeśli wyznasz Harry'emu prawdę- Kuca obok mnie. 
- Ale...- Spoglądam na Melissę. Nie wybaczyłabym sobie gdybym jej nie pomogła. Jest dla mnie wszystkim i jeśli ocalę jej życie wyznając prawdę Harry'emu, zrobię to- Powiem mu- Wzdycham, a Niall przytula mnie. 

Kilka dni później...

Skontaktowanie się z Harrym nie było takie łatwe. Musiałam z Niallem popytać kilka osób i w końcu dostaliśmy jego numer od Louisa. Wysłałam mu smsa z zapytaniem czy mógłby się ze mną spotkać. Potrafię wyobrazić sobie jego zdziwienie w tamtym momencie. Nie podałam powodu, ale mimo to się zgodził. 
Dzisiejszy dzień jest tym, w którym Harry dowie się prawdy. Serce wali mi jak oszalałe z samego rana. Musiałam szybko opuścić szpital i udać się do domu by poprawić swój wygląd. Gdy zbliżała się godzina naszego spotkania wypiłam krople na uspokojenie, które pomogły mi chyba tylko na dziesięć minut. 
- Będzie dobrze. Harry to zrozumie- Steph przytula mnie i posyła mi uśmiech. Wzdycham i kiwam głową. 
Myślę, że im szybciej to zrobię tym szybciej pozbędę się nerwów i problemów więc zaczynam szybko iść na szpilkach co chwila wykrzywiając sobie nogę. Nie ma się co dziwić. Od dawna nie miałam tak wysokich butów na nogach i do tego są one jak z waty. Gdy orientuję się, że stoję przed restauracją zatrzymuję się i zamieram. Nie mogę. Nie dam rady. Już mam się zacząć cofać, ale jakiś mężczyzna zaprasza mnie do środka i chwyta w talii wprowadzając do środka. Rozglądam się i gdy zauważam Harry'ego czuję jak serce mi szaleje i biorę kilka głębokich oddechów. 
- Cześć- Podchodzę do stolika i siadam szybko na fotelu. Zdejmuję kurtkę i powieszam ją na oparciu.
- Cześć- Mówi z delikatnym uśmiechem i odkłada menu.
- Zamawiałeś coś?- Pytam i chwytam trzęsącymi się rękoma menu, ale wypada ono z moich dłoni. Obserwuje mnie co wcale mi nie pomaga- Ja podziękuję- Mruczę pod nosem i chowam dłonie pod stołem. 
- Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać?- Kładzie dłonie na stole. Przełykam ślinę. Zauważam, że jego włosy są nieco krótsze od naszego ostatniego spotkania i tym razem są jeszcze lepiej ułożone. Jego zielone oczy są nadal takie same, a na ustach widnieje delikatny uśmiech- Hm?- Odrywam wzrok od niego i zaczynam grzebać w mojej torebce. Wyjmuję zdjęcie na którym jest Meg i Melissa. Drżącą rękę kładę je na stoliku. Jego wzrok od razu pada na zdjęcie. 
- To jest Meg- Pokazuję palcem- A to Melissa- Spoglądam na niego. Marszczy swoje czoło i patrzy an mnie zdezorientowany. 
- Są słodkie, ale nie rozumiem dlaczego mi je pokazujesz- Wzdycha i chwyta zdjęcie w swoje ręce. 
- To są moje córki- Szepczę cicho i spuszczam głowę.
- Och...- Wzdycha- Gratulacje- Uśmiecha się, a dwa dołeczki formułują się w jego policzkach- Kto jest tym szczęściarzem?- Pyta, a ja przełykam głośno ślinę. Podnoszę nieśmiało swój wzrok. 
- Ty- Patrzy na mnie, a nagle marszczy czoło i odkłada zdjęcie. 
- Jak to ja? To niemożliwe- Kręci głową. 
- Przepraszam. Ja nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Dowiedziałam się dopiero w Kanadzie. Nie chciałam tobie powiedzieć, bo myślałam, że jesteś z Evą- Mówię szybko, a łza spływa po moim policzku. Widzę, że ma mętlik w głowie. 
- Załóżmy, że to ja jestem ojcem...
- Jesteś nim- Przerywam mu. 
- Co skłoniło cię do powiedzenia mi tego?- Przygląda mi się. 
- Melissa... Ona jest w szpitalu. Ma białaczkę szpikową i potrzebuje przeszczepu. Tylko ty możesz być dawcą- Płaczę- Nie musisz bawić się w ojca. Po prostu chcę żebyś pomógł mojej córce- Spuszczam głowę i chowam twarz w dłoniach. 

__________________________

Hejka ;)

Nie dodałam wczoraj, ponieważ chciałam żeby ten rozdział był idealny, a nie miałam weny. Za to dzisiaj ją miałam i w sumie to nawet podoba mi się ten rozdział :) Ostatnio były krótsze więc chciałam żeby ten był dłuższy ;)
Mam nadzieję, że wam się spodoba i pozostawicie swoje opinie :D Z góry dziękuję wszystkim za komentarze :* 

20 KOMENTARZY= NEXT

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 42

Płacz moich córek był najpiękniejszym dźwiękiem w moim życiu. Czas się dla mnie zatrzymał i nie liczyło się tak naprawdę nic. Zniknęły wszystkie moje lęki, cierpienia i bóle. Byłam tylko ja i moje córki. Radość jaka pojawiła się we mnie, była nie do opisania. Fala szczęścia przeszła przez całe moje ciało i utkwiła w sercu. Nie liczyło się dla mnie nic innego niż one.
Trzymanie ich w swoich rękach, było jak trzymanie całego świata. Serce, aż wrzało z mojej miłości do nich. Od tamtego czasu wiedziałam, że są moimi aniołkami i będę ich strzegła do końca życia.

Od porodu minęły dwa miesiące. Każda noc jest tą nieprzespaną. Marzę by po męczącym dniu zasnąć bez budzenia się nad ranem i uspokajaniu córek. Niall i Steph mi pomagają, ale mimo to tracę siły i jestem naprawdę wykończona. Dzieci to wielka odpowiedzialność i gdy już nauczyłam się żyć bez Harry'ego, ja znowu go potrzebuję. Chciałabym by cieszył się ze mna i by tu był. By wspierał mnie tak jak przyjaciele. Niestety to jest niemożliwe. Niemożliwe, ponieważ on ma swoje życie z Evą.
Zaastanawiam się co włąśnie robi i czy o mnie myśli. Choć bardzo za nimj tęsknię to nie potrafię wyznać mu prawdy. Boję się jego reakcji i nie chcę wtrącać się w ich życie.
- Rose?- Podnoszę się i przecieram swoje oczy.
- Hmm?- Ziewam i przeciągam się.
- Krew leci ci z nosa- Podnosi brew i siada na fotelu.
- Znowu?- Jęczę i podnoszę się po paczkę husteczek.
- Jesteś przemęczona- Wzdycha i włącza telwizor.
- Wyłącz. Dopiero zasnęły, obudzisz je- Marszczę czoło. Przewraca oczami i wyłącza telewizor.
- Jesteś gorsza niż w ciąży- Marudzi przez co dostaję szału.
- To wszystko mnie wykańcza! Nie mam już siły...- Chowam twarz w dłoniach.
- Skoro to wszystko cię wykańcza to czemu nie powiesz prawdy Harry'emu?!- Wstaje gwałtownie z kanapy.
- Zwariowałeś?!- Również wstaję. Kręcę głową niedowierzając.
- Ciągle się tylko nad sobą użalasz! Po prostu się boisz! Próbujesz sobie wmawiać te wszytskie bzdury, ze nie chcesz niszczyć im zwiazku... Po prostu się boisz- Patrzę na niego z bólem.
- Niall...- Spuszczam głowę i ścieram łzy. Słyszę płacz i szybko znikam w pokoju. Biorę Meg na ręce i zaczynam ją kołysać.
- Cii...- Zaczynam płakać wraz z córką. Słowa Nialla w jakiś sposób mnie zraniły. Być może mówił prawdę, ale kompletnie nie rozumiem jego zachowania. Niall nigdy taki nie był.
- Cześć! Przyszła ciocia!- Słyszę głos Steph z przed pokoju więc szybko wycieram łzy i wkładam Meg do łóżeczka.
- Cześć- Uśmiecham się i wchodzę do kuchni.
- Gdzie są moje dziewczynki?- Uśmiecha się i opiera o blat.
- Śpią- Wyciągam szklanki.
- Mogę ci w czymś pomóc- Mówi, gdy wychodzi z kuchni i kieruje się do pokoju Meg i Melissy.
- Mam dużo prania. Jeśli to nie problem mogłabyś mi przy tym pomóc- Mówię z kuchni. Szukam kawy i orientuję się, że właśnie się skończyła- Kurde. Nie mam kawy- Sprawdzam raz jeszcze- Pójde do sklepu. Zaraz wracam!- Chwytam torebkę oraz wciągam balerinki na nogi i wychodzę z mieszkania. Na szczęśćie sklep jest niedaleko wiec nie pwoinno mi to zająć dużo czasu.
Wchodzę przez rozsuwane drzwi i kieruję się na dział z kawami. Chwytam od razu dwie. Kupuję jeszcze pieluchy. Gdy mam już podchodzić do kasy decyduję się na kupienie jakiś ciastek. Szukam moich ulubionych i wzdycham, gdy są na samej górze. Staję na palcach i próbuję ich dosięgnąć, ale jeszcze dużo mi brakuje.
- Cholera- Przeklinam pod nosem i podskakuję. Przed oczami widzę czyjąś rękę, która zdejmuje ciastka.
- Proszę- Odwracam się i zamieram. Mrugam kilka razy i wstrzymuję oddech. Przede mną stoi Harry Styles i podaje mi paczkę ciastek. Jak zwykle wygląda oszałamiająco i tak jak go zapamiętałam.
- Rose?- Słysze jego zdziwiony zachrypnięty głos i cofam się do tyłu- Co ty tutaj robisz?- Spoglądam na niego.
- Jestem na zakupach- Mówię cicho i poprawiam swoją torebkę. Marszczy swoje czoło jakby coś mu nie pasowało.
- Co u ciebie?- Pyta i nie spuszcza ze mnie wzorku.
- Bywało lepiej- Uśmiecham się delikatnie.
- Wyglądasz na wykończoną- Przygląda mi się.
- Mam ostatnio dużo na głowie- Odpowiadam szybko- A co u ciebie i Evy?- Pytam, a on marszczy czoło i patrzy na mnie zdziwiony.
- O niczym nie wiesz?- Kręcę głową i marszczę czoło.
- Eva nie była w ciąży- Mówi, a dla mnie czas staje w miejscu. Patrzę na niego w szoku. Moje nogi są giętkie, a oddech znacznie przyśpiesza.
- N-nie była?- Mówię sama do siebie.
- Ta- Przeczesuje swoje włosy. Serce zaczyna gwałtownie mi bić. Mam ochotę rzucić się na niego i powiedzieć mu jak bardzo za nim tęskniłam.
- J-ja...- Zaczynam mówić, ale jakaś dziewczyna podchodzi do Harry'ego.
- Tu jesteś!- Wzdycha.
- Chodź- Wyiąga do niej ręke.
- Birdy to jest Rose- Uśmiecha się do mnie szeroko i wyciąga rękę. Ściskam ją i zaczynam wszystko rozumieć, gdy obejmuje ją w pasie.
- Ja już musze iść- Zaczynam się cofać i chwytam koszyk.
- Twoje ciastka- Podchodzi do mnie i podaje je mi. Nagle jego wzrok pada na koszyk.
- Po co ci pieluchy?- Pyta zdziwony.
- C-co?- Pytam głupio i spoglądam na koszyk. Cholera- A! Pieluchy... są do mojej koleżanki. Ma dzieci i kazał mi kupić- Wymyślam szybko wymówkę i uśmeicham się sztucznie. Kiwa głową i przygląda mi się podejrzanie.
- Cześć- Mówi.
- Cześć- Odpowiadam i jak najszybciej kieruję się do kasy.

Docieram do domu całkowicie przerażona i zdezorientowana.
- Jestem- Mówię i wchodze szybko do kuchni.
- Gdzie się podziewałaś?- Pyta Steph i wchodzi do pomieszczenia.
- Byłam w sklepie- Odpowiadam i wyjmuję zakupy.
- Tak długo?- Podnosi brew. Chowam twarz w dłoniach i zaczytnam płakać.
- Co się stało?- Podchodzi do mnie szybko.
- Spotkałam Harry'ego!- Patrzy zdziwiona.
- O Boże! To cudownie! Powiedziałaś mu?- Uśmiecha się szeroko.
- Nie, Steph. On ma dziewczynę. Nijaką Birdy- Wzdycham i wycieram policzki.
- Co? A Eva?- Wzdycham i siadam na krześle.
- Nie była w ciąży- Przeczesuję swoje włosy- Rozumiesz żeby gdyby nie jej kłamstwo ja teraz z im tworzyłabym szczęśliwą rodzinę?!- Płaczę
- Rose!- Słysze przerażony głos Nialla. Wbiega do kuchni i wygląd na spanikowanego- Coś jest nie tak z Melissą!

____________________

Hejka ;*
Przepraszam, ze tyle czekaliście na ten rozdział, ale nie mogłam się w ogóle za niego zabrać ;/ być może dlatego jest taki krótki :'(

Zapraszam do zakładki Bohaterowie :) 

Mam nadzieję, że rozdział choć trochę wam się podoba ;) 

Buziaki ;* 

15 KOMENTARZY= NEXT

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 41

- Ten jest ładniejszy- Powtarza Niall po raz setny. Kłócimy się od godziny, który wózek jest ładniejszy.
- Ale Niall, to są dziewczynki!- Oglądam różowy wózek, a Niall opiera się o niebieski z dodatkami czarnego.
- To co? Dziewczynki też lubią takie kolory- Zakłada ręce, a ja przewracam oczami.
- A czy ty cieszyłbyś się gdyby mama woziła cię w różowym?- Pytam i unoszę jedną brew.
- W sumie tak czy siak bym był małym kurduplem i nie robiłoby mi to różnicy- Mówi, a uśmiech na jego twarzy rośnie. Jęczę i przeczesuję swoje włosy.
- Jesteś dzisiaj strasznie denerwujący- Podchodzę do łóżeczek.
- Ja musiałem ciebie znosić kilak miesięcy i jakoś nie marudziłem- Wlecze się za mną.
- Niall, ostrzegam cię. Jeszcze jedno jakieś słowa to zakleję ci usta taśmą- Związuję swoje włosy w kucyk, gdy wychodzimy ze sklepu- Przez ciebie nic nie wybrałam. Następnym razem pójdę ze Steph- Jest początek maja i do porodu zostało mi kilka tygodni. Mój brzuch jest naprawdę wielki i przykuwa wzrok każdego.
- Pff... jak chcesz- Udaje obrażonego. Wchodzimy do marketu i kierujemy się na dział z owocami.
- O chole...- Niall chwyta mnie za rękę i każe się odwrócić. Spoglądam na niego zaskoczona.
- Co jest?- Pytam.
- Nie patrz. Udawaj, że coś kupujesz- Szepcze.
- Ale...- Kompletnie nie rozumiem jego zachowania. Udaję, że oglądam majonez. Super.
- Rodzice Harry'ego tu są- Mówi.
- Co?- Piszczę.
- Spokojnie, Harry'ego nie ma- Odkładam koszyk i szybko wychodzę z marketu.
- Widzieli mnie?- Pytam i zatrzymuje się, szybko oddychając.
- Nie- Mówi i staje obok mnie. Wyciągam wodę z torebki, gdy odczuwam dziwny ból. Marszczę swoje czoło i pocieram brzuch.
- Co jest?- Pyta Niall. Skurcz.
- N-niall... mam skurcze- Kolejny. Powtarzają się mniej więcej co minutę.
- C-co teraz?- Pyta spanikowany. Pot pojawia się na moim czole i zaczynam krzyczeć, gdy czuję rozrywający, od środka ból. Kilka osób zatrzymuje się i oferuje pomoc.
- Zawieź mnie do szpitala!- Pomaga mi wsiąść do auta, które na szczęście znajdywało się niedaleko nas. Niall szybko odpala samochód, a ja wyję z bólu. Biorę kilka głębokich oddechów- Niall!- Krzyczę.
- Co?- Pyta spanikowany.
- Wody... wody odeszły!

Harry

Czasami nowi ludzie pojawią się w naszym życiu po to byśmy zapomnieli. Birdy jest dla mnie właśnie taką osobą. Spotkanie jej było dla mnie światełkiem w tunelu...było kluczem do nowego życia. Sprawiła, że moje myśli o Rose, zaczęły blaknąć. Jej mądrość i prawdziwe słowa wiele mi wytłumaczyły. Wyczułem jej dobro już wtedy, gdy powiedziała, że nie chce starać się być taka jak Rose, bo wie, że ona była jedyna w swoim rodzaju i tylko ją mogłem darzyć tak wielkim uczuciem. Birdy nie nastawia mnie przeciwko niej, a tłumaczy mi jej zachowanie. Słucha mnie i mówi, że jest tylko małym fragmentem mojego serca...tym, który żyje, bo reszta należy do Rose i nie chce tego zdobywać, ponieważ czułaby się z tym źle. Kocham to, że jest i że mi pomaga. Ona wie, że nigdy moje uczucie do niej nie będzie takie, jak do Rose, ale w pełni to rozumie i akceptuje.
Starając się wymazać wszystkie złe scenariusze z życia, podjąłem decyzję. Wraz z Birdy przeprowadziliśmy się do moich rodziców. Mieszkamy jakieś 100 kilometrów od Londynu, ale to dobrze mi zrobi.
- Harry?- Otwieram oczy i oślepia mnie słońce. Leżę na hamaku, a słońce ogrzewa moją skórę.
- Hm?- Spoglądam na Birdy. Uśmiecha się zadziornie, a po chwili psika mnie pistoletem na wodę. Śmieje się i ucieka. Wstaję, ale zanim zdążam rozejrzeć się za bronią Gemma wylewa na mnie wodę. Otrząsam się i spoglądam na ogródek. Jace i chłopak mojej siostry biegają za dziewczynami. Śmieję się i chwytam za jeden z pistoletów. Biegnę za Birdy, a ona piszczy. Chwytam ją w pasie i biegnę z nią w stronę basenu.
- Dzieci!- Mama pojawia się na ogrodzie w momencie, gdy Birdy wpada w ubraniach do basenu.
- Tak mamo?- Pyta przesłodzonym głosem Gemma i udaje niewiniątko.
- Obiad- Śmieje się i wchodzi do domu. Nagle czuję coś dziwnego. Tak jakbym chwilę nie oddychał, nie funkcjonował, a zaraz potem następuje szybkie bicie serca. Jakbym coś wyczuł...Otrząsam się i pomagam Birdy.
- Jestem cała mokra- Jęczy i idzie do domu, a ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Odwraca się i posyła mi wściekłe spojrzenie.
- Przyniosę ci ubrania- Gemma wbiega po schodach, na górę. Zajmuję miejsce przy stole.
- Co na obiad?- Pyta Jace.
- Coś dobrego- Odpowiada tata i śmieje się. Spoglądam na Birdy, która w suchych ubraniach zasiada obok mnie.
- Mmm... pysznie pachnie- Nakłada na swój talerz jedzenie, a ja idę w jej ślady. Podczas siedzenia przy stole czuję na sobie wzrok rodzicielki. Spoglądam na nią pytająco, a ona wzdycha.
- Harry...- Patrzę wyczekująco- Wydaje mi się, że widziałam dzisiaj Rose- Mówi, a w pomieszczeniu zapada cisza. Mój puls znacznie przyśpiesza.
- Kochanie, ile razy mam ci powtarzać, że to nie była ona- Ojciec chwyta jej dłoń i wzdycha.
- Mogłabym przysiąc... Widziałam Nialla- Spoglądam na nich i nie mogę nic z siebie wydusić.
- To mogła być jego dziewczyna- Mama wzdycha i przytakuje. Przełykam głośno ślinę, a Birdy chwyta mnie za dłoń.
- To już mnie nie obchodzi- Mówię mimo tego, że świat zatrzymał się w miejscy, a moje serce wali jak oszalałe- Rose to zamknięty rozdział- Chcę w to wierzyć.

Niall

Wszystko działo się tak szybko. Emocje we mnie toczyły huragan i aż mnie rozpierały. Byłem jak tykająca bomba uczuć, która za chwilę mogła eksplodować. W tym wszystkim dominował strach. Wielki strach. Bałem się, że nie zdążymy dojechać, że coś pójdzie nie tak. Przeklinałem i wrzeszczałem na wszystkich kierowców. To była najbardziej szalona jazda w moim życiu.
Pielęgniarki szybko zareagowały i w mgnieniu oka została zabrana. Siedziałem na szpitalnym krzesełku i tupałem nogą albo chodziłem w kółko. Słyszałem jej krzyk i to sprawiało, że robiło mi się słabo. Mijały godziny, a Rose nadal nie urodziła. Steph i rodzina Rose zdążyła już przyjechać. Trochę się uspokoiłem, ale nerwy nadal przy mnie są.
Rozejrzałem się po wszystkich twarzach i każda wyrażała to samo, ale czegoś mi brakowało. Brakowało mi czyjejś twarzy. Harry'ego. Powinien tu być albo z Rose. Jego zadaniem byłoby wspieranie jej, ale on o niczym nie wie. Nie wie, że Rose jest w tym szpitalu i rodzi jego córki. Zmienię to.

_______________________

Hejka ;*

Dziękuję osobom, które życzyły mi udanych wakacji. Były takie ^^ no może troszkę za bardzo się spaliłam, ale jest ok xD 
Tak się przestraszyłam, bo jak wróciłam to nie miałam weny do niczego, ale dzisiaj polepszył mi się humor... może dlatego, że byłam na zakupach i kupiłam sobie buty, o których ciągle marzyłam :D no nie wiem xD jestem zła, że Niemcy wygrali! To był jedyny mecz, który oglądałam i jeszcze drużyna, której kibicowałam przegrała :/ 
A co do rozdziału to dzisiaj zaskakująco pojawiła się perspektywa Nialla... końcówka ciekawa co?  Haha :D jestem taka zła :P 

Jeśli ktoś napisze cudowny, oryginalny, zabawny itp komentarz to dostanie dedykację w następnym rozdziale i może coś jeszcze ;)  :D 


środa, 9 lipca 2014

Przeczytajcie :)

Cześć :) niestety to nie rozdział, a jedynie notka mówiąca o tym, że wyjeżdżam nad morze. Bardzo was przepraszam, ale nie udało mi się dokończyć rozdziału :( wyjeżdżam jutro, a wracam 14 lipca więc jeśli już będę miała czas po podróży to od razu coś dodam :*
Buziaczki, kochani :*

Ps. Udanych wakacji :)

niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 40

Czas nie leczy ran. To my z biegiem czas przyzwyczajamy się do bólu. Rana na naszym sercu zostanie już na zawsze.
Serce tknięte raz będzie krwawić cały czas.

Minęło siedem miesięcy. Siedem miesięcy spędzonych w radości. Były dni, w których smutek do mnie powracał, ale miałam przy sobie przyjaciół, którzy bacznie starali się bym zapomniała o przeszłości. Ostatecznie im się udało. Moje cierpienie zeszło na drugi plan, a pierwszy zajęła radość z powodu ciąży. Cieszyłam się bardzo i niecierpliwie czekałam, aż miną dwa miesiące i będę mogła zobaczyć moje dwie kochane córeczki. Co prawda są coraz bardziej nieznośne, ale to powoduje, że kocham je jeszcze bardziej.

Pierwsze miesiące były najgorsze, ponieważ miewałam omdlenia, wahania nastrojów i wielkie zachcianki. Steph i Niall dzielnie mnie znosili. Te miesiące były nie tylko z tego powody najgorsze, ale i dlatego, że wtedy odczuwałam straszny brak Harry'ego. Chciałam by wspierał mnie w wizytach na USG i by był wtedy, gdy ja byłam strasznie nieznośna. Ciągle myślałam jakby to było, gdyby wiedział, ale byłam na tyle uparta albo tchórzliwa, że nie zgodziłam się powiedzieć mu o ciąży, mimo tego, że wszyscy mnie przekonywali. Mam na myśli moich przyjaciół, brata, jego narzeczoną, tatę i babcię. To nie było tak, że wszyscy mi gratulowali. Tata i James byli strasznie źli. Brat był wściekły, dlatego, że znowu mnie zranił i na dodatek zostawił mnie samą z dzieckiem, a tata, dlatego, że ojcem mojego dziecka będzie straszy o pięć lat mężczyzna i to na dodatek mój były nauczyciel. Obydwoje chcieli do niego jechać, a ja nie mogąc na to pozwolić, musiałam dać z siebie wszystko by ich zatrzymać.

Kolejne miesiące mijały w spokoju, nic wielkiego się nie działo, oprócz powrotu Steph do Zayna. Wtedy Niall stwierdził, że lepiej by było gdybym przeprowadziła się bliżej Londynu. Nie byłam chętna by przystać na jego propozycję, ale gdy uświadomił mi, że tam mam całą rodzinę, a czeka mnie chrzest i roczek, zgodziłam się, dlatego ostatecznie mieszkam mniej więcej 100 km od Londynu. To małe miasteczko i jest naprawdę śliczne.

- Masz- Niall podaje mi loda. Uśmiecham się i obserwuję dzieci bawiące się w parku.
- Ała- Marszczę czoło i chwytam swój brzuch.
- Wszystko w porządku?- Pyta Niall.
- Tak... strasznie kopią- Pocieram swój brzuch.
- Chcesz wrócić?- Kręcę głową i przyglądam się dzieciom i ich rodzicom.
- Rose? Mamo! To Rose!- Słyszę znajomy głos więc zmarszczona zaczynam się oglądać. Po chwili zauważam Ron. Unoszę swoje brwi w zdziwieniu.- O Boże... jesteś w ciąży!- Moja siostra piszczy i rzuca się na mnie- Tak bardzo tęskniłam. Przepraszam...- Otwieram buzię ze zdziwienia i nie wiem co powiedzieć.
- Dobrze cię widzieć, Ron- Uśmiecham się. Spoglądam na mamę, która przewraca swoimi oczami.
- Ja...- Chce coś powiedzieć, ale przerywa jej mama.
- Ron, nie mamy czasu. Chodź- Czuję ukłucie w sercu i spuszczam wzrok.
- Ale...- Mama chwyta ją za nadgarstek i odciąga ode mnie- Pa, Rose- Woła więc macham do niej. Wstaję z ławki i spoglądam na Nialla.
- Rose, nie przejmuj się...- Mówi.
- Nie przejmuję się. Już się przyzwyczaiłam. Chcę się trochę rozruszać- Mówię i uśmiecham się do niego. Mimo wszystko gdzieś we mnie siedzi ten smutek i zadręczam się myślami. Wiem kim jestem dla mamy, ale to nie sprawi, że za każdym razem, gdy ona będzie mnie odrzucać ja nie będę cierpiała.

Harry

Na 'wakacjach' byłem tydzień. Przemyślałem wiele rzeczy i gdy w końcu wyleczyłem się z tak wielkiej tęsknoty, wróciłem. Wszedłem niespodziewanie do mieszkania i usłyszałem śmiechy. Dwa. Jeden kobiety, tak bardzo znajomy, a drugi mężczyzny. Otworzyłem drzwi od sypialni, a wtedy ujrzałem Evę całującą się z jakimś facetem w moim łóżku. Nie bolało mnie to, że była z innym facetem, ponieważ nic dla mnie nie znaczyła. Bolał mnie fakt, że znowu zostałem oszukany.
- Harry- zapiszczała zdziwiona, a mężczyzna od niej odskoczył- Co ty tu robisz?- Zapytała przestraszona i zakryła kołdra swoje gołe ciało.
- Mieszkam- Odpowiadam szorstko- Możesz wyjaśnić mi jedną rzecz?- Opieram się o framugę drzwi- Skoro tak bardzo mnie kochasz i chcesz byśmy wrócili do tego co było w przeszłości, to dlaczego przyprowadzasz mężczyznę do mojego mieszkania i kochasz się z nim mimo tego, że jesteś w ciąży- Szczypię się w nos ze zdenerwowania.
- Ja.. ja- Jąka się.
- Czekaj... o jakiej ciąży on mówi?- Facet siada na łóżku i marszczy swoje czoło.
- Nic o tym nie wiesz?- Pytam.
- Spotykamy się od czterech miesięcy, a ty nie powiedziałaś mi, że będę ojcem?- Pyta wkurzony, a ja podnoszę swoje brwi ze zdziwienia. Coś tu śmierdzi... coś jest nie tak.
- Nie jesteś ojcem- Eva spuszcza głowę.
- To on nim jest?!- Krzyczy.
- Nie- Szepcze na tyle głośno bym usłyszał. Zaczyna płakać, a ja otwieram szeroko swoje oczy ze zdziwienia
- Co ty powiedziałaś?!- Krzyczę, a ona się kuli.
- Nie jesteś ojcem- Mamrota pod nosem.
- Powiedz to głośno!- Zaciskam dłonie w pięści.
- Nie jesteś ojcem! Zadowolony?! Kłamałam!- Odwracam się do niej plecami i uderzam w ścianę, robiąc w niej dziurę- Byłeś z nią szczęśliwy! Miałeś wszystko, a ja nie mogłam tego znieść. Nienawidzę jej i za wszelką cenę chciałam popsuć tą cholerną więź między wami. Zmyśliłam to dziecko i ułożyłam idealny plan w mojej głowie! Był idealny, ale musiało pójść coś nie tak!
- Brzmisz jak chora psychicznie!- Krzyczę i podchodzę do niej. Chwytam jej ramię i unoszę do góry- W tej chwili opuścisz mój dom! Nie chcę cię więcej tutaj widzieć! Nie chcę widzieć cię kiedykolwiek! Zapamiętaj to sobie raz na zawsze!- Z płaczem wybiega z mieszkania, a mężczyzna za nią.
Pamiętam, że zdemolowałem cały pokój. Nie mogłem znieść myśli, że przez nią wszystko się niepotrzebnie rozpadło. Gdyby nie to kłamstwo nie straciłbym Rose. Byłem na tyle zdesperowany by jej o tym powiedzieć, że odwiedziłem wszystkich jej znajomych. Szukałem jej, ale nadaremnie. W końcu pogodziłem się z tym, że to co było między nami przeminęło... Zacząłem życie od nowa.

- Pa, kochanie- Całuję Birdy szybko w usta i posyłam jej uśmiech.
- Do zobaczenia, Harry. Pamiętaj o kolacji u twoich rodziców!- Śmieję się i kiwam głową. Posyłam jej w powietrzu buziaka i wychodzę z domu. Wsiadam do auta i jadę w stronę szkoły. Tak, znów jestem nauczycielem. Od czegoś trzeba było zacząć.
Życie ma sens tylko wtedy, gdy mamy cel, a gdy go osiągniemy, odczuwamy radość. Więc jeśli chcesz zacząć na nowo, tak jak ja, wyznacz sobie cel, a potem idź po niego.

__________________________

Hejka :*
Przepraszam, że dopiero teraz, ale ostatnio opuściła mnie wena :( ten rozdział to kompletne dno. Krótki i taki nuudny... Przepraszam was bardzo. 
Dziękuję każdemu kto komentuje. Chciałabym baardzo podziękować Natalia loveyoruSmile za te wspaniałe słowa :* ♥

22 KOMENTARZE= NEXT

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 39

Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w czarne niebo. Pokryte było warstwą grubych, ciemnych chmur. Co jakiś czas na niebie pojawiała się błyskawica i nagle wszystko stawało się takie jasne. Moja dusza jest jak ta chmura, a wołanie jak grzmot. Głośne, przeraźliwe, ale nie ma mocy, która mogłaby to uciszyć.
Wzdrygnęłam się, gdy głośny dźwięk rozniósł się w moim mieszkaniu. Zdezorientowana rozejrzałam się i gdy dźwięk się ponowił zrozumiałam, że to nic innego jak dzwonek do moich drzwi. Wstałam powoli i podeszłam do drzwi. To dość komiczne, że do tego czasu nie miałam pojęcia jak brzmi dzwonek. Otworzyłam powoli drzwi, wyjrzałam przez małą szparę, ale po chwili szeroko je otwarłam i rzuciłam się na moich przyjaciół.
- Dobrze, że jesteście- Odsunęłam się od nich i gestem zaprosiłam do środka.
- Byliśmy tutaj wcześniej, ale musieliśmy iść pieszo- Spojrzałam na nich i pisnęłam, gdy zdałam sobie sprawę jak mokrzy są.
- O Boże- Jęknęłam i szybko popędziłam do sypialni. Wzięłam jakieś cuchy i wróciłam do salonu- Masz, załóż to. Um... Niall- zaczęłam, ale przerwał mi machnięciem ręką.
- Tak szybko się nas nie pozbędziesz. Mamy swoje rzeczy- Wskazał ręką na walizki, które nagle się koło nich znalazły.
- Och... przepraszam, jestem po prostu tak roztargniona- Zabieram rzeczy od Steph i wkładam je do szafy- Um... zapalę światło- Mówię szybko i włączam prąd. Od pewnego czasu lubię siedzieć w ciemnościach- Chcecie coś jeść, pić...?
- Rose... chcemy porozmawiać- Wzdycham i wskazuję na kanapę.
- Woow... fajne mieszkanie- Komplementuje Niall, dziękuję mu i siadam na fotelu.
- Dziękuję, że tu jesteście- Uśmiecham się delikatnie. Steph przytula mnie i głaszcze po plecach.
- Jesteśmy tutaj by ci pomóc, musisz nam tylko wszystko wyjaśnić- Wzdycham i kiwam głową. Z bólem powracam do dnia, w którym dowiedzieliśmy się o ciąży Evy.
- Naprawdę nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Nie wiem jak mogłam być tak głupia- Wycieram łzy.
- Rose, musisz mu powiedzieć. On jest ojcem tego dziecka- Mówi Niall i kuca naprzeciwko mnie.
- Wyjechałaś, bo chciałaś by był dobrym ojcem dla dziecka Evy, a chcesz pozwolić by twoje dziecko wychowało się bez ojca?- Pyta Steph ze łzami w oczach.
- Ja...ja...- Zaczynam płakać- Wiem, po prostu nie umiem spojrzeć mu w twarz. Czuję się winna i... to mnie przerasta. Nie mam w sobie dość dużo odwagi by móc zawalczyć. Straciłam też siły, a muszę je odzyskać by poradzić sobie z ciążą. Stanie z nim twarzą w twarz wymagałoby wiele tej siły, a ja nie chcę jej na to tracić. Rozumiecie?- Pytam z nadzieją. Kiwają głowami. W pomieszczeniu robi się dodatkowo jasno, gdy na niebie pojawia się piorun.
- Tak bardzo ci współczuję- Steph tuli mnie do siebie.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. Pomożemy ci- Mówi Niall i chwyta mnie za rękę.
- A co z Zaynem i Chloe?- Pytam.
- Zayn zgodził się mnie puścić- Uśmiecha się- Nie powiedziałam mu powodu- Dodała, a ja skinęłam.
- Chloe wyjechała na praktyki. Nie będzie jej całe wakacje- Mówi Horan, a ja dziękuję Bogu, że dał mi takich przyjaciół.
- Dziękuję- Powtarzam po raz setny tego wieczoru.
- No więc jak tam maluszek? Chłopczyk czy dziewczynka?- Mówi zabawnie Niall, przez co uśmiech wkrada się na moją twarz.
- Niall, ty głupku! Płeć poznaje się znacznie później!- Karci go Steph i wygląda to komicznie.
- Pójdziecie ze mną na pierwsze USG?- Pytam z nadzieją.
- Tak!- Cieszy się Horan.
- Będą ciocią. Czuję się taka stara- Śmieje się Steph, a ja jej wtóruje.

Minęły trzy tygodnie od wizyty u lekarza. Te dni były męczarnią, ale nie dla mnie lecz dla moich przyjaciół. Musieli borykać się z humorkami kobiety w ciąży. Ja o dziwo nie czułam się najgorzej i znacznie polepszyło się moje samopoczucie. Dzięki tej dwójce zapomniałam choć na chwilę o Harrym i mogłam spokojnie spędzić z nimi czas.
- Szybciej, bo nie zdążymy!- Krzyczy Steph.
- Chwilka!- Wołam, gdy wciągam na siebie spodnie.
- Jestem tak podekscytowany- Słysze teatralny głos Nialla więc mimowolnie zaczynam się śmiać.
- Ok, jestem gotowa- Wychodzimy z mieszkania i wsiadamy do autobusu.
- Dzisiaj poznasz płeć, bobaska!- Piszczy Steph więc ją uciszam. Zaczynamy się śmiać. Zajeżdżamy do szpitala w naprawdę wesołej atmosferze. Każdy z nas jest podekscytowany. Jestem ciekawa kim okaże się moje dziecko.
Wchodzimy do szpitala, a następnie po schodach, do wyznaczonego gabinetu. Siadamy na krzesłach. Zaczynam się denerwować. Ruszam nogą i bawię się swoimi dłońmi. Nie umyka to uwadze Horana.
- Będzie w porządku- Uśmiecha się i obejmuje mnie jednym ramieniem. Kiwam głową w momencie, gdy zostaje wywołane moje nazwisko. Zrywam się i oddycham głęboko. Steph delikatnie popycha mnie w stronę wejścia.
- Dzień dobry- Witam się, a młoda kobieta odpowiada z uśmiechem.
- Widzę, że tym razem masz wsparcie- Mruga do mnie i każe się położyć. Niall i Steph stają przed łóżkiem, na którym leżę. Zimny żel zostaje nałożony na mój brzuch.
- Nie denerwuj się- Mówi lekarka. Wzdycham i zamykam oczy, gdy je otwieram zauważam dziwny wyraz twarzy u kobiety.
- Coś nie tak?- Dźwigam się na łokciach. Czuje jak mój puls przyśpiesza, zaczynam się denerwować.
- Przeciwnie- Uśmiecha się. Marszczę czoło, gdy kobieta okręca ekran w moją stronę- To bliźniacza ciąża- Mówi, a ja zamieram z uśmiechem na twarzy.
- Co?- Pytam retorycznie i spoglądam na przyjaciół. Ich twarze wyrażają takie samo zdziwienie jak u mnie.
- Tego się nie spodziewaliśmy!- Mówi głośno Niall. Otwieram usta żeby coś powiedzieć, ale zaraz je zamykam. Patrzę w szoku na ekran i zaczynam się śmiać z radości.
- Super- Wykrztuszam z siebie. Niall wraz z Steph podbiegają i przytulają mnie.

Harry

- Harry, dzisiaj jest siódmy tydzień- Eva kręci się koło mojego krzesła, gdy jem śniadanie.
- No i?- Pytam i spoglądam na wyświetlacz telefonu. Żadnych połączeń, żadnych wiadomości, żadnych wieści na temat Rose. Wariuję i szaleję, bo nie wiem co się z nią dzieje.
- Proszę cię, nie mów, że zapomniałeś- Wzdycha i siada na moich kolanach. Chwytam ją w pasie i zdejmuję z siebie.
- Zapomniałem- Mówię i wstaję od stołu. Kieruję się do salonu. Włączam telewizor i kładę się na kanapie.
- Nie ignoruj mnie, Harry- Zaciska szczękę. Przewracam oczami i skaczę po kanałach.
- Dzisiaj jest pierwsze USG- Mówi i siada koło mnie.
- Aha- Wstaję i siadam na fotelu.
- Nie pójdziesz ze mną?- Pyta przesłodzonym głosem.
- Pójdę. Tylko nie myśl sobie, że robię to dla ciebie- Wstaję i wyłączam telewizor.
- Harry... Przecież...
- Nie waż się kurwa mówić o niej!- Podchodzę do niej przez co ona wpada na ścianę- Naprawdę jesteś tak głupia?! Myślisz, że jak powiesz te wszystkie kłamstwa na jej temat to tak po prostu o niej zapomnę?! Jasne, że tak- Prycham. Patrzy na mnie przestraszona- Myślisz tak bo nigdy nie zaznałaś miłości i... pewnie już nigdy jej nie zaznasz- Wzruszam ramionami i wychodzę z mieszkania.

- Ciąża rozwija się dobrze...- Przestaję słuchać lekarki i wpatruję się w monitor. Przecież tam nic prawie nie widać. Marszczę swoje czoło. W tej chwili nienawidzę tego dziecka. Zaczynam myśleć, ze to przez nie zrujnował się mój związek, ale zaraz uświadamiam sobie, ze to tylko i wyłącznie moja wina. Nadal nie mogę pogodzić się z tym, że nie ma u Rose, a jej miejsce usilnie chce zając Eva. Czasami zachowuje się tak dziwnie, że wydaje mi się, że tylko w coś ze mną gra.
- Dziękuję- Słyszę ten cholerny, doprowadzający do szału głos.
- Widzimy się niedługo- Mówi lekarka z sztucznym uśmiechem. Wychodzę przed Evą i zmierzam w stronę wyjścia.
- Harry!- podbiega do mnie- Mógłbyś się trochę postarać- Staje przede mną z założonymi rękoma.
- Nie mam zamiaru niczego udawać- Odpowiadam i wymijam ją.
- Jak sobie to wyobrażasz?!- Krzyczy.
- Wiesz jaki jest kurwa problem?! Że ja sobie tego nie wyobrażam! Nie ma przyszłości między mną, a tobą! Zrozum to wreszcie!- Krzyczę i wsiadam do auta. Odpalam silnik zanim Eva zdąża wsiąść i odjeżdżam. Nie jadę do mieszkania. Nie budzi ono we mnie już tych dobrych wspomnień. Chcę poszukać spokoju i wiem gdzie mogę go zaznać. Jadę w góry, tam gdzie nikt mnie znajdzie, a tak wiele wspomnień do mnie wróci.


_____________________________

Hejka! 

Jak wam się podoba? Spodziewaliście się bliźniaków? :D 
Podzielcie się swoimi wrażeniami, bo to naprawdę motywuje! :* 

Mam dla was w końcu zwiastun! Ta dam! https://www.youtube.com/watch?v=v01yB1DNnI4&feature=youtu.be

20 KOMENTARZY= NEXT

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 38

Spokój jest brakiem cierpienia, smutku i hałasu. Jest też brakiem wyrzutów sumienia. Jest czymś dla wielu osób nie możliwych, ale bardzo pożądanym.
Ja wciąż proszę o spokój. Nie tylko w moim życiu, ale i wewnątrz mnie. Nie osiągnęłam go w ostatnim czasie i nie pamiętam kiedy go  miałam. Nie mam go nawet teraz, gdy idę do lekarza. Prowadzę w sobie zaciętą walkę uczuć i myśli. Nie mogę skupić się na jednej rzeczy, a wszystko, dlatego, że brak mi spokoju.

Popycham ciężkie drzwi i wchodzę do szpitala. Przechodzę przez oddział dziecięcy i trafiam w końcu na recepcję. Denerwuję i bardzo się boję wizyty u lekarza. Odczuwam niepokój, gdy myślę o ostatnim czasie. Na nowo powróciły mdłości i zawrotu głowy.
Po otrzymaniu karty, udaję się do poczekalni. Siadam na krześle i rozglądam się po otoczeniu. Bardzo dobrze znam szpital. Może nie ten, ale wiem na jakich zasadach funkcjonuje. Trudno byłoby ich nie znać... Ściany są koloru zielonego, naprawdę nie cierpię tego koloru. Obok są kobiety z dziećmi albo po prostu same. Patrzę na maluchy, które mają w sobie tyle energii i szczęścia. Zazdroszczę im tego, że nie mają pojęcia jak okrutne może być życie. Czasami myślę, że może mi i Harry'emu nie jest dane być razem, ale po chwili karcę się w myślach. To jest nam dane, tylko po prostu nasza miłość jest wzorem. Potrafimy przetrwać wiele, ale upadamy na samym początku. Nasza miłość jest wzorem nieszczęśliwej miłości.

Chciałabym by tu był. Trzymał mnie za rękę i szeptał uspakajające słowa, bym się nie denerwowała, ale to tylko figle mojej wyobraźni i nadziei. Zastanawiam się czy w ogóle o mnie myśli, albo co własnie robi w tej chwili.

Harry

Potykam się o próg własnego mieszkania i wybucham śmiechem. Zdejmuję buty w wejściu. Pojawia się w mojej głowie myśl, że Rose już by mnie wyzywała. Kręcę głową z uśmiechem i przesuwam je pod ścianę. Idę do kuchni i wyjmuję butelkę z alkoholem. Wlałem już w siebie sporo promili, ale nie wystarczająco, bo wciąż ona siedzi w mojej głowie. Siadam na kanapie i upijam spory łyk cieczy. Z sypialni wychodzi Eva więc przewracam oczami. Nienawidzę tego w jaki sposób się porusza, robi to tak jakby byłą jakąś pierdoloną panią domu. Nienawidzę jej głosu. Przypomina piszczenie szczeniaka. Jest tak denerwująca.
- Znowu? Znowu pijesz?- Wyrywa mi butelkę z rąk więc wstaję i zabieram alkohol z jej rąk.
- Kobiety w ciąży nie mogą pić- Marudzę pod nosem i opadam na kanapę.
- To przez nią tak?- Siada obok mnie. Wzdycham i patrzę w sufit.
- Nie twój zasrany interes- Warczę.
- Naprawdę sądzisz, że ona cię kochała? Sądzisz, że jeśli by tak było to pozwoliłaby doszczętnie zniszczyć to co tak udało wam się odbudować?- Kładzie swoją ręce na moich ramionach. Spoglądam na nią z przymrużonymi oczami- Czy pozwoliłaby to wszystko zostawić?- Pokazuje ręką- Czy gdyby cię kochała to mogłaby cię zostawić?- Przysuwa się do mnie. Spoglądam w jej oczy i czuję się jak zahipnotyzowany- Czy skreśliła by to wszystko?- Moje myśli zaczynają szaleć. Zaczynam się gubić i nie wiem, które są moje, a które po prostu wrzucone do mojej głowy. Może tak działa alkohol? A może to prawda? Nie. Rose mnie kocha. Kocha, prawda?
- Harry pogódź się z tym. Ona cię nie kocha- Mówi to tak prawdziwie, że przez alkohol nie jestem w stanie wmówić sobie, że mną manipuluje- Jedyną osobą, która cie kocha i zrobi dla ciebie wszystko jestem ja. Czekałam na ciebie, wybaczyłam ci i...- Kładzie ręce na moich policzkach- ... myślę, że nasze dziecko zbliży nas do siebie jeszcze bardziej- jej twarz zbliża się do mojej. Chcę ją odepchnąć, ale nagle przed moimi oczami pojawia się Rose. Uśmiecha się do mnie, czarująco. Jej oczy błyszczą jak dwa niebieskie diamenty. Czuję jak moje serce zaczyna bić, więc gdy jej usta całują moje, oddaję pocałunek. Pocałunek jest inny, ale liczy się to, że jest tu Rose.

Rose

- Dzień dobry- Witam się z lekarką. Wzdycham i podchodzę do biurka.
- Dzień dobry- Odpowiada starsza kobieta z uśmiechem- Proszę, usiądź- Wskazuje ręką na krzesło. Siadam na nim i zaczynam niekontrolowanie bawić się dłońmi- Mogę prosić kartę?- Uśmiecha się.
- Tak. Tak- Podaję ją szybko.
- Rosalie Collins, tak?- Kiwam głową- Dobrze, zatem powiedz co cię sprowadza- Uśmiech nie znika z jej twarzy. Wzdycham zanim mówię.
- Miewałam zawrotu głowy i mdłości. Teraz pojawiły się na nowo- Kiwa głową- Uderzyłam się dość mocno w głowę i zastanawiam się czy to może być spowodowane właśnie tym- Uśmiecha się szeroko.
- Wymiotowałaś? Bóle głowy? Zmiany nastrojów?- Pyta z błyskiem w oku.
- Umm... tak- Odpowiadam niepewnie.
- Myślę kochanie, że to nie choroba, ale po prostu ciąża- Patrzę na nią bez wyrazu.
- Co?- Pytam głupio, myśląc, że się przesłyszałam.
- Jesteś prawdopodobnie w ciąży- Zamieram. Moje ciało zaczyna drżeć z nerwów. Próbuję wrócić pamięcią do dnia w mieszkaniu. Przypominam sobie z bólem naszą noc i nagle dostaje olśnienia. Mój okres powinien pojawić się dwa tygodnie temu. Jak mogłam być tak głupia i nie odpowiedzialna? Jak mogłam tego nie przewidzieć ani nie wziąć tego pod uwagę. Jestem przecież kobietą...
- To niemożliwe. Ja... ja nie mogę być w ciąży- Zaczynam płakać- Proszę powiedzieć, że to żart- Łkam.
- Kochanie, ciąża to coś wspaniałego...
- Nie dla mnie- Przerywam jej szybko i wybiegam z gabinetu.
- Rosalie!- Woła za mną więc się odwracam- Powiem mojej znajomej by cię zbadała jeszcze dziś, dobrze?- Pyta z nadzieją.
- Dobrze- Odpowiadam szybko. Uśmiecha się i prowadzi mnie korytarzami. Puka w jakieś drzwi i każe mi wejść. Rozmawia po chichu z młodą dziewczyną, a ja rozglądam się po gabinecie ginekologicznym. Wierzę, że lekarka nie miała jednak racji.
- Cześć, Rose

- Jesteś w czwartym tygodniu ciąży- Uśmiecha się, a ja proszę by to był sen, z którego za chwilę się obudzę. Szczypię się w rękę, ale nadal jestem w tym samym miejscu.
- N-nie chcę- Zaczynam płakać.
- Dziecko to coś wspaniałego- Mówi.
- Tak, wiem...jeśli ma ojca- Mówię pod wpływem emocji. Wyraz twarzy dziewczyny zmienia się na współczujący.
- Poradzisz sobie- Mówi, próbując mnie pocieszyć.
- Przyjdź w siódmym tygodniu ciąży na pierwsze USG, dobrze?- Kiwam głową i jak najszybciej opuszczam gabinet. Wybiegam ze szpitala i próbuję jak najszybciej dotrzeć do domu.

Wchodzę do mieszkania i idę do sypialni. Staje przed łóżkiem i gdy znów w mojej głowie słyszę słowa lekarki, zsuwam się na ziemię, zalana płaczem. Jestem w ciąży. We mnie znajduje się mały płód, który będzie moim i Harry'ego dzieckiem. Moim... Harry nie może o tym wiedzieć. Nie może.
W mojej głowie pojawiają się  obrazy samotnej matki, gdy nie mogę dać sobie rady. Wiele obowiązków i reakcja najbliższych w moich wyobrażeniach sprawia, że wybucham głośnym płaczem. Zaczynam wątpić czy dam sobie radę. Odczuwam jeszcze większą tęsknotę za Harrym.
Dlaczego?! Dlaczego wszystko znów musiało potoczyć się przeciwko mnie? Nie mogąc pozbierać swoich myśli wybieram numer do Nialla.
- Halo?- Płaczę w słuchawkę.
- Rose?!- Pyta ze strachem.
- N-niall... j-ja... boję się- Płaczę.
- Co się stało? Ktoś ci zrobił krzywdę? Gdzie jesteś?- Pyta spanikowany.
- Nie dam sobie rady... j-ja n-nie chcę- Łkam.
- Rose? Co się stało? Czego nie chcesz?
- Nie chce być w ciąży- Mówię szybko.
- Co?
- J-jestem w-w ciąży- Wzdycham i szlocham.
- Spokojnie. Nie denerwuj się. Przylecimy do ciebie- Mówi, ale to mnie nie uspokaja.
- Harry... o-on n-ni...nie może wiedzieć
- Dobrze, napisz nam w smsie, gdzie mieszkasz. Przylecimy jak najszybciej- Wzdycham.
- Dobrze, dziękuję- Mówię i rozłączam się. Wdrapuje się na łóżko i łkam w poduszkę. Chwytam mój brzuch.
- I na co ci to było?- Szepcę.

_________________________________

Hejka! ;*

Ta dam! Mamy nowy rozdział no i Rose w końcu wie o ciąży. Jak widać na razie nie zapowiada się szczęśliwie u boku z Harrym ;) 
Dziękuję za komentarze ♥
Na zwiastun musicie jeszcze trochę poczekać, a to dlatego, że jestem niezdecydowana hahah :**
Chciałam dodać, że przekroczyliśmy 40 000 wyświetleń ^^ suuuper :***

Buziaczki ;*** i bawcie się dobrze w wakacje :D 

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 37

Minęły trzy dni. Trzy koszmarne dni bez Harry'ego. Nie robiłam nic oprócz siedzenia, płakania, siedzenia... jedzenia. O tak, jadłam zadziwiająco dużo. Moja cała szafka została zapełniona rozmaitymi słodkościami, ale nawet to nie przywróci mi tego co zostawiłam. Czuję się trochę winna. Mogłam zostać, a ja zostawiłam go i wszystko inne. Z drugiej strony nie wiem czy zniosłabym widok Evy i Harry'ego, nie chciałabym stać im na drodze do szczęścia. Harry musi być ojcem i nie pozwoliłabym zostawić Evy z tym samej. Serce boli mnie, gdy o tym myślę. Nie znoszę tego, że musiał być wtedy cholernie pijany i...
Wycieram oczy kolejną chusteczką. W pomieszczeniu odbija się echo mojego cichego płaczu. Jestem tu tylko z bólem, który wlecze się za mną cały czas. Cierpię, bo jego brak sprawia mi udrękę. Cokolwiek robię, kojarzy mi się to z nim. Robię obiad- Harry, spaceruję- Harry, mimo tego, że wyjechałam tak daleko on nadal ze mną jest i teraz rozumiem, że po protu od tego nie da się uciec. To jest po protu miłość. Coś pięknego, ale i bardzo uporczywego.
Przekręcam się na brzuch i płaczę w poduszkę, a potem krzyczę by wyrzucić z siebie cały ból. Jęczę, gdy to nic nie pomaga. Wstaję z kanapy i podchodzę do wielkiej szyby. Widok zapiera dech w piersi. Tysiące małych światełek miga nad Kanadą. Opieram głowę o szybę i zamykam oczy. Harry tu jest ze mną. Uśmiecha się patrząc na to co ja. Jego duża ciepła dłoń dotyka mojej talii. Przytula mnie i całuje w głowę. Słyszę jak mówi, że nie mam płakać i jak wypowiada te cholerne jak się czujesz?, a potem mówi, że mnie kocha. Wzdycham i szepczę kocham cię. Zaraz cała ta cudowna bańka pęka i słyszę jego pełen bólu krzyk, gdy błaga mnie bym została i mówi, że nie mogę odejść. To łamie mi serce po raz kolejny. Czuję się wina, wydaje mi się, że to ja pozwoliłam doszczętnie zniszczyć naszą miłość.
Odchodzę od szyby i siadam na kanapie. Przykrywam się kołdrą i włączam laptopa. Po zalogowaniu się na skype widzę wiele nieprzeczytanych wiadomości od Steph i Nialla. Wzdycham i szukam telefonu między poduszkami, w końcu znajduję go w stercie chusteczek i papierkach po batonikach. Wpisuję numer i dzwonię do Horana.
- Halo?
- Cześć, tu Rose- Mówię zachrypniętym głosem, zapewne od płaczu więc odchrząkuję.
- Rose! Tak się martwiliśmy!- Uśmiecham się delikatnie.
- Jestem bezpieczna- Mówię cicho.
- Gdzie jesteś?
- Nie mogę powiedzieć, Niall
- Dlaczego?- Jego głos staje się coraz bardziej smutny.
- Przepraszam- Szepcę, a po chwili słyszę jakieś szmery.
- Rose! Do cholery powiedz nam gdzie jesteś albo Harry wyważy nam drzwi!- Zamieram i otwieram buzię. Stado dziwnych emocji i uczuć przepływa przez moje ciało i kończy się na tym, że moje włoski na karku stają dęba.
- C-co?
- Ugh... przecież słyszałaś!- Jest zła, a może po prostu nie wie co robić. Słyszę jak Niall karze jej się uspokoić- Rose. Nie wiem o co wam poszło, ale Harry jest naprawdę smutny i musisz nam podać gdzie mieszkasz!- Brzmi na przestraszoną. Po chwili słyszę pisk i znów szmery w telefonie.
- Rose- Zamieram. Telefon wypada z mojej ręki słysząc jego głos. Oddycham szybko i nierówno. Podnoszę urządzenie i zaciskam szczękę by nie płakać.
- Rose proszę wróć. Kocham cię i wiem, że ty też mnie kochasz. Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. Nie możesz mnie zostawić, rozumiesz?!
- To jest już skończone- Mówię szybko i rozłączam się, gdy to robię szloch ucieka z moich ust. Krzyczę i rzucam telefonem o ścianę.
- Pieprzona miłość

Harry

Minęły trzy dni odkąd Rose wyjechała. Nie przespałem żadnej z tych nocy. Wciąż w mojej głowie był jej obraz, zraniłem ją po raz kolejny i wiem, że jest cholernym dupkiem i cokolwiek, ale to nie znaczy, że jej nie kocham. Mimo tego, że ona jest gdzieś ja ją nadal kocham i czuję przy sobie. Brakuje mi jej śmiechu i jej obecności. Budzić się bez niej to jak budzić się nie mając po co. Znasz to uczucie, gdy macie wszystko co wam potrzeba? Szczęście, miłość... a nagle zostaje to wyrwane z waszego życia, a ty czujesz się pusty? Nie? To cholernie ci zazdroszczę.
Eva... wprowadziła się do mojego mieszkania bez wcześniejszej rozmowy. Nie mogę na nią patrzeć i tak samo nie mogę znieść myśli, że będę miał z nią dziecko. Jedyną osobą, z która chciałbym mieć dziecko jest Rose. Kobieta mojego życia, która jest za pewne gdzieś kurewko daleko.
Pamiętam jej słowa. Chce bym był dobrym ojcem... i nim będę, ale nie zrobię tego dla siebie czy dla Evy. Zrobię to dla Rose.

Myśl, że jest w jakimś wielkim mieście, nie znając żadnych ludzi sprawia, że jestem wściekły i mam ochotę ją znaleźć i siłą zabrać do domu. Czarne scenariusze z nią w roli głównej przelatują mi co jakiś czas przed oczami. Jestem jak tykająca bomba. Szukam jakichkolwiek śladów i wiem, gdzie zapewne one są. Zakładam moje buty, narzucam bluzę i wychodzę z mieszkania nie odzywając się w ogóle do Evy.
Stoję przed drzwiami i grzecznie do nich pukam. Po chwili one delikatnie się otwierają. Steph wychyla swoją głowę i gdy tylko mnie rozpoznaje, zatrzaskuje drzwi.
- Steph!- Krzyczę i uderzam w drzwi- Do jasnej cholery! Otwieraj te pierdolone drzwi!- Walę w drzwi i w końcu otwiera Niall.
- Rose!- Krzyczę.
- Nie ma tu jej- Mówi blondyn więc marszczę czoło.
- Gdzie jest?!- Pytam i spoglądam na Steph.
- Nie mamy pojęcia! Też byśmy chcieli to wiedzieć!
- Ale na pewno macie jej Skype, cokolwiek!- Steph zrywa się i szybko coś wpisuje na laptopie- Jeśli się odezwie powiecie, że potrzebujecie jej adres, ok? Ale nie ważcie się wspomnieć o mnie- Kiwają głowami. Po chwili dzwoni telefon Nialla. Odbiera go i gdy tylko zdaję sobie sprawę, że to Rose, mam ochotę wyrywać mu ten telefon. Zamiast mnie to Steph wyrywa mu urządzenie i zaczyna mówić to czego nie powinna.
- Kurwa, Steph- Podchodzę do niej i wyrywam jej telefon. Piszczy jak przestraszone dziecko więc przewracam oczami.
- Rose- Mówię spokojnie. Słyszę dziwny hałas po drugiej stronie więc marszczę brwi.
- Rose proszę wróć. Kocham cię i wiem, że ty też mnie kochasz. Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. Nie możesz mnie zostawić, rozumiesz?!- Gdy długo nie odpowiada tracę swoją cierpliwość i wyrzucam wszystkie słowa z siebie.
- To jest już skończone- Mówi szybko i rozłącza się. Jeszcze raz powtarzam w głowie jej słowa. Rzucam telefonem w Nialla i wychodzę z mieszkania. Jak mogła tak szybko skreślić naszą miłość?
To zabrzmi dość mało męsko, ale kurwa to naprawdę rozrywa mi serce.

Rose

Następnego dnia z samego rana wyruszam w poszukiwaniu pracy. W moich myślach ciągle jest Harry. Na pewno zraniłam go tymi słowami, ale musiałam powiedzieć coś co by sprawiło żeby poczuł zniechęcenie. Nie chcę być taka jak Eva i psuć wszystkiego.
- Czy tutaj jest wolne miejsce?- Pyta mnie jakiś młody chłopak.
- Tak- Delikatnie się uśmiecham i przysuwam bliżej szyby. Muzyka głośno gra w jego słuchawkach, jestem w stanie ją usłyszeć. Jest to mocny metal. Spoglądam w jego stronę i nagle mnie olśniewa.
- Max!- Krzyczę usatysfakcjonowana. Chłopak odwraca się w moją stronę z uniesioną brwią, a nagle uśmiecha się i wyjmuje słuchawki z swoich uszu.
- Rose! Co ty tu robisz?- Max był moim rehabilitantem i to jemu zawdzięczam to, że mogę chodzić.
- Wyjechałam... Trochę się zmieniło, ale nie chcę o tym mówić- Macham ręką, a on kiwa głową- Lepiej mów co ty tu robisz- Uśmiecham się.
- Mam tu rodzinę- Mówi, a ja kiwam głową- Jak długo tu mieszkasz?
- Czwarty dzień- Zapada chwila ciszy- Zaraz będę wysiadać. Muszę znaleźć jakąś pracę- Wzdycham.
- W Kanadzie nie będzie z tym łatwo, ale mogę dać ci numer do mojego kolegi. Ostatnio szukał jakiejś dziewczyny do pracy. Jak niczego nie znajdziesz to do niego zadzwoń- Uśmiecham się i dziękuję mu, gdy wręcza mi małą kartkę. Wysiadam na kolejnym przystanku i zaczynam swoje poszukiwania. Wchodzę do różnych restauracji i kawiarni. Pytam o pracę, ale nikt nigdzie nie jest chętny by mnie przyjąć. W końcu zaczynam szukać także w marketach i małych sklepach. Przeszłam chyba kilkadziesiąt kilometrów i nic nie znalazłam. Wzdycham i siadam na ławce. Wyciągam czekoladę z mojej torebki i zjadam całą tabliczkę w przeciągu kilku minut. Następnie idę do sklepu po nowy telefon, ponieważ mój aktualny po wczorajszym upadku nie chciał zadziałać. Kupuję pierwszy lepszy i znów kupuję nową kartę. Nie chcę by Harry do mnie dzwonił. Znaczy się... chcę, ale wolę by tego nie robił.
Po męczącym dniu wracam do mieszkania i pierwsze co robię to wchodzę pod prysznic. Następnie kładę się do łóżka i zaczynam przeglądać zdjęcia na moim telefonię. Zaczynam znowu płakać i w końcu zasypiam wtulona w telefon. Śnię o Harrym i naszej wielkiej, niekończącej się miłości. Szkoda, że to tylko nic nieznaczący sen.

__________________________

Hejka ; *

Rozdział był napisany już wcześniej ;P ale nie mogę was za bardzo rozpieszczać xD 
Podoba wam się? I co sądzicie o zachowaniu Harry'ego? 


Musicie jeszcze troszkę poczekać na zwiastun :)

No i bardzo wam dziękuję za te wszystkie wspaniałe słowa ; *

37 KOMENTARZY= NEXT (tak żeby pobić rekord :) )


czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 36

Muzyka- koniecznie włączcie

- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać!- Krzyczy, a Eva zaczyna jeszcze bardziej płakać.
- Harry- Błaga. To musi być coś naprawdę ważnego. Chwytam więc Harry'ego za rękę i patrzę na niego wymownie.
- Wejdź- Wzdycha i wpuszcza ją do środka. Wchodzi szybko do salonu więc idziemy za nią.
- Co takiego ważnego miałaś mi do powiedzenia?- Marudzi pod nosem i ziewa. Karcę go wzrokiem. Dziewczyna wygląda na naprawdę smutną i przestraszoną. Mimo tego co mi powiedziała i co zrobiła odczuwam żal. Nie mam zamiaru skreślać jej za samym początku, tak jak zrobił to Harry. Może akurat ma mu do powiedzenia coś bardzo istotnego, a po jej wyrazie twarzy można wywnioskować, że tak.
- Harry, bo... bo- Płacze- Ja-ja pewnie znowu wszystko zepsuję, ale... ale- Wyciera szybko swoje łzy jakby nie chciała pokazać, że płacze- Jestem w ciąży- Wstrzymuję oddech. Co?!
- Gratulacje, a teraz możesz wyjść?- Mówi i spoglądam na niego zaszklonymi oczami. Przecież to jasne. Nagle zaczynam wierzyć w jej słowa. Ona jest w ciąży... z nim. Po co miałaby tu przyjść i mówić to skoro byłaby w ciąży z kimś innym?
- Z tobą, Harry- Mówi, a cały mój świat zawala się pod moimi stopami. Czuję jak to co budowaliśmy między nami, ten mur i ta więź, po prostu pękają. Rozrywają się na małe kawałeczki. Szloch ucieka z moich ust i szybko zakrywam ręką usta.
- Co ty pieprzysz?! Jesteś nienormalna! Wpierw wmawiasz jej jakieś kłamstwa, a teraz próbujesz mi wmówić to?!- Krzyczy, a żyła na jego szyi jest mocno widoczna. Dłonie zaciska w pięści i wygląda jakby za chwile miał wybuchnąć.
-  Co?- Eva pyta cicho- To ty mi nie próbuj wmawiać, że nie pamiętasz dnia, gdy przyszedłeś do mnie pijany! To było wtedy, gdy dowiedziałeś się, że ona obudziła się ze śpiączki. Widocznie byłeś tak kurewsko schlany, że nic nie pamiętasz!- Brzmi naprawdę szczerze. Serce wali mi jak oszalałe. Nogi stają się niebezpiecznie giętkie i czuję się jakbym zaraz miała zemdleć.
- Harry... czy to prawda?- Szepczę, a on spogląda na mnie z żalem wymalowanym na twarzy. Spuszcza swoją głowę i to jest wystarczająca odpowiedź. Tym razem nie kryjąc się ze swoim płaczem, wbiegam do sypialni. Zdejmuję walizkę z szafy, która o mały włos nie spada na mnie. Otwieram wszystkie szafki i wrzucam moje ubrania, nie dbając o porządek.
- Rose- Harry wyrywa ubrania z mojej ręki. Prostuję się i uderzam go w twarz. Zdezorientowany wypuszcza rzeczy z swoich dłoni i kładzie jedną na swój czerwony policzek.
- Jak mogłeś!- Krztuszę się własnymi łzami.
- Rose j-ja, zapomniałem o tym dniu! Nie pamiętam nic oprócz tego, że do niej poszedłem!- Chwyta moje ramiona, ale wyrywam się.
- Nie dotykaj mnie!- Schylam się po moje ubrania, które upadły na ziemię i wrzucam je do torby. Zapinam moją pełną walizkę i idę do drzwi.
- Nie możesz mnie zostawić- W jego oczach są łzy i normalnie pewnie złamałoby mi to serce, ale teraz tak o dziwo nie jest. Może to dlatego, że po prostu nie mam już serca? Zostało tak wiele razy zniszczone, że po prostu nic z niego nie zostało.
- Mogę, Harry. Wychowasz dziecko z Evą. Pozwól mu być szczęśliwym i mieć ojca- Mówię z łzami w oczach. Wychodzę z sypialni i idę do łazienki. Wrzucam wszystkie kosmetyki do torebki. Wpadam na Harry'ego, gdy chcę wyjść z pomieszczenia.
- Harry- Błagam.
- Chcesz to wszystko tak zostawić? Przecież dobrze nam szło...
- Dobrze nam szło. Szło. Mam ci przypomnieć, że będziesz miał dziecko? Zrozum, że nie jest mi łatwo cię zostawić, ale zraniłeś mnie tak mocno po raz kolejny- Wycieram moje łzy, które nie przestają moczyć mojej skóry- Proszę, bądź dobrym ojcem- Uśmiecham się- Wiem, że nim będziesz- Całuję go w policzek, ale on nagle okręca swoją twarz, łapie mnie w talii i mocno całuje w usta. Nie przerywam pocałunku, odsuwam się dopiero wtedy, gdy potrzebuję zaczerpnąć powietrza.
- Kocham cię- Gładzę jego policzek i wycieram łzę, która spływa po jego policzku.
- Rose- Woła mnie, gdy omijam go i kieruję się w stronę wyjścia. Spoglądam na Evę, która cały czas siedzi na kanapie- Kocham cię, rozumiesz?! Nie możesz tak odejść! Powiedz mi chociaż dokąd!- Idzie w moją stronę. Wybucham przeraźliwym płaczem i wybiegam z mieszkania. Biegnę po schodach ciągnąc za sobą walizkę. Wybiegam z bloku i biegnę na przystanek, gdzie właśnie podjechał jakiś autobus. Wchodzę do środka i zauważam Harry'ego, który wybiegł na ulicę.
To co zrobiłam wymagało ode mnie wiele odwagi i poświęcenia. Zostawiłam człowieka, który był dla mnie wszystkim. Pozwoliłam by nasza miłość została zapisana jako ta nieszczęśliwa, pozwoliłam ją skreślić i wyrzucić z naszych serc. Rozwaliłam doszczętnie i wpędziłam w zapomniane nasz mur i wszystko co nasze. Jednak ślad po tej pięknej miłości zostanie zapisane w nas i w naszych wspomnieniach. To było i będzie nadal, tylko po protu bez nas.
Łkam siedząc na jednym z foteli. Patrzę w drogę za nami i czuję jak jakaś część mnie, ulatuje. Nie mogę uwierzyć w to co własnie się wydarzyło. Nawet moje najgorsze koszmary nie przewidziały tego. Odczuwam smutek i złość. Dlaczego poszedł wtedy do niej? Był pijany i... Zamykam oczy i przełykam gulę, która  rośnie w moim gardle.
Autobus zatrzymuje się kilka ulic dalej od domu Steph. Postanawiam pójść do niej i pożegnać się z nią. Nie mam zamiaru zostać tutaj. W tym mieście i ludziach jest zbyt wiele wspomnień związanych z Harrym. Jeszcze nie wiem dokąd wyjadę, ale wiem, że to zrobię.
Dzwonię dzwonkiem do drzwi. Otwiera mi Steph i nagle zamiera.
- Rose?- Och, tak. Wyglądam pewnie okropnie.
- Cześć, Steph
- Kto przyszedł?- Słyszę Nialla. Po chwili staje w drzwiach i przez chwilę widzę szczęście, ale zaraz jest smutek.
- Co się stało?- Pyta.
- Um... może wejdziesz?- Pyta Steph. Kiwam przecząco głowa.
- Chciałam się z wami pożegnać. Wyjeżdżam i nie wiem kiedy wrócę
- Jak to wyjeżdżasz?- Oburza się Niall.
- Nie mogę tu zostać- Zaczynam płakać.
- To Harry?- Pyta Steph, a ja tylko delikatnie kiwam głową.
- Czy to konieczne? Nie możesz zostać?- Horan wygląda na bardzo zranionego.
- J-ja... Nie mogę, Niall. Będzie mi was bardzo brakowało.
- Nam ciebie też- Steph przytula mnie mocno i zaczyna cicho płakać.
- Jeszcze tu jesteś, a ja już tęsknię- Niall przytula mnie.
- Pozdrówcie ode mnie resztę- Mówię cofając się.
- Będziemy w kontakcie!- Krzyczy Niall, gdy wychodzę przez uliczkę.

Wsiadam do kolejnego autobusu i dojeżdżam na lotnisko. Stoję pomiędzy ludźmi i widzę różne twarze. Jedni są tak zabiegani, że w ogóle mnie nie zauważają, inni są szczęśliwi, a jeszcze inni tak jak ja, smutni. Wzdycham i idę w kierunku kas. Kupuję bilet z lotem do Kanady. Odchodzę na bok i wyjmuję telefon. Dzwonię do Jamesa.
- No cześć, siostra- Mówi jak zawsze szczęśliwy.
- Hej, James. Wyjeżdżam na studia- To pierwsza wymówka, która przychodzi mi do głowy.
- Och... kiedy?
- Dzisiaj
- Co?- Jego głos jest pełny zdziwienia, ale także i smutku.
- Przepraszam- Szepcę i powstrzymuję się od płaczu. Rozłączam się, następnie wyciągam kartę z telefonu i wrzucam ją do śmietnika. Wzdycham i idę na odprawę.

Po bardzo długim locie w końcu jestem w Kanadzie. Rozglądam się po otoczeniu. Panuje tu duży chaos, pełno aut i ludzi. Wyglądają jakby niczym się nie przejmowali. Ciągnę za sobą walizkę, gdy w końcu decyduję się ruszyć i pójść do najbliższego kiosku. Kupuję gazetę i siadam na krzesłach w jakiejś kawiarni. Zamawiam kawę i w między czasie szukam ogłoszeń dotyczących wynajmu. Zakreślam tylko te interesujące.
Kawa zostaje położona na moim stoliku. Wypijam ją szybko i ruszam dalej. Kupuję w sklepie jakieś jedzenie, napój oraz kartę do telefonu. Dzwonię pod pierwsze ogłoszenie i okazuje się, że ktoś wynajął je trzy dni temu. Wykonuję kolejny telefon i w końcu właściciel decyduje się pokazać mi apartament. Wsiadam w  autobus i jadę kilka godzin do umówionego miejsca. Czekam kilka minut na właściciela. Przyjeżdża na miejsce najnowszym mercedesem. Wchodzimy do środka, a następnie do windy. Zaczynam wyobrażać sobie cenę tego mieszkania. Otwiera drzwi kluczem i zaprasza mnie do środka. Ściany są biało- czarne, w salonie jest duże okno z widokiem na panoramę, kuchnia jest nieziemska, zresztą jak cały apartament.
W końcu decyduję się je wziąć. Mam na koncie dobrą sumę pieniędzy, przelaną od taty. To z pewnością wystarczy.
- Proszę- Właściciel wręcza mi klucze.
- Dziękuję- Uśmiecham się- Dzisiaj wieczorem przeleję panu pieniądze- Kiwam głowa i wychodzi z mieszkania. Rzucam się na kanapę i wzdycham.
Po kilku godzinach zakupów wracam do domu z nowymi ubraniami, żywnością i laptopem. Rozpakowuję się, a gdy kończę siadam na kanapie z laptopem na kolanach. Pierwsze co robię to przelewam pieniądze. Sprawdzam też pocztę. Przypominam sobie o wizycie u lekarza i odkładam laptopa na bok. Po długich namysłach decyduję się poszukać czegoś w internecie i w końcu dzwonię pod jeden z podanych numerów na stronie. Umawiam się na wizytę w przyszłym tygodniu.
Wieczorem biorę prysznic i kładę się spać. Dopadają mnie wspomnienia i cała reszta, którą udało mi się zatrzymać przez kilka godzin.
Myślę o Harrym i o czasie, gdy byliśmy razem. O naszych wspólnych planach i nie mogę uwierzyć, że coś może tak szybko się zakończyć.

______________________

Hejka :*

O matkooo... popłakałam się jak to pisałam :( tak bardzo nie mogę uwierzyć w to, że dobrnęliśmy do tego koszmarnego momentu :( zaczynamy nowy etap BIG tak jak nasza Rose. Kilka osób już przewidziało moje plany :) gratulacje :D chociaż w sumie... nie mieliście niespodzianki :P 

Zwiastun się robi kochani! ♥ 

Jeszcze raz was zapraszam na: 




5 DŁUUUUUUUUUUUGAŚNYCH KOMENTARZY= NEXT 
ALBO 
25 KOMENATRZY= NEXT 

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 35


Może to dziwne, bo tak wzbraniałam się od tego, ale cieszę się, że już jutro pójdę do lekarza. Mój obecny stan zdrowia zaczął martwić nawet mnie. Staram się nie myśleć by to były jakieś powikłania czy po prostu jakaś choroba, wolę myśleć, że to jakaś grypa. Cieszę się, że Harry jest taki opiekuńczy, ale swoim ciągłym wypytywaniem mnie jak się czuję, sprawia, że przypominam sobie, że czuję się źle.
- Może byś coś zjadła?- Otwieram oczy i spoglądam na niego. Pochyla się nad laptopem i zawzięcie gra w jakaś grę. Marszczy swoje czoło i zagryza wargę. Gdy coś mu nie wychodzi to przeklina, a gdy jest na odwrót, śmieje się i mówi jaki to jest doskonały. Uśmiecham się.
- Nie jestem głodna- Siadam za nim i kładę ręce na jego ramionach.
- Rose... teraz to przegram- Mówi, gdy zaczynam go maskować. Chichoczę cicho.
- Och.. to było by okropne, gdyby Louis z tobą wygrał...
- Właśnie- Mówi.
- W takim razie graj, a ja sobie pójdę do sypialni- Droczę się z nim.
- Nie. Możesz tu zostać
- Nie chcę ci przeszkadzać- Wzruszam ramionami.
- Zostań. Nie będziesz przeszkadzać- Kiwam głową i oglądam przez chwilę jak gra. Klęczę za nim i pochylam się tak by pocałować go w szyję. Oplatam go rękoma, a on zaczyna się śmiać. Obala mnie na kanapę i pochyla się w moją stronę. Jego ciepłe wargi dotykają moich, a fala przyjemności rozchodzi się po moim ciele.
- Co z grą kochanie?- Pytam, gdy odrywamy się od siebie by zaczerpnąć powietrza.
- Może poczekać- Śmieję się i całuję go.

Leżymy na kanapie od dobrych kilku godzin. Moja głowa spoczywa na jego kolanach, a oczy wpatrzone są w sufit.
- Harry?- Pytam cicho.
- Hm?
- Myślałeś kiedyś o naszej przyszłości?
- Myślałem- Motylki łaskoczą mój brzuch od środka. Chciałabym posiadać moc, która pozwoliła by mi zobaczyć nas za kilka lat. Bylibyśmy wtedy zakochani jeszcze bardziej, jeśli w ogóle tak można. Bralibyśmy ślub i wyjechalibyśmy na jakąś wyspę. Pełni szczęścia i miłości.
- I co?- Przenoszę wzrok na jego twarz. Patrzy gdzieś w dal.
- Byliśmy nadal razem- Uśmiecha się.
- Chciałbyś mnie poślubić?- Pytam zagryzając wargę.
- Poślubić?- Pyta i spogląda na sufit jakby tam była wypisana odpowiedź- Nie wiem- Wzrusza ramionami.
- Nie chciałbyś ślubu?- Pytam go i nic nie poradzę na to, że gdzieś we mnie umarła nadzieja na spełnienie moich wyobrażeń.
- Patrząc na to w sposób w jaki ja patrzę to nie- Unika mojego wzroku.
- A w jaki sposób na to patrzysz?- Pytam starając się zobaczyć jakieś uczucia na jego twarzy.
- Ślub nie łączy ludzi jeszcze bardziej, ale jedynie sprawia, że jesteś przyklejony do jednej osoby. Masz tą głupią świadomość, że nosisz pierścionek i nie możesz zrobić nic głupiego. Nie myślisz, że to cię łączy z drugą osobą, ale ogranicza, aż w końcu zaczynasz się dusić w tym związku. Potrzebujesz oderwania się od tego. I tak zawsze kończy się rozwodem- Wzrusza ramionami. To co powiedział z jednej strony jest prawdą. Widziałam wiele nieszczęśliwych małżeństw, ale są też i te szczęśliwe.
- Harry? Wiesz, że nie zawsze tak jest- Dotykam jego policzka.
- Wiem, ale po prostu nasza miłość jest zbyt piękna by coś miało prawą ją zniszczyć. Boję się, że możemy nie trafić do tych wspaniałych małżeństw i wszystko się rozpadnie.- On się boi, boi się o naszą miłość. Podnoszę się i siadam na jego kolanach.
- Rozumiem- Przytulam się do niego i zaczynam myśleć, że może mieć rację. Co jeśli po ślubie wszystko by się rozpadło? Tak jak małżeństwo moich rodziców? I z tą myślą odeszły wszystkie moje chęci na ślub.
- Jestem głodny- Mówi po chwili, powodując u mnie śmiech.
- W takim razie chodźmy coś ugotować- Chwytam jego dłoń i ciągnę go do kuchni.
- Co powiesz na spaghetti?
- Ok- Uśmiecham się i wyciągam makaron z szafki oraz wszystkie inne składniki. Wstawiam makaron i kroję marchewkę, gdy Harry wrzuca mielone.
Po pewnym czasie siadamy przy stole i jemy nasz obiad. Wyszło nam naprawdę dobrze.
- Dobry makaron- Mówi.
- Wiem, bo mój- Śmieję się.
- Ale sos lepszy- Nabija się ze mnie. Biorę makaron z talerza i rzucam nim w niego. Białe nitki lądują na jego koszulce.
-Rosalio, śmiem cię upomnieć, że nie jesteś dzieckiem- Zdejmuje makaron i zjada go. Wybucham śmiechem.
- Wiem Haroldzie- Wstaję i wkładam talerz do zlewu.
- Co powiedziałaś?- Pyta, a na jego twarzy igra rozbawienie.
- Harold!- Krzyczę i uciekam, gdy zaczyna mnie gonić. Chcę wbiec do łazienki, ale on chwyta mnie i niesie do salonu. Kładzie na kanapie i zaczyna łaskotać. Nie mogę złapać oddechu przez śmiech.
- Przestań- Błagam go. Ku mojemu zdziwieniu jego ręce zostają ściągnięte z mojego ciała.
- Co robimy?- Pyta.
- Ja muszę odpocząć- Jęczę.
- Jesteś taka stara, Rose- Kręci głową.
- Spadaj- Uderzam go w bark.
- Zobacz!- Pokazuje na ekran laptopa- Steph przysłała nam zdjęcia- Podchodzę do niego i siadam na kanapie. Są to zdjęcia z imprezy i nie tylko.
- Na tym wyglądasz gorąco- Pokazuje na zdjęcie, które zostało zrobione wczoraj, gdy przyszliśmy na imprezę.
- A ty nie- Pokazuję mu język.
- Patrz!- Wskazuje na zdjęcie moje i Nialla.
- Kiedy to było zrobione?- Pyta.
- Chyba na jego imprezie- Och... tamtą imprezę pamiętam doskonale- Za czasów, gdy ty byłeś nauczycielem- Te słowa powodują u nas
śmiech- A to? Kiedy ona to zrobiła?- Pokazuję na zdjęcie, na którym ja się śmieje, a Harry patrzy w obiektyw.
- Chyba byłaś już pijana- Wzrusza ramionami.
- Nie byłam pijana- Zaprzeczam.
- Nie, wcale- Jest jeszcze nasze zdjęcie z wyjazdy nad jezioro. Nie mam pojęcia kiedy zdążyła zrobić te wszystkie fotografie.

- Zróbmy sobie jakieś zdjęcie- Mówi, a ja przytakuję głową. Po chwili
pozujemy do zdjęcia. Wygląda całkiem słodko. Postanawiam zrzucić sobie nasze zdjęcia na telefon. Podłączam go do laptopa i przesyłam je
na telefon.
- Patrz- Harry pokazuje mi telefon- Mimo wszystko to zdjęcie jest najlepsze- Śmieje się, a ja mu wtóruję. Obydwoje mamy głupie miny i wyglądamy na dwójkę idiotów.

Nagle rozlega się dźwięk dzwonka i obydwoje wsiejmy w tym samym czasie. Harry idzie do drzwi, a ja staję w korytarzu i opieram się o ścianę. Obydwoje zamieramy, gdy widzimy kto stoi w drzwiach.
- Harry. Musisz o czymś wiedzieć

_________________________
Cześć!


No i rozpoczynamy kolejną główną akcję :D Jak wam się podoba?  No i jak sądzicie kto to? Podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami w komentarzu : *

Zapraszam na 

Intoxication of Love !!!


oraz na drugi zwiastun, bo chyba zapomniałam wam go pokazać :D 


i ogłaszam, że pewnie jeszcze dziś zmieni się wygląd bloga ;) i być może pojawi się nowy zwiastun, który będzie przedstawiać dalsze losy bohaterów :D 

Pa kochani :**** 

25 KOMENTARZY= NEXT 


Obserwatorzy